| Heidrun nacisnęła spust i wypuściła bełty z magazynka. Te przecięły powietrze i trafiły stwora prosto w jego pulsujące bebechy, sprawiając, że tamten warknął przeciągle i na chwilę zwolnił. To była okazja dla Lukasa, który poczęstował go ołowiem. Po sali rozniósł się huk wystrzału, z lufy poszedł dym, a bestia zrobiła dwa kroki do tyłu, szarpnięta siłą trafienia. Krwawiła z paskudnej rany pod obojczykiem, jednak zamiast krwi, na podłogę spływał strumień... ognia.
Nagle pomiot Chaosu zerwał się ponownie do biegu i w moment znalazł przy Dennisie. Rozdziawił usta, z których wystrzeliła fala zielonego, śmierdzącego płynu. Zwiadowca instynktownie uniósł tarczę, która przyjęła cały ładunek paskudnej cieczy i w mig zaczęła się topić, dymiąc. Dennis odrzucił ją więc i jakimś cudem uniknął szponiastej dłoni zbliżającej się do jego karku, zataczając się do tyłu. Zamachy mieczem, które wykonał, choć trafiły stwora, nie wyrządził mu większej krzywdy.
W tym czasie zaatakował Gerhard, rzucający się na bestię z okrzykiem. Pierwszy cios nie trafił, stwór zdołał go uniknąć, jednak drugi wszedł idealnie w brzuch stwora, a z rany bryzgnęła ognista krew. Reketer z trudem zdołał odstawić nogę, inaczej zostałby poparzony. Bestia, wyraźnie już osłabiona warknęła i próbowała znów dopaść swymi pazurami Dennisa, lecz ten ponownie miał szczęście i uskoczył.
To dało czas Heidrun, która cisnęła flakonami z wodą święconą w demona i trafiła. Oba naczynka rozbiły się na paskudnym pysku i korpusie stwora, sprawiając, że ten zawył agonalnie, gdy woda święcona wgryzła się w jego ciało, tworząc najpierw ogniste pęcherze, a potem wybuchając płomienistą krwią na lewo i prawo. Chaośnik, wrzeszcząc jak opętany, próbował wbiec jeszcze na Lukasa, lecz ten odskoczył i ciął przeciwnika rapierem przez plecy, otwierając kolejną, ognistą ranę.
Potwór wykrwiawiał się, wrzeszcząc paskudnie, a pomieszczenie zajmowało się ogniem. Płomienie lizały już większą część drewnianej podłogi i przenosiły się na ściany. W pokoju zaczynało robić się nieznośnie gorąco i awanturnicy wiedzieli, że jeśli tu zostaną, zginą. Najgorsze było to, że ogień na dobre odciął im drogę do drzwi, a innego wyjścia z pomieszczenia nie było widać. Koszmar Chaosu dezintegrował się z planu materialnego wciąż strzykając ognistą krwią i nagle, zupełnie przypadkiem, poszukiwacze przygód ujrzeli coś, co sprawiło, że aż otworzyli usta z wrażenia.
Miejska sceneria jednego z obrazów wiszących na ścianie poruszała się, zupełnie, jakby śmiałkowie patrzyli przez okno. Ludzie spieszyli do swoich obowiązków, po ulicy spokojnie przemieszczały się zaprzęgnięte w konie wozy, ktoś wylewał za oknem pomyje, grupka dzieciaków goniła za czymś. Wszystko wydawało się całkowicie realne i wręcz namacalne. Na wyciągnięcie ręki. W pomieszczeniu, w którym byli, coraz ciężej im się oddychało, a ogień niemal zamknął ich w swoim pierścieniu. Musieli szybko decydować, co dalej, bo czasu na rozmyślania już nie mieli...
Ostatnio edytowane przez Layla : 03-05-2018 o 08:29.
Powód: literówka ;)
|