Santiago również się nie odzywał - zajmując miejsce jedynie kiwnął morrytom głową w pozdrowieniu. Nie spodziewał się, że jego towarzysze tak bez ogródek wskażą Stirgankę jako cel dla zakonników - kwaśna mina Elmera sugerowała, że on także nie pochwalał takiej formy podziękowania za gościnę.
Czym innym było wywiedzieć się czego braciszkowie szukają, a czym innym wydać kobietę zakonowi jako czarownicę. Z tego wszystkiego będą konsekwencje, a Santiago nie był jakoś przekonany, że sami wywiną się z wszelkich kłopotów.
No i wyglądało na to, że czas spędzony z taborem właśnie miał się ku końcowi...