- Kurwa, wreszcie - rzuciła Danika głosem nasyconym pretensją.
Draśnięcie w ramię zupełnie zignorowała i pochyliła się nad Floydem rozcinając nożem jego koszulkę i zabierając się za opatrzenie rany na piersi. Miała tylko kilka minut żeby klient nie zszedł.
- Kiron, potrzebny nam transport. Dzwoń do najbliższego szpitala, gość jest korpo. Wypłacalny. Niech podeślą tu w trybie ekspresowym pieprzony ambulans.
Nemes przetarła krew z rany i wypuściła z aerozolu piankę medyczną bezpośrednio na ranę by zahamować krwawienie. Pianka stężała w opatrunkowy plaster dając im trochę więcej czasu.
Podczas gdy Kiron załatwiał rozmowę Danika rzuciła kolejne polecenie Desowi, na wypadek gdyby szpital nie był ochoczy do współpracy lub do wysyłania ratowników w serce Nory.
- Des, potrzebny nam wóz, i to już! Koleś się zaraz przekręci, zatrzymaj kogoś i załatw transport! - Danika nie zawężała młodszemu bratu sposobów jak ma tego dokonać. Prośbą, siłą, szantażem, wszystko jedno.
Nie chciała mieć klienta na sumienia.
To rujnuje reputacje.
I sumienie... Tak, sumienie może nawet bardziej.
Wykręciła jeszcze numer na holo do Adama. Znajomego chirurga bez licencji. Postanowiła sprawdzić czy jest w domu (kilka przecznic stąd) i czy jest na chodzie (mógł leżeć zalany w trupa i nawet nie odebrać). Ostatecznie mogą przenieść tam Floyda wspólnymi siłami. Skoro liczył się czas Danika planowała wybrać rozwiązanie, które będzie najszybsze i da nadzieję na uratowanie facetowi życia. |