Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2018, 15:53   #20
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
- Szanuj swoich podkomendnych, współpracowników oraz przywódców, lecz zawsze pozostawaj czujna, gdyż szacunek i pozycja są czymś co trzeba zdobyć ale i można stracić. Wykonuj swoje zadania lecz nie ślepo. Zostałaś wyposażona w uczucia nie bez powodu. Cel uświęca środki. - Słonko wzruszyła ramionami - Niebiański Porządek jest fundamentem całej cywilizacji. Nie jest skatalogowany w jednym zbiorze, to są luźne cytaty wkomponowane w każdy element otaczającego nas świata - Słonko rozejrzała się - Ta podłoga zachowuje zasadę funkcjonalności, podczas gdy żołnierze poświęcają swoje własne życie tylko tak długo, póki to pozwala zabezpieczyć życie szerokiej masy obywateli. Balans jest zasadą istnienia. WIem, że wielu ludzi sprawdza zgodność swoich zadań z Porządkiem notorycznie, niemal w każdym momencie swojej egzystencji, każdy KO ma tą funkcję. Powinnaś wyposażyć się w podobny system, gdybyś miała jakiekolwiek wątpliwości co do tego “co robić” oraz “jak”. Na planetach Depozytowych sytuacja wygląda trochę inaczej. Te społeczeństwa są na niskim poziomie i tutaj proponuję bazować na twoich własnych doświadczeniach z ludźmi i ich kulturą. - 54 uśmiechnęła się - Cel uświęca środki.

Kobiety dotarły do pomieszczenia, które Jankowskiej przywodziło na myśl krytą stację kolejową. Trochę jak berlińskie metro może. Szczególnie jeśli nosiło się okulary i wszystko miało gotycki charakter. Gołym okiem było znów biało i sterylnie. Przy “peronach” stały owalne “lokomotywy-cysterny”, którym może i brakowało kół (trakcji kolejowej też Olga zresztą nigdzie nie widziała) wciąż jednak wyglądały złowieszczo, zupełnie jakby tylko czekały by powieść setki więźniów w bydlęcych wagonach na zatracenie.

Dla Rocchie, która przecież widziała Zachód oraz oglądała telewizję, miejsce kojarzyło się raczej z jakimś dziwnym hangarem lotniczym. Wszystkie te “lokomotywy-cysterny” jak podpowiadał jej ten powstańczy intruz w głowie, jeśli już coś przypominały to raczej promy kosmiczne. Mniejsze niż te z amerykańskich lotów ale jednak, te małe boczne skrzydełka i wielgaśny silnik z tyłu były dość charakterystyczne.

Słonko prowadziła Olgę między “peronami” wyglądało na to, że żaden z tych pojazdów nie jest ich przeznaczeniem.

Bo nie były. Na Polkę czekało bowiem coś specjalnego.
[MEDIA]https://2.bp.blogspot.com/-aDj9IDPIOzw/Wtr4kKepcxI/AAAAAAAAiYs/RfC5q83wFVEUDqmXXs8uMlR5adQmUTqqACLcBGAs/s1600/pojazd1.jpg[/MEDIA]

Słonko poprowadziła Polkę po wąskich schodach i drabinkach na sam czubek konstrukcji, tam też znajdował się władz. Obie, konkurujące ze sobą świadomości Olgi były zgodne, że wewnątrz było ciasno jak w ruskim czołgu, przy czym Rocchie sugerowała, że jak w ruskiej łodzi podwodnej (niedawno, tak parę tysięcy lat temu, oglądała przecież Polowanie na Czerwony Październik). Korytarze były tak wąskie, że Olga musiała przechodzić bokiem, trzeba się też było trochę nawygimnastykować, powypinać na zakrętach. Dla Słonko nic nie wydawało się problemem. Ściany były zimne jak w katakumbach a powietrze zatęchłe. Wreszcie kobiety trafiły do cylindrycznego pomieszczenia, które Jankowskiej kojarzyło się z wnętrzem bombowca a Rocchie z wnętrzem bombowca w amerykańskim filmie o drugiej wojnie światowej. Brak było jednak jakichkolwiek okien. Na wprost, tak jak w samolocie, znajdowały się drzwiczki do kabiny, prawdopodobnie pilota. Drzwiczki uchyliły się powoli, nie wydając przy tym żadnego dźwięku.
- 54 zostajesz czy podróżujesz z nami? - prosto z mostu zapytał mężczyzna.
- Na Ashme? - parsknęła Słonko - tylko za karę i to tylko jeśli samobójstwo nie jest opcją. Miło cię widzieć Tatian, prawie tak miło jak stracić nogę, albo musieć ją później zjeść. - powiedziała radośnie Słonko, na co mężczyzna uśmiechnął się ukazując stanowczo za duże kły - Cała przyjemność po mojej stronie, Wiedźmo. - powiedział po czym wreszcie przeniósł wzrok na Olgę.
- Siadać, zapiąć pasy i choćby nie wiem co, nie wchodzić za te drzwi - Tatian zapukał ostentacyjnie w drzwiczki, których progu stał. - Szczególnie jeśli będę krzyczał, żebyś weszła. - Słonko, która wciąż była w pomieszczeniu przekrzywiła głowę.
- Czemu wyciszenie nie działa? - na to pytanie mężczyzna się zasępił.
- Później się policzymy. - odburknął do 54 na co kobieta parsknęła śmiechem.
- Jasne, dopisze do twojego rachunku.
Jankowska słuchała tej wymiany zdań, nie bardzo jednak dochodząc jej sensu. Wciąż była w szoku. O dziwo, wygląd Tatiana zrobił na niej większe wrażenie niż fizjonomia Słonka, a to dlatego, że w przeciwieństwie do przedstawicielki obcej rasy, mężczyzna miał cechy wyglądu znane jej legend i uznawane w świecie obu Olg za... nadnaturalne, mityczne... nieprawdziwe.
- Ty... ty naprawdę jesteś wampirem? - zapytała jakoś tak cicho, patrząc na pilota.
Mężczyzna najpierw spojrzał pytająco na Słonko a potem z perfidnym uśmiechem skupił się na Oldze.
- Jeśli przekroczysz te drzwi mała dowiesz się jak bardzo naprawdę…
- Mhm… - Słonko westchnęła - żebyś sobie tylko tych zębów nie połamał. Egzystencja Tatiana jest podtrzymywana poprzez podawanie ludzkiej krwi. Krew produkuje się syntetycznie, ten pojazd jest jej pełny, jest jedynym miejscem gdzie takie stworzenie może funkcjonować. Tatian i statek, żyją w symbiozie. - Tatian wymruczał coś ale nic nie powiedział, schował się za drzwiami i ostentacyjnie je zatrzasnął
- wychodzisz 54? - rzucił z drugiej strony.
- Ta - odparła Słonko i spojrzała na Polkę - Cześć Olga, nie jest wykluczone, że jeszcze się zobaczymy.
Kobieta zrobiła wielkie oczy, jakby chciała powiedzieć “Nie zostawiaj mnie tu!”, ale powstrzymała się jakoś.
- Taa... dzięki. Do zobaczenia. - Odparła machinalnie i spojrzała na drzwi, za którymi zniknął wampir. Nie ruszyła się jednak. Stała i nieufnie rozglądała się wokół.
Czas mijał i nic się nie działo. Aż w końcu całe pomieszczenie zaczęło się lekko poruszać, bujać na boki. Olga szybko zorientowała się, że spodek kręci się wokół własnej osi.
Bardzo, bardzo szybko. Pospiesznie więc usiadła na najbliższym siedzeniu i zapięła pas.
Jasnym też stało się, że jeśli kobieta nie skorzysta ze wskazanego wcześniej siedzenia i pasów, całą podróż, czy też pobyt w pojeździe, przyjdzie jej spędzić w stanie permanentnego przyklejenia do ściany.

Olga nie miała pojęcia jak długo znajduje się w pomieszczeniu, czuła natomiast okropny chłód oraz suchość w gardle. Powietrze było jakieś ciężkie i trudno było nim oddychać. Mimo dyskomfortu kobieta niemal usnęła. Dosłownie gdy zamykała już oczy zza drzwiczek rozległ się przeraźliwy wrzask. Zupełnie jakby znajdującego się tam Tatiana ktoś ze skóry żywcem obdzierał. Mężczyzna krzyczał bez przerwy, nie robił choćby najkrótszej pauzy na złapanie powietrza.

Czas dalej się ciągnął, Olga wyczuła, że na jej głowie zaczęły powoli odrastać włosy. Jej zmęczony mózg dawno przestał rejestrować wrzask pilota, ciężkie powieki nachodziły na zmordowane oczy i kiedy kobieta miała wreszcie stracić przytomność, jej zmysły nagle znów się ożywiły. Oldze zajęło chwilę zrozumienie, że to nie ona ogłuchła tylko Tatian wreszcie przestał się drzeć.

***

330
- Oj.. - Sonko przygryzła wargę. - No tak, to trzeba wyjaśnić. Widzisz, filozofia, która kieruje , nami wszystkimi nazywa się Niebiańskim Porządkiem. Dla niektórych ludzi, szczególnie tych z Marsa to wręcz religia. Jedną z zasad jest równowaga. Jesli ktos ma jakas ułomność wymaga się od niego wiecej juz od dziecka, im większa ułomność tym większe wymagania. Sawanci to ludzie, którzy są w jakimś stopniu upośledzeni od urodzenia, nie chodzę, maja problemy z komunikacja i tak dalej, ale sa zupelnie ponad skalę w innych dziedzinach. Każda istota musi być produktywna i udowodnić społeczności swoją wartość. Musi dawać jakąś korzyść gatunkowi by jej czy jego geny były warte przekazania dalej. - Słonko wzruszyła ramionami - wśród Urytów nie ma sawantów, my już się nie rodzimy w tej formie - Słonko wskazała na własne ciało. - raczej hybrydujemy z ludźmi. Dla nas to jedyna szansa na genetyczny postęp. Azigowie i Sagowie zostali wyhodowani w sposób, który wyklucza niemal całkowicie możliwość wrodzonych chorób, upośledzeń, ale też możliwość powstania czegoś nowego. Poza tym młody Uryta będzie po prostu… zwierzątkiem, nie będzie na przykład umiał mówić przez dziesiątki lat. Urytki mogłyby nawet zajść w ciąże bez mężczyzn, ot ciekawostka. Jednak te które w ostatnim tysiącleciu zdecydowały się na potomstwo wybrały dla niego ludzkich ojców. Urodziły je kosztem własnego życia, przekazując płodom swoją pamięć i część osobowości. W pewnym sensie urodziły się na nowo. Urytcy mężczyźni mają trudniej, tylko niektórym Sagom to się udaje.
- Brzmi… rozsądnie. - Ela wolała chyba nie wiedzieć co stało się ze wszystkimi ziemskimi wyznaniami. Tyle walk, tyle wieków tradycji, różnych obrządków… może potem spyta o to komputer. - Nie nudzicie się w swoim towarzystwie? Bo rozumiem że od wieków obracacie się w tym samym gronie.
- Trudno się nudzić jeśli się ze sobą nie przebywa i nie rozmawia bez całkowitej konieczności. Odkąd w naszym życiu pojawiliście się wy ludzie, spędzamy z wami większość naszego czasu.

- Cześć, pomóc ci w czymś? - męski głos zaskoczył Elżbietę gdy mijała ławeczki do ćwiczeń.
Mężczyzna właśnie sam skończył serię. Mając na nosie okulary, Polka mogła zobaczyć jak pod twarzą nieznajomego pojawiają się w powietrzu litery: “Tatian 14091504, milicjant.”
To było dziwne poznać czyjeś imię nim się przedstawi. Teraz Ela nie była pewna czy powinna podać swoje. Po za tym… co oznaczał ten numer? Uśmiechnęła się zakłopotana, zdając sobie sprawę, że bezczelnie przygląda się mężczyźnie.
- W sumie… dawno nie ćwiczyłam i chciałam sprawdzić w jakiej jestem formie.
To było dziwne poznać czyjeś imię nim się przedstawi. Teraz Ela nie była pewna czy powinna podać swoje. Po za tym… co oznaczał ten numer? Uśmiechnęła się zakłopotana, zdając sobie sprawę, że bezczelnie przygląda się mężczyźnie.
- W sumie… dawno nie ćwiczyłam i chciałam sprawdzić w jakiej jestem formie.
- Aha… - Tatian bez żadnego skrępowania wodził wzrokiem po ciele Elżbiety. Mimo iż Polka była przekonana iż jest teraz wyższa niż przedtem, to mężczyzna wciąż nie był od niej niższy, lecz mniej więcej tego samego wzrostu. - To co? Zapasy? - Tatian uśmiechnął się niepewnie.
Ela poczuła jak się rumieni. Teraz troszkę żałowała, że nie pomajstrowała przy swoim ubiorze gdy siedziały pod drzewem. Nagle świadomość tego, że mężczyzna widzi każdą, najdrobniejszą wypukłość jej ciała sprawiła, że zrobiło się jej dziwnie ciepło.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline