Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2018, 23:39   #87
Rozyczka
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Dziękuję za pomoc Buce i Kermowi.

Odrobinkę naburmuszona Kelly leżała boso na kanapie, przyglądając się wielkiemu siniakowi po poligonie na swojej nodze… popijała prosto z puszki napój energetyczny, chyba zachodząc w głowę, jak się zająć czerwono-zielonym uszkodzeniem własnego ciała.
Okład z lodu? — zasugerował Mark, chociaż zwykle na siniaki, jeśli już je zdobywał, stosował coś innego. — Bardzo boli? — spytał, tonem nieco różnym od obojętnego.
Oj bardzo — Blondi teatralnie przyłożyła jedną dłoń do czoła, niby to podkreślając, jak właśnie boli. W drugiej zaś trzymała puszkę, z której nieco znowu się napiła.
Jakbyś był taki sweet i lód przyniósł… — Uśmiechnęła się do Marka niezwykle słodko.
Dowiem się, czy nie mają czasem szampana.Mark również się uśmiechnął. — Zwykle pasuje do lodu — dodał, kierując się w stronę lodówki.
Ale brakoróbstwo — powiedział, gdy rzucił okiem do środka. — Co za sknery… — Wyciągnął z zamrażalnika foliowy woreczek z lodem. — Nie mają szampana — powiedział, z nieudawanym żalem.— Może być redbull?— spytał.— Doda ci skrzydeł… — Do propozycji dorzucił cytat ze znanej reklamy.
Kolejny? Yes, please… — Cheerleaderka podała Markowi pustą puszkę. Jednocześnie również wzięła woreczek lodu, po czym przyłożyła sobie do bolącego miejsca… przez chwilę drżąc na całym ciele z zimna, jakie rozeszło się po przytknięciu zimnego przedmiotu do skóry.
Brrrr — Zachichotała. I wyraźnie było widać, przez koszulkę, iż owszem, zrobiło jej się zimno.
Mark zgniótł puszkę i wyrzucił ją do kosza.
Widzę, że działa — powiedział po chwili, jaką stracił na przyglądanie się efektom działania lodu. Z uznaniem skinął głową. Przysiadł na oparciu i otworzył puszkę Red Bulla. — I jak ci się podoba Dom?— spytał. Pytanie równie dobrze rozpoczynające rozmowę, jak pytanie o pogodę, ale odrobinę mniej standardowe. Podał puszkę dziewczynie.
DziękiKelly odebrała puszkę, napiła się łyka, po czym spojrzała na rozmówcę — Jest suuuper! Dom super! No i towarzystwo też! Tylko… — Zawiesiła na chwilę głos — … no te zadania, to są not fair… takie tego… no brutalne no.
Na boisku bywa brutalniej — odparł Mark. — Ale takie delikatne dziewczyny powinny być noszone na rękach, a nie zmuszane do taplania się w błocie.
"Co innego zapasy w kisielu" — pomyślał.
Mhmm — przytaknęła Kelly i… poklepała siedzącego obok niej chłopaka dłonią po udzie. Gest ten był jednak pozbawiony jakichkolwiek podtekstów, blondi w tym momencie nawet bowiem na Marka nie spojrzała.
Z błotka to się już umyłam, i to bardzo dokładnie. — Tym razem panienka McClendon już zachichotała, spoglądając siedzącemu obok w oczy.
Szkoda, że nie zaoferowałem pomocy…Mark zdawał się być niepocieszony. — Kajam się… — dodał z łobuzerskim uśmiechem. — Jesteś pewna, że nic nie przegapiłaś?
No wiesz… nie obraziłabym się na dodatkowe umycie pleckówKelly uśmiechnęła się od ucha do ucha.
W takim razie…Mark odpowiedział uśmiechem. — No to chodźmy.— Podniósł się. — A może trzeba cię zanieść?— zaproponował.
Cześć — mruknął Phil, wchodząc do salonu. Podszedł do kanapy, sadowując się na niej, aby na niej usiąść wygodnie. — Dziś dla odmiany udało się nam zdobyć sporo punktów… Pozostaje tylko tego nie schrzanić i będziemy mieli ładne zwycięstwo.
Hi!Kelly powitała Phila machaniem dłoni, mimo że młodzian znajdował się ledwie może o dwa metry od niej.
Jak nie będziemy mieli pecha… — Dziewczyna nadąsała usteczka.
Trochę optymizmu — uśmiechnął się do niej Mark. — Staniesz za plecami jakiegoś osiłka i nikt cię nie ustrzeli. Poczęstuj się redbullem — zwrócił się do Phila
Dzięki — odparł barman, sięgając po napój. — Rozwiązywanie głupich zagadek bywa męczące.
Za to nie musieliśmy się taplać w błocie — zauważył Mark. — To pewien plus.
Kto się taplał, to się taplał — odezwała się Kelly, spoglądając to na jednego, to na drugiego chłopaka.
No to co z naszymi planami? — spytał Mark. — Idziemy? Jeśli, oczywiście się nie pogniewasz — spojrzał na Philaże cię zostawimy ledwo przyszedłeś…
Ja tam chcę tylko odpocząć.Phil wzruszył ramionami. — Róbta co chceta.
Kelly spojrzała zdziwiona na Phila. Miał gdzieś co oni planowali? Czy to oznaczało że…?
Mark mi chciał umyć plecki — wypaliła nagle blondi do Phila z uśmieszkiem na ustach.
No właśnie — potwierdził Mark. — Ale skoro Philowi nie przeszkadza, że sobie pójdziemy, to nie ma problemu.
Poważnie? — Spojrzał na nich pytająco. — Wiesz Mark, mnie tam nic do tego z kim to robisz, ale jest coś takiego, jak męski honor! Mógłbyś się przynajmniej nie przechwalać!
Ja się chwalę? — zdumiał się Mark, któremu jakoś się zdawało, że to Kelly zapoczątkowała temat, a on, z grzeczności, nie zaprzeczył.
Skoro Philowi to nie przeszkadza, to nie ma problemu. Tak się wyraziłeś, prawda? — Przeniósł wzrok na Kelly. — A zresztą, może i masz rację, że nie ty się chwalisz… — mruknął wymownie.
Sam mówiłeś, że ci nie przeszkadza, że sobie z Kelly pójdziemy i zostaniesz sam.Mark nie rozumiał, o co w końcu chodzi Philowi. — Jak twoja noga? — zwrócił się do dziewczyny. — Pomóc ci? — Wyciągnął rękę do Kelly.
Dziewczyna skorzystała z pomocy Marka przy wstawaniu z kanapy, miło się uśmiechając.
Słuchajcie, mam pomysł! — powiedziała nagle, ucieszona z własnych myśli. — A może tak… skoro Mark chce mi umyć plecki… to Phil umyje mi brzuszek? — Blondi uśmiechnęła się od ucha do ucha do obu.
Mark odpowiedział uśmiechem równie szerokim, choć nie do końca szczerym. Wizja kooperacji średnio mu odpowiadała, ale ciekaw był, co za myśli się przemykają pod blond grzywką.
Jeśli masz sumienie, by przerywać odpoczynek zmęczonemu człowiekowi… — Rzucił wzrokiem na Phila, ciekaw jego reakcji. — Prysznice są dość duże…
Idźcie już idźcie… — rzucił Phil, tłumiąc śmiech. Wiedział, że po Kelly nie ma co spodziewać się wyczucia czy wstydu, jednak za każdym razem dawał się jej zaskoczyć… — Niech mi jeden umyje plecki, a drugi brzuszek… Jak żyję nic tak dobrego nie słyszałem. Ile ty masz w ogóle lat?
No weź chodź też no… nie daj się prosić…Kelly nie dawała za wygraną, z kolejnym sweet uśmieszkiem łapiąc Phila za rękę. — Mam 19, a co?
No widzisz, dziewczyna cię prosi… — z cieniem ironii dorzucił Mark.
Wiesz, co za dużo to niezdrowo. A przynajmniej tak mówią. — powiedział Phil, popijając nieco Red Bulla. — A myślałem, że to tym kretynom na studiach dziwne pomysły do głowy przychodzą. Niech wam będzie, ale niech was Bóg strzeże, jeśli powiecie o tym komukolwiek w domu! — dodał na wpół żartobliwie.
Wraz z pierwszymi, wypowiadanymi przez Phila słowami, mina blond Cheerleaderki mocno zwiędła, by ledwie w 2 sekundy później, na jej twarzyczce wyrósł ogrooomny uśmiech.
Serio? Serio, serio? Łiii! — Zapiszczała z radości, na chwilkę podskakując w miejscu i nawet kilka razy przyklaskując — Wooow, jesteście obaj taaaacy sweet…
No to chodźmy — powiedział Mark. — Służę ramieniem… — dodał.
Tylko nie sweet, proszę. Chłopcy mogą być przystojni czy coś, ale nie słodcy — mruknął Phil.
Tak jest!Kelly niezdarnie zasalutowała Philowi z kolejnym uśmiechem na ustach, po czym chichocząc odwróciła się na pięcie i pognała po schodach na pięterko, w kierunku łazienki…
Cudownie ozdrowiała — mruknął Mark, po czym, nieco wolniej, ruszył za dziewczyną, po drodze wrzucając pustą puszkę do kosza.
Pewnie chłopaka nie ma czy coś… — rzekł cicho Phil.
***

Kelly już w najlepsze urzędowała pod prysznicem, nucąc coś wesoło pod nosem, i korzystała z żelu, mydląc sobie już dłonie. Jej ubranie leżało niedbale przed kabiną na podłodze… a same drzwiczki kabiny były otwarte, więc nieco wody wylewało się na podłogę. Blondyneczka czekała na swych adoratorów…
Mark, który jako pierwszy znalazł się przy kabinie, podniósł rzeczy Kelly, przy okazji poświęcając nieco czasu na dokładniejsze przyjrzenie się dziewczynie. Rzucił jej ubranie na stojący niedaleko taboret. Wnet to samo zrobił ze swoim T-shirtem, w ślad którego zaraz poszły spodnie i slipy. Ruszył w stronę kabiny.
Phil nie wierzył, że dał się wkręcić w coś takiego. Nie był może przesadnie moralny, jednak miał jakieś granice dobrego smaku. Skryte gdzieś pod resztkami kaca z poprzedniego wyzwania, ale miał.
Widać było, kilka wątpliwych głosów publiczności więcej było wystarczające, żeby je zignorował. Starając się nie myśleć zbyt wiele nad tym, co robi, rozebrał się, rzucając ubrania gdzieś w kąt.
“Nigdy więcej głupich show…” — pomyślał jeszcze, przed wejściem do kabiny.
 
Rozyczka jest offline