Gustaw był mocno zdziwiony gdy kupiec na niego naskoczył. Podniósł ręce w geście uspokojenia i gdy ten dał mu dojść do słowa odchrząknął.
- Panie Grobke. Ja pańskich synów jak i synów z kowala kazałem oddelegować.- Zaczął się rozglądać szukając jakiegoś podoficera lecz nie znalazł.
- Niech Pan wie, że ja słów na wiatr nie daję. Za pół godziny powinni być w domu. Tylko niech mają broń w pogotowiu. Gdy wróg będzie nas za bardzo napierał to i o nich będzie Dowódca obrony prosił. Póki kontrolujemy sytuację mogą z Wami zostać.- Starał się uspokoić człowieka.
- Co do dostawy. Jeśli Pan coś jeszcze nie dostarczył Pańscy synowie będą eskortowali i niech mówią, że to rozkaz Dowódcy obrony i mój.-
Sprawa nie wyglądała za dobrze i Baron był niezadowolony. Znowu zajął się czymś innym i zapomniał o obietnicy a sprawa towaru dla khazada też go wpieniała.
***
Ruszył na wieżę czym prędzej by poprawić swój błąd. Wieża fakt była jedna a Gustawowi dach garnizonu omylił się w słowie.
Wszedł i lekko zdychany podszedł do Komendanta gdy ten zagaił Loftusa.
- Panie Komendancie. Źle się zrozumieliśmy. Chodziło mi o dach garnizonu. To stamtąd wszystko widać, ale widzę, że znalazł Pan najlepszego człowieka do pomocy. Niestety ktoś musi być na tej wieży i proponuję Loftusa o spis ludzi i on wskaże piśmiennego a jeśli się zgodzi użyczy lunety.- Próbował Gustaw trochę nieudolnie zamydlić oczy swoim błędem. Na dworze czasem musiał do machinacji się odnieść i wykorzystać swoje umiejętności oratorskie i przebiegłość.
Gdy odprowadzał Komendanta do garnizonu zamyślił się przez chwilę.
- Co Pan myśli, że nasz Kadet zwojuje w Pfeildorfie? On młody i nie okrzesany jeszcze. Kogo on tam zna jeśli Pan coś wie proszę mnie oświecić bo dysponowanie moimi ludźmi bez mojej wiedzy kiepsko wygląda a ja jak głupi już się rozpytywałem o niego.- Starał się Gustaw wydobyć wiedzę o Kadecie. Starał się wszelkie umiejętności wykorzystać w zdobyciu tej wiedzy. Intrygi Baronowi nie były w końcu obce.
- Jak Pan go wypuścił? Nie wpadnie w ręce wroga? Ma Pan jakąś tajną drogę za miasto czy co?- Zapytał w prost, ale jeśli rozmówca nie będzie chciał tego wyjawić postara się ponownie zagadać Komendanta.
***
- Detlefie. Ja tu organizuję zaopatrzenie do robienia bombek a Kapral Bert zwija ładunki łatwo palne mojemu dostawcy. Dajże rozkaż dostarczenia tych rzeczy bo ja muszę zbierać się i obmyślać sposób wydostania się z miasta. Ktoś z Brockiem musi pogadać.- Przedstawił sytuację khazadowi. Nie chciał by ktoś poza nimi wiedział o sprawie i by nie robić zamieszania większego niż już jest.
- Sprawa zabawek wybuchowych jest pilniejsza niż te przeklęte maźnice.- Dodał szybko.
***
Jeśli Baron dostanie "błogosławieństwo" Detlefa Gustaw w porcie poszukał rybaka i namówił go by udając wypływ na połów zapuścił się trochę na północ i pewnym momencie umożliwił desant Barona. Szlachcic chciał wsiąść zarekwirowanego wierzchowca i ukryć go na łodzi pod plandeką przywiązaną między masztami a bosakami lecz gdy zobaczy łodzie zmienił zdanie. Tymi łodkmi nic większego nie przewiezie. Postanowił zadbać o odpowiednie ubranie, które sprawi że mniej będzie się rzucał w oczy w lesie czy w polu.