Przedstawienie było całkiem niezłe. Gdyby nie wcześniejsze słowa von Mackensena o niepotrzebnym kontaktowaniu, to Wilhelm pomyślałby, że podpadli morrytom. I pewnie uciekłby jak najszybciej. A tak to tylko zerwał się ze stołka i wymknął się z gospody.
* * *
Podróż ze Stirganami miała swoje plusy... ale nie mogła trwać wiecznie. I ruszenie swoją drogą stwarzało szansę na rozwiązanie problemów, jakie ostatnimi czasy spadały na Wilhelma i jego towarzyszy.
Ale może była szansa, by przed rozstaniem załatwić sprawę lokatorki ostatniego wozu.
-
Trzeba by sprawdzić - powiedział do kompanów -
czy w okolicy są jakieś cmentarze. No i przygotować się na koczowanie w lesie. Stamtąd może zobaczymy, czy Maria Luisa nie zrobi czegoś, co by zainteresowało morrytów.