Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2018, 00:46   #305
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Perspektywa ciężkich robót w kamieniołomach nie wydawała się Sandersowi taka zła, biorąc pod uwagę szambo w jakim tarzał się obecnie. Zamiast zamarzać i podduszać się w atakowanym przez xenos pionolocie po lądowaniu awaryjnym, machałby sobie beztrosko kilofem w ciepłej, klimatyzowanej kopalni, a w razie urazów od razu odpowiednie służby czekałyby z plastrem i dobrym słowem. Zamiast tego musiał samemu łatać dziurę w bebechach żeby przypadkiem nie zgubić jelit i jakby tego było mało - składać innych nieszczęśliwych jeleni zamkniętych we wspólnej pułapce. Znaczy gdy miał czas i akurat nic go nie atakowało, a to były nieczęste momenty.

Pomimo przeciwności losu jakimś cudem udało się postawić na nogi siebie i przede wszystkim Gulę, który oberwał trofiejną apteczką. Inni mogli poczekać, bo akurat albo już nie krwawili, albo… było im to obojętne, gdyż trzymali się w miarę w pionie. Sanders niechętnie gapił się na plecy gliniarza, zastanawiając się kiedy otrzyma kolejny telefon od Blacków z zapytaniem czy aby podtarł pieszczoszkowi nos, albo czy przypadkiem go nie zaziębił przez te przeciągi w latadełku… no koszmar. Grey 35 sądził, że został Parchem, skazańcem. Nie niańką, ale mógł się mylić.

Szczęśliwie interakcji z tym jednym szczególnym osobnikiem miał niewiele, zajęty składaniem Rusków. Anatolij dostał stimpakiem i z miejsca nabrał żywszych kolorów.

Potem blondas z premedytacja przeładował miecz, chowając zapasowe magi w puste miejsca w pancerzu. Wyglądało już nie tak tragicznie, a jedynie źle.

Tak źle w chuj.

Do przyjazdu BRR zdążył się dozbroić, walnąć stimpakiem, odzyskać pompkę i ją przeładować, a gdy pojawił się ten cały Mahler, przywlókł nowe problemy. Grey 800 też nie wyglądali na czyściutkich jak spod igły. Też ich przeszurało po Yellow, a Sandersowi nie zostawało nic innego, jak po kolei sprawdzać jak i który oberwał i łatać co gorsze rany z ich własnych zasobów. Wypadało, aby ‘800 zmieniali się przy ochronie maszyny co parę minut potrzebnych na złapanie oddechu i ogrzanie. Tych bardziej nietomnych należało podłączyć pod przerywające, ale wciąż dające nieco tlenu maski, co też lekarz robił. Niby tam miał pomagać, składał przysięgi kiedyś tam, ale prawda była bardziej prozaiczna.

Zmęczenie, rany i krótka, ale ostra walka w ładowni, a przed nią przy leju i upadek z wysokości.

Przez to wszystko blondyn w Obroży odczuwał pilną, palącą potrzebę złapania oddechu i odpoczynku.

- Wyciągnij lewe ramię, albo co tam chcesz. Byle nic gejowego - wreszcie podszedł do Hassela. W ręku trzymał strzykawkę stimpaka, a na mordzie w miarę mało niechętną minę - Też potrzebujesz strzała, a ja świętego spokoju i pewności, że mi tu nie zejdziesz za pięć minut.

Pilot spojrzał na Parcha swoim bezosobowym przez ten piloci hełm i maskę spojrzeniem. Potem bez słowa wyciągnął ramię podstawiając je pod automatyczny dozownik stymulantów. Obydwaj z biznesmenem rosyjskiego pochodzenia pod tym względem wyglądali podobnie, a przynajmniej ich głowy i miejsca pilotów w rozbitej kabinie. Krioburza szalała tutaj w najlepsze tak samo jak na zewnątrz. We dwóch jednak siedzieli wpatrzeni w różne wskaźniki i ekrany czasem zerkając w bok na widocznych przez rozbite panele szyb mechaników którzy zmagali się z naprawą uszkodzonego silnika w tych polowych warunkach. Poza maszyną widać było ciężki wóz straży pożarnej i kilka postaci obstawiających dość rzadkim kordonem maszynę w centrum szyku.

- Dzięki Max, naprawdę doceniamy że nie spierdoliłeś do klubu tam gdzie dupy i wóda. I tlen, bo nie masz hermetycznego pancerza. - Grey 35 prychnął zirytowanym prychnięciem, odpalając HUD i przyglądając się parametrom pozostałych Parchów - Zamiast tego zostałeś, rozjebałeś tego wielkiego bydlaka który strącił pionolot. Chuj z tym że ci wyrwał dziurę w bebechach i połatałeś się taśmą jak chomik przed dymaniem żeby potem dołączyć do nas w ładowni. Oddałeś strzelbę i waliłeś czym było żeby potem Blacki nie mówiły że pozwoliłeś rozjebać ich pupilk… ech. O mnie jakoś kurwa nikt się tak nie martwi żeby dzwonić pośrodku rozpierduchy i zgrywać upierdliwe żony szukające chłopa co zapił w barze, a miał iść tylko po mleko - westchnął męczeńsko na ten przejaw niesprawiedliwości dziejowej, zamykając z trzaskiem holo.

- Ci z 800 powinni odpocząć - pokazał przez szybę pilotów sylwetki w Obrożach - Nie ma gwarancji że jak dalej będą tak latać na wydechu system nie przerobi ich na KIA… jak ciebie. Ty masz kiłę, ja rzeżączkę. Potrzymamy się za rączkę - Sanders zmarszczył brwi i bardzo niechętnie wyciągnął własnego stimpaka. Z trójki obrony latadełka Pieszczoszek ciągle wyglądał najgorzej: siedział sztywno i chyba miał coś z barkiem. Parchowy medyk wyciągnął rękę jakby temu drugiemu chciał udzielić pomocy, co sugerowała strzykawka w lewej łapie.

- Dobra robota Max, świetnie ci poszło. Twoja pomoc okazała się nieoceniona. Ale to jeszcze nie koniec tej dniówki. I wszyscy w tym siedzimy. Zobacz co da się zrobić dla 800-ki. - piloci wymieniali chwilę ze sobą dłuższe spojrzenia gdy parchaty medyk tokował tuż za ich fotelami. A co jakiś czas zerkali na niego właśnie. Prawdopodobnie bo przez te pilocie hełmy trudno było złapać jakiekolwiek rysy twarzy. I choć te hełmy z maskami były pewnie bardzo funkcjonalne to przez brak kontaktu z jakimkolwiek fragmentem twarzy, głowy czy spojrzenia bardzo odczłowieczały wygląd pilota. Kapitan w policyjnym mundurze i pancerzu siedzący po lewej stronie kokpitu odezwał się w końcu z zauważalną rezerwą.

- Widać nie jesteś gościu ani dziany a i bajerę masz słabą skoro focze do ciebie nie dzwonią. Albo nie masz im nic ciekawego do zaoferowania. Poza tym, kompletnie nie rozumiem dlaczego, niektóre lecą na mundur. Pfff! Nie znają się głupie, co jest w życiu naprawdę ważne i dla nich dobre. A gdyby znały prawdę o takich policjantach na przykład… - drugi pilot też pozwolił sobie na komentarz choć znacznie mnie frasobliwy i bardziej swobodny. Niechęć do siedzącego obok pilota była ledwo przypruszona.

- Morvinovicz co z silnikami? A ty sprawdź 800-kę. Zrób co się dla nich da a potem dołącz do BRR. Red 2 przydzieli ci zadanie. - oficer przerwał słowotok Rosjanina i przy okazji znalazł zajęcie dla Grey 35. Drugi pilot wzruszył ramionami mamrocząc coś w stylu “z policją tak zawsze” ale pochylił się znowu nad konsoletą wracając do pracy.

- Miałem jechać na umówionego drina bo już się laska doczekać nie mogła i sama mnie tam ciągnęła, a tak siedzę tu z wami… kurwa mówiłem że nie jesteście w moim typie. Jakbyście nie rozjebali fury na tamtym bezdomnym już bym pukał Latinę albo dwie - Grey 35 fuknął na zwykłego biznesmena, szczerząc się złośliwie - I jakoś nie widzę żeby tobie jakaś oczy wypłakiwała, albo za tobą. Co Anatolij, hajsu zabrakło to i świnki się pochowały? Może jakbyś wskoczył w drelich moro - zawiesił wymownie głos, a potem rozłożył ręce robiąc za statuę bezradności - Czego się dziwisz? To że na nich lecą jest uwarunkowaniem genetycznym i przystosowaniem ewolucyjnym. Przecież wiadomo że taki nie dość że przyzwyczajony do gównianej kuchni, to jeszcze umie rozkazów słuchać i jeszcze wykonuje świechtając obcasami podłogę - pokiwał blond głową, ale szybko się skrzywił kiedy gliniarz dorzucił swoje gliniarskie 3 grosze.

- Sprawdzam właśnie - mruknął, potrząsając nadgarstkiem i jakoś przypadkowo uruchamiając holo Obroży - Myśleć próbuję, ale i tak wychodzi że trzeba iść na żebry. Ja mam iść na żebry, robić za rumuńska pandę - opuścił ramiona, barki i westchnął. Machnął ręką, powoli wytaczając się z kokpitu w stronę zebranych w ładowni Parchów

- Naprawa maszyny jeszcze trochę zajmie, a widzę że oberwaliście - zaczął nawijać, poprawiając maskę - Jestem Max, Grey 35. Zapraszam trójkami do mnie. Najpierw… - sprawdził w HUD kto najgorzej ciągnie - 83, 86 i 88 - wywołał dwie laski i kaszaniarza który też nie był w jego typie - Bierzcie prochy i bez obaw. Jako lekarz jestem tu aby wam pomóc - uśmiechnął się krzywo.

- Taa. Albo to xenos pukałyby ciebie. - Anatolij zrewanżował się podobnym stylem do Parcha ale gry twarzomaska pierwszego pilota skierowała się na niego i pomogła z drugiej strony wyjść rozżalonemu skazańcowi kabina zrobiła się cichsza. Jeśli nie liczyć wichru o trzycyfrowych wartościach temperatury poniżej 0*C i co jakiś czas wystrzałów spoza maszyny.

Siódemka z innej grupy Grey wyglądała jak przeciśnięta przez wyżymaczkę. Niedotlenienie i hipotermia dawały im się we znaki kładąc ich pokotem. Większość z nich została przywleczona do ładowni “Eagle 1” przez mundurowych z BRR i w tej chwili właściwie skazańcy nie nadawali się do niczego. Ktoś siedział oparty o ścianę kabiny, ktoś leżał na ławeczce, część siedziała czy leżała na podłodze. Byli ledwo przytomni i Sandersowi przypominał się widok sprzed parunastu minut gdy skazańcy z Grey 200 i Grey 300 budzili się w podobnym stanie w schronie pod sklepem. Towarzystwo więc nie było ani zbyt rozmowne, ani zbyt przytomne i zadowalało się przeżywaniem bólu egzystencjalnego gdy do ich pociętych i zmaltretowanych ciał stopniowo wracał tlen i ciepło.

- Oczywiście... zero współpracy - blondyn mruknął do siebie, wypuszczając powietrze przez nos bardzo powoli. Podniósł maskę, przetarł twarz i nasunął ją na właściwe miejsce, przy okazji podejmując decyzję.

- Dobra, kto przytomny niech szykuje prochy dla siebie. Polecę was jak w zegarku. Nad głowami macie luki z tlenem - powiedział głośno i wyraźnie. Podszedł do 83 i klęknął obok, sięgając po wolna maskę tlenową. Umocował co trzeba, mruknął zadowolony i macnął do jej przywieszek ze stymulantami. Laska wyglądała najgorzej z całej grupy i chyba nawet nie kontaktowała.

- To mi trochę zajmie - odezwał się do pary pilotów i tego całego Mahlera - BRR nie mam w ściądze. Ktoś od ciebie oberwał to go przyślij do ładowni... z własnymi lekami. Moje wyszły, tak jak loftki do pompki. Tych z 800 co się będą nadawać wyślę wam do pomocy, ale na tłum nie licz.

 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline