Strzala byla jednak najszybsza i.... moderczo skuteczna. Z furgotem miekkich lotek wykonala sliczny luk w powietrzu i wbila sie w stope wrzeszczacego szalenca, przybijajac go do sciezki. Co prawda zaczal wyc jeszcze gorzej, lecz juz nigdzie nie biegl a i siekiera wyleciala mu z reki, kiedy to obydwoma rekami pochwycil drzewce strzaly.
Larwa zatrzymal sie w pol kroku, zwinnym piruetem przywracajac balans ciala. Przez glowe przemknelo mu, iz w sumie dobrze ze nie wystawil swojej laski na zniszczenie, jakoz byla ladna i calkiem fachowo wywazona. Cala grupa zatrzymala sie, ze zdziwieniem spogladajac na sytuacje, po czym co poniektorzy wybuchneli gromkim smiechem widzac tak zalosny i jednoczesnie smieszny obrot spraw.
Wtem wiekszosc z was dostrzegla zaginionego towarzysza, o ktorym nie mysleliscie ze jeszcze go spotkacie. Tak, tak... Brazowy kroliczek wybiegl na trakt, po czym stanal slupka, jakby chcac sie z wami przywitac. Tuz za nim z krzakow, na kucu wytarmosil sie... No prosze! Bigo Pasiflorek vel zguba.