Ivor nie był zachwycony ideą przywołania jakiegoś stwora z kręgów piekielnych, ale zbytnio nie oponował. Nie było wiadomo, jak wygląda sytuacja z koboldami - ile ich jest, ilu może walczyć i tak dalej. Każda informacja, mogąca pomóc w rozwiązaniu tego problemu, była nie tyle na wagę złota, co (zapewne) na wagę zwycięstwa. I życia. A to ostatnie Ivor cenił sobie bardziej, niż złoto czy sławę. Trupowi na nic się przyda mieszek pełen złota czy też pomnik na rynku.
Pomysł z obiadem spodobał mu się dużo bardziej, szczególnie że podczas posiłku można było zebrać dodatkowe informacje - nie tyle o samych koboldach, co o miejscu, w jakim przebywają tudzież jak daleko w las mają zwyczaj się zapuszczać.