Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2018, 09:26   #233
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Po monologu Jorisa pierwsza odezwała się Przeborka.
- Nie zamiast, ino jeszcze. Tego całego Marduka poszukać. - Przeborka rzuciła Jorisowi uważne spojrzenie - Prosta baba jestem i zupełnie nie rozumiem, po co całe to kombinowactwo z Omarowymi rzeczami, ale tak długo, jak wrócą wszystkie do pryncypała w całości, tak długo to dla mnie nie ma znaczenia. A ciebie... - wycelowała palec w Trzewika - ...tylko ostrzegę. Ino jak łapy ci się do moich rzeczy kiedy przykleją, to bez tego głupiego łba skończysz, nim zdążysz pomyśleć, że to zły pomysł był. - warknęła dla porządku, ale zaraz wyszczerzyła zęby radośnie - Ale dzięki temu złodziejszkowi pewnie dodatkowe złocisze będą za żadną robotę, więc nie żywię urazy. Oby tylko rzeczy Kosta tak samo szybko i bez bólu się odnalazły...
- On wam przecież nawet nie płaci za znalezienie tych rzeczy! - wypalił naburmuszony niziołek. - O lustrze też im pewnie powiecie za darmo.
Joris tylko wzruszył ramionami i poczęstował się torikowym ogórkiem.
- Przeca to bzdura. W Cragmaw ino kamulce są. A chcę… - zamyślił się - włożyć kij w mrowisko.

Stimy choć bardzo chciał poznać zawartość ksiąg, był bardzo zły na Shavriego. Tak na Shavriego! ...że nalegał by zabrać Jorisa ze sobą i powiedzieć mu o książkach. Stimy i tak zamierzał je oddać, gdyby tylko nie znalazł w nich nic złego. … a teraz był oficjalnie złodziejem. ZŁODZIEJEM! Kto teraz kupi od niego cokolwiek? Niech sobie czytają i niech się zdziwią, a co!
- Książki macie, to sobie czytajcie, ja muszę iść do kapłana uprosić, by uleczył z opóźnioną opłatą.
- Zaprowadzę cię do świątyni, tylko powiedz kiedy chcesz iść… - wtrąciła zahukana rozmową Melune nie odrywając spojrzenia od blatu stołu. Widać było, że nie czuła się w tej chwili zbyt komfortowo i nie była to wina kaca.
- Nie, nie. - Joris pokręcił głową. Trochę go wytrąciły słowa kapłanki, ale starał się nie dać po sobie znać. - Tyś wpadł na pomysł je zabrać to ty je sprawdzisz. A kapłana przełożyłbym na później na wypadek dalszych klątw i uroków. Będzie taniej.
Ponownie siorbnął mleka.
Trzewiczek w odpowiedzi wypluł na swój talerz jakiś niesmaczny kawałek.
- Ble... Co mam robić mój Panie?
Joris zaśmiał się.
- Być dalej ciekawski i ledwie dla mnie zrozumiałym Trzewikiem - odparł bez urazy - Tylko bez dąsów już.
Westchnął głęboko i pochylił się na stole ku niziołkowi i kurtyzanie.
- Mamy tu wszyscy w okolicy różne sprawy, ale każdy już chyba rozumie że coś je łączy. I po wczorajszym dniu doszło do mnie że nikomu nie zależy aby nam się udało. Mamy przeciw sobie przeklętych magów, sekrety sprzed trzech tysięcy lat, zjawę, klątwę i jeszcze teraz jakichś gamoni z tego całego Przymierza. Także możemy się tu rozejść i liczyć na łut szczęścia, że sami coś wskóramy, albo sobie wzajem pomóc. A o co walczyć jest. Bo choćby to lusterko ponoć to panie dzieju jest towar z najwyższej półki.
Odstawił kubek, spojrzał na tę niecodzienną dwójkę i wyciągnął rękę w geście, który miał zapewne jakąś zgodę oznaczać. Przynajmniej na czas “phandalińskiego kryzysu”.

Stimy widząc to, podał mu w zamian swój kubek z sokiem z kapusty, którego jakoś nie był w stanie opróżnić do końca.
- Lustro trzeba znaleźć, a nie kupić, Jorisie i oddać zjawie i nie mówić o nim Omarowi - zaczął Shavri po bardzo długiej chwili namysłu. - Nie chcę myśleć, co może zrobić rozeźlona nieboszczka nie tylko Trzewikowi, gdybyśmy ją próbowali oszukać. A Omara poszczuć na Elizę to dobry plan, niech się sobą zajmą. Ma tylko jeden minus. On umie wyczytać prawdę prostu z głowy. Nie wiem, jak to obejść. Trzewik chyba kombinował kiedyś coś z garnkiem, ale nie wiem, na czym to miało polegać i jak działać. - Tropiciel zerknął na niziołka, a widząc, jakim spojrzeniem obdarzył go Stimy, westchnął zrezygnowany. - Stimy, mówiłeś, że jak byłeś ostatnio w Neverwinter to trafiłeś na uczonych. Może oni mogliby nam pomóc z tymi księgami? Gdzie to było?[/]
- W Neverwinter. Nie byłoby problemu z czytaniem w myślach, gdybyście nie mówili pozostałym, że to moja sprawka... - Shavri obruszył się na te liczbę mnogą, ale nic nie powiedział. Stimy spojrzał na Turmalinę - … a Tressendarów powinniście przepędzić. - dodał cicho.[/i]
- I podoba mi się pomysł Przebijki, żeby zamknąć jedną sprawę z Omarem, żeby zacząć drugą. To jest i tak na bakier z moralnością, ale niech będzie po twojemu - skłonił się jej lekko Shavri.
- Przepędzić z dala od kopalni - powtórzył znów cicho Trzewiczek, dłubiąc wyplute coś na swoim talerzu. Po chwili odsunął go oburącz z dala od siebie i oparł się o siedzisko. Z założonymi na piersi rękoma spojrzał na Shavriego. Ten odpowiedział mu spojrzeniem i kiwnął głową na znak, że i on tak myśli. Przy czym Traffo miał na myśli nie tylko kopalnię, ale i Phandalin.
- A co do księgi Bowgentla - dodał na końcu Shavri. - To jeżeli wszystko dobrze zrozumiałem, wiemy, gdzie i komu ją sprzedał. Może, jak już się uporamy z lustrem, Kostem i zarazą, to sprawdzimy i ten trop?

To było coś nowego i słysząc te słowa Shavriego Stimy rozplątał przedramiona i postarał się, żeby wyglądać przyjaźniej. Zanotował w pamięci, by później o to podpytać.
- Zajmijmy się tym co mamy pod ręką. Ksiąg nie przeczytamy, póki nie zdejmiemy z niej strażniczych glifów. Wiecie o tym, bo sami pokazywaliście mi listę zabezpieczeń Omara. Trzeba zdjąć te zabezpieczenia. Chciałbym raz jeszcze rzucić okiem na księgi. Może wymyślę, jak tego dokonać, ale tak czy inaczej muszę udać się najpierw do kapłana. Z magicznym interdyktem i trucizną we krwi niełatwo robi się takie rzeczy.
- W porządku, możemy pójść tam razem. To byli kapłani Oghmy… Tak się nazywali? Przy okazji możemy wypytać, czy mają jakiś pomysł co zrobić z zarazą, jak już znajdziemy jej źródło, co daj bogi. Chciałbym też odwiedzić jutro też te drugą światynię - Mardukową - dodał, zerkając na Torikę.
- A w czym niby Agatha od Elizy lepsza? Co upiorzyca niby z tym lustrem takiego słusznego zrobi? Słyszałeś Shavri co ono potrafi. Odpowiedz sobie.
- fuknął myśliwy.
- W tym, że Trzewiczek dał słowo, że je odnajdzie. Bez względu na to, ile nasz niziołek ma za uszami, jest nam potrzebny. Jeśli chcesz, możemy na Aghacie zastosować również moralność Przebijki - oddamy jej lusterko, a potem możemy ją zaatakować. Ale kto wie. Może z lusterkiem nie będzie już taka upiorna?
Starszy tropiciel soku z kapusty nie przyjął. Westchnął i ramiona mu opadły. Może to on był dziwny i niezrozumiały, a nie Trzewik? Swoją drogą to zastanawiające z niziołkami. Wystarczy, że taki jeden gdzieś nosa wyściubi i już wszyscy chcą mu pomoc nieść, bo taki mały i bezbronny... A zresztą kim Joris niby był? Pospolitym łowczykiem, a na sprawy magów się rszarpał.- Nie to nie. Trudno. Może to i lepiej. Po śniadaniu zatem ruszam do Thundertree znaleźć źródło zarazy. Wy róbcie co wam w duszach gra. Książka jest wasza. Ja z nią znikać nie wiadomo gdzie nie zamierzam.
Co rzekłszy wyrzucił omarową księgę z sakwy i rzucił ją na stół wywracając kubek z kapuścianym sokiem. Po czym wstał od stołu i ruszył wściekły do wyjścia z karczmy. Wściekły na siebie, że się zbłaźnił. Na Torikhę, że bożego świata poza bimbrem, Trzewikiem i Turmaliną nie widziała. I na całą tę czeredę z nimi. I Shavriego… orcy nadali... Tyle z nowego dnia i nowych planów.
- Jorisie, o co chodzi? Przecież twój plan jest dobry. Trzeba go tylko nieco zmodyfikować. Wybacz, jeśli źle się wyraziłem. Zwróciłem uwagę tylko na te jego częci, które trzeba poprawić. Cała reszta jest świetna. - zawołał za nim Shavri, wstając.
Stimy przekrzywił kącik ust na lewo.
- Poczekaj! - zawołał za Jorisem, widząc że ten zmierza do wyjścia. Sięgnął po księgę Jorisa, by schować do swojej torby i gestem poprosił o oddanie także tej, którą miał Shavri. Ten jednak uparcie trzymał na niej rękę. Co więcej, drugą wsparł na tej, którą porzucił Joris. To sprawiało, że stał nad stołem wsparty o dwie księgi, jak pomnik jakiegoś bibliotekarza. Dawał tym do zrozumienia, że choć zadeklarował, że pozwoli z nich korzystać Trzewikowi, ale nie odda mu ich pod opiekę.
- Poczekaj! - zawołał raz jeszcze i odszedł od stołu.
 
Sayane jest offline