Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2018, 12:35   #561
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Do celi dzieliło ich około sto kroków. Im bliżej byli, tym światło wydobywające się ze środka było silniejsze i bardziej intensywne. Kiedy byli już blisko, Farafir sięgnął ręką po jedną ze strzał by być gotów na ewentualną potyczkę. Venora wejrzała zza ściany i ku jej wielkiemu zdziwieniu ujrzała mężczyznę o elfich rysach twarzy. Osobnik był przykuty do ściany dziwacznymi kajdanami z nieznanej rycerce energii o różowym kolorze. Mężczyzna dosłownie wisiał na tych magicznych kajdanach, tak że nie mógł się nawet ruszyć. Tajemniczy jegomość miał szczupłą sylwetkę, długie czarne włosy sięgające pasa oraz blado szarą cerę. Na jego twarzy widniały liczne ślady tortur i pobicia.
Venora zrobiła strapioną minę. Doskonale wiedziała jak to jest być przykutym kajdanami. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej po karku.
- Nie wyczuwam od niego aury zła - syknęła do łucznika. Po tym stwierdzeniu powoli podeszła do elfa, rozglądając się przy tym na boki. W końcu jej spojrzenie spoczęło na magicznych kajdanach. Miała nadzieję, że z nimi nie było tak jak z kratami w lodowym zamku, za którymi uwięzione było niebieskie smoczydło.
Mężczyzna uniósł lekko głowę i spojrzał mętnym wzrokiem na rycerkę.
-Potrzebuję… Potrzebuję broni…- powiedział tak cicho, że rycerka ledwie go dosłyszała.
- Kim jesteś? - zapytała paladynka wbijając swoje przenikliwe spojrzenie w więźnia. - Jak się tu znalazłeś?


-Moje imię nic ci nie powie. Uwolnij mnie, a nie minie cię nagroda.- odparł elf nieco głośniej, jakby pojawienie się Venory dodało mu sił.
Rycerka oparła się o kraty dzielące ją od skutego mężczyzny.
- Jeśli wiesz jak mogę otworzyć te kraty, a później twoje kajdany - odparła mu, rozglądając się po najbliższej okolicy.
-Kraty są starsze od ciebie. Można je wyważyć. Z kajdanami już gorzej…- spojrzał w bok na energetyczny łańcuch opinający jego nadgarstek.
- Każde lepsze wino jest starsze ode mnie... - odparła mu paladynka wyraźnie poirytowana, że jej wiek ciągle jest wyciągany przy każdej okazji. Czarnowłosa przyjrzała się zawiasom kraty wejścia do celi. - Kto cię tak urządził? I za co? - dopytała w międzyczasie. - Zabiliśmy... Zniszczyliśmy po drodze tu jakieś badziewie zrobione ze smoczych resztek
-Gratuluje.- odrzekł osobnik. -To strażnik lochów. Uwięził mnie tu pan tego zamku. Przybyłem tutaj by go zabić.- dodał szybko.
- Zgaduję, że spotkanie z szafirkiem nie poszło dobrze - sarknęła Venora. - Wiesz może co to za magia jest nasączona w kajdanach? Jak to z ciebie zdjąć? - spytała już na poważnie. - Bo co z tego, że sobie nadwyrężę bark siłując z kratą, skoro i tak będziesz uwiązany do tego miejsca.

Osobnik zmrużył oczy, jakby słowa panny Oakenfold miały go urazić. -W jednej z komnat widziałem ogromny kamień. Niewiele mniejszy od ciebie. To on daje smokowi moc władania siłami umysłu.- mówił wprost, skoro Venora sama przyznała, że wie o szafirowym smoku. -Jednak kamienia strzeże coś czego nie da się opisać. Istota bez ciała. Sługa Zielonej Korony.- rzekł mężczyzna. -Uwolnij mnie. Przynieś fragment zielonego kamienia, a pomogę ci zwyciężyć ze smokiem!- dodał żywszym tonem.
- Czyli... Ten kamień jest potrzebny do uwolnienia cię z kajdan? - dopytała Venora, nie pewna czy o to chodzi elfowi. - I co rozumiesz przez “władanie siłami umysłu”? Kontrolę umysłu? - to ją mocno zaniepokoiło.
-Dokłanie. Przychodzisz do zamku kryształowego smoka i nawet nie wiesz, czego się po nim spodziewać?- spytał poważnym tonem.
Paladynka uśmiechnęła się tajemniczo.
- Wiem, że może być nieśmiertelny - odparła mu, po czym wsadziła lodowe ostrze tak by użyć go jak łomu, do otworzenia celi, ostrożnie zwiększając siłę.
Krata powoli porastała cienką warstwą lodowej powłoki od kontaktu z ostrzem Szponu Zimy. Po paru chwilach pordzewiała stal była już srebrzysto biała, a światło energetycznych kajdan jeszcze bardziej teraz mieniło się w celi, odbijane od lodu.
-To już coś wiesz. Ale to i tak za mało. Nie pokonasz smoka, chyba że sprowadziłaś ze sobą legiony.- rzekł protekcjonalnym tonem.

- Da się zabić i wcale nie potrzeba do tego armii - odparła mu rycerka, pewna swoich słów. Cofnęła miecz i spojrzała na Farafira. - Przyprowadź Arla, może on zna inny sposób na uwolnienie go z kajdan... - nagle coś wpadło paladynce do głowy. - Albo czekaj... Hymm gdyby cię zmniejszyć to chyba wtedy wysuniesz się z tych kajdan... - powiedziała znów patrząc na elfa. - Mam miksturę pomniejszenia - wyjaśniła co ma na myśli.
-To psionika dziecko! Od tego nie da się uwolnić sposobem…- osobnik był wyraźnie poirytowany swoją, patową sytuacją. -A smoka oczywiście da się zabić, ale ty temu zadaniu nie podołasz.- dodał po krótkiej chwili.
- No to powiedz to ostatniemu takiemu smokowi, którego spotkałam... Mógłby się z tobą nie zgodzić - odpowiedziała panna Oakenfold i cofnęła się od kraty by wziąć rozbieg. Ruszyła pędem, by barkiem osłoniętym tarczą wyważyć wejście do celi.
Kraty runęły z hukiem na posadzkę. Venora wartko podniosła się na nogi i mogła bliżej przyjrzeć się więźniowi. Wokół niego unosił się intensywna woń perfum, choć rycerka nie potrafiła bliżej określić tego zapachu. Mimo iż to ona była na zdecydowanie lepszej pozycji, to on spoglądał na nią z góry, chłodno i z pewnością siebie.
-Nie obchodzi mnie jakiego jaszczura zabiłaś. Tam na górze jest coś znacznie gorszego. Smok, którego byle rycerz nie zabije nawet w marzeniach. Nie bierz tego do siebie.- zwrócił się do Venory.

- Walka z nim jest bezsensowna - odparła Venora i sięgnęła do swojej torby. Wyciągnęła z niej miksturę leczenia i odkorkowała. - Nie mam w planach z nim walczyć - dodała i podsunęła elfowi fiolkę by wypił jej zawartość.
-Tak? A jak chcesz go pokonać? Poprosisz by sam się poddał? Czy będziesz tego żądać?- spytał uśmiechając się z politowaniem.
- Znam pewien sposób. Pij - ponagliła go Venora nie zrażona jego nastawieniem. - Zaraz spróbujemy z miksturą pomniejszenia. Nie chcę iść po ten kamień, żeby nie zwracać na siebie uwagi smoka bardziej niż to potrzebne. Z resztą mówisz że coś tego strzeże, a ja nie jestem w najlepszej kondycji do dalszej walki
Mężczyzna zmierzył wzrokiem Venorę i spojrzał na flakon, który podstawiła mu pod usta.
-Co to?- spytał.
- Jestem paladynem, nie używam trucizn - westchnęła Venora. - To jest mikstura lecznicza, żebyś nieco nabrał kolorów, bo wyglądasz okropnie - wyjaśniła.
Mężczyzna wypił powoli napar i choć część siniaków i zadrapań z twarzy zniknęła to nie było po nim widać większej różnicy.
-Nienawidzę tych waszych obrzydliwych mikstur…- skomentował, choć Venora podejrzewała, że była to forma podziękowania
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-04-2018, 16:19   #562
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Też ich nie cierpię. Na sam zapach mnie mdli - zgodziła się z nim współczującym tonem.
-Z kim tutaj przybyłaś? Ilu was jest? Jaki macie plan?- spytał szybko, bez owijania w bawełnę.
- Poznasz moich towarzyszy jak cię stąd wyciągniemy - odpowiedziała mu zdawkowo. - Pamiętasz, w której sali jest ten kamień?
-Byłem nieprzytomny, kiedy mnie prowadzili do lochów. Ale pamiętam portale. Wiele portali w jednym pomieszczeniu.- odrzekł mężczyzna.
- Minęliśmy po drodze tylko jeden - skomentowała pod nosem. - To trochę za mało, żeby znaleźć - pokręciła głową. - Powiedz mi jeszcze jak dostałeś się do tego zamku i skąd dowiedziałeś się o smoku? Byłeś sam czy miałeś towarzyszy?
-Jestem sam. Tropię Koronę od wielu lat. Starłem się z nim kilka razy, lecz zawsze zwyciężał. Tym razem, postanowił mnie uwięzić bym już nigdy nie wszedł mu w drogę. Ale nie przewidział, że znajdzie się zuchwały człowiek, który wejdzie do jego leża i mnie uwolni…- elf zaśmiał się pod nosem.
- To co, próbujemy sprawdzić czy mikstura pomniejszenia cię uwolni? - zapytała Venora, zostawiając tą decyzję w rękach uwięzionego.

Mężczyzna chwilę milczał, spoglądając na flakon. W końcu jednak skinął głową i pozwolił sobie nalać do ust gęstą zawartość butli. Na jego twarzy zakwitł wyraz obrzydzenia, lecz po chwili już najgorsze minęło. Jego ciało powoli zaczęło się kurczyć. Farafir od razu doskoczył bliżej by złapać go w pasie. Po chwili członki więźnia z łatwością wysunęły się z energetycznych kajdan, a łucznik postawił go na ziemię.
-Jak długo to będzie działać?- nieznajomy spytał Venorę.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z efektu i zaraz użyczyła elfowi własnego ramienia by pomóc mu utrzymać równowagę, gdy stał już na własnych nogach.
- Za jakieś dziesięciu minut powinieneś wrócić do normalnego rozmiaru - odpowiedziała czarnowłosa i pierwsza wyszła z celi. - Teraz wyglądasz jak niziołek - skomentowała i wyobraziła sobie jakby wyglądał Balthazaar, gdyby wypił taką miksturę.
~ Byłby nad wyraz uroczym jaszczurkiem ~ stwierdziła z nostalgią i tęsknotą za mrukliwym smoczydłem.
- Jestem lady Venora Oakenfold, a mój kompan zwie się Farafir - przedstawiła ich w końcu. - A tobie jak na imię elfie?

-Jestem Silwer.- odrzekł głosem, który teraz kompletnie nie pasował do jego aktualnego niziołczego wyglądu. -Potrzebuję twojego miecza.- rzekł chłodnym tonem. -Daje słowo, że oddam.- podkreślił.
- Nie dam ci go, bo zrobisz sobie krzywdę - odparła Venora tonem dającym do zrozumienia, że to nie podlega dyskusji. - Chodźmy, wezmę jeszcze róg tego konstrukta. Może przyda się Arlowi - dodała wspominając napotkanego kiedyś elfiego maga, który szukał takiego składnika i ruszyła do truchła.
-Zielona Korona mnie nie zabił, więc i twój miecz mi nie zaszkodzi. Straciłem tu wiele czasu, więcej nie mam zamiaru marnować. Daj miecz.- niemal rozkazał.
- Nie - odparła paladynka spokojnym tonem i zatrzymała się dopiero przy zabitym, czy raczej zniszczonym smoczym strażniku. Zamachnęła się oburącz i cięła w łeb by odciąć róg. - Nie pójdziesz teraz na smoka, bo spalisz nasz element zaskoczenia. A to nam mocno utrudni nasze poszukiwania tego co jest potrzebne, żeby go zabić - wyjaśniła.
Silwer stanął przed Venorą, zatrzymując ją gestem ręki. -To nie było pytanie.- rzekł, a z jego nosa nagle wydobyła się zielonkawa mgiełka, którą rycerka błyskawicznie poczuła w swoim nosie. Kątem oka spojrzała na Farafira, który jakby zatrzymał się w czasie, w bezruchu. Sekundę później rycerka zrozumiała co stało się z łucznikiem. Dziwaczna mgła, którą wypuścił z nosa Silwer, działała paraliżująco i choć z całych sił starała się przezwyciężyć uczucie rosnącej beznadziei, nie podołała.

Elf wyjął miecz z jej sparaliżowanej dłoni i pobiegł w głąb lochów, znikając w ciemnościach. Venora odwrócona w drugą stronę słyszała krótką chwilę jego kroki, a nim paraliż przestał działać po oswobodzonym jeńcu już nie było śladu.
-Oooo… Sooo… Co on… Co on nam zrobił?...- odezwał się po chwili Farafir, kiedy odzyskał władzę nad swoim ciałem.
Venora miała ochotę krzyczeć ze złości, irytacji i bezsilności, ale paraliż skutecznie to jej uniemożliwiał. Bo gdyby mogła, to jej krzyk na pewno poniósłby się po całych lochach, a może i nawet dalej.
~ Co za skończony kretyn!! ~ była wściekła na samą siebie i mocno żałowała, że zmarnowała na tego parszywego niewdzięcznika i złodzieja swoje mikstury. Nie doszło by do tego, gdyby nie uwolniła elfa. Po raz kolejny ratowanie kogoś kończyło się źle dla jej sprawy, bo teraz wszystko mogło szlag trafić przez tego szaleńca. Kim on w ogóle był? Bez problemu trzymał Szpon Zimy, a przecież gdy Gustav tylko go dotknął to miał poważnie oparzoną dłoń. No i ten jego paraliżujący oddech. Panna Oakenfold pozostawało mieć jedynie nadzieję, że udający efla Silwer, bo teraz już wątpiła, że nim był, uda się wpierw zniszczyć kamień o którym sam wspomniał, a nie rzuci się z całą furią na nieśmiertelnego smoka. Bo Szmaragdowemu, choćby był samym bogiem, nie odbierze życia nawet z jej mieczem z szaleńczym zaangażowaniem jakie miał. Paraliż powoli ustępował.

- Wracamy... Do portalu... - wypowiedziała z trudem paladynka, kiedy zaczęła odzyskiwać władzę nad swoim ciałem. - Musimy ostrzec pozostałych, że Silwer pewnie ściągnie na nas problemy... - dodała. Mając już pełną kontrolę nad swoimi ruchami Venora schyliła się po odcięte z głowy czarnego smoka rogi. Wtedy wspomniało jej się, że napotykane przez nią golemy miały w sobie drogie kryształy, dzięki którym chyba działały. Postanowiła zabrać ten, który był w tym konstrukcie, by nie było szans aby powstał. Tylko, takiego kryształu nie było tu nigdzie widać. Venora uniosła spojrzenie i skierowała je na Farafira.
- Możesz spojrzeć, czy na tym konstrukcie nie ma jakiś szlachetnych kamieni? - poprosiła łucznika. - Te które do tej pory napotykałam miały takie i potrzebowały ich by działać. Dobrze byłoby temu zabrać jego. O ile ma. - dodała na koniec nieco sceptycznie.
-Nic tu nie widać…- łucznik obskoczył zabitą bestię do okoła próbując zlokalizować wspomniany kryształ.
-Może być w środku ciała? Ten potwór wygląda jak poskładany z części innych. Może jego twórca umieścił kamień na miejscu serca? To by miało nawet sens…- wzruszył ramionami, oczekując dalszych instrukcji od Venory.
- To by nawet miało sens - powiedziała pod nosem paladynka i sięgnęła do swojej torby. Wyciągnęła z niej miecz w pochwie, którą od razu przytroczyła do swojego pasa. Dobyła miecza o ostrzu z białej stali i użyła go by rozciąć korpus istoty, żeby sięgnąć miejsca, w którym powinno być serce.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-04-2018, 22:42   #563
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ciało smoczego konstrukta zdawało się być jedynie powłoką. Pod twardą skórą znajdowały się jedynie kości, oraz wrośnięty w kręgosłup kamień wielkości ludzkiej dłoni. Był błękitny, a w świetle mienił się różnymi odcieniami niebieskiego. Venora długą chwilę mocowała się z kamieniem, który wyglądał jakby wrósł w kręgosłup golema.
-Nie damy rady gołymi rękami. Trzeba go porąbać toporem…- skomentował Farafir.
Paladynka pokręciła głową z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy.
- Mam tylko ciężki buzdygan - odparła i zajrzała do torby. Wyciągnęła wspomniany przedmiot. - Na szkielety świetnie się sprawuje, miażdżąc kości. Może tu też się nada - za jej słowami poszły czyny i biorąc buzdygan oburącz zrobiła zamach i łupnęła kilka razy w kręgi, chcąc je rozłupać. Kości smoka były twarde jak skała. Zresztą, najpierw trzeba było jakoś przebić się przez łuski na plecach.
-Venoro tracimy czas. Chodźmy do Arla. Wrócimy tu później.- skomentował łucznik.
- Masz rację - odpowiedziała rycerka i odpuściła. W głównej mierze, potrzebowała poobijać te truchło choćby po to, żeby rozładować złość jaka ją ogarnęła po tym jak potraktował ich Silwer. Nie czekając już ani chwili dłużej ruszyła w drogę powrotną do portalu.

Marsz trwał kilka chwil. Poddenerwowana rycerka maszerowała niczym barbarzyńca z gór, który całe życie musi się wspinać. Farafir ledwie za nią nadążał. Kiedy dotarli do portalu Dundein i Segrid byli już na miejscu, w towarzystwie Agness.
-A wy gdzie żeście poleźli?- krzyknął Moradinita, kiedy jednak dostrzegł poważny wyraz twarzy rycerki, on sam spoważniał.
Panna Oakenfold skrzywiła się na twarzy i odruchowo przeczesała palcami włosy. Zezłościła się jeszcze bardziej, gdy zaraz po tym na dłoni zobaczyła krew, która zaczynała zasychać.
- Bardzo topornie idzie mi uczenie się na błędach - fuknęła Venora, ale zaraz się opamiętała i poskromiła zdenerwowanie. - Tam dalej, w lochach, natrafiliśmy na smoczego golema. Strażnika więzienia jakie tu urządził sobie szmaragdowy smok - wyjaśniła. - Był tylko jeden więzień... Niestety jak go uwolniłam to sparaliżował nas jakąś dziwną mgłą, zabrał mój miecz... I pobiegł walczyć ze smokiem... - na koniec westchnęła cierpiętniczo.
-Jak to? Zabrał twój miecz?- Agness uśmiechnęła się pod nosem. -Odnajdziemy go. Wypoczęłam i mam ochotę komuś rozłupać czaszkę!- wojowniczka zacisnęła dłoń w pięść.

- Dobrze widzieć cię w formie - Venora odrobinę rozpogodziła się na słowa exkultystki. - Osobnik ten przedstawił się jako Silwer, wyglądał jak elf, nie miał w sobie aury zła. Mówił, że walczył z tym smokiem już kilka razy ale nigdy nie wygrał. To może potwierdzać naszą teorię z usuniętym sercem. Wspomniał, że smok korzysta z mocy psionicznych za pomocą jakiegoś kamienia, który jest w sali z wieloma portalami. Żywię odrobinę nadziei, że tam on właśnie pobiegł - opowiedziała im to czego się dowiedziała. - Nie zmienia to faktu, że ten "elf" jest dziwny. Wziął do ręki mój miecz i go nie zmroziło ręki. Do tego ta mgła która wydobyła się z jego nosa i ust... Kompletnie nas ten zapach sparaliżował. On po prostu wyjął sobie mój miecz z dłoni
-Jesteś cała poobijana. Jak się czujesz?- Dundein przerwał rozmowę, przyglądając się Venorze.
-A na tym cwaniaku nie ma nawet zadrapania…- Segrid spojrzała na Farafira.
-Ej, to nie moja wina, że jestem łucznikiem! Atakuje na dystans, nie walczę wręcz jak wy.- tłumaczył się.
- Daj mu spokój - odezwała się Venora do krasnoludki w obronie łucznika. - Golemy to cholernie trudni przeciwnicy. Raz żeby jednego pokonać to potrzebowałam pomocy dorosłego smoka, a i tak byliśmy oboje poturbowani walką - wyjaśniła i spojrzała na Dundeina. - Będę rada jeśli mnie nieco podleczysz... - powiedziała do niego szczerze, nie starając się na siłę ukrywać, że jest obolała.

Brodacz skinął głową i sięgnął po swój symbol młota i kowadła. Dundein już zamknął oczy i miał wypowiedzieć słowa modlitwy, kiedy w jaskini nagle rozległ się świetlisty rozbłysk.
-Udało się!- krzyknął Arlo, który w rozmowie nawet nie brał udziału, skupiając się w pełni na rozpracowaniu portalu.
-Ha! Udało ci się!- Segrid od razu doskoczyła do czarodzieja, poklepując go po plecach. Xor zbliżył się do grupy, badając wzrokiem portal.
-Nie wiem jak to zrobiłem, bo jeszcze nie udało mi się do końca rozwiązać tej zagadki.- wyjaśnił czarodziej w purpurze. Niespodziewanie energia magii teleportacyjnej zafalowała na tafli międzywymiarowej bramy. Oczom grupy ukazał się osobnik w złotej zbroi, równie pięknej co ta którą nosiła Venora. Hełm przypominający smoczy łeb skrywał jego tożsamość, ale Venora od razu poznała w nim Silwera. W lewej ręce trzymał piękną włócznię, a w prawej trzymał Szpon Zimy.
-Dałem słowo, że oddam.- usłyszała spod hełmu paladynka.


Venora natychmiast zapomniała, że cokolwiek ją boli i kilku susach pokonała schody i doskoczyła do portalu. Widząc elfa, a raczej słysząc jego głos i widząc swój miecz, ogarnęła ją mieszanina uczuć. Była w pewien sposób zadowolona, że wrócił, ale też targała nią obawa, bo nie miała pojęcia czego po nim się spodziewać.
- Kim ty jesteś? Dlaczego smok ciebie nie zabił? - spytała. - I gdzie pobiegłeś?
-Musiałem odzyskać swój pancerz i broń. Nie udałoby mi się tego dokonać gołymi rękami.-
-I tak szybko znalazłeś swoją zbroję, założyłeś ją, odnalazłeś portal i się tu pojawiłeś?- spytał Farafir, trzymając łuk w gotowości.
-To nie Toril przyjacielu. Tutaj czas płynie inaczej.- odparł mu Silwer. -Proszę, twój miecz.- dodał wyciągając przed siebie prawą rękę, w której trzymał lodowe ostrze.
Paladynka chwilę mu się przyglądała nieufnym spojrzeniem, aż w końcu wyciągnęła dłoń i pochwyciła swoją broń. Oględnie przyjrzała jej ostrzu w poszukiwaniu śladów walki, po czym znów skupiła wzrok na elfie.
- Potrafisz używać tych portali? - zapytała dla upewnienia się. - Jesteś w stanie sprawić, żeby z tego udać się w konkretne miejsce? - dodała w tonie wyjaśnienia.
-Nie wiem, czy potrafię otworzyć każdy, ale kilka na pewno.- odparł. -Jaki macie plan?- spytał Venorę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 10-04-2018, 17:26   #564
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka westchnęła ciężko, bo emocje zaczęły z niej schodzić, a zmęczenie i ból zaczęły w końcu brać w niej górę. Spojrzała wpierw na Arla, a następnie na pozostałych swoich kompanów i wskazała ręką na nieznajomego.
- Drużyno, poznajcie Silwera. Uwolniłam go z niewoli Szmaragdowego Smoka. To jego znaleźliśmy z Farafirem w celi tutejszych lochów - oznajmiła wszystkim by formalnościom stało się zadość i wróciła wzrokiem na elfa. - Owszem mamy plan. Całkiem niezły, a twoja obecność bardzo nam w nim pomoże. Ale wpierw usiądźmy i porozmawiajmy. Dla mnie nasze spotkanie miało miejsce raptem kilka chwil temu i ja wciąż jeszcze potrzebuję leczenia - stwierdziła czarnowłosa i skinęła na niego głową, by podążył za nią. - Nie jesteś zwyczajnym elfem. Sam fakt, że mój miecz cię nie poranił o tym świadczy. Skąd masz te... Zdolności? - zapytała, gdy schodziła po schodach, kierując się wprost na Dundeina, by ten w końcu mógł ją uleczyć.
-Wystarczy zwyczajna magiczna błyskotka o wartości dorodnego diamentu. Wystarczy, że mój przodek pochodził z innego świata…- złoty hełm skierował się w kierunku rycerki, ale po chwili mężczyzna zdjął go. -Skoro ty możesz trzymać to ostrze, to czemu ja bym nie mógł?- spytał.
-Kim tak naprawdę jesteś?- sarknęła Segrid, mrużąc gniewnie oczy.

-Jestem tym kim byłem wczoraj i będę jutro. Zwiastuję ostatnie tchnienie moich wrogów, oraz przezwyciężam strach w sercach mych sojuszników.- oznajmił tonem rasowego elfa, po czym pokłonił się lekko.
-A dokładniej?- Arlo stanął obok Venory.
-Jestem łowcą i zabójcą smoków. Co wiecie o Zielonej Koronie?- spytał rozglądając się za wygodnym miejscem, gdzie mógłby usiąść.
Rycerka przyglądała się elfowi gdy ten mówił. Naszło ją dziwne przeczucie, że Silwer, tak jak ona, jest paladynem. Jednak uważne oględziny jego wyglądu sprawiły, że nie dostrzegła na jego pancerzu żadnych symboli sakralnych, ani nawet takich, które można by uznać za rodową symbolikę. To skutecznie powstrzymało Venorę przed wypowiedzeniem na głos swojego przypuszczenia. Zajęła miejsce na sporym kawałku gruzu leżącego na ziemi, tak by i mag mógł przy niej zasiąść, wtedy dopiero odpowiedziała na pytanie elfa.

- Podejrzewamy, że przeszedł rytuał usunięcia serca - zaczęła panna Oakenfold. - Czyni on smoki, które się mu poddały, nieśmiertelnymi. Wtedy nawet bóg nie może zabić takiego gada w bezpośredniej walce - wyjaśniła z powagą w głosie i położyła sobie na kolanach Szpon Zimy. - Serce wtedy jest gdzieś dobrze ukryte poza ciałem, a w jego miejsce, w piersi smoka, umieszczane jest ostrze, którym dokonano rytuału. Tak jak to, które ode mnie... pożyczyłeś
Elf zasępił się na krótką chwilę, lekko przytakując jej głową.
-Czyli Kult smoka dotarł nawet tutaj…- wziął głęboki wdech i spojrzał na rycerkę. -Chcecie zatem znaleźć serce i je zniszczyć?- upewniał się. -Sprytnie, ale jeśli twoja teoria jest słuszna, to wiedz, że za pewne strzeże go coś strasznego. Być może taki golem jak ten w lochach. A może jeszcze gorzej.- mówił melodyjnym głosem, który aż chciało się słuchać.
-Poradzimy sobie.- Segrid wtrąciła swoje zdanie.
-Oby. Czy to wasz przewodnik?- spojrzał na Xora. Konstrukt wzdrygnął się i pogładził po łbie.
-Xor nie przewodnik. Xor sługa. Sługa Onyxa Wielkiego. Onyx Wielki, król golemów, a Xor to jego sługa.- odparł.

- Tak, Xor jest naszym przewodnikiem. Doskonale zna zakątki tego zamku - powiedziała Venora nie zwracając uwagi na tłumaczenie golema. - Silwer, ty możesz nam powiedzieć najlepiej czy nasze założenia są słuszne, bo jak sam mówiłeś, walczyłeś nie raz z tym jaszczurem - stwierdziła. - Wiem, że nie będzie łatwo znaleźć serce, ale tamtego golema pokonałam w pojedynkę, a jest nas tu całkiem spora grupa i zapewniam cię, że niejedno już ze mną przeżyli - powiodła wzrokiem po swoich kompanach. - Ponad to na tym planie istoty, które sprowadził za sobą smok są przybyszami, dlatego nasza ochrona przed istotami pełnymi negatywnej energii jest jeszcze bardziej skuteczna - wyjaśniła.
-Jeśli smok się zorientuje i przyjdzie osobiście obronić swoje serce?- spytał Silwer. -Mogę się na niego zaczaić i zaatakować. Mogę go zająć walką.- zaproponował.
- To brzmi dobrze. Ale to istne samobójstwo - odparła paladynka, ale żachnęła się, że elf nie jest zwykłym wojownikiem. - Tak, zajęcie go na pewno ułatwi nam znalezienie serca... - zgodziła się z nim. - A co z tym kamieniem? Tym, dzięku któremu ma moce psioniczne? - zapytała.

-Podejrzewam, że to może być właśnie jego serce. Smok jest sam w sobie żywym kamieniem szlachetnym. Kiedy już będziecie przy sercu, smok od razu zorientuje się o waszej obecności. Trzeba będzie szybko się nim zająć.- odparł elf.
- No tak, to miałoby sens... - pokiwała głową panna Oakenfold. - Opisz proszę miejsce w którym widziałeś ten kamień. Może z pomocą Xora uda się określić gdzie to było? My do teraz zakładaliśmy, że trzyma je w sercu zamku. Dlatego tu jesteśmy, bo główne wrota do komnaty są opanowane przez dziwaczne istoty wyglądające jak robaki z głowami i wysysające życie. A tak i same wrota zabijają, bo samo dotknięcie ich razi potężnym piorunem
-Nie wiem czym jest serce zamku. Po tym jak Zielona Korona mnie pokonał, jego sługi wlokły mnie przez wiele korytarzy. W końcu przerzucili mnie przez kilka portali. Po drodze widziałem ten kamień. Nie wiem jak tam trafić niestety.- Silwer wzruszył ramionami.
- To nie dobrze... - westchnęła Venora unosząc spojrzenie na sufit jaskini. -[i] W takim razie wracamy do naszego planu. Chcemy użyć tego portalu by przeniósł nas do wspomnianego już serca zamku, aby ominąć problematyczne wrota. Gdybyś zechciał pomóc Arlowi rozpracować portal to na pewno szybciej by nam to poszło/i] - znów spojrzała na elfa i wstała, zdając sobie sprawę z jednej rzeczy.

- Pozwól, że przedstawię ci moich kompanów - powiedziała i wskazywała kolejno, skinieniem głowy, swoich towarzyszy. - Dundein z Mithrilowej Hali, wojownik i kapłan Moradina. Segrid, tropicielka i kapłanka Marthammora Duina. Agness, akolitka na drodze do stania się kapłanką Tempusa. Farafir, łucznik, strzelec wyborowy wojska cormyrskiego. Oraz Arlo, mag wojenny w służbie Cormyru. A ja jestem paladynem i wybrańcem Helma
-Portal jest otwarty. Możecie przez niego przejść.- odparł krótko. Każdemu z towarzyszy rycerki skinął głową, zaś na wzmiankę o niej samej pozostał niewzruszony. Być może spotkał w swoim życiu innego wybrańca, a może zwyczajnie przyjął tę informację z przymrużeniem oka. Silwer odwrócił wzrok w kierunku golema i kiwnął mu głową.
-A ty jesteś Xor.- rzekł.
-Xor. Xor sługa Onyxa Wielkiego.- odpowiedział konstrukt.
-A gdzie Onyx Wielki jest w tej chwili?- Silwer nie owijał w bawełnę.
-Onyx Wielki i golemy przegnani precz. Onyx Wielki poprowadził swój lud na plan Venory. Tam Xor ją spotkał. Odpowiadała na jego zagadki!- pożeracz kamieni podekscytował się tym wspomnieniem.
-A gdyby twój pan - Onyx Wielki przybył tu z pomocą, może wspólnymi siłami udałoby się pokonać Zieloną Koronę…- zasugerował kątem oka zerkając na Venorę.
- Swoją propozycją pomocy uraziłam Wielkiego Onyxa - wyznała paladynka, robiąc zbolałą minę. - Więc prawowitego władcy tego zamku tu nie ma. Tylko Xor, który nas tu przyprowadził bez jego wiedzy... I zgody - dodała nieco ciszej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-04-2018, 17:47   #565
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Może powinniśmy raz jeszcze spróbować z nim pomówić?- Silwer uniósł pytająco brew.
-Odpada. Onyx uraził się naszą zuchwałością i zniknął gdzieś pod ziemią.- Arlo zabrał głos z zadumaną miną.
-Jeśli poczekacie to ja z nim spróbuję się rozmówić…- zaproponował elf.
- Zawsze warto spróbować... - Venora spuściła głowę i wzruszyła ramionami. Dobrze wiedziała, że gdyby sama wtedy nie zawiodła to nie byłoby tego problemu. - A i mi na pewno przyda się odpoczynek po walce z golemem...
-Xorze. Zaprowadzisz mnie do swojego władcy?- Silwer zwrócił się do Pożeracza głazów.
-Xor musi poszukać Onyxa. Onyx pod ziemią, jak ryba w wodzie. Xor spróbuje.- odrzekł stwór. Zabójca smoków skinął mu głową i spojrzał na Venorę.
-Odpocznijcie. Lecz nie czekajcie na mnie. Spróbujcie odnaleźć serce Zielonej Korony. Kiedy wrócę na pewno usłyszycie rumor bitwy. Wtedy zajmijcie się sercem. Jeśli któremuś z nas się nie powiedzie… Wszyscy możemy zginąć.- wyjaśnił.
Venora nie wyglądała na zadowoloną tym planem.
- Bez Xora będzie ciężko nam się poruszać po tych korytarzach - westchnęła ciężko. - Dobrze, nie będziemy czekać - zapewniła go.

-Słyszałeś mój duży przyjacielu? Czas ruszać.- Silwer zwrócił się do Xora, a ten tylko skinął głową i posłusznie ruszył w kierunku wyjścia z jaskini, którędy wcześniej tutaj grupa dotarła. Po kilku chwilach grupa została sama.
-Myślisz, że możemy mu zaufać?- spytał Arlo, odprowadzając wzrokiem znikającą w ciemnościach dwójkę.
- Zachowuje się jak paladyn... - mruknęła panna Oakenfold. - Ciężko go ocenić, ale tak jak obiecał oddał mi miecz... Na pewno jest wrogiem smoka to już dużo - uniosła spojrzenie na maga i uśmiechnęła się niepewnie. - Dundeinie, ulecz mnie proszę - przypomniała się krasnoludowi, bo w tym całym zamieszaniu to umknęło.
Krasnolud podszedł do niej i zaczął odmawiać swoje modlitwy. Wyleczenie rycerki zajęło dłuższą chwilę, ale w końcu Venora mogła odetchnąć pełną piersią, bez obawy, że ból obitych żeber ją zamroczy. Już w pełni zdrowia, paladynka usiadła na podłodze, opierając się plecami o kawałek gruzu, na którym do tej pory siedziała i zbierając siły nawet przymknęła na ten czas oczy.

Tak naprawdę to wszyscy w tym momencie czekali wyłącznie na Venorę, bo krasnoludy w swojej drodze po ex kultystkę nie napotkały na żadne problemy i po prawdzie ciężko było im usiedzieć w oczekiwaniu aż najmłodszy członek drużyny zbierze się w sobie. Farafir i Agness, bardziej z nudów niż faktycznej potrzeby, obchodzili jaskinię pełniąc niejako wartę. Arlo natomiast pozostał przy rycerze. Wyciągnął rękę ku jej głowie i dłonią zaczął czule gładzić ja po włosach, jednocześnie w skupieniu wpatrując się w portal.
- To teraz przechodzimy przez portal... - odezwała się panna Oakenfold po długim czasie milczenia. Chyba nawet udało jej się uciąć krótką drzemkę, bo czuła się nieco zaspana. Kompani ustawili się gęsiego na wąskich schodach, prowadzących do podestu z lawirującym portalem. W przypominającej ciecz materii ujrzeli intensywne kolory oraz niewielkie pomieszczenie.
-Poczekajcie tutaj. Pójdę pierwszy.- oznajmił Arlo, a kiedy tylko poczuł na sobie złowrogie spojrzenie swej ukochanej czym prędzej uciął jej protesty.
-To natura magii. Czyli moja dziedzina. Ja ci pod miecz nie wchodzę.- rzekł i wszedł w portal. Venora nie sprzeciwiła się temu jego samotnemu wypadowi, bo choć martwiła się o jego bezpieczeństwo, to wierzyła w jego umiejętności i wiedzę magiczną, o której sama bladego pojęcia nie miała. Minęło kilka sekund i Arlo pojawił się z powrotem, na co paladynka westchnęła z ogromną ulgą.
-To bezpieczne przejście. Ruszajcie.- oznajmił i znów zniknął.


Magia teleportacyjna była ogromnym udogodnieniem, lecz sposób w jaki oddziaływała na ciało podróżującego było dla równowagi w naturze potworną męczarnią. Venora miała zawroty głowy oraz nudności.
Po drugiej stronie czekała na nich komnata w kształcie okręgu, gdzie znajdowało się wiele podobnych przejść w inne wymiary.
-Żadnego nie dotykajcie. Nie wiem jeszcze jak się je uaktywnia.- wyjaśnił mag. Najpierw muszę dojść do tego, który portal może prowadzić do serca zamku. Poczekajcie cierpliwie.[/i]- nakazał.
Niezadowolona Segrid zamruczała pod nosem, ale wiedziała, że wchodzenie w nieznany portal może nieść katastrofalne skutki.
Paladynka natomiast nie skomentowała tego w żaden sposób, bo zmagała się z powstrzymaniem swoich wnętrzności od tańczenia w jej trzewiach. Czuła się gorzej niż gdy zmagała się z kacem po swoim pasowaniu na rycerza.
~ Nienawidzę portali...~ przeszło Venorze przez myśl. Ostatecznie usiadła sobie na podłodze i z głową uniesioną w górę z utęsknieniem wyczekiwała, aż zrobi jej się lepiej. W tym momencie nawet cieszyło ją, że muszą czekać na to aż mag rozpracuje kolejne przejścia.

Badanie portali szło czarodziejowi całkiem sprawnie. Młodzieniec kręcił się po komnacie, przyglądając się uważnie runom otaczającym każdy z kilkunastu portali znajdujących się w różnych miejscach na ścianie.
-Myślisz, że mogą prowadzić na inne plany?- Dundein zagadał Venorę, siadając nieopodal niej.
Panna Oakenfold, której w końcu udało się zapanować nad nudnościami spojrzała zmrużonymi oczami na krasnoluda, a następnie po tych wszystkich wrotach. Przekrzywiła głowę. Nadal jej się kręciło, ale póki nie będzie musiała szybko wstać to była w stanie to znieść.
- To raczej pewne - odpowiedziała w końcu rycerka, a jej głos brzmiał dość słabo. Przyłożyła zimne dłonie sobie do skroni. - Pamiętasz co mówił Xor. Niewłaściwe przejście i można sprowadzić nieszczęście... - mruknęła.
-No cóż można to interpretować różnorako…- zasępił się krasnolud. -Xor to dziwaczna istota, kto wie co uważa za nieszczęście.- dodał zerkając przez ramię na zapracowanego maga.
-Dobrze, że z nami jest. Robi kawał roboty.- stwierdził uśmiechając się pod nosem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-04-2018, 21:24   #566
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora również skierowała swój wzrok na Arla i mimowolnie się uśmiechnęła. Po samym jej spojrzeniu było widać jak bardzo młoda paladynka była zadurzona w czarodzieju.
- To prawda. Nigdy nie sądziłam że magowie są tak zaradni... Regentka miała nosa, żeby go przydzielić do tej drużyny - stwierdziła czarnowłosa z nutą rozbawienia w głosie.
-Myślałaś co będzie, jeśli Alusair wyśle go z misją gdzieś na drugi koniec świata?- wtrąciła się Agness, niespodziewanie zza pleców panny Oakenfold.
Czarnowłosa po tych słowach poczuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej i cała wesołość z niej uleciała.
- Może go tam wysłać przecież razem ze mną... - prędko odparła Venora, ale Agness dobrze wiedziała, że trafiła w czuły punkt. Paladynka spuściła wzrok i posmutniała na twarzy. Zupełnie nie myślała o tym jak będzie dalej z "nimi"... Było to przecież zupełnie nieplanowane i spadło na paladynkę tak nagle, że do tej pory nachodziły ją myśli czy nie śni. - Z resztą nie wiemy nawet czy wyjdziemy stąd żywi... - burknęła.
-Helm ma nad tobą pieczę. Nie pozwoli ci umrzeć.- odparła wojowniczka, uśmiechając się blado pod nosem. Te słowa nie pocieszyły Venory, która tylko odwróciła od nich wzrok.
-A cóż to za dziwaczne tematy?- wtrącił się Dundein. -Jakieś czarne scenariusze piszecie. Pokonamy smoka, a potem wrócimy do barbarzyńców z gór. Pomówimy z orkiem i dzięki tym informacjom wygramy bitwę z orkami!- oznajmił Moradinita zaciskając dłoń w pięść.

-Mam cię!- niespodziewanie krzyknął Arlo, przyglądając się portalowi o błękitnej aurze. -To ten. Na pewno. Te runy mówią o drodze do najgłębszych odmętów żywej budowli.- wyjaśnił, zerkając na kompanów.
Venora szybko podniosła się ze swojego miejsca, odruchowo tylko sprawdzając wiązania na naramiennikach i podeszła do blondyna.
- Świetna robota - uśmiechnęła się do Arla. -Dobrze, więc możemy ruszać - stwierdziła oczywistość, ale nie paliła się by wkroczyć w taflę energii. Odwróciła się i spojrzała na kompanów. - Idziemy czy czekamy na Silwera i golemy? - zapytała ich o zdanie. W końcu ich drużyna nie była regularnym oddziałem wojska tylko bardziej przypominała grupę awanturniczą i kładli swoje życie na szali, więc wypadało by mogli się wypowiedzieć.
-Możemy poczekać.- powiedziała Agness, obojętnym tonem.
-Powinniśmy sprawdzić, co jest po drugiej stronie.- Segrid miała z goła odmienne zdanie.
-Ja się dostosuję.- Farafir wzruszył ramionami.
-Możemy zajrzeć, co jest po drugiej stronie.- w końcu głos zabrał Arlo, patrząc na Venorę by to ona podjęła ostateczną decyzję.

- Elf wspominał, że jeśli się zbliżymy do jego serca to smok to od razu wyczuje - odparła panna Oakenfold dając wszystkim do zrozumienia, że samo zajrzenie na drugą stronę, nawet krótkie, nie wchodziło w rachubę. - Minęło już całkiem sporo czasu odkąd zniknęli z Xorem... - westchnęła i wbiła spojrzenie w portal. - Nie wiadomo czy z nimi wróci, a nawet jeśli to pójdzie prosto do Szmaragdowego - pokręciła głową. - Jesteście gotowi? Musimy mieć na uwadze, że modlitwy ochronne przeciw złu mogą być z miejsca potrzebne - zwróciła uwagę wracając spojrzeniem na krasnoludy.
-Ja mam jeszcze kilka aktywnych run w zanadrzu.- odparła krasnoludzka przewodniczka.
-Ja też pomodliłem się o kilka błogosławieństw.- Dundein dziarsko przytaknął głową.
-Ja nie przygotowałem zaklęć. Ciągle pracowałem przy portalach.- wtrącił Arlo. -Potrzebuję trochę czasu na to.- dodał.
- Wszyscy muszą być gotowi do walki - stwierdziła paladynka patrząc na niego. - W takim razie nie ruszymy dopóki się nie przygotujesz. Łap za księgę i czekamy na ciebie - uznała. Po cichu też liczyła, że da to czas Silwerowi by przybyć do nich z wyczekiwanym przez nią wsparciem.

~***~

Kompanom nudziło się ewidentnie. Lecz taka była kolej rzeczy. Arlo musiał przygotować się do ewentualnego boju. Powtarzanie zaklęć szło mu dość topornie. Kiedy inni odpoczywali, on dumał nad złożoną magią portali, rozszyfrowując dokąd prowadzą. W końcu jednak dokończył medytacji i zamknął opasłe tomiszcze z charakterystycznym temu dźwiękiem. Mężczyzna wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze nosem.
-Jestem gotów.- odezwał się w końcu i wstał, prostując członki.
-No w końcu. Ileż można czytać te same frazy.- skomentowała pod nosem krasnoludka. Arlo nie zwracał uwagi na jej kąśliwe uwagi i posłał Venorze blady uśmiech.
-Ruszamy? Ruszamy?- Agness chyba nie mogła się doczekać by opuścić mroczne pomieszczenie, pełne wirujących bram przez wymiary.
Niestety ten czas nadal nie był wystarczający by elfi łowca smoków powrócił. Venora cały ten czas trzymała za to kciuki, ale wymówki się skończyły i wyraźnie nie było sensu już tracić tu ani chwili dłużej.
- Tak, ruszamy - potwierdziła panna Oakenfold. W tym momencie chciała już jak najszybciej mieć to za sobą.

~ Oby nam się udało ~ odetchnęła pełną piersią, gdy spoglądała w portal. Popatrzyła jeszcze na maga i uśmiechnęła się do niego czule. Bez słowa zbliżyła się do niego, wzięła jego twarz w dłonie i pocałowała go długo i namiętnie, zupełnie nie czując się skrępowana, że pozostali to widzą.
- To na szczęście - mruknęła do Arla. Teraz dopiero była gotowa wkroczyć przez portal. Nie pytając nikogo o zdanie, ruszyła oczywiście jako pierwsza.
Kiedy wyszła po drugiej stronie od razu odczuła negatywną energię, która otaczała to miejsce. Venora znalazła się w posępnej jaskini, gdzie nie było ociosanych kamieni, ani równej posadzki. Nie było tu żadnego źródła światła. Na ścianie, nieopodal miejsca, gdzie się pojawiła znajdowały się dziwaczne malowidła w czerwonym kolorze. Trudno było wywnioskować co przedstawiały. Sekundę później za plecami Venory pojawił się Arlo, Segrid i kolejno cała reszta.
-Chyba nikogo tu nie ma, kto chciałby stanąć nam na drodze.- odezwała się Agness.
- Wyczuwam tu zło... - oznajmiła Venora wszystkim. - Spróbuję ustalić, czy jestem w stanie określić w którym kierunku ono się znajduje - dodała i patrząc pod nogi przestąpiła kilka kroków, by niczym pies tropiący złapać ślad tego co szukali. Skupiła się przy tym bardzo na swoim dodatkowym zmyśle.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-05-2018, 14:58   #567
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Negatywna energia, którą czuła rycerka znajdowała się dosłownie wszędzie dookoła, lecz nie miała żadnej formy. Venora znała już to uczucie, zupełnie jakby serce zamku zostało zatrute i to ono tłoczyło tę parszywą moc do reszty budowli.
-Co tu jest napisane?- spytał Farafir zbliżając się do ściany, gdzie były czerwone malowidła.
- Wygląda, że faktycznie jesteśmy w sercu zamku, ale... Niech to zaraza... - wymsknęło się pannie Oakenfold, po jej własnych przemyśleniach. Paladynka pośpiesznie wyciągnęła diadem i po nałożeniu go na swoją głowę spojrzała na napisy, które dostrzegł łucznik, by je przeczytać. O dziwo napisy nie przedstawiały żadnej, konkretnej treści. Były to głównie bluźnierstwa, groźby wobec starych bogów, obietnice obalenia porządku świata oraz wiele innych złorzeczeń.
- To same przekleństwa, niczym na murze w biednej dzielnicy - powiedziała Venora i ruszyła dalej. - Nie jest dobrze. Coś zrobili zamkowi... Znaczy tej istocie którą jest zamek - paladynka skrzywiła się, bo nie wiedziała jak poprawnie powinna ująć to w słowa. - Zło emanuje stąd, jakby zatruli to miejsce nim... - dodała w tonie wyjaśnienia. - Może to świadczy, że smocze serce tu jest... - naszła ją tak refleksja i przyśpieszyła kroku.

-Ruszajmy. Bądźcie gotowi.- Arlo zwrócił uwagę towarzyszom, ujął swój kostur obiema rękami i ruszył równo z Venorą.
-Ej ruszaj dupe!- Dundein krzyknął do Farafira, lecz ten ani drgnął, nieustannie przyglądając się napisom na ścianie.
- Oby smok psioniką nie przejął jego woli... - zdenerwowała się paladynka i czym prędzej podbiegła do łucznika. Klepnęła go w ramię, a zaraz po tym mocno szturchnęła nim. - Ej, co jest? - zganiła go i zaraz odciągnęła od ściany.
Łucznik odwrócił się powoli i wtedy rycerka dostrzegła jego przekrwione oczy. Mężczyzna wyglądał jakby opętał go demon lub coś podobnego. Venora też od razu poczuła negatywną aurę otaczającą Farafira.
-Wasze przyjście tutaj było wielkim błędem…- rzekł zniekształconym głosem, uśmiechając się do rycerki pod nosem.
Paladynka popchnęła łucznika, przewracając go na ziemię samym swoim ciężarem ciała zakutego w pełną zbroję płytową.
- Krąg ochrony! Natychmiast! - krzyknęła Venora do Dundeina.

Dundein od razu złapał za swój święty symbol, uniósł go przed siebie i zaczął inkantować. Farafir leżał sparaliżowany na plecach patrząc dalej na rycerkę. Mężczyzna niespodziewanie stanął w płomieniach. Jego włosy zapłonęły jak pochodnia. Na twarzy pojawiły się bąble, a on niewzruszony śmiał się Venorze w twarz.
-Twoje śmieszne modlitwy mnie nie wzruszają. Ale twojemu przyjacielowi nie zostało już wiele czasu.- sarknął.
Paladynka nie traciła zimnej krwi i trzymała go nadal. Odsunęła własną głowę na zasięg swoich ramion, by płomienie nie oparzyły i jej. Wierzyła, że kapłan Moradina zdąży, a modlitwa odetnie Farafira od mocy, która go opętała. Na Dundeina spłynął słup jaskrawej energii, a Venora poczuła jak ta moc dotyka i ją.
Farafir jednak śmiał się jej w twarz, a jego ubranie zajęło się ogniem. Skóra na twarzy zaczęła w niektórych miejscach czernieć. Nagle z jego ust wydobył się płomień.
-Nie wypędzisz mnie ha ha ha!- zaśmiał się żywym ogniem.
Naprawdę była przekonana, że to pomoże, jednak Farafir nadal płonął i paladynka nic nie mogła na to poradzić. Ciało mężczyzny trawił ogień zupełnie jak w jego koszmarach. Patrzyła prosto w oczy mężczyzny, wściekła i bezradna zarazem.
- Zabiję cię... Zabiję cię parszywy gadzie! - krzyknęła Venora, a w jej głosie mieszała się bezsilność z determinacją, gdy wzbierał w niej gniew.
-Zabij, zabij ha ha ha!- rechotał, aż w końcu jego ciało obumarło i zajęło się w pełni ogniem. Mężczyzna przestał oddychać a Venora czuła, że w jego ciele nie ma już złej energii.

Rycerka z frustracją uderzyła pięścią w ziemię. Dysząc ciężko z gniewu jaki ją ogarnął, szybko podniosła się i wycofała. Ostatni raz spojrzała na spalone zwłoki i odeszła od nich.
- Helmie, weź go pod swoją opiekę - syknęła przez zęby Venora i spuściła głowę. Szybkim krokiem wróciła na czoło pochodu. - Musimy się szybko ruszać... - rzuciła do reszty, nie patrząc na nich. Ochrona wciąż mogła na nich działać względem przybyszów, więc nie było czasu do stracenia.
Grupa szczuplejsza o jednego członka maszerowała szybkim krokiem w głąb jamy. Milczeli. Venora była świadkiem śmierci wielu istot. Nic tak jednak nie bolało jak śmierć towarzysza. Przez głowę rycerki przeszła myśl, ilu kompanów przyjdzie jej jeszcze pogrzebać w czasie jej krucjaty przeciwko złu. Kątem oka dostrzegła zerkającego na nią Arla. Ich spojrzenia skrzyżowały się, a czarodziej złapał ją za dłoń próbując w milczeniu pocieszyć.
Nagle ziemia pod ich stopami zadrżała. Drżała zawsze, kiedy golem – zamek stawiał ospały krok, lecz tym razem to było coś innego.
-Silwer wrócił! Bitwa się zaczęła!- krzyknął Dundein.
-Spieszmy się!- ponagliła ich Segrid i cała grupa przyspieszyła kroku.

Kilka chwil później dotarli na skraj urwiska, skąd było w oddali widać serce zamku. Była to ogromna emanacja błękitnej energii, skrzącej niczym błyskawica oślepiającym blaskiem. Serce było wielkie niczym królewska karoca, a u jego podstawy, znajdowała się masa zielonego kamienia jakby z wolna obrastająca od dołu twór.
Jaskinia była wysoka na jakieś trzydzieści metrów i jeszcze bardziej szeroka. Na jej dno prowadziły wąskie stopnie ociosane w kamieniu.
-Tędy!- Arlo wskazał kosturem schody i ruszył przodem. Dopiero, gdy udało im się pokonać kilkanaście stopni, Venora dostrzegła cztery zielone stalagmity rosnące pod kątem jakby miały się w końcu zetknąć szpicami. Na ich krańcu znajdował się ogromny głaz szmaragdu.
-To serce smoka!- syknęła krasnoludka. Głaz stał zaledwie kilkanaście kroków od serca zamku. To wszystko wyglądało jakby serce smoka próbowało przejąć serce zamku.
-Mamy towarzystwo!- krzyknął Dundein. Nad ich głowami krążyły trzy smocze golemy, dokładnie takie same, jak ten z którym Venora miała okazję się mierzyć.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-05-2018, 15:47   #568
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się błyskawicznie. Z półmroku, zza zielonego kamienia wyłoniła się postać mężczyzny w błękitnej szacie. Paladynka na sam jego zacisnęła mocno szczękę, szykując się na cokolwiek przeciwnik na nich szykował.
-To sługus Kultu Smoka!- warknęła Agness wskazując palcem osobnika. Mężczyzna miał oblicze skryte pod kapturem, ale jego energiczne ruchy rąk świadczyły, że na powitanie przybyszom szykuje jakieś zaklęcie. Widząc to Arlo stanął w miejscu, uważnie się przyglądając inkantacjom kultysty. Cormyrski czarodziej wojenny mruczał pod nosem jakieś słowa w tylko sobie znanym języku. Po chwili Venora zrozumiała, że jej ukochany odczytuje zaklęcie, rzucane przez przeciwnika. Wciąż zaskakiwało ją to co potrafił i przy każdej walce udowadniał, że dobre zdanie jakie miała o nim Regentka nie było czczymi słowami. Kiedy wypowiedział ostatnie słowo z rąk kultysty wystrzeliła błyskawica, a Arlo krzyknął kilka słów i wykonał zamaszysty ruch kosturem, odbijając elektryczny pocisk w ostatniej chwili. Piorun uderzył krok obok wrogiego maga.
-Serce smoka! Szybko! Ja zajmę maga!- ponaglił towarzyszy. Venora jednak miała chwilę zawahania by zostawić maga bez obstawy. Krasnoludy ruszyły jako pierwsze. Bieg wąskimi schodami był niebezpieczny, ale to one czuły się najlepiej w takich właśnie warunkach.
Widząc to, jeden ze smoczych golemów zapikował w kierunku Segrid i Dundeina, lecz ich przewodniczka skorzystała z błogosławieństwa jednej ze swych run i uderzyła w nadlatującego stwora oślepiająco białą energią. Konstrukt odleciał, ale na jego miejscu pojawiły się dwa kolejne.

Venora nie mogła dłużej zwlekać, dobyła Szponu Zimy i gotowa na bój minęła Arla biegnąc na pomoc krasnoludom. Jeszcze tylko jeden raz odwróciła się za siebie by spojrzeć jak radzi sobie jej ukochany. Wtedy z powietrza uderzył raniony chwilę wcześniej przez Segrid trzeci ze smoczych golemów. Stwór uderzył w rycerkę całym impetem swego cielska wbijając ją dosłownie w ścianę.
Panna Oakenfold straciła dech w piersi na krótką chwilę i omal wypuściła z rąk swój miecz. Sekundę później odzyskała świadomość i poczuła silny ból w żebrach, lecz nie to było najgorsze. Smoczy golem złapał ją w swoje szponiaste łapska i uniósł w powietrze, wznosząc się kilkanaście metrów nad dnem jaskini. Venora szarpała się jak tylko mogła aż w końcu udało jej się oswobodzić prawą rękę.
Golem wyczuł niebezpieczeństwo i spojrzał w dół, a gdy dostrzegł co się święci, spróbował ugryźć rycerkę. Venora odruchowo dźgnęła mieczem w przód trafiając fartownie w otwartą paszczę stwora. Bestia zaszamotała się nerwowo, a Venora poczuła jak wielkie pazurzyska napierają na jej zbroję, próbując zmiażdżyć i pokiereszować jej ciało i kości.
~ Nie jest dobrze... ~ przeszło jej przez myśl gdy gorączkowo starała się rozwiązać swoją patową sytuację. Służka Helma walczyła z całych sił, ale potwór był znacznie od niej silniejszy. Po za tym krążył niemal pod samym sklepieniem jamy i gdyby udało jej się oswobodzić w pełni to runęła by w dół jak kamień. Kątem oka udało jej się zobaczyć jak Agness wskakuje jednemu ze smoków na grzbiet i tłucze go na oślep swym buzdyganem po rogatym łbie. Arlo inkantował kolejne zaklęcie. Venora odwróciła głowę i spojrzała w okolice serca. Kultysta właśnie kończył inkantować zaklęcie. Moc splotu przybrała postać czarnej strzały, która pofrunęła w kierunku Venory.

Rycerka słyszała o tym zaklęciu. Nagle wszystko stało się jasne. Smoczy golem nie miał ich zatrzymać, a odciągnąć Venorę na bezpieczną odległość. Teraz była bezbronna. Bez towarzyszy, bez okazji do ukrycia się. Smoczy golem trzymał ją na prostej linii drogi dezintegracyjnego pocisku.
~ Jest źle, bardzo źle! ~ nerwowo szamotała się, a pot zalewał jej twarz. Służka Helma wiedziała, że ma tylko kilka sekund. Plan, który zakiełkował w jej głowie był jedynie spontaniczną opcją przedłużenia swojego życia o kilka sekund. Kobieta wyczekała sekundę aż skrzydło smoczego konstrukta będzie najbliżej i modląc się do Helma wymierzyła cios na oślep. Ostrze lodowego miecza rozcięło twardą błonę skrzydła i smok stracił równowagę, wierzgając w powietrzu energicznie. Dezintegracyjny pocisk uderzył z charakterystycznym gwizdem, lecz panna Oakenfold nie czuła bólu ani cierpienia. Dopiero po chwili dostrzegła jak ciało konstrukta na jej oczach zwyczajnie znika. Pocisk trafił golema dezintegrując go w kilka sekund. Uścisk pazurzastych łap ustąpił, a paladynka poczuła jak nieubłaganie zbliża się w kierunku dna jaskini. Nieuchronność końca jej żywota była tak namacalna jak w chwili, gdy tonęła w zimnej wodzie w jaskini czarnych smoków. Venora po raz pierwszy od dawna poczuła strach przed własną śmiercią.
-Venorooo!- krzyk Arla niósł się echem po ścianach jamy, a potem nastała cisza i ciemność.

Rozdział Specjalny: A gdyby tak...

Zdobyte doświadczenie: 20 000 PD

Oślepiający blask obudził Venorę ze snu. Ciepły, poranny wiatr musnął jej twarz, poruszając przezroczystą tuniką, którą miała na sobie. Wesoły świergot ptaków z łatwością przekrzykiwał szum drzew. Venora poczuła na udzie dłoń.
-Obudziłaś się?...- znajomy głos Arla, wypełnił jej serce żarem. Venora czuła na szyi oddech swego kochanka. Jego dłoń delikatnie powiodła po jej boku, aż w końcu zatrzymała się na piersi, skrytej pod bardzo cienką warstwą materiału tuniki. Mężczyzna złapał ją mocno i lekko uszczypnął w sutka, sprawiając jej ten przyjemny ból, który lubiła. Kiedy otworzyła oczy ujrzała wnętrze wielkiej komnaty oraz czerwony baldachim nad głową, na łóżku. Stonowane kolory ścian, złote świeczniki, piękne ramy obrazów na ścianach, ogromny żyrandol i masywna szafa z dębowego drewna dawały Venorze do zrozumienia, że ugoszczono ją po królewsku.
Nie pamiętała zbyt wiele. Jedynie bardzo odległe prześwity upadku z wysokości. Dotykająca ją dłoń ukochanego przegnała te myśli precz i Venora szybko uległa pieszczotom ukochanego.
Arlo delikatnie przewrócił ją z boku na brzuch i rozchylił uda, po czym bez ceregieli wszedł w nią energicznie. Jego silne ruchy budziły dreszcze na całym ciele Venory, która w pełni mu się oddawała.


Mężczyzna posapywał jej do uszu, a rytmiczne dźwięki ich ciał podniecały gorącą atmosferę w komnacie. Venora ściskała w dłoniach aksamitne prześcieradło, jęcząc z rozkoszy. Arlo w końcu doszedł i położył się obok muskając ją palcem po plecach. Venora spojrzała w końcu na swojego ukochanego i poczuła w sercu dziwaczny ucisk. Twarz jej ukochanego była dojrzała, ciało umięśnione, włosy krótkie choć nadal w kolorze złocistego blondu. Arlo był dorosłym mężczyzną, a nie chłopcem jak go zapamiętała.
Czarnowłosa wyciągnęła ku niemu rękę i pogładziła opuszkami palców po policzku czarodzieja. Chwilę tak w milczeniu przyglądała mu się, czule głaszcząc go. Czuła to przyjemne rozleniwienie w całym ciele, które zawsze pojawiało się po tym jak się kochali. Upajała się uczuciem, którym darzyła blondyna. Lecz ten ucisk na sercu nie dawał jej spokoju. Przysunęła się blisko do Arla i przytuliła do jego nagiej piersi, chcąc w jego ramionach ukryć się przed własnymi wątpliwościami, które niczym wieczorna mgła zasnuwały jej myśli, ale nie rozumiała skąd się brały.
-Gdzie my jesteśmy? - zapytała cicho i nieśmiało, gdy zdała sobie sprawę, że sama nie zna na to odpowiedzi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-05-2018, 18:22   #569
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Słucham?- zdziwił się z lekkim uśmiechem na ustach. Arlo spojrzał na nią kątem oka, pogłaskał po głowie i delikatnie odsunął od siebie wstając z łóżka. Bez krzty wstydu, kompletnie nago podszedł do stolika przy wielkim oknie. Mag sięgnął ręką do miedzianego dzbana i rozlał do dwóch pucharów wina, po czym podszedł i wręczył Venorze jeden. Sam upił kilka łyków ze swojego.
-Własnej sypialni nie poznajesz?- spytał uśmiechając się pod nosem.
Czarnowłosa usiadła na łóżku i wzięła od niego puchar z winem. Była całkiem naga i spocona po niedawnych igraszkach, ale zupełnie nie czuła się skrępowana tym przy blondynie. Rozejrzała się ponownie po komnacie. Niestety właśnie tak było - nie pamiętała tego miejsca. Jedynie Arlo był tu jej znajomy, choć nawet on był zmieniony w stosunku do tego co pamiętała. Wolną dłonią przetarła twarz. Nawet nie zamoczyła ust w winie tylko nieruchomo przyglądała się kielichowi.
~ Czy ten upadek ma znaczenie? ~ strapiła się, co od razu było widoczne na jej twarzy. Przez drobną chwilę myślała o tym by przemilczeć swoje rozterki, ale przecież mówienie magowi tego co jej leżało na sercu przychodziło jej z dużą swobodą. Wiedziała to choć, nie pamiętała dlaczego tak było.

- Właśnie w tym rzecz, że... nie pamiętam - wyznała i zmarszczyła brwi. - Tak po prostu… Wszystko jest mi obce. Poza tobą - dodała i wbiła spojrzenie w twarz maga, z nadzieją, że ten będzie znał odpowiedź dlaczego tak jest.
-Sny wróciły?- spytał z już poważną miną. Nie wyglądał jednak na zaskoczonego, zupełnie jakby przechodził przez to wiele razy. Arlo założył leniwie spodnie i uśmiechnął się.
-Załóż buty.- zwrócił się do ukochanej i wskazał ręką drzwi na korytarz.
Venora nie wyglądała by ta odpowiedź ją jakkolwiek satysfakcjonowała. Nie wiedziała nic o żadnych snach, ani czemu jej ukochany tak zmartwił się na ich wspomnienie. Ale westchnęła tylko, odpuszczając. Przynajmniej na teraz. Powiodła spojrzeniem w kierunku, którym jej wskazał. Powoli, jakby instynktownie obawiając się zbyt szybkiego wstania z łóżka, ostrożnie wpierw spuściła nogi na bok łoża i powoli wyprostowała się. Sięgnęła ręką po ubranie jakie leżało na oparciu zdobionego fotela i założyła na siebie błękitną jedwabną sukienkę, która była niezwykle przyjemna w dotyku. Po kilku minutach była w pełni odziana. Rozejrzała się za jakimś lustrem by się w nim przejrzeć, ale nie dostrzegła żadnego, ani na ścianach, ani nawet jakiegoś małego na toaletce.
- Dokąd idziemy? - zapytała maga i podeszła do niego, uśmiechając się ciepło.

Arlo odwzajemnił uśmiech i puścił jej oczko, po czym złapał za dłoń Venory i przyspieszył nieco kroku. Para znalazła się w wysokim holu o białych ścianach. Ich pantofle lekko stukały po posadzce z czarnego marmuru o matowej powierzchni. Na białych ścianach znajdowały się tarcze oraz różnego rodzaju oręż. Na szczególną uwagę zasługiwała pokaźna kolekcja długich mieczy, których było naprawdę wiele. Proste, obosieczne, z różnorakimi runami. Eleganckie, prosto z kuźni lub bardzo stare o zakonserwowanym, lecz wielokrotnie użytym ostrzu. Była to kolekcja, której mógł pozazdrościć każdy. Po kilkunastu metrach Arlo przeprowadził Venorę przez wysokie drzwi. Venora znalazła się przy barierkach oddzielających schody prowadzące w dół, od powierzchni pierwszego piętra. Dom, w którym się znajdowali był doprawdy ogromny. W zasadzie nazywanie go domem było znaczącym błędem, gdyż przypominało to dworek lub nawet i niewielki zamek.
Na dole u stóp schodów znajdowały się białe figury przedstawiające rycerzy w płaszczach i ciężkich pancerzach. Ich twarze były pogodne, lecz zawzięte. Z sufitu zwisał ogromny żyrandol, którego zapalanie pewnie było tajemnicą Arla.

Wszystko tutaj było pieczołowicie wykonane, z największą perfekcją zapierającą dech w piersi. Venora rozglądała się jakby była tu pierwszy raz, a słowa jej ukochanego ciągle dudniły jej w głowie.
~“Własnej sypialni nie poznajesz?”~ powtórzyła w głowie. To była jej własność. Jej i jej ukochanego.
W końcu schodami dotarli na parter. Na przeciwko mieli wysokie na dwa i pół metra, oszklone drzwi, przez które wpadało do środka słońce i było widać soczyście zielony ogród na łagodnym wzgórzu. Venora na chwilę zatrzymała się w miejscu, gdy jej uwagę przykuł największy ze wszystkich obraz przedstawiający ogromną komnatę w ponurym zamczysku, grupę ciężkozbrojnych mężów oraz ją samą obok młodej kobiety w złotej zbroi.
Venora chwilę przyglądała się w milczeniu twarzy niewiasty i nagle przypomniała sobie krótki obraz zacnej uczty w towarzystwie kobiety z portretu. Zmrużyła oczy i usilnie próbowała sobie przypomnieć coś więcej.
-Chodź.- głos czarodzieja wyrwał ją z zamysłu. Jego ciało ciągle było spocone i w świetle słońca wyglądał jeszcze bardziej męsko. Znów ja jej twarzy pojawił się uśmiech i podążyła dalej za nim.

Arlo przeszedł przez oszklone drzwi i od razu zdjął buty, stawiając krok boso na zielonej trawie. Czarnowłosa zrobiła to samo, zrzucając ze stóp swoje pantofle. Obok drzwi stał podstarzały półelf ubrany elegancko w strój kamerdynera. Gdy tylko ujrzał maga i towarzyszącą mu Venorę pokłonił się lekko.
-Przynieś nam wina.- rozkazał mu Arlo, a osobnik od razu dygnął i posłusznie zniknął w holu.
Na zewnątrz było ciepło, ale chłodna bryza przynosiła cudowną ulgę. Venora czuła się tu zupełnie jak w bajce. Nieopodal znajdowała się wysoki na dwa metry żywopłot podcięty idealnie równo, jakby pracowało nad nim kilkanaście osób. Arlo pstryknął palcami i jego tors otoczyła półmaterialna energia, która po chwili przypominała już szatę maga. Kobieta z podziwem przyglądała się jego magicznym sztuczkom.
Czarodziej ruszył w kierunku żywopłotu, a konkretnie do metrowej wyrwy w nim. Venora zupełnie nie rozumiała dokąd ją prowadzi, ale ufnie poszła za nim. Przypominało to wielki labirynt. Arlo szedł pewnie, doskonale znając drogę. Para szła kilka chwil co chwilę zmieniając korytarz aż w końcu dotarli chyba do serca labiryntu. Na środku niewielkiej polany znajdowała się pusta przestrzeń, gdzie szczupły mężczyzna o ciemnej karnacji i długich, kręconych włosach pochylał się z szablą w ręku nad kilkuletnią dziewczynką.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-05-2018, 13:13   #570
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Kalasir!- zawołał Arlo, a dziewczynka spojrzała w ich kierunku.
-Mamo!- krzyknęła prędko biegnąc do Venory, która miała wielce zdumioną minę. Dziecko rzuciło się w ramiona zaskoczonej kobiety mocną ją tuląc.
-Mistrz Menes uczy mnie dzisiaj jak mieć oczy z tyłu głowy!- krzyknęła podekscytowana. Venora przyglądała jej się jak w transie. Dziecko miało bladą cerę i ciemne włosy. Na wydatnych policzkach malował się najbardziej niewinny uśmiech, jaki Venora w ogóle widziała na oczy. Dziewczynka miała zielone oczy, w których zdawał się kryć cały kosmos.
Paladynka pogładziła dziecko po policzku i w końcu się lekko uśmiechnęła, choć był to niepewny uśmiech, wyrażający zaskoczenie, z którym wciąż się zmagała. Kobieta spojrzała przelotnie na maga ze zmieszaną miną, ale bała się o cokolwiek zapytać. Więc po prostu objęła małą.
- ...I jak ci idzie? - wydusiła w końcu z siebie Venora i nieco pewniej objęła dziewczynkę. Jej imię dźwięczało jej w uszach niczym dzwony bijące w jakiejś odległej świątynnej wieży.
-Dobrze mamo! Mistrz Menes mówi, że będę jak mała sówka, która będzie mogła patrzeć nawet na to, co dzieje się za jej plecami wiesz?- odparła jednym tchem.
-Już jesteś jak mała sówka kochanie- wtrącił się czarodziej, odbierając dziecko z rąk Venory. Kalasir objęła blondyna za szyję i pocałowała w policzek.
-Mamo pójdziemy dzisiaj na plażę?- spytała zerkając na Venorę z rąk Arla.

Kobieta przyglądała się im, a to co widziała, bardzo ją radowało. W twarzy dziewczynki dostrzegała rysy zarówno własne jak i czarodzieja. Uniosła spojrzenie w niebo, błękitne i takie spokojne, a po chwili obróciła się w koło, rozglądając po tym malowniczym placu ćwiczeń jej córki. Dziwnie czuła się myśląc o niej tak, ale rosło w niej również coś co chyba można było nazwać rodzicielską dumą z własnego dziecka. Kiedy Venora wykonała pełen obrót na pięcie, zatrzymała spojrzenie na osobach najbliższych jej sercu. Starała się przypomnieć sobie coś, ale poległa na tym. Nie pamiętała nawet co robiła poprzedniego wieczoru.
~Co się ze mną dzieje? ~ zapytała samą siebie. Ale swoje zagubienie starała się skryć przed dzieckiem najlepiej jak potrafiła.
- Tak. Pójdziemy. Wszyscy razem - odparła nareszcie Venora i pokiwała lekko głową, na potwierdzenie swoich słów. Oparła ręce na biodrach i zdała sobie sprawę, że czegoś jej brakuje. Spojrzała w dół, na swoją talię, starając sobie przypomnieć o co mogło chodzić.
~ Pas... Rękojeść... ~ przetarła ręką po swoim boku. Pokręciła głową i znów skupiła swoją uwagę na Arlu i Kalasir.
- A śniadanie zjadłaś? - zapytała małą Venora.

-Mamusiu mistrz mówi, że bez śniadania nie ma wojownika!- odparła dziewczynka, na co Arlo pokręcił głową uśmiechając się pod nosem.
-Mistrz Menes to mądry człowiek. Słuchaj się jego rad.- polecił córce, która energicznie przytaknęła mu głową. Arlo odstawił dziecko na ziemię i spojrzał na Venorę.
-Ćwiczcie. Kiedy skończycie Tywin będzie nauczał cię czytania, a kiedy słońce nieco osłabnie pójdziemy na plażę.- rzekł i poklepał delikatnie dziecko w plecy dodając mu motywacji.
-Kochanie!- zawołał, kiedy była już blisko nauczyciela. Kalasir odwróciła się w kierunku ojca, a ten puścił jej oczko -Tata jest z ciebie dumny!- rzekł. Arlo złapał Venorę za dłoń i poprowadził ukochaną pomiędzy ściany labiryntu żywopłotu, która do ostatniej chwili nie spuszczała spojrzenia z dziewczynki.
-Wdała się zupełnie w ciebie…- skomentował uśmiechając się pod nosem.
Paladynka wciąż zerkała za siebie. Miała ochotę wrócić tam i znów wziąć dziecko w ramiona, może nawet nigdy go nie puszczając z nich. Zdawała sobie oczywiście sprawę jak absurdalne były to myśli.

- Tak... - odpowiedziała Venora rozkojarzeniem. Faktycznie gdy patrzyła na małą czuła się jakby widziała samą siebie, ten zapał i radość jaką emanowała Kalasir był znajomy i przywodził paladynce skojarzenie z własnym dzieciństwem. Czarnowłosa uniosła wzrok na Arla. Był jedynym elementem w tym miejscu, który był jej znajomy, bo choć jego wygląd odbiegał od tego jak powinien jej zdaniem wyglądać, to jego zachowanie, sposób poruszania się, to jak mówił i patrzył na nią było dokładnie takie jak być powinno. Wszystko inne tylko wprawiało ją w coraz większe zakłopotanie co jeszcze była gotowa usilnie ignorować. Jednak to co teraz doświadczyła gnębiło ją tak bardzo, że nie mogła przestać o tym myśleć.
~ Jak można nie poznać własnego dziecka? Jak?! - zamartwiała się i spuściła głowę.
- Arlo... - odezwała się niepewnym głosem, gdy oddalili się znacząco od placu ćwiczeń. - Ja naprawdę nic nie pamiętam. Nic - ściszyła ton do szeptu, czując, że głos się jej łamie. - Nawet nie wiem o czym ty mówiłeś, gdy wspomniałeś o jakiś snach - dodała, bo już wspomnienie o tym, że nie poznała własnego dziecka nie przeszłoby jej przez gardło.

-Ale mnie pamiętasz?- spytał, choć to bardziej brzmiało jak stwierdzenie. -Przecież mi ufasz i czujesz się bezpieczna.- dodał i zbliżył się do ukochanej czule ją przytulając. Venora pokiwała głową z przekonaniem. Miał zupełną rację, darzyła go bezgranicznym zaufaniem i wiedziała, że z nim mogła pójść nawet w piekielny ogień.
-Przypomnisz sobie, tylko musisz sięgnąć głęboko do swojej duszy.- wyszeptał jej na ucho. -Chodź pomogę ci.- rzekł pogodnym tonem i skierował kroki w kierunku domu. Para weszła przez szklane drzwi do holu, a następnie udała się do drzwi, pod schodami. Arlo otworzył je przed ukochaną i wpuścił przodem. Venora ujrzała ponure schody w dół do podziemi, oświetlone niewielkim kagankiem, który mag zdjął z haka i zabrał ze sobą.
-Chodź.- skinął głową i ruszył przodem. Po kilku chwilach dotarli do chłodnych katakumb, po których Arlo poruszał się swobodnie i bez zastanowienia, czy wybiera dobry korytarz na rozwidleniu.
Mężczyzna zatrzymał się przed żelaznymi drzwiami, na których nie było ani zamka, ani nawet klamki. Pod nosem wymruczał kilka szybkich słów, a na framudze zalśniła czerwona runa. Drzwi drgnęły i powoli otworzyły się do środka. Arlo zaprosił Venorę gestem ręki. To było niewielkie pomieszczenie, przypominające zbrojownię. Drewniane uchwyty, szafy i wiele innych nie przypominało formy zdobienia, jak na piętrze.

Venora nadal czuła się zagubiona, aż do momentu gdy w głębi pomieszczenia dostrzegła płytowy pancerz na drewnianym manekinie. Coś jej w głowie zaświtało. Nie oglądała jej pierwszy raz, ale czuła ekscytację jakby tak właśnie było. Misternie wykonana zbroja, musiała być wykonana w elfiej kuźni. Pancerz był tak poskładany, że naramienniki były wysunięte do przodu, a na usztywnionych rękawicach znajdowało się ostrze długiego miecza.
-Pożoga…- mruknęła mimowolnie Venora i nagle z widokiem tego miecza wróciło jej kilka wspomnień z potyczek, które zwyciężała.
- Poznaję ten miecz - powiedziała i spojrzała na maga. - Chyba też poznaję kobietę w złotej zbroi, tą na obrazie w holu. - Na jej twarzy pojawiła się odrobina ulgi. Wróciła wzrokiem na miecz i podeszła do niego bliżej. - Wiele razy nim walczyłam. Czemu tu jest zamknięty? - zapytała i wyciągnęła rękę do miecz, ostrożnie kładąc dłoń na jego rękojeści. Ostrze buchnęło płomieniami, co wywołało mimowolnie uśmiech na twarzy Venory.
-Sama go tu zamknęłaś. Jak i całą resztę.- odparł, wskazując rękami otaczający ich sprzęt.
- Dlaczego? - zmarszczyła brwi, bo z jakiegoś powodu wydawało jej się to dziwne i nie na miejscu. Cofnęła rękę od broni, której magiczny ogień natychmiast zgasł i rozejrzała się po całym pomieszczeniu.
-Bo to symbole przeszłości, których nie chciałaś oglądać.- wyjaśnił, uważnie przyglądając się ukochanej.
- Czemu nie chciałam? - zmarszczyła brwi, nic nie rozumiejąc jak można było tak piękne bronie i pancerze ukryć tak głęboko w jaskini.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172