Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2018, 18:22   #569
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Słucham?- zdziwił się z lekkim uśmiechem na ustach. Arlo spojrzał na nią kątem oka, pogłaskał po głowie i delikatnie odsunął od siebie wstając z łóżka. Bez krzty wstydu, kompletnie nago podszedł do stolika przy wielkim oknie. Mag sięgnął ręką do miedzianego dzbana i rozlał do dwóch pucharów wina, po czym podszedł i wręczył Venorze jeden. Sam upił kilka łyków ze swojego.
-Własnej sypialni nie poznajesz?- spytał uśmiechając się pod nosem.
Czarnowłosa usiadła na łóżku i wzięła od niego puchar z winem. Była całkiem naga i spocona po niedawnych igraszkach, ale zupełnie nie czuła się skrępowana tym przy blondynie. Rozejrzała się ponownie po komnacie. Niestety właśnie tak było - nie pamiętała tego miejsca. Jedynie Arlo był tu jej znajomy, choć nawet on był zmieniony w stosunku do tego co pamiętała. Wolną dłonią przetarła twarz. Nawet nie zamoczyła ust w winie tylko nieruchomo przyglądała się kielichowi.
~ Czy ten upadek ma znaczenie? ~ strapiła się, co od razu było widoczne na jej twarzy. Przez drobną chwilę myślała o tym by przemilczeć swoje rozterki, ale przecież mówienie magowi tego co jej leżało na sercu przychodziło jej z dużą swobodą. Wiedziała to choć, nie pamiętała dlaczego tak było.

- Właśnie w tym rzecz, że... nie pamiętam - wyznała i zmarszczyła brwi. - Tak po prostu… Wszystko jest mi obce. Poza tobą - dodała i wbiła spojrzenie w twarz maga, z nadzieją, że ten będzie znał odpowiedź dlaczego tak jest.
-Sny wróciły?- spytał z już poważną miną. Nie wyglądał jednak na zaskoczonego, zupełnie jakby przechodził przez to wiele razy. Arlo założył leniwie spodnie i uśmiechnął się.
-Załóż buty.- zwrócił się do ukochanej i wskazał ręką drzwi na korytarz.
Venora nie wyglądała by ta odpowiedź ją jakkolwiek satysfakcjonowała. Nie wiedziała nic o żadnych snach, ani czemu jej ukochany tak zmartwił się na ich wspomnienie. Ale westchnęła tylko, odpuszczając. Przynajmniej na teraz. Powiodła spojrzeniem w kierunku, którym jej wskazał. Powoli, jakby instynktownie obawiając się zbyt szybkiego wstania z łóżka, ostrożnie wpierw spuściła nogi na bok łoża i powoli wyprostowała się. Sięgnęła ręką po ubranie jakie leżało na oparciu zdobionego fotela i założyła na siebie błękitną jedwabną sukienkę, która była niezwykle przyjemna w dotyku. Po kilku minutach była w pełni odziana. Rozejrzała się za jakimś lustrem by się w nim przejrzeć, ale nie dostrzegła żadnego, ani na ścianach, ani nawet jakiegoś małego na toaletce.
- Dokąd idziemy? - zapytała maga i podeszła do niego, uśmiechając się ciepło.

Arlo odwzajemnił uśmiech i puścił jej oczko, po czym złapał za dłoń Venory i przyspieszył nieco kroku. Para znalazła się w wysokim holu o białych ścianach. Ich pantofle lekko stukały po posadzce z czarnego marmuru o matowej powierzchni. Na białych ścianach znajdowały się tarcze oraz różnego rodzaju oręż. Na szczególną uwagę zasługiwała pokaźna kolekcja długich mieczy, których było naprawdę wiele. Proste, obosieczne, z różnorakimi runami. Eleganckie, prosto z kuźni lub bardzo stare o zakonserwowanym, lecz wielokrotnie użytym ostrzu. Była to kolekcja, której mógł pozazdrościć każdy. Po kilkunastu metrach Arlo przeprowadził Venorę przez wysokie drzwi. Venora znalazła się przy barierkach oddzielających schody prowadzące w dół, od powierzchni pierwszego piętra. Dom, w którym się znajdowali był doprawdy ogromny. W zasadzie nazywanie go domem było znaczącym błędem, gdyż przypominało to dworek lub nawet i niewielki zamek.
Na dole u stóp schodów znajdowały się białe figury przedstawiające rycerzy w płaszczach i ciężkich pancerzach. Ich twarze były pogodne, lecz zawzięte. Z sufitu zwisał ogromny żyrandol, którego zapalanie pewnie było tajemnicą Arla.

Wszystko tutaj było pieczołowicie wykonane, z największą perfekcją zapierającą dech w piersi. Venora rozglądała się jakby była tu pierwszy raz, a słowa jej ukochanego ciągle dudniły jej w głowie.
~“Własnej sypialni nie poznajesz?”~ powtórzyła w głowie. To była jej własność. Jej i jej ukochanego.
W końcu schodami dotarli na parter. Na przeciwko mieli wysokie na dwa i pół metra, oszklone drzwi, przez które wpadało do środka słońce i było widać soczyście zielony ogród na łagodnym wzgórzu. Venora na chwilę zatrzymała się w miejscu, gdy jej uwagę przykuł największy ze wszystkich obraz przedstawiający ogromną komnatę w ponurym zamczysku, grupę ciężkozbrojnych mężów oraz ją samą obok młodej kobiety w złotej zbroi.
Venora chwilę przyglądała się w milczeniu twarzy niewiasty i nagle przypomniała sobie krótki obraz zacnej uczty w towarzystwie kobiety z portretu. Zmrużyła oczy i usilnie próbowała sobie przypomnieć coś więcej.
-Chodź.- głos czarodzieja wyrwał ją z zamysłu. Jego ciało ciągle było spocone i w świetle słońca wyglądał jeszcze bardziej męsko. Znów ja jej twarzy pojawił się uśmiech i podążyła dalej za nim.

Arlo przeszedł przez oszklone drzwi i od razu zdjął buty, stawiając krok boso na zielonej trawie. Czarnowłosa zrobiła to samo, zrzucając ze stóp swoje pantofle. Obok drzwi stał podstarzały półelf ubrany elegancko w strój kamerdynera. Gdy tylko ujrzał maga i towarzyszącą mu Venorę pokłonił się lekko.
-Przynieś nam wina.- rozkazał mu Arlo, a osobnik od razu dygnął i posłusznie zniknął w holu.
Na zewnątrz było ciepło, ale chłodna bryza przynosiła cudowną ulgę. Venora czuła się tu zupełnie jak w bajce. Nieopodal znajdowała się wysoki na dwa metry żywopłot podcięty idealnie równo, jakby pracowało nad nim kilkanaście osób. Arlo pstryknął palcami i jego tors otoczyła półmaterialna energia, która po chwili przypominała już szatę maga. Kobieta z podziwem przyglądała się jego magicznym sztuczkom.
Czarodziej ruszył w kierunku żywopłotu, a konkretnie do metrowej wyrwy w nim. Venora zupełnie nie rozumiała dokąd ją prowadzi, ale ufnie poszła za nim. Przypominało to wielki labirynt. Arlo szedł pewnie, doskonale znając drogę. Para szła kilka chwil co chwilę zmieniając korytarz aż w końcu dotarli chyba do serca labiryntu. Na środku niewielkiej polany znajdowała się pusta przestrzeń, gdzie szczupły mężczyzna o ciemnej karnacji i długich, kręconych włosach pochylał się z szablą w ręku nad kilkuletnią dziewczynką.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline