Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2018, 23:30   #46
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Uiszczając należną opłatę za wstęp do “tej lepszej” gospody Ingemar otaksował wzrokiem potężnego strażnika, zwracając szczególną uwagę na jego ekwipunek bojowy oraz posturę. Wyjątkowo zadbany miecz przy pasie, tu i tam jakiś sztylet na wszelki wypadek, dobrze utrzymana skórznia. Budził respekt, co było dobre dla osób znajdujących się wewnątrz, ponieważ odstraszało problemy.
Złapał go na tym, że robi on to samo, zapewne oceniając go głównie jak wielkim problemem by był rosły mężczyzna stojący przed nim. W całkowitym milczeniu odbyli wtedy krótki pojedynek na spojrzenia, który z perspektywy osoby trzeciej mógł wyglądać na zapowiadającą się bójkę. Ale Ingemar wtedy wyciągnął w jego stronę nie broń, a dłoń.
A on ją uścisnął, rozpoznając innego wojownika z pełnej dedykacji.
- Swój chłop żeś jest! - skwitował z szacunkiem, wyszczerzając zęby, na co strażnik skinął głową, widocznie nie będąc zbyt rozmowny.
- Jak Ojciec Niebo da, to może piwo razem wypijemy, bo tu się zatrzymamy na dłużej! - dodał, przekraczając już próg gospody i od razu udał się do karczmarki. Dał jej bez zastanowienia pięć sztuk złota, mówiąc, by po służbie dała strażnikowi tyle alkoholu, ile będzie chciał.
Cholera, wciąż miał nadmiar złota.

Tą krótką chwilę wolnego czasu poświęcił na konserwację swojego sprzętu - naostrzenie broni, wszycie ubranego guzika w brakujące miejsce na koszuli oraz sprawdzenie stanu tarczy oraz pancerza. Lubił to robić, ponieważ odstresowywało go to i przypominało dawne lata, gdy jako dzieciak chodził pośród wojowników klanowych wykonujących swoje codzienne czynności. Przy okazji upewniał się, że jego własny ekwipunek go nie zawiedzie w środku walki.

Zwłaszcza Dar od Ojca Niebo.

Gdy trzymał go w dłoniach, czuł w dłoniach mrowienie błogosławieństwa swoich bogów. Rękojeść wciąż wyglądała tak, jakby zwęglona przez ogień miała się rozpaść przy najmniejszym dotknięciu, a ostrze nie nadawało się do walki. A jednak - było ostrzejsze i stabilniejsze niż jakakolwiek inna broń, z jaką miał styczność. Był to symbol jego walki, jego dedykacji, ścieżki, jaka sprowadziła go aż tutaj, do Kaer Maga, podążając na przepowiednią.
I chyba zbliżała się pora, by go użyć.


- Podoba mi się ten plan Coyry! - poparł mniszkę, drapiąc się po brodzie, gdy oglądał w międzyczasie różnorakie rozmaitości leżące na półkach. Walnął się pięścią w pierś i całkowicie oficjalnie, trochę małpując widzianych w Korvosie urzędników, powiedział - Ja, Ingemar Czerwona Chustka, jestem gotów tu stać i udawać, że coś kupuję!
Zarechotał wesoło z powodu nadanego sobie miana, mimo że jeszcze chwilę temu był bardzo zniesmaczony koniecznością zakrycia symbolu kruka na swojej tarczy.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline