Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2018, 00:17   #302
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Współwinni zbrodni: Zuzu i Czitboy

Łatwe i proste z pozoru zadanie oczywiście musiało się spieprzyć, lecz nie dziwota. W sumie o zdarzenie z zakresu cudu ocierał się sam fakt, że Hell wciąż stało. Po bombardowaniu, regularnej i długiej walce z użyciem materiałów wybuchowych, oraz armii kopiących własne ścieżki gnid, betonowa konstrukcja powinna ulec kapitulacji, zawalając się dokumentnie. Szczęście w nieszczęściu podziemne korytarze pozostały drożne… mniej więcej. Jeden zaś, ten wygodniejszy, został podłączony do prądu. Widocznie jeden z kabli wyprutych ze ściany uległ uszkodzeniu, przez co wilgotna, śliska podłoga zyskała dodatkowy atut przemawiający za opcją udania się trudniejszą ścieżką. Nash kojarzyła z poprzedniej wizyty problemy generatora. Tylko cholera raczyła wiedzieć gdzie się on znajduje. Korzystając z chwili wolności od prawie ciągłej walki, Ósemka połączyła się z upierdliwym kapitanem Raptorów.
- Hassel - przekazała lektorem i przymknęła oczy, wzdychając ciężko w eter. Strzeliła kostkami palców, zaczynając jeszcze raz - Sven. Ok?

- Tak, w porządku, wszyscy cali. Przybyła ekipa ratunkowa i zabezpieczamy teren. Postaramy się postawić “Eagle 1” na nogi. A jak u was? - odpowiedź doszła dość szybko. Głos pilota i oficera policyjnych antyterrorystów z miejscowego księżyca wydawał się być skupiony, skoncentrowany ale względnie spokojny.

- Dobrze. To dobrze. Jesteśmy w Hell. Awaria generatora. Podłoga pod napięciem - syntetyczny głos wyrzucił szybko najważniejsze detale. - Masz plany? Albo Morvinovicz. Spytaj. Trzeba wyłaczyć.

- Streszczajcie się zanim się więcej świń zleci. - burknął Grey 20 rozglądając się po licznych dziurach i wejść do korytarza a przez każdą, w każdej chwili mógł wpaść jakiś xenos. Nie było wiadomo kiedy zaczną się zlatywać następne, pojedynczo lub grupowo.

- Dam ci Morvinovicza. - w słuchawce zaś Black 8 usłyszała odpowiedź gliniarza i chwilę potem głos na linii zmienił się na rosyjskiego biznesmena.

- Co jest? - zapytał bez ceregieli właściciel klubu w trzewiach jakiego przebywała czwórka skazańców.

- Awaria generatora. Hell. Korytarz przed włazem. Drugi za schodami. Podłoga pod napięciem. Jak to wyłączyć - tym razem Nash również nie rozpisywała się, stawiając na konkret. Leema miał rację, zaraz mogli mieć na karku cały burdel niekoniecznie przychylnie nastawionych kurew. - Twój klub. Wiesz co tu masz.

- Wyłączniki są w sterówce techników. Trzeba iść za strzałkami do security room. Pokój z wyłącznikami jest na końcu korytarza jak już tam dojdziecie.
- właściciel klubu chwilę chyba zastanawiał się nad tym co i o czym mówi kobieta po drugiej stronie eteru ale gdy odpowiedział mówił jak ktoś kto zna temat. W częściowo oświetlonym pomieszczeniu jak i w tych mijanych wcześniej widać było typowe dla budynków opisy gdzie, co jest które zdawały się być idiotoodporne a, że były po prostu napisami, i to wypisanymi jakąś odblaskową farbą, to widać je było całkiem wyraźnie nawet w tej chwili. Jeśli człowiek już miał głowę zwracać na nie uwagę i wiedział czego szuka. Kierunek do security room też był na strzałkach oznaczony, trzeba było skierować się w stronę jednego z wejść w bocznej ścianie. Black 2 była świadoma, że wyłączniki o jakich mówili i Nash i Morvinovicz zapewne wyłączą zasilanie na całym poziomie, może nawet w “The Haven” powyżej jeśli były ze sobą połączone. Do wyłączenia samego korytarza pewnie wystarczyło odnaleźć samą skrzynkę bezpiecznikową czy pomniejszą rozdzielnię która musiała być gdzieś w pobliżu a przynajmniej powinna. Ale wówczas xenos dały o sobie znać.

- O kurwa! - wrzasnął Grey 20 gdy do sali, wraz z rozbryzgiem resztek sufitowych szczątków wpadła jakaś wielka maszkara. Jedna z większych i to cholernie blisko całej czwórki skazańców dając minimalny czas na reakcję. Z czwórki ludzi tylko obydwie Black zdołały zareagować nim bestia rzuciła się w ich kierunku.

Z dwojga złego dobrze, że nie trafiło na lickera, albo tanka… choć druga opcja ze względu na gabaryty nie zmieściłaby się w podziemnym korytarzu. Mimo to pojawienie potwora przewyższającego człowieka nie dało się nazwać fartem. Podobny parę minut wstecz strącił Eagle’a… albo zalęgły się w kanałach na samym początku wspólnej drogi grup Black i Brown.
Tu nie było miejsca na wahanie, ani zastój. Dwie lufy plunęły ołowiem w miejsce, gdzie jeszcze pół oddechu wstecz znajdował się wróg.

Dwójka ludzi bez celowania zaczęło siekać przestrzeń sali by trafić bardzo ruchomy i zwinny cel. Pociski pruły po podłodze, ścianach, przecinały powietrze, broń w dłoniach szarpała i dudniła wystrzeliwanymi pociskami które w sporej mierze zdołały rozbryzgnąć się na lub w cielsku stwora. Pojawiły się liczne,żółte rozbryzgi i pęknięcia a maszkara zasyczała wściekle. Mimo to nawet tak skoncentrowany i celny ostrzał z dwóch luf nie zdołał powalić potwora. Doskoczyła do najbliższego celu jakim okazał się zwalisty Leeman. Operator miotacza nie zdołał go użyć więc musiał się nim zasłaniać przed szponami osłabionej ołowiem maszkary. Stwór i człowiek zwarli się w dynamicznym starciu ale pierwsze ciosy nie mogły wyłonić zwycięzcy. Żaden nie mógł zadać decydującego ciosu a Leeman okazał się zaskakująco sprawny w tym zwarciu jak na możliwości człowieka. Póki pojedynek trwał był jednak wyłączony z innych działań.

Zamieszanie, chwila szarpaniny i zmiana perspektywy dla wielkoluda. Nash zaklęła w duchu, sycząc przez zaciśnięte zęby. W gruncie rzeczy dobrze, że nie trafiło na nią. Wyglądało jakby pech zgapił ten jeden raz, miła odmiana. Przydało się też wcześniejsze przeładowanie, Parch liczyła na drugi uśmiech losy, który nie zmieni się nagle w chichot trafienia człowieka zamiast potwora. Nie było czasu myśleć, analizować. Zostawał odruch. Strzał, z boku Diaz zrobiła to samo.

Stwór który został wdał się w pojedynek z Grey 20 dostał się pod ostrzał dwójki pozostałych skazańców. Ołów szarpał cielsko stwora masakrując go bardziej z każdym trafieniem aż do momentu gdy któryś z tripletów nie trafił go bezpośrednio w głowę która rozbryzgnęła się w eksplozji żółtego kleksa. Stwór zamachał jeszcze moment bezwiednie łapami a w końcu przewalił się z łomotem na zasypaną różnymi resztkami, żółtą juchą i łuskami posadzkę.

Koniec starcia, parę sekund na złapanie oddechu i tyle, jeśli chodzi o wygody. Na inne aktywności brakowało czasu. Wystarczyło, że cenne minuty przeciekały skazańcom przez palce, a wraz z nimi szansa na mniej problemowe dotarcie do schronu… o ile dane im będzie stanąć ponownie przed masywnymi wrotami.
Kiwnęła głową ku klocowi gabarytów Ortegi, lecz bez wspomaganego pancerza. Dobrze sobie poradził, nie wrzeszczał ani nie panikował. Zawsze mogło być gorzej i najwyraźniej łysawy facet o aparycji zaginionego ogniwa ludzkiej ewolucji doskonale ową prawdę rozumiał.
- Pokój techników. Diaz twoja działka. Po strzałkach. - zakrwawiona ręka stukała w klawisze, podczas gdy złote oczy lustrowały najbliższą okolicę - Reszta stawia Eagle’a na skrzydła. Mahler jest u nich. Duża grupa. Muszą mieć wygodne przejście na dół. Szyk jak poprzednio.

Black 2 podrapała się wylotem lufy miotacza o łydkę, co było raczej symbolicznym gestem niż efektywną czynnością, ale pozwalało się skupić, a skupienia właśnie potrzebowała w tej chwili nie tylko ona.
- No tengo… - zaczęła poważnym jak na nią głosem, przeskakując oczętami po ścianach korytarza - Ech, mierda. Nie ma co zapierdalać. Rozdzielnia odetnie całe piętro, esto es estupidez - mruczała pod nosem, a łeb jej chodził jakby szukała co zapierdolić z domu znienawidzonemu sąsiadowi pod jego nieobecność - Nesestiamos… esto! - Podniosła łapę i pokazała paluchem na niepozorną klapkę w ścianie, odcinającą się lśniącą metalową powierzchnią od zwykłego tynku. Piromanka zarechotała i klasnęła z uciechy w ręce - Po jaką kwasową kurwę odcinać całe pięterko, que? Jebnie światło, jebną bąbelki w jacuzzi i wywietrzniki. Te legitne, od wentylacji - zastrzegła unosząc paluch do góry - Nie zapierdalamy nigdzie daleko, ale tam - kończyna wróciła na dziwną skrzynkę w ścianie, gdy Parch wyjaśniła radośnie - Bezpieczniki putanas, bezpieczniki. Trochę pomyślunku, balle? wyjebiemy z sieci jeden korytarz, po chuja roboty se dokładać jakbyśmy i bez tego nie mieli co odpierdalać na tym zjebanym spacerniaku.

Dwójka pozostałych Parchów spojrzała na Blacków z lekką konsternacją gdy mówiły co innego. Ale chyba to co mówiła Diaz przekonało ich bardziej. No i cel wędrówki był w tym samym pomieszczeniu.
- Nakurwiaj. - burknął Grey 20 wskazując lufą miotacza mniej więcej tam gdzie pokazała właśnie Black 2. Przez salę przeszli w jednym kawałku. Diaz dorwała się do klapki za którą powinny być bezpieczniki. I rzeczywiście były. Dla laika ukazały się tylko liczne migające diodki i podobne fikuśne ustrojstwa jakichś wskaźników i manetek. Ale po chwili studiowania oznaczeń i układu monterce udało się dojść co jest co, i który bezpiecznik powinien odpowiadać za ten korytarz.

Wtedy też usłyszeli charakterystyczny zgrzyt szponów na posadzce i skrzeki xenos. Z korytarza jakim tu przyszli wypadł jeden, “szeregowy” stwór a z bocznego “kapral” wielkości średniego psa. Na szczęście Grey 20 zdążył zareagować i postawił z pirożelu ścianę ognia która spaliła obydwa xenos. Piszczały wijąc się w płomieniach a Grey 20 stał zapatrzony w to widowisko z sadystyczną radością wymalowaną na twarzy
- Płoń, świnko, płoń… - mruczał cicho jakby bezwiednie. Black 8 i Grey 27 zostało osłanianie flank i pleców Black 2. Ona zaś właśnie pstryknęła co trzeba i korytarz dotąd skrzący się wyładowaniami z rozerwanych instalacji i nie wiadomo czego jeszcze nagle utonął w ciszy i ciemności. Dopiero te kilkanaście kroków dalej widać było światła z następnego pomieszczenia. Jeszcze to pomieszczenie, może następne, korytarz czy dwa i powinna być ta sala z trzema kolumnami i schodami do wejścia do schronu.

- Dobra robota - syntetyczny lektor szczeknął krótko, gdy saper klepnęła ramię Dwójki, szczerząc kły aż do szóstek. Jednak co spec to spec, dzięki krótkiej robocie zyskali masę czasu i mniej niespodzianek mogło ich spotkać po drodze - tych z gatunku zamkniętych drzwi chociażby.
- Szyk i do przodu. Już niedaleko. Uważać na głowy, patrzeć do góry - dostukała nim złapała za karabin.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline