Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2018, 11:49   #234
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Myśliwy iście się zatrzymał i obejrzał na niziołka.
- O co chodzi?
- Podoba mi się twój pomysł, tylko… nie wiem kim jest Eliza i jest mały problem. - Stimy pociągnął Jorisa za rękaw, by oddalić się od wszelkich uszu. - Nie mam diademu.
- Dia… -
Joris przez chwilę mu się przyglądał zdziwiony, po czym wywrócił oczami, bo zdał sobie sprawę, że wcale go ta wieść nie dziwi. Sapnął, podrapał się po karku, w przypływie chwilowej złości, kopnął nogę od stołu, kątem oka zerknął na siedzących przy stole i znów spojrzał na niziołka - Co się stało? Da się go odzyskać?
- Co jest? - zapytał Shavri. Wciąż nie siadał. Najwidoczniej czekał z tym, aż usiądzie Joris. Zerknął też na niziołka, który zaczął coś szeptać do starszego myśliwego.
- Może… w Domu Aukcyjnym Portu Tarmalune?... Ale nawet jeśli to nie stać nas raczej na jego zakup. Może Tressendarom nie zależy tak bardzo na nim, a tylko na księgach? - zapytał z nadzieją cicho, tak by nikt prócz Jorisa go nie słyszał.

Myśliwy przetarł ręką czoło. W zasadzie to ten diadem Omara osobiście miał w nosie. I jeśli miał zgadywać to sam Omar również cenił go mniej niż księgi. O ile nie miał jakiej sercowej dlań wartości. Ale łysy mag mu na romantyka jakoś nie wyglądał… Gorzej rzecz się miała z Shavrim i Przeborką. Rika oczywiście by tę wieść znów zapiła i dalej matkowała niziołkowi… ale tropiciel i waligórzanka… Dobre serce tego pierwszego i cierpliwość drugiej były wystarczająco nadszarpnięte. Bogowie… o czym dumaliście zsyłając na świat niziołki???
- Ukradli ci go - powiedział równie cicho co dobitnie - Wybiegłeś wczoraj z karczmy, zdybali cię w zaułku i okradli.
Niziołek powoli kiwnął twierdząco głową na znak zrozumienia.
- To było w Ciasnej Uliczce - Joris po prostu nie mógł widzieć tych wielkich liter - Zdybali i okradli, ale pamiętam że na jednego mówili Bilgins! - ostatnie słowa powiedział nieco głośniej.

Niziołek trzymając się za kapelusz obiema rękoma powrócił do stołu, pozwolił by to Joris przekazał tę nowinę, albo zupełnie ją przemilczał. Ten jednak wolał nie zostawiać niespodzianki na ostatnią chwilę i modlił się w duchu do Tancerki co by Shavri i Przeborka nie grzeszyli jednak nadgorliwością.

Wrócili do stołu, a myśliwy przy tym miał minę mocno nietęgą. Znów miał zamiar ołgać druhów, choć tego nie lubił. Obiecywał sobie, że wyjaśni im to tak prędko jak to możliwe, ale… sam nie wiedział…
- Okradli go - westchnął ciężko i niemal czuł zbierającą się w przełyku żółć którą przyjdzie mu zaraz przełknąć - Jak wybiegł wczoraj z karczmy. Nie mamy diademu. Spróbujemy posłać znajomków Shavriego za tymi łotrami, ale gotowym trzeba być, że nie zdążymy przed dniem dziesiątem.

Może to i dobrze się złożyło, że Shavri zdążył się już przyzwyczaić do prędkości, z jaką ostatnio działy się dookoła niego rzeczy. Westchnął teraz ciężko.
- Trzewiku… Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobili? - zapytał, starając się mówić spokojnie. Jakby dorwał w swoje kowalskie łapy piździelców, którzy atakują mniejszego od siebie, to by ich chyba wychędożył kilofem.
Nie zastanawiał się nawet, jak to się stało, że tak biegły w Sztukach niziołek dał się zaskoczyć. Wiadomość była fatalna, ale Shavri podejrzewał, że najcenniejsze dla właściciela są jednak księgi i tubus. Poza tym okazało się, że dla Shavriego bardziej priorytetowy okazał się dobrostan napadniętego kompana niż zaginione dobra materialne.
- Możemy poszukać u miejscowych paserów. Ale nie rozmieniałbym się na drobne z tym diademem. Najwyżej im kuśki uschną, na zdrowie. Dość mamy już problemów z innymi sprawami, żeby myśleć o następnym zmartwieniu - stwierdził młodszy tropiciel, zwracając się do Jorisa. - Na moją odpowiedzialność.
- Nie mam nic przeciwko byście z Przeborką poszukali jutro Marduka. Ale wszyscy się za nim włóczyć czasu nie mamy przecie. Po prostu najpierw razem pójdziemy do Oghmy, a potem się rozdzielimy i ruszycie do tej Corellona Laru… no bogaojca wszechmogącego złotych elfów. Co dzień o łaski go prosił i jak na mój gust bardzo bogobojny był to i znać go tam dobrze powinni. Rzeknij Shavri żeś druh mój i…
- wahał się chwilę Joris, ale ostatecznie machnął ręką - Wiesz już wszystko co o tym sądzę. Po prostu miej baczenie. Ja pójdę po papierzyska i lusterko. Nie bój nic. Nie chcę go wciskać Agacie. Ale pamiętasz co Eliza mówiła? Nikt nie wie jak ono wygląda i jak dokładnie działa. Poza Agathą pewnie. Zatem kto wie, czy jak nam Trzewik jakie zwykłe lusterko umagiczni to nie będziemy mieć wabika na Omara i Elizę. Zenobio? Pójdziesz ze mną jakieś wybrać? Ja to się znam na takich świecidełkach jak wół na muzyce a warto, żeby chociaż wyglądało przekonująco. Trzewik i Rika by w tym czasie te księgi rozgryźli… Na szukanie tych którzy księgę kupili na razie czasu nie ma. A po mojemu to łacniej ją będzie znaleźć w Thundertree niż u jakiegoś zbieracza. Bo na bogów po kiego grzyba oddzielać okładkę od książki… No. To wszyscy wiedzą co robić? To wio koniki.
- Żeby zawartość ukryć w innej okładce.
- Stimy zamiast ruszyć kłusem, patrzył się tylko na Jorisa, jak sroka w kość, czym mógł lekko krępować. Trwało to długo. Za długo, by nie stwierdzić, że spod czupryny Trzewiczka właśnie bucha para od rozgrzanych zwojów.Ruszył się dopiero, gdy mieli ruszyć do świątyni.

Selunitka trwała w milczeniu jak zaklęta, w pewnym sensie nie mijało to się z prawdą, choć zawziętość półelfki nie miała w sobie ani pasma magii. Po długim przeżuwaniu strawy, a później posiorbywnaniu napitku, siedziała ze spuszczonym wzrokiem wpatrując się w pusty talerz. Nie zareagowała nawet na tak dramatyczną zmianę akcji, jakim było obrażenie się jej kochanka, który postanowił odejść, by stwierdzić, że jednak tego nie robi, ale za to obwieści, że Stimi diademu już nie ma… bo go okradli… podobno.
Kapłanka zaczęła się zastanawiać, czy gdzieś w mieście owy diadem jest na sprzedanie i czy pieniądze, które przeznaczyła na budowę domu starczą, by pokryć… życie… jednego z jej kompanów. Cóż… z rachunkowości nigdy nie była dobra, za to modlenie się opanowała do perfekcji… niestety łaski wskrzeszenia jeszcze nie opanowała… może powinna już zacząć trenować?
Poprawiając się na twardym krześle, zamarła znowu ze zwieszoną głową, bawiąc się okruszkami pod opuszkiem palca, który jeździł po blacie stołu, zabierając ze sobą wszystko to co rozsypała podczas posiłku.
Zapowiadał się wspaniały dzień… a nawet dekadzień.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline