-Możemy nie mieć dziesięciu minut - orzekła Danika dyktatorskim tonem. - Bierzemy go, chłopcy.
A do słuchawki dopowiedziała dalej.
-Adam, szykuj stół operacyjny. Jestem u ciebie za parę minut. Mam faceta z postrzalem w klatkę piersiową.
Był jeszcze jeden powód dlaczego Danika wybrała to rozwiązanie. Brała poprawkę na Norę. Tu karetki rzadko przyjeżdzają w podanym czasie. A sam szpital mógł równie dobrze rzucić Floryda na koniec pieprzonej kolejki i spokojnie przeczekać czas, w którym dało sie mu jeszcze uratować życie.
Adam był opcją pewniejszą. Skoro nie był nawalony do nieprzytomności to zwykle wywiązywał sie z roboty. No i ręce sie mu nie trzęsły po odpowiedniej dawcę alkoholu. Pozostawało mieć nadzieję, że Adam oscyluje gdzieś w tym spektrum nawalenia, gdzie jest jeszcze skuteczny ale nadal przytomny.
Zaangażowała braci aby dźwignęli nieprzytomnego Floryda i sama kuśtykała na przodzie wskazując im drogę, ubezpieczając i ponaglajac. |