Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2018, 22:40   #17
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
Kai’Re obróciła się i zgrabnie znów dotknęła swojego karku. Strój murzynki pojawił się po raz kolejny.
- Agoge, Nowa Ziemia, tryb exploracji - “bogini” powiedziała w przestrzeń. Czeń kosmosu zaczęła się rozjaśniać aż pozostała tylko znajoma już, jaskrawa biel a potem…
...A potem Kai’Re i Olga stały pośród zielonych mchów tundry. Nie były tam same. Setki drobnych postaci - dzieci, przemieszczały się dokoła. W zasadzie wszystkie latorośle były białe, a jeśli zdarzało się jakieś zabłąkane murzyniątko, to i tak ciężko byłoby je zidentyfikować. Olga nie odczuwała żadnego wiatru, żadnej zmiany temperatury, jednak to co widziały jej oczy, przywodziło na myśl skojarzenie: Zimno. Dzieci były sine, a ich skąpe, przypominające łudząco harcerskie mundurki odzienia na pewno nie mogły dać im wystarczającej ochrony przed żywiołami. Młodzi ludzie pogrążeni byli w ćwiczeniach fizycznych, ćwiczeniu musztry, nawet dość brutalnych walkach jeden na jeden oraz… wielu przeciw jeden. Dzieci nie mogły mieć wiele więcej niż sześć lat. Tą ogromną chmarę nienaturalnie wręcz zdyscyplinowanej młodzieży nadzorowało dosłownie kilku dorosłych. Ogromne, imponujące sylwetki opiekunów i opiekunek, górowały nad smykami. Dorośli nosili mundury skrojone na podobną modłę co te należące do ich wychowanków. Na wydatnych kościach policzkowych, łukach brwiowych czy dłoniach odznaczały się małe, metaliczne gwinty i wkręty, zupełnie jakby coś miało być do nich przykręcone.
- Przewiń - powiedziała Kai’Re. Miejsce pozostało to samo, jednak ilość i wiek wychowanków uległ zmianie. Dzieci stały się nastolatkami, musiały mieć teraz przynajmniej po dwanaście lat. Gołym okiem Olga mogła ogarnąć ich liczbę, dwudziestu, sami biali. Trochę więcej chłopców. Twarze dorosłych opiekunów były wciąż takie same, za to dzieciom przybyło blizn.
- Na tym etapie szkolenia nie ma żadnych śmiertelnych ofiar. Mimo wrodzonych predyspozycji, stymulantów i systemów motywacyjnych nie każdy jest w stanie sprostać ćwiczeniom ciała i umysłu. Ci których tu nie ma, zostali przeniesieni do innych struktur obronnych, lub nawet innej kasty. Przewiń. - Tym razem otoczenie było inne, wnętrze jakiejś ogromnej… świątyni? mauzoleum? Nie, to musiała być jakaś placówka naukowa, po podłodze ciągnęły się świecące kable i przewody, ze ścian zwisały monitory. Przez korytarz przejeżdżały szpitalne łóżka a na nich spoczywało już tylko dziesięć młodych ludzi. Jeden z ośmiu chłopaków pogładził dłoń dziewczyny gdy ich łóżka znalazły się obok siebie.
- Ostatecznie tylko najlepsi zostają wytypowani do szkieletyzacji. I to tylko wtedy… gdy ich szanse na przeżycie są wystarczająco wysokie. Przewiń. -
Wygląd żelbetonowych, stylizowanych na gotyckie sklepień, świadczył iż Olga wciąż widziała ten sam kompleks. Polka i Kai’Re stały naprzeciwko dwóch, tylko dwóch łóżek. Oldze zajęło chwile rozpoznanie sylwetek dzieci, teraz, gdy ich twarze, dłonie, całe ciała stały się masywniejsze, w wielu miejscach skóra wydawała się niemal pękać w szwach. Oczywiście stalowe szwy nie mogły tak po prostu pęknąć. Na pierwszym posłaniu spoczywała dziewczyna, była odłączona od wszelkiego okablowania i jej masywna klatka piersiowa unosiła się z wolna. Ciało posiadało wiele miejsc gdzie z otwartej skóry wychodziły metalowe gwinty. Obok leżał chłopak, z którego wystawała cała masa przewodów.
- Ci którzy przeżyją, albo stają się Juggernautami - Kai’Re zerknęła na dziewczynę. - Albo... znajdujemy sposób by przynajmniej ich obdarzony żelazną wolą i dyscypliną umysł mógł wesprzeć naszą obronę. Zakończ prezentację. - Olga i jej gospodyni znów były w kosmosie.
- Proces rekrutacji i szkolenia Juggernautów od setek lat wygląda tak samo. Jest żmudny i czasochłonny jednak stawka jest za wysoka by szukać drogi na skróty. Wrogie nam istoty posiadają umiejętności które mogłyby zniewolić człowieczy umysł na długo przed tym jak zniszczą jego ciało. Pokaż prezentacje: atak J’isz - tym razem obok kobiet “po prostu” pojawił się olbrzymi ekran, zupełnie jak w ciemnej kinowej sali. Na nim, Olga mogła zobaczyć Grupę opancerzonych żołnierzy. Zbroje w żaden sposób nie krępowały im ruchów wydawały się drugą skórą zupełnie jakby… wrastały w ciało.
Oczywiście tak właśnie było. Oddział który mógł być w sile batalionu wyposażony był w broń “białą” w postaci łańcuchowych szabli oraz karabiny strzelające jakimś rodzajem świetlistych pocisków. Przeciwnikiem było kilku… “sturękich” którzy mogliby znajdować się na ilustracjach jakiegoś wydania mitów greckich.
- Ludzkość napotkała już wiele istot które okazały się nam wrogie - tłumaczyła Kai’Re - głównym zagrożeniem są wszystkie istoty Niematerii oraz J’isz. Długotrwała wojna kaleczy naszych żołnierzy fizycznie i mentalnie. Te pierwsze rany potrafimy wyleczyć, te drugie… niekoniecznie. Obrońcy monitorują stan psychiczny swoich ludzi i kiedy któryś z nich jest niezdolny do służby zostaje przeniesiony lub nawet, w skrajnych przypadkach przechodzi na emeryturę. Wypadki rzadko się zdarzają, jednak na podległej mi planecie jest jeden z nich. Mimo iż jego pancerz jest pozbawiony zasilania, dezerter stanowi śmiertelne zagrożenie dla każdego normalnego człowieka, nie wiem co mu jest, ale sam fakt, że opuścił oddział jest dowodem na jego niepoczytalność. - Kai’Re zastanowiła się chwile - granica między owczarkiem a wilkiem jest dość cienka, ale tylko z jednym chcesz zostawić owce. Dezerter powinien być zwrócony opiekunom by ci mogli ustalić co mu dolega. Mi jednak zależy przede wszystkim na bezpieczeństwie mieszkańców planety. Jeśli zabieg nie będzie chciał wrócić, jest niebezpieczny. Chcę byś zrobiła to, obrońca powinien: obroń ich przed nim.
Polka stała jak zamurowana chwilę, starając się ukryć, jak wielkie wrażenie zrobiła na niej ta prezentacja. O ile bowiem Olga z lat ‘90-tych mogłaby potraktować wszystko jak film akcji z nieco lepszymi efektami, o tyle Olga-żołnierz Powstania Warszawskiego aż za dobrze potrafiła wczuć się w sytuację. I tylko nabyta przez tę “późniejszą” Olge żyłka do biznesu sprawiła, że nie zgodziła się od razu. Zamiast tego zapytała:
- Załóżmy, że to zrobię. Że mi się uda i wykonam zadanie. Co potem? Raczej nie wierzę, byście kogoś tak nieprzystosowanego i... z tego, co mówisz, niebezpiecznego puścili luzem, prawda?
- Użyłabym raczej sformułowania “użytecznego” jednak twój sposób rozumowania prowadzi cię do właściwych konkluzji. Armia, Marynarka, ogólnie Obrońcy nie pozwolą by ktoś taki miał dużo wolnego czasu. Niewłaściwe wykorzystanie środków oczywiście by to było. Właśnie dlatego proponuję ci nieafiszowanie się nikomu na temat twojego wybudzenia. Podległe mi terytoria to nie strefa wojny. W przerwach między podobnymi zadaniami mogłabyś żyć w luksusie, nawet na jednej z depozytowych planet. Mogłabyś sobie w takim miejscu żyć jak bogacz, król czy bóg, cokolwiek tam mają. Twoje ciało nie wykaże najmniejszych oznak starości czy zużycia przez najbliższe stulecie, a nawet jeśli to tak długo jak będziesz chciała dla mnie pracować, zapewnię ci rewitalizacje. W takim układzie i ty i ja zyskujemy.

***

330
- No dobra - odparła Słonko. W odróżnieniu od Kai’Re, Urytka wydawała się naprawdę po polsku mówić gdyż ruch jej ust odpowiadał wypowiadanym słowom.
- Agoge, Nowa Ziemia, tryb exploracji - Obca powiedziała w przestrzeń. Czerń kosmosu zaczęła się rozjaśniać aż pozostała tylko znajoma już, jaskrawa biel a potem…
...A potem Słonko 54 i Elżbieta stały pośród zielonych mchów tundry. Nie były tam same. Setki drobnych postaci - dzieci, przemieszczały się dokoła. W zasadzie wszystkie latorośle były białe, a jeśli zdarzało się jakieś zabłąkane murzyniątko, to i tak ciężko byłoby je zidentyfikować. Elżbieta nie odczuwała żadnego wiatru, żadnej zmiany temperatury, jednak to co widziały jej oczy, przywodziło na myśl skojarzenie: Zimno. Dzieci były sine, a ich skąpe, przypominające łudząco harcerskie mundurki odzienia na pewno nie mogły dać im wystarczającej ochrony przed żywiołami. Młodzi ludzie pogrążeni byli w ćwiczeniach fizycznych, ćwiczeniu musztry, nawet dość brutalnych walkach jeden na jeden oraz… wielu przeciw jeden. Dzieci nie mogły mieć wiele więcej niż sześć lat. Tą ogromną chmarę nienaturalnie wręcz zdyscyplinowanej młodzieży nadzorowało dosłownie kilku dorosłych. Ogromne, imponujące sylwetki opiekunów i opiekunek, górowały nad smykami. Dorośli nosili mundury skrojone na podobną modłę co te należące do ich wychowanków. Na wydatnych kościach policzkowych, łukach brwiowych czy dłoniach odznaczały się małe, metaliczne gwinty i wkręty, zupełnie jakby coś miało być do nich przykręcone.
- Przewiń - powiedziała 54. Miejsce pozostało to samo, jednak ilość i wiek wychowanków uległ zmianie. Dzieci stały się nastolatkami, musiały mieć teraz przynajmniej po dwanaście lat. Gołym okiem Elżbieta mogła ogarnąć ich liczbę, dwudziestu, sami biali. Trochę więcej chłopców. Twarze dorosłych opiekunów były wciąż takie same, za to dzieciom przybyło blizn.
- Acha bo nie wspomniałam - wtrąciła Słonko - To oczywiście hologram, czyli takie trójwymiarowe kino, nie jesteśmy tu naprawdę, gdybyś miała jakieś wątpliwości, aczkolwiek tak wygląda jeden z ośrodków szkoleniowych na Ziemi, film jest sprzed kilkudziesięciu lat, może starszy ale to od wieków wygląda tak samo. Na tym etapie szkolenia nie ma żadnych śmiertelnych ofiar. Mimo wrodzonych predyspozycji, stymulantów i systemów motywacyjnych nie każdy jest w stanie sprostać ćwiczeniom ciała i umysłu. Ci których tu nie ma, zostali przeniesieni do innych struktur obronnych, lub nawet innej kasty. Przewiń. - Tym razem otoczenie było inne, wnętrze jakiejś ogromnej… świątyni? mauzoleum? Nie, to musiała być jakaś placówka naukowa, po podłodze ciągnęły się świecące kable i przewody, ze ścian zwisały… Obrazy z rzutnika? Kino w kinie... Przez korytarz przejeżdżały szpitalne łóżka a na nich spoczywało już tylko dziesięć młodych ludzi. Jeden z ośmiu chłopaków pogładził dłoń dziewczyny gdy ich łóżka znalazły się obok siebie.
- Ostatecznie tylko najlepsi zostają wytypowani do szkieletyzacji. I to tylko wtedy… gdy ich szanse na przeżycie są wystarczająco wysokie. Oglądamy? Przewiń troszkę.

Zanim Elżbieta mogła skupić się na otoczeniu jej uszy wypełnił okropny wrzask.
- Z jakiś technicznych przyczyn to się robi na żywca… - wyjaśniła przepraszającym tonem Słonko. Otoczenie zmieniło się trochę, to była jakaś mniejsza komnata w której centralne miejsce zajmowało szpitalne łoże… tortur. Ciało chłopaka było już otwarte w wielu miejscach a ogromne mechaniczne ramiona powoli wyjmowały z niego kości oraz organy wewnętrzne. Te jednak pozostawały połączone. Ela poczuła, a raczej wydawało się, że powinno ją zemdlić. Przy każdej czynności czuła niemal ten sam ból w swoim własnym ciele.
- Nie wiem czy zauważyłaś ale wyłączyłam zapachy - pochwaliła się 54 - to trwa kilkadziesiąt godzin, trochę przewinę - powiedziała obca i czas prezentacji przyspieszył do zawrotnej prędkości, kiedy zwolnił, Elżbieta mogła zobaczyć jak mięśnie rwą się w czasie naciągania na nieco większy niż naturalny, metaliczny szkielet. Całe ciało spowite było kłebowiskiem rurek z krwią i innymi płynami oraz kablami zasilania (chyba). Kilka metrów dalej Polka mogła dostrzec jak w nowej czaszce zamykany jest właśnie mózg, za którym ciągnął się… rdzeń, obleczony jakąś przezroczystą rurą. Ela otworzyła szerzej oczy. Przerażona przesunęła dłonią po łysej głowie. Jej także to zrobiono?!
- Przewiń.
Wygląd żelbetonowych, stylizowanych na gotyckie sklepień, świadczył iż Elżbieta wciąż widziała ten sam kompleks. Polka i Słonko stały naprzeciwko dwóch, tylko dwóch łóżek. Elżbiecie zajęło chwile rozpoznanie sylwetek dzieci, teraz, gdy ich twarze, dłonie, całe ciała stały się masywniejsze, w wielu miejscach skóra wydawała się niemal pękać w szwach. Oczywiście stalowe szwy nie mogły tak po prostu pęknąć. Na pierwszym posłaniu spoczywała dziewczyna, była odłączona od wszelkiego okablowania i jej masywna klatka piersiowa unosiła się z wolna. Ciało posiadało wiele miejsc gdzie z otwartej skóry wychodziły metalowe gwinty. Obok leżał chłopak, z którego wystawała cała masa przewodów.
- Ci którzy przeżyją, albo stają się Juggernautami - 54 zerknęła na dziewczynę. - Albo... Obrońcy znajdują sposób by przynajmniej ich obdarzony żelazną wolą i dyscypliną umysł mógł wesprzeć naszą obronę. Zakończ prezentację. - Elżbieta i jej towarzyszka znów były przy drzewie..
- Albo kim? - Ela wtrąciła się w słowo murzynce. Była ciekawa kim byli tamten chłopak i dziewczyna. Czy nadal żyli? Wzięła głębszy oddech starając się uspokoić myśli po tym co zobaczyła.
- Proces rekrutacji i szkolenia Juggernautów od setek lat wygląda tak samo. Jest żmudny i czasochłonny jednak stawka jest za wysoka by szukać drogi na skróty. Wrogie nam istoty posiadają umiejętności które mogłyby zniewolić człowieczy czy urycki umysł na długo przed tym jak zniszczą jego ciało. Pokaż prezentacje: atak J’isz - tym razem obok kobiet “po prostu” pojawił się olbrzymi ekran, zupełnie jak w ciemnej kinowej sali. Na nim, Elżbieta mogła zobaczyć Grupę opancerzonych żołnierzy. Zbroje w żaden sposób nie krępowały im ruchów wydawały się drugą skórą zupełnie jakby… wrastały w ciało.
Oczywiście tak właśnie było. Oddział który mógł być w sile batalionu wyposażony był w broń “białą” w postaci łańcuchowych szabli oraz karabiny strzelające jakimś rodzajem świetlistych pocisków. Przeciwnikiem było kilku… “sturękich” którzy mogliby znajdować się na ilustracjach jakiegoś wydania mitów greckich.
- Ludzkość i Uryci napotkali już wiele istot które okazały się nam wrogie - tłumaczyła 54 - głównym zagrożeniem są wszystkie istoty Niematerii oraz J’isz. Długotrwała wojna kaleczy naszych żołnierzy fizycznie i mentalnie. Te pierwsze rany potrafimy wyleczyć, te drugie… niekoniecznie. Obrońcy monitorują stan psychiczny swoich ludzi i kiedy któryś z nich jest niezdolny do służby zostaje przeniesiony lub nawet, w skrajnych przypadkach przechodzi na emeryturę. Wypadki rzadko się zdarzają, jednak na podległej Opiekunce Kai’Re planecie jest jeden z nich. Mimo iż jego pancerz jest pozbawiony zasilania, dezerter stanowi śmiertelne zagrożenie dla każdego normalnego człowieka i nie tylko. Nie wiemy co mu jest, ale sam fakt, że opuścił oddział jest dowodem na jego niepoczytalność. - Słonko uśmiechnęła się - Wy ludzie macie tą naturalną zdolność oswajania dzikich istot, koni, kóz, i tak dalej. Granica między owczarkiem a wilkiem jest dość cienka, ale tylko z jednym chcesz zostawić owce. Dezerter powinien być zwrócony opiekunom by ci mogli ustalić co mu dolega. Kai’Re jednak zależy przede wszystkim na bezpieczeństwie mieszkańców planety. Jeśli zbieg nie będzie chciał wrócić, jest niebezpieczny. Jeśli tak jest, może go powstrzymać tylko ktoś taki jak on sam. - Słonko spojrzała wymownie po Elżbiecie.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline