|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-05-2018, 01:21 | #81 | |
Reputacja: 1 | Dzienne niebieskich rozmowy
__________________
| |
04-05-2018, 16:23 | #82 |
Reputacja: 1 | Zaczęło się ostro. Najpierw drużyny „wywiadu” zostały zamknięte w swoich pokojach. „Generał” wniósł do każdej z nich drewnianą skrzynię i nakazał czekać na rozkaz. Więc obie czwórki czekały: w drużynie czerwonych: Phil, Faith, Alicia i Mark. W przeciwnej: Kurt, Patrick, Bethany i Dixie. Czekali na sygnał od Mistrza Gry, a kiedy z głośnika dobiegło polecenie, że można otwierać skrzynię – rzucili się na nią ostro. Zadanie nie było łatwe. Obie drużyny dostały, – o czym nie miały pojęcia – dokładnie te same zagadki. Wyglądało to jak rozwiązanie zadania w escape roomie, ale bardziej skomplikowanego opierającego się na alfabecie Morse’a (tablice dostali), dołączonej książce szyfrów, złożonej krzyżówki, kilkunastu zadań logicznych i matematycznych – od takich naprawdę prostych, do takich nieźle skomplikowanych. Nie było łatwo, a dolatujące zza okien odgłosy zmagań ich drużyn tylko podnosiły napięcie. W drużynie Niebieskiej prym, zdecydowanie, wiodły dziewczyny. Bethany rozgryzała jedno zadanie za drugim. Dixie niewiele ustępowała jej kroku i razem, obie kobiety, ciągnęły łamigłówki do przodu, ponaglając Patrcika i Kurta. White radził sobie znośnie, chociaż daleko mu było do biegłości, jaką okazywały kobiety, ale rockman czuł się w zespole, jak piąte koło u wozu. Niby coś tam pomagał, coś pchał do przodu, ale zdecydowanie nie był to jego żywioł. W drużynie czerwonej ostro wzięto się do pracy. I znów Faith zaskoczyła wszystkich. Z niesamowitą bystrością rozgryzała zadanie, po zadaniu, łamigłówkę po łamigłówce wykazując się sprytem i umiejętnościami logicznego myślenia. Alicja wyraźnie odstawała, ale dawała z siebie wszystko, by pomóc kumpeli z zespołu, za to Mark I Phil mocno odstawali, na szczęście jednak nie opóźniając zespołu. W pocie czoła, oba zespoły „mózgowców” próbowały rozgryź niełatwą łamigłówkę przygotowaną przez organistrów, a minuty uciekały nieubłaganie. Tymczasem reszta zebrała się w dwóch szeregach na placu boju – poligonie, który widzieli wcześniej. Najpierw był morderczy trójbój. Drużyny miały za zadanie wykonać określoną sekwencję sprawnościową: bieg, w tym z uwzględnieniem przeszkód terenowych takich jak opony, doły . Zasady były proste – startował pierwszy uczestnik, przebiegał tor przeszkód i wracał na metę odbijając piątkę z kolejnym zawodnikiem ze swojej drużyny i tak po kolei. Z tym, że każdy zawodnik musiał tę akcję powtórzyć jeszcze trzykrotnie. To był naprawdę niemały wysiłek. Trzeba przyznać, że walka na tym polu sprawnościowym była zacięta i bardzo wyrównana. Obie drużyny szły niemal łeb w łeb i zdecydowały dosłownie metry. Wyzwanie wygrała drużyna Niebieska zyskując 2 punkty! Gdyby trzeba było oceniać indywidualnie zawodników, to w drużynie Niebieskich najgorzej radził sobie, zapewne ze względu na swoją masę ciała, Triple Kay. Trudno było wybrać najlepszego zawodnika, bo wszyscy dawali z siebie tyle energii i potu, że nie dało się tego ocenić. Najwolniejszą z Czerwonych okazał się być Kelly, która potknęła się na jednej z opon, wstała i … pobiegła w przeciwną stronę. Szybko załapała swoją pomyłkę, ale April nie wytrzymała puszczając w jej stronę ostrą wiązankę. Zareagował generał, ale zamiast – Tak jest Panie Generale! – usłyszał – Pierdol się przebierańcu, za co drużynie Czerwonych odebrano 1 punkt. Kolejnym zadaniem było czołganie się przez błoto, pod drutami, przez rowy i opony. Na tych samych zasadach – sztafeta z trzema powtórzeniami. I tutaj znów obie drużyny dawały z siebie wszystko, – co było widać. Tym razem jednak, znów dosłownie o włos, wygrali Czerwoni i to ich drużyna zgarnęła 2 punkty i w ten sposób, po tej konkurencji drużyna Niebieskich prowadziła 2:1. Chociaż, mając na uwadze punkty dodatkowe, było 2:4. Wszyscy uczestnicy pilnowali się, chociaż „generał” szukał okazji do odjęcia punktów. Podczas tej konkurencji, można powiedzieć, nikt nie wyróżnił się ani niczym dobrym, ani niczym złym. Zasuwali z zaciśniętymi zębami i półdupkami, biorąc udział w tym szaleńczym wyzwaniu. Potem mieli chwilę na złapanie oddechu, aż zaczęło się zadanie wspinaczkowe. Ściana, lina z węzłami, działanie na czas. Trzykrotne powtórzenie. Tym razem tempo spadło znacznie, dlatego, że większość zawodników była już nieźle zmęczona. Wspinaczkowe wyzwanie, zgarniając dwa punkty, wygrali znów Niebiescy i końcowa punktacja wynosiła 4:4. Jack Sullivan nie wytrzymał. Skomentował gówniarzerię, zabawę w pierdolone wojsko, i jebanego generała – wybuch zaskoczył chyba nawet jego samego. W każdym razie -1 punkt zmienił tabelę na 4:3 dla Niebieskich. W sumie stracił jeden ze swoich punktów, które wczoraj z takim trudem wychlał dla drużyny. Więc miał to w dupie. Po tym trójboku w sumie dwa razy wygrali Niebiescy, raz Czerwoni. Chociaż, musieli to przyznać, walka była niezwykle wręcz wyrównana, zarówno pomiędzy drużynami, jak i samymi uczestnikami. Ci mniej sprawni okazali się dotrzymywać pola tym bardziej sprawnym. A może po prostu tamci drudzy jeszcze odczuwali efekty wczorajszej popijawy? Do przeciągania liny pozostawiono im chwilę na odpoczynek i zebranie sił. Mieli tylko zakaz zbliżania się do miejsca, gdzie pracowały „wywiady”. Za to mogli skorzystać z wody, jedzenia – głównie słodkich energetycznych batonów, które smakowały niemal wykwintnie dla ich umęczonych ciał. A potem zaczęły się kolejne zawody. Oczywiście z udziwnieniem. Przeciąganie na znacznej długości, nad basenem. Przegrany zespół miał wylądować w wodzie. To od początku było nieuczciwe. Po jednej ze stron stał zawodowy zapaśnik. Mięśniak nawykły do sprawdzianów siłowych. Po drugiej była wola walki i mniejsza masa. A masa to siła. Walka poszła szybko, a to jeszcze dlatego, że Frank z Czerwonych pośliznął się i puścił linę. Hasselhoff wpadł na niego, a na nich April, kurwując w furii i znów nie wytrzymując presji oraz tracąc czujność. Kolejne – kurwa mać, zamiast – tak jest panie generale, kosztowało drużynę Czerwonych dodatkowy punkt w plecy. Także skrytykowanemu przez kogoś z zespołu Frankowi rozwiązał się język i wychodząc z basenu wdał się w pyskówkę z Irminą. Za późno zauważył generała i wkurzony na to, że jest krytykowany, odgryzł się szybko, dopiero po sekundzie zauważając, kto mówi – Żołnierzu! I tak, po przeciąganiu liny, którą to konkurencję Czerwoni zakończyli w basenie, wynik na tablicy zmienił się do 2:5 dla Niebieskich. Ostatnią konkurencją było strzelanie. Poprowadzeni na strzelnicę otrzymali karabinek na farbę i cel. Zadanie było podzielone na dwie części. Pierwsza – strzał do tarczy. Druga – do ruchomych celów. Niby nic trudnego, ale wyniki były dość ciekawe. Czerwoni radzili sobie doskonale. Zarówno Jack, Frank jak i David strzelali tak skutecznie, ze zakrawało to wręcz na czatowanie. Strzelania Rhysa było słabe. Kenneth poradził sobie, jak na siebie, całkiem znośnie ale i tak zaliczył jeden z gorszych wyników. Równie słabo strzelał Triple, który jednak wykazał się dla swojej drużyny w poprzednim wyzwaniu. Kelly nie trafiła prawie ani razu, bo kiedy strzelała (robiono to jedno po drugim) donośny głos z megafonów obwieścił, że Drużyna Czerwona pierwsza podała rozwiązanie zagadki wywiadu. Drużynie Niebieskich zabrakło jakieś 30 minut, ale – niestety – musieli przerwać wyzwanie. Madueke - po usłyszeniu wyniku – wpadła w dziki szał, klnąc społeczeństwo, dominację białych i jebanego, grubego dupka z małym kutasikiem, którego mieli nazywać generałem. Co dało kolejny punkt ujemny jej drużynie. Po podsumowaniu wyników okazało się, że Czerwoni prowadzą 13 do 5 nad Niebieskimi – wliczając w to punkty strategiczne. Zatem od bitwy paintbalowej zależał wynik tego wyzwania. Zgodnie z zasadami mogli za nią otrzymać 15 punktów. Nie wiedzieli jednak, za co i jak będą liczone. Mistrz Gry ogłosił trzygodzinną przerwę. Mogli wziąć prysznic, przebrać się (szczególnie potrzebne było to tym, którzy zmagali się z Piekłem). Potem był obiad – niczego sobie, jak na Dzień Wielkiej Wojny. Marchewka z groszkiem, kurczak, tłuczone ziemniaki, kompot i jakaś bliżej nieokreślona zupa na pierwsze danie. Byli zmęczeni. Morale Niebieskich nieco kulało. Potrzebowali tego zwycięstwa, chociaż oczywiście to była jedynie zabawa. Przynajmniej ci, którzy stawiali czoła Piekłu, nie mogli sobie nic zarzucić. naprawdę, każdy dał z siebie wszystko. Naprawdę wszystko. I było to widać. O szesnastej Mistrz Gry zarządził zbiórkę i generał stanął przed nimi. Grubasek wydawał się być już nieco znudzony rolą, ale nadal udawał zaangażowanego. Na tyle, że mógł oszukać widzów, ale nie uczestników. - Żołnierze! Czeka was walka o wszystko! Każda drużyna otrzyma sztandar, który musi ustawić w jednym z trzech wyznaczonych do tego miejsc. Sztandaru nie można potem przestawić. Waszym zadaniem będzie namierzenie sztandaru wroga i przeniesienie go do swojej bazy, ale jednocześnie utrzymanie swojego sztandaru. Jeśli osoba niosąca sztandar oberwie, musi zostawić sztandar w miejscu, gdzie to nastąpiło. Za każdego zabitego wroga otrzymujecie 1 punkt. Za każdego straconego człowieka tracicie 1 punkt. Za zdobycie wrogiego sztandaru i przeniesienie go do swojej bazy otrzymujecie 10 punktów. Drużyna, która wybije wszystkich przeciwników też otrzymuje 10 punktów dodatkowych. Ale liczą się tylko dodatkowe punkty za wystrzelanie wroga do nogi lub doniesienie sztandaru. Oczywiście trafienie członka swojej drużyny też go eliminuje z zabawy. Zasady ogólne. Trafienie w korpus lub głowę eliminuje z gry. Podobnie dwa trafienia w dowolną kończynę. W głowę nie wolno celować specjalnie! Jednak, jeżeli trafimy w nią przypadkiem, nie będziemy naliczać punktów karnych. Osoba wyeliminowana – idzie do jadalni ze swoją bronią. Przez całą grę nie wolno wam ściągać ochrony z głowy i twarzy! Próba oszustwa – ukrycia sztandaru w miejscu do tego nie wyznaczonym lub jakakolwiek inna kończy grę! Drużyna, która się jej dopuściła automatycznie przegrywa, a druga otrzymuje 15 punktów. Walka toczy się na całym terenie przyległym do DOMU, lecz podczas starcia nikomu nie wolno wejść do domu. Zawodnik, który to zrobi jest automatycznie traktowany, jako zastrzelony. Teren podzielony jest na dwie części – Czerwoną i Niebieską. W strefie czerwonej za miejsca ukrycia flagi służyć mogą: kort tenisowy, kręgielnia i pole do minigolfa. W strefie niebieskiej: altanka w parku, strzelnica przy torze wojskowym i boisko. Punkty, w których należy zamocować flagę zaznaczono krzyżykami z czerwonej i niebieskiej taśmy. Tam należy wbić swoją flagę. Wybrane miejsce jest też miejscem docelowym, do którego należy dostarczyć flagę wroga, jeśli uda się wam ją zdobyć. Dużo słów. - Teraz pobierzecie sprzęt ochronny – oznaczony odpowiednimi kolorami szarf – czerwoną i niebieską. Szarf też nie można zdejmować – zdjęcie szarfy oznacza konieczność udania się na miejsce zbiórki czyli śmierć. Potem broń i amunicję – Czerwoni będą strzelać żółtą farbą, niebiescy – niebieską. Potem rozejdziecie się na swoje części terenu i umieścicie w wybranym punkcie flagę. A potem, na znak dany przez Mistrza Gry, zaczniemy wojnę! Wojnę o wszystko! |
04-05-2018, 17:31 | #83 |
Administrator Reputacja: 1 | Mark miał świadomość, że gdyby nie Faith, to ich wywiad nadawałby się najwyżej do zamiatania podłogi. Owszem, Alicia też dołożyła swoje trzy grosze, ale to właśnie (jak to określił Mistrz Gry) piękna i udolniona pani mechanik zasługiwała na rzucanie pod sufit. I, oczywiście, łapanie w odpowiednim momencie. - Dziewczyny... - Mark skłonił się teatralnie - gdy się ta impreza skończy, zapraszam was do najlepszej knajpy w Mieście Aniołów. Do jakiej chcecie knajpy - poprawił się. - Jesteście wielkie... - Tym razem zamiótł podłogę wyimaginowanym kapeluszem. A potem się okazało, że zdobyta przewaga z pewnością nie wystarczy, by pokonać przeciwników. Łatwo było policzyć, że aby wygrać Niebiescy muszą zdobyć i dostarczyć sztandar. Albo wybić wszystkich przeciwników, co na jedno wyjdzie, tyle że efektowniej. Dziesięć plus pięć równa się piętnaście, a to jest większe od trzynastu punktów, będących na koncie Czerwonych. Tyle Mark pamiętał z matematyki. Warto więc było wymyślić jakąś sprytną taktykę, która pomogłaby Czerwonym odnieść zasłużone zwycięstwo. Problem na tym jednak polegał, iż Mark na paintballu znał się jak kura na pieprzu, bo ten rodzaj zabawy dla dużych chłopców miał w dużym poważaniu. Zdecydowanie wolał inne rozrywki. Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-05-2018 o 17:58. |
04-05-2018, 22:16 | #84 |
Reputacja: 1 | Nieby-kurwa-wałe... Bethany Payne nawet nie zadrgała powieka za barierą grubych szkieł. Inna sprawa, że rozczarowanie smakowało gorzko a nawet boleśnie. I jeszcze do niej nie docierało. Przecież szła jak burza, jak, kurwa, tajfun, tsunami i trzęsienie ziemi razem wzięte! Powinni nazwać jej imieniem huragan albo chociaż matematyczną olimpiadę! Przecież była świetna! I z Dixie nieźle się rozumiały, działały drużynowo! Bethany była w swoim żywiole. Całki, geometria, liczby zespolone, ciągi, indukcje i logarytmy! Euklides i Arystoteles! Storna, plany kont, analiza finansowa, bilans! Rachunek, kurwa, zysków i strat! I co? Jakich niby zysków? Miała to wszystko w jednym palcu, liczbami żonglowała z finezją tancerski wywijającej nóżkami w rytmie kankana i... co? Pokonała ją jakaś ruda lafirynda obryta w kluczach francuskich, która pierwszego wieczoru pobiła wszystkich w chlaniu i dała się przelecieć w krzakach? I jeszcze była ładna! Heeeeloł! Gdzie jest, kurwa, sprawiedliwość? W życiu nie można mieć wszystkiego. Nie można być małą miss, być świetnym w łóżku, znać się na silnikach, zagadkach logicznych i do tego chlać jak żołnierz z PTSD! Czy było coś, czego ta laska nie umiała robić? Może jeszcze wywija tulupy na deskorolce? Not. Fucking. Fair... Wszystkie te słowa przeleciały przez głowę Bethany z prędkością światła. Zdławiła je w sobie i zutylizowała. Nie czas na rozpacz. Zadanie nie zostało jeszcze przegrane. Wciąż istniała szansa, należało jedynie przemyśleć strategię. Ostatnio edytowane przez liliel : 04-05-2018 o 22:22. |
06-05-2018, 15:10 | #85 |
Reputacja: 1 |
__________________ Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu, Upał na ulicy i plamy na Słońcu. Hej, hej… |
06-05-2018, 18:24 | #86 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Kelly była nie w sosie. Nic jej jakoś nie wychodziło, a przecież była wysportowana! Przy cholernym trójboju to się jeszcze boleśnie wywaliła, potem pobiegła nie w tą stronę co trzeba, a ta cała April tak brzydko na nią nakrzyczała... przy taplaniu się w błocie pod drutami, w rowach i przez opony, dawała z siebie wszystko, zaciskając zęby z bólu, byle do przodu, byle do przodu. Poszło nieco lepiej, Team Red wygrał, nie dała już pupy, ale i nie była jakaś ponadprzeciętna. Ze wspinaczką poszło równie słabo. Zmęczona już tym wszystkim, wciąż z bolącym miejscem po upadku, nie popisała się jak należy. A przecież ona umiała się wspinać, przecież była na obozie, góry, skały, liny i te sprawy... no tak, ale tam się nie goniło na czas. Przerwę między tymi całymi zadaniami na poligonie przyjęła z ulgą. Napiła się porządnie wody, i zjadła znany chyba na całym świecie batonik z orzeszkami(reklama producenta), przez co poczuła się nieco lepiej, ale w sumie to chyba jedynie cukier poprawił jej na chwilę humorek. Późniejsze przeciąganie liny okazało się chyba największą klapą. Jej Team wpadł do basenu, po tym jak z przodu przy linie chłopaki coś namieszały, ktoś się pośliznął, ktoś zaczął przeklinać, a Red ciągnęli dalej, i mimo zapierania się z całych sił, plusk, plusk, plusk, reszta Czerwonych powpadała do wody. I znowu były bluzgi na siebie na wzajem, i znowu Generał odjął punkty... A przy strzelaniu(co w sumie robiła pierwszy raz w życiu), to ją z kolei rozproszył głos Mistrza Gry. No ale chociaż "mózgowcy" z Team Red rozwiązali zagadki, uratowali sytuację, i Czerwoni wygrali! Tym razem "Woo-hooo" blond Cheerleadrki było jakieś takie bez przekonania. Z poligonu powlokła się z całą resztą do domu, odrobinę utykając. Noga wciąż bolała... - Błoto to mam nawet w majtkach - Burknęła niby to do samej siebie. *** Po dłuższym prysznicu, i ogólnym doprowadzeniu się do porządku, panienka McClendon zjawiła się wkrótce na dole. Obiad zjadła z chęcią. Najpierw nieco zupy, później ziemniaki, kurczak, marchewka z groszkiem i kompot. Tak, smakowało jej, była głodna, a same jedzenie było w porządku, nie tam jakaś okropna zimna kaszka, to nie było i co wybrzydzać. Wkrótce zaparkowała swoje zgrabne 4 litery na kanapie, odpoczywając po całym tym poligonie. Tylko ta noga bolała... A przed nimi jeszcze wielkie strzelanie do siebie, i to w kaskach i maskach, i nie wolno ich było ściągać. A samo trafienie gdzieś w ciało tymi kulkami z farbą też pewnie bolało. I to przez nowy, czekający znowu na jej łóżku mundur, którego kurtkę mimo upału trzeba również było już porządnie zapiąć. Oj pewnie znowu będzie miała siniaki, tylko żeby nie takie wielkie jak ten teraz! Jak ona się kiedyś znowu pokaże publicznie na boisku? No przecież Cheerleaderki nie mogą mieć takich siniaków! Ten Mistrz Gry to był chyba serio jakiś sadysta...
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
07-05-2018, 23:39 | #87 |
Reputacja: 1 | Dziękuję za pomoc Buce i Kermowi.
|
08-05-2018, 17:27 | #88 |
Reputacja: 1 | April tak bardzo dała się ponieść emocjom, że rozpuściła język i bluzgnęła raz czy drugi, to obrzucając inwektywami głupią blond cipę, która najwidoczniej nie rozróżniała kierunków, to małego chujka z wąsikiem w zielonym kondonie. Musiała jednak przyznać, że przeciorana po placu, umorusana w błocie, z buzującą adrenaliną w żyłach czuła się wspaniale. Tego jej trzeba było. Energia w niej wzbierała i z szerokim uśmiechem szybko spałaszowała niedobór kalorii, nie korzystając nawet z okazji do wzięcia prysznica, umorusana i spocona nie mogła doczekać się ciągu dalszego. Czas komuś skopać dupsko!
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
08-05-2018, 21:52 | #89 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec - Brudny, spocony, w piachu, w błocie, śmierdzący no po prostu sexy! Jakaż laska by teraz na mnie nie poleciała? - popatrzył sam na siebie. Po tych wszystkich konkurencjach był uwalany jak święta ziemia. Musiał odreagować. Co by nie mówić dał się ponieść emocjom. Gdy już się brało udział w tych wszystkich zapasach i tych innych konkurencjach ciężko było się nie wczuć. Przeżywał to razem z innymi. Darł się, biegał, skakał, wspinał się. Te cholerne przeciąganie liny pozostawiło mu niesmak. Ale jednak zawody, całościowo nawet mu się podobały. Lubił takie konkurencje. Wszyscy dawali czadu i walka była zażarta. I niebiescy i czerwoni, starali się wygrać. Nawet trochę się zdziwił gdy po przerwie okazało się, że czerwoni prowadzą. No ale widać "łamigłówki" poradziły sobie pierwszorzędnie i w połączeniu z tym co ugrali w reszcie zawodów wysunęli się na prowadzenie. Ale to nie był koniec. Teraz czekał ich paintballowy "mecz o wszystko". Mieli przewagę, owszem. Ale do ugrania było tyle punktów, że niebiescy mogli jeszcze odrobić straty. Było więc czym się martwić. Gdy więc przeprany i przebrany szedł na tą naradę jaką obrać strategię nie szedł z lekkim sercem. No ale cóż. Trzeba było to rozegrać i spróbować ugrać co się da.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-05-2018, 22:33 | #90 |
Reputacja: 1 | Dał radę… w miarę. Dał radę, mimo że bieganie już nie było tak łatwe jak kiedyś. I wspinaczka też nie. Lata odbijały się na jego kondycji. Ale dał radę. Poszło im nieźle, mimo wypadku na torze. Mimo wpadki z upadkiem. Zdarza się. Po wczorajszym Hoff nie mógł mieć żalu do Franka. Wszak takie rzeczy chodzą po ludziach. Gorzej że sam upadł, a potem na niego wpakowała się Kelly. Nie było jednak czasu na rozmowy, trzeba było zerwać się na nogi i gnać dalej. Puszczały nerwy, wiadoma rzecz. W takiej sytuacji nic niezwykłego. Jednakże ten wypadek nie zmienił determinacji Davida. Nie pozwolił by te wpadki go rozproszyły. Zacisnął zęby i ruszył dalej. I to podziałało ! Co prawda Hoff nieraz trzymał broń w dłoni, to jednak zawsze była ona nabita ślepakami. Aktor powinien wiarygodnie używać pistoletu czy karabinu. Winien wiedzieć jak je przeładować, jak celować. Jak się nią posługiwać. By widownia uwierzyła, że grana przez niego postać też potrafi. Ale od aktorów nie wymaga się, by trafiali w cel. A Hoff, ku swemu zdziwieniu...trafiał i to dość często. Było to ciekawe uczucie. Trafiać w cel. Przyjemne nawet. Tak samo jak przyjemne było wygrywać. Okazało się bowiem że prowadzili. Niewielką ilością punktów, ale jednak. Pozostało więc opracować plan. I ekipa czerwonych oczywiście taki plan obmyśliła. Najlepszy z możliwych… według oceny Hasselhoffa. Nie dawał co prawda stuprocentowej pewności zwycięstwa, ale co dawało? Po przygotowaniu planu David udał się do wspólnej sypialni, by z torby wyjąć nieduży pakunek. W nim była czarna kurtka skórzana. Nieco stara i znoszona, ale wyjątkowa dla Hoffa, jak i dla znawców seriali. Była to oryginalna kurtka z “Knight Ridera”, Michael Knight nosił ją bardzo często. A Hasselhoff uważał ją za swój szczęśliwy talizman. Szkoda, że nie mógł jej założyć teraz, ale nie chciał podpaść generałowi za niewłaściwy ubiór. Może przy innej okazji? Jeśli taka będzie.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
| |