| feat. MG. Cena za wstęp do "Złotego Kufla" była w opinii półelfki nieco wygórowana, ale Iskra szybko zmieniła zdanie, gdy znalazła się w środku. Piękne, jasne pomieszczenie, spokój, cisza, ładne zapachy. Warto było zmienić lokal i zapłacić trochę więcej. No i obsługa też była odpowiednia - gdy Gwenda odbierała klucz do pokoju, czuła się, jakby z Kaer Maga trafiła do zupełnie innego świata. Nawet nieco się rozluźniła, bo wiedziała, że tutaj nie musi oglądać się za siebie.
Zostawiła swoje rzeczy w przyjemnym, choć prosto urządzonym pokoju i zeszła na dół. Uśmiechnęła się tylko do czekających na nią przyjaciół i gestem dłoni dała znać, że za chwilę do nich dołączy. Podeszła energicznym krokiem do lady, za którą stała starsza, uśmiechnięta kobieta, którą Gadka przedstawił jako właścicielkę gospody. - Przepraszam, jeśli jestem wścibska, ale czy organizuje tu pani wieczorne koncerty? Bo tak się składa, że jestem znaną i cenioną bardką z Korvosy i mogłabym dać jakiś występ, jeśli to oczywiście pani nie przeszkadza, lub nie koliduje z żadnymi innymi występami. - Iskra uśmiechnęła się uroczo do właścicielki. - Hmm... masz szczęście, kochana, bo wygląda na to, że nasz bard albo się ulotnił się z miasta, bo wpadł w jakieś kłopoty albo go zamordowali... Nie widziałam go od tygodnia, więc co mi szkodzi. Jasne, możesz coś zagrać i zaśpiewać dla naszych gości wieczorem. Wcześniej jednak będę chciała cię posłuchać i zobaczyć, jak sobie radzisz. - Starsza kobieta odwzajemniła uśmiech. - Oczywiście. - Ucieszyła się Gwenda. - Teraz idziemy z przyjaciółmi na miasto, więc po powrocie będę mogła wpaść z gitarą i coś zaśpiewać. Dziękuję, pani...
- Delia. Delia Karsyn. - Przedstawiła się. - Gwenda, ale mój pseudonim sceniczny to Iskra, może pani o mnie słyszała?
Właścicielka zamyśliła się na moment, po czym pokręciła głową. - Niestety nie, ale ja nie mam głowy do nazwisk, ani pseudonimów. Nie mówiąc już o tym, że nie interesuję się zbytnio muzyką. Ten biznes wymaga ciągłego nakładu pracy i muszę mu się całkowicie poświęcać. - Zaśmiała się. - Rozumiem. Zatem do zobaczenia później - odrzekła nieco przygaszona Gwenda. - Poczekaj, drogie dziecko. Nasz bard dostawał pieniądze za swoje występy, jeśli mi się spodoba twoja gra, dogadamy się co do stawki, dobrze?
- Nie potrzebuję pieniędzy - odparła Gwenda, wzruszając ramionami. - Umówmy się tak, że jeśli się spodobam i zagram dla pani klientów, to ja i moi towarzysze posiłki będziemy mieć za darmo, a ostatniego dnia pobytu skasuje nas pani jedynie pół ceny za pokoje. Uczciwie? - Myślę, że uczciwie - odparła Delia, uśmiechając się lekko. - Czekam więc na twój powrót w moje progi, Iskro.
Bardka skinęła tylko głową, pożegnała się z szerokim uśmiechem i dołączyła do towarzyszy, od razu chwaląc się, że jeśli uda jej się przekonać do swojej muzyki właścicielkę, to będzie miała wieczorem występ, a oni darmowe posiłki. Właściwie mogli to już brać za pewnik, bo jeszcze nie było osoby, której przyjemny wokal półelfki i jej muzyka się nie spodobały.
Przy wybieraniu ciuchów na potyczkę z Rosomakami jakoś nie angażowała się zbytnio, bo i najpierw nie było na nią rozmiaru (nie jej wina, że była taka drobna!) a potem właściwie nie miało dla niej znaczenia, w czym będą "występować", bo Iskra odbierała to właśnie jako swego rodzaju występ, gdyż mieli wcielić się w role zbirów, którzy chcą przejąć interesy krasnoluda i pozostałych. To mogło być nawet zabawne i ciekawe. O ile oczywiście potoczy się po ich myśli.
Gdy w końcu kupiec pokazał im sklep i ulicę, a potem zapytał o plan, Gwenda już rozdziawiła buzię, by coś powiedzieć, ale pierwsi byli Falavandrel i Darvan. No i sugestia maga była całkiem do rzeczy, w końcu nie mogli być pewni, czy Gadka nie chce ich wciągnąć w jakąś pułapkę. Iskra była z natury ufna i trochę naiwna, czasami martwiła się, że kiedyś ją to zgubi. - Tak, Darvan ma zdecydowanie rację. Im mniej będzie pan wiedział, tym lepiej dla całego zadania. - Pokiwała energicznie głową. - Będzie naturalniej.
Po opuszczeniu sklepu Burtannona, podzieliła się nieśmiało z towarzyszami swoją wizją na temat walki z tymi zbirami. W jej odczuciu lepiej było zaskoczyć ich na zewnątrz, ale nie forsowała swojego zdania, bo i nie była ekspertką od walki. A już tym bardziej zaskoczenia. Poza tym, bardziej jej głowę zajmował teraz powrót do karczmy i próbka umiejętności, którą miała zaprezentować właścicielce "Kufla". |