Haijme zachwiał się, ale zdołał utrzymać równowagę. Gdy zobaczył niknącego mu z oczu zakrwawionego trenera ruszył w jego kierunku. Z jękiem giętego metalu w poprzek jego drogi upadła latarnia sypiąc iskrami. Przeskoczył nad nią i wywalił się jak długi, gdy płyty chodnikowe poruszyły mu się pod stopami. Garnitur za kilka tysięcy poszedł się jebać. Nie wstając, na kolanach przelazł przez rumowisko i zajrzał na drugą stronę. Ziała tam spora wyrwa, trener wisiał na jakimś kablu metr niżej. Soroyama bez namysły ściągnął z szyi poobijany aparat, odczepił go i owinąwszy pasek wokół dłoni spuścił go trenerowi. |