Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2018, 19:00   #492
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Wyspa, której nie ma na mapie

- Pewnie - rzekł Kirill. - Przyjmę porażkę. Dobrze grałaś - uśmiechnął się do niej nieznacznie. - Myślę, że…

Przerwał mu hałas, który miał miejsce w sterowni.
- Ja pierdolę, miałeś jedno zadanie do wykonania - Mary warknęła. - Czy ty widzisz to, co ja wi…
- Ale ja nie pomyliłem się - Emerens zmarszczył brwi, patrząc na ekran urządzenia. - My… my na serio jesteśmy na miejscu… - mruknął, patrząc na szybę przed ich oczami.
Mary wyciągnęła w jej stronę dłoń. Spojrzała na przestrzeń przed nimi, potem na Fortuyna, a potem znów na szybę. Otworzyła usta, ale nie wydała żadnego odgłosu z powodu złości.
- Sama sprawdź - mruknął Emerens. Nagle na jego twarzy pojawiła się iskierka gniewu. - I nie wkurwiaj się tak na mnie.
Alice aż wzdrygnęła się, kiedy nastrój wewnątrz motorówki całkowicie uległ zmianie.
- Co się stało? - zapytała, zwracając się w tamtą stronę i rozglądając. Odłożyła potasowane ponownie karty na środek stołu i nawet wstała, by móc lepiej zobaczyć o co chodziło. Wolała, by Rens się nie denerwował, ale nerwy Mary również były niewskazane. Wyglądało jednak na to, że dotarli na miejsce, chciała się móc też rozejrzeć.
- Ale ja naprawdę chciałam zagrać raz jeszcze - Jenny cicho szepnęła. Rówenież wstała, w ślad za Alice. Kirill podszedł bliżej części pomieszczenia, w której znajdowała się pozostała dwójka załogi.
Emerens obejrzał się na Alice.
- Co się stało? Twoja przyjaciółka posądziła mnie o błąd, którego nie wykonałem.
Mina Mary rzeczywiście wydawała się niepewna.
- Rzeczywiście… powinniśmy być na miejscu - mruknęła. - Ale nie pasuje jeden szczegół - zawiesiła głos.
Alice zerknęła na Mary
- Jaki szczegół? - zapytała ostrożnie śpiewaczka, zwracając uwagę w jej stronę. Podeszła bliżej Mary, by zerknąć przez okno.
- O ten wielki szczegół - Colberg westchnęła, patrząc przed siebie. - Szczegół, którego nie ma na mapie.


- Co to znaczy, że go nie ma na mapie? - zapytała Jennifer, spoglądając na wyspę, która rysowała się na horyzoncie. Mary spojrzała na nią jak na idiotkę.
- To znaczy, że go nie ma na mapie? - odparła, podnosząc brwi do góry.
Blondynka żachnęła się.
- No tak, ale czy jesteśmy w dobrym miejscu?
- Może to urządzenie zepsuło się? - zapytał Emerens, wpatrując się w wyświetlacz.
- Jeżeli zepsuło się, to nasza droga powrotna będzie znacznie trudniejsza - Colberg mruknęła, wpatrując się w stale powiększającą się plamę zieleni. Masyw ziemi wyrastał z morza i bez wątpienia istniał.
- Na pustyni ludzie miewają zwidy. Fata-morgana, czyż nie tak? - zaproponował Kirill, choć sam raczej nie wierzył w to, co mówił.
- Na pustyni - Mary powtórzyła.
Przez chwilę zapadła cisza.
- Powinniśmy zawracać? - zapytała Colberg. - Przygotowałam sprzęt do nurkowania - mruknęła. - Butle tlenowe, wszystko. Nie pisałam się na… - zamilkła w pół słowa, starając się przewidzieć, co może czekać na nich na tej wyspie.
Harper zawiesiła się na krótki moment, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia na pokład motorówki. Trzymając się części, po której można było chodzić, wyszła nieco na przód i popatrzyła uważnie na wyspę, której nie było na żadnej mapie. Czemu wyspa? W jej śnie nie było żadnej wyspy, była woda wznosząca się do nieba… Może to była metafora? Wiatr rozwiewał jej włosy, więc odgarnęła je do tyłu, by nie wpadały jej w oczy. Rozglądała się po rosnącej powoli linii brzegowej. A jeśli to było miejsce, do którego powinni byli trafić? Jeśli całe zakończenie ma się rozegrać na tym niewielkim skrawku zieleni? Jeśli korona faktycznie była tam gdzieś skryta? Wątpliwości były jak szerząca się po krwioobiegu trucizna. A co jeśli się pomylili? Jeśli trafili w niewłaściwe miejsce? Zacisnęła dłonie w pięści obserwując ląd.

Ten przybliżał się.
Ziemia, która nie miała prawa istnieć, nabierała kształtów, powierzchni, wysokości i masy. Alice zamrugała oczami, odnosząc wrażenie, że ulega pewnej iluzji… Choć sama wyspa zdawała się jak najbardziej prawdziwa, to sposób, w jaki zachowywała się sprawiał, że poczuła gęsią skórkę na ramionach. Odniosła wrażenie, że ląd rzeczywiście powiększa się… i to nie tylko dlatego, po przybliżali się do niego. Zupełnie tak, jakby wyrastał spod morskich głębin, choć przecież… to nie mogło być prawdziwe… Czyż nie? Słyszała gwar dochodzący z wnętrza łodzi. Aż trudno było uwierzyć, że cztery osoby potrafiły dyskutować z taką pasją, choć aż trzy z nich sprawiały wrażenie introwertycznych, a przynajmniej wyciszonych… Rozległo się ciche skrzeczenie mew. Czy i one przybyły z głębin? Zamieniły łuski na pióra, po czym przebiły taflę spienionych fal i wzleciały? Czy właśnie to wydarzyło się?
Śpiewaczka odwróciła się i ruszyła w stronę zejścia na dół. Zajrzała do środka
- Czy wy to widzicie? Ten ląd rośnie! - rzuciła do nich, zagłuszając na moment ich dywagacje w środku
- Opcja pierwsza, albo nadeszła jakaś pora i to miało nastąpić tak czy inaczej, albo druga, Valkoinen już tam jest i to oni odsłonili teren dzięki, bodajże trzem mężom? - zaproponowała Alice, po czym znów spojrzała w stronę lądu. Jak duży miał być. Czy mieli ścigać się w poszukiwaniu korony? A może było już za późno. Była poważnie zaniepokojona.
- Ale że niby jak rośnie? Nie rozumiem - Jennifer spojrzała na Alice. - W sensie rośnie, bo się do niego przybliżamy? - zmarszczyła brwi.
- Myślisz, że Valkoinen ich utopiło? - Mary spojrzała na wyspę. - Choć to głupie spekulacje… niczym niepoparte…
- Nie, spokojnie - Kirill westchnął. - Trzech mężów potrzebnych jest do zadecydowania o losie korony. O ile ta wyspa nie jest koroną… - mężczyzna podniósł rękę po czym wskazał na piętrzący się przed nimi masyw - ...to znaczy, że nikt nie został utopiony do jej odkrycia.
- Ja sama wymyśliłam to utopienie, to nie…
- Chwila… - Emerens zmarszczył brwi. - Mam wrażenie, że jakby nieco przymrużyć oczy… - zastanowił się, zagryzając wargę. - To te góry chyba układają się w te szpikulce, które są na typowej koronie - podniósł palec, wskazując o co mu chodzi. - Możliwe, że wyspa ma kształt korony… ale musielibyśmy opłynąć ją dookoła.
Alice zbladla, po czym zaczęła się śmiać. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, pełną gębą. Jeśli wyspa była koroną… To to znaczyło, że rozbicie korony miałoby być jej zniszczeniem? A z innej strony. Czy ona miała skonsumować energię CAŁEJ WYSPY? Przecież chyba zrobi się radioaktywna po takim numerze! Pokręciła głową i dopiero po chwili uspokoiła się
- Przerąbane… Nie mogę… - skwitowała tylko, nie tłumacząc z czego się śmiała
- Zakładając, że wyspa jest koroną, opłynięcie jej to zły pomysł. Bo z którejś jej strony mimo wszystko jednak mogą być nasi wrogowie - zauważyła.
- To chyba dobrze, bo jeżeli ich zobaczymy, to będziemy wiedzieć na pewno, że są - Jenny oczywiście była odważna.
Mary natomiast zmarszczyła brwi.
- Może… to ma sens… przybić do wyspy i opłynąć jej brzeg. Ujrzeć, czy nie ma nigdzie jakichś łodzi. To chyba lepsze, niż postawić na niej nogę, a potem podskakiwać ze strachu na każdy najmniejszy hałas, że to snajperzy Valkoinen.
- Gorzej jeśli natkniemy się na tych snajperów tu i teraz, na morzu. Ta łódź jest stara i choć wciąż wytrzymała… to ma swoje granice. Nie nada się do walki, jeżeli Valkoinen posiada coś bardziej nowoczesnego.
- Jeżeli przybyli do brzegu, to mogli wyciągnąć łódź i ją zamaskować - mruknął Fortuyn. - I my powinniśmy tak uczynić.
- Nie sądzę, by tak zrobili… - Mary zmarszczyła czoło. - Jeżeli przybyli tu pierwsi, to na pewno spieszyło im się do celu. Maskowanie łodzi to czasochłonna praca i przez to nie możesz też potem szybko opuścić wyspy.
Harper zerknęła na Mary
- Zwłaszcza, że zamierzają ‘zniszczyć koronę’ - zauważyła
- Raczej będa się musieli szybko ewakuować - dodała.
- Ale faktycznie starcie z nimi na wodzie, to nienajlepszy pomysł. Ryzykujemy opłynięcie wyspy? - zapytała rozglądając się po reszcie.
Rozległo się milczenie.
- Zagłosujmy - zaproponowała Mary. - Ja jestem na tak.
- Ja też - mruknęła Jennifer.
- Sami tylko stracimy czas, robiąc kółka. Nie wiemy nawet jak wielka jest wyspa… - Emerens podniósł ręce do góry.
- Ćśś… - blondynka zasłoniła usta palcem wskazującym. - Cisza wyborcza!
- Obyśmy stracili tylko czas, bo możemy stracić też życia - Kirill zgodził się z Fortuynem. - Zdaje się, że mamy remis, Alice. Którą stronę wybierasz? Kobiet czy mężczyzn?
Mary zmarszczyła brwi.
- Czy ty właśnie zrobiłeś z tego spór płci?
Alice popatrzyła po nich wszystkich
- No serio. Zostawiliście na mnie ten ciężki, decydujący głos… - burknęła i skrzyżowała ręce, zastanawiając się. Jeśli opłyną wyspę, dowiedzą się, czy byli tu Valkoinen. z drugiej strony, Valkoinen również już zapewne się o nich dowiedziało, biorąc pod uwagę, że Tuonetar mogła przekazać wieści. Czyli będa mogli zastawić na nich pułapkę… Jednak, jeśli pójdą na wyspę na ślepo, to po pierwsze nie będa wiedzieli czy jest tu mafia i po drugie nadal przez jej oczy będą doskonałym celem na zasadzkę. Rudowłosa milczała, wyraźnie mieląc decyzję
- Jeśli Tuonetar może przekazywać informacje do swoich pachołków, to mogą zrobić na nas zasadzkę, czy wyjdziemy na wyspę, czy będziemy ją opływać… Proponuję, byśmy jednak wyłączyli mi teraz wzrok, zmienili nieco kurs podejścia do wyspy i nie pokazywali im się. Bo tak jak jestesmy teraz, to robimy za tę wiecie… Tarczę do rzutek. Z czego mnie potrzebują w jednym kawałku, więc na pewno będą na nas polować - zauważyła. Tym samym optowała za tym, by nie szukać Valkoinen, skoro to wcześniej czy później samo się do nich zgłosi.
- Na wyspie mogą być jakieś haltije, proponuję spróbować się z nimi porozumieć - dodała.
- Czyli przeciwko nam? - Jennifer chciała się upewnić. Zdawało się, że uważała, że głos Alice miały w kieszeni.
Harper uśmiechnęła się cierpko
- To tylko dlatego, że wolę nie zobaczyć jak źle może skończyć się taka opcja. Na wyspie wbrew pozorom, będziemy mieć więcej możliwości do przechytrzenia ich, niż pozostając tutaj. A jeśli ich tu nawet nie ma, tym lepiej dla nas. Wybacz - przeprosiła, bo czuła się winna zdrady stanu.
- Nie no, rozumiem - Jennifer odpowiedziała. - Może masz rację. Po prostu… nigdy nie byłam osobą, która uciekałaby od walki.
Zamilkła na chwilę.
- Ale po operze w Essen… chyba powinnam była się czegoś nauczyć. To może być niebezpieczne. Nie chcę, żeby ktoś zginął - zawiesiła na moment głos. Chciała dokończyć, wypowiadając “znowu”, ale chyba nie była w stanie. Jej wzrok skierował się na szybę. Wyraźnie posmutniała.
Śpiewaczka przyglądała jej się
- Ja też nie chcę więcej śmierci… Choć obawiam się, że jeśli nie od naszej strony, bez tego się nie obejdzie. Szkoda mi całego życia, jakie niszczą i wykorzystują dla siebie i swoich celów bogowie śmierci. Skupmy się teraz. Od tej pory znów zamykam oczy, a wy obierajcie kurs - poleciła, po czym usiadła w takim punkcie, z którego nie było widać okien w sterowni. Zamknęła oczy.
- Dobra - rzekła Mary. - Kaverin, bądź przy mnie i pomóż mi wybrać miejsce lądowania. Żeby potem, w razie czego, była to również twoja wina.
- Skoro w ten sposób to stawiasz… - mężczyzna zawiesił głos - ...nie mogę odmówić.
We dwójkę zostali przy kokpicie, natomiast Jenny i Emerens ruszyli do Alice.
- Co miałaś na myśli, mówiąc, że wyspa rośnie? - zapytała blondynka.
Alice zwróciła głowę w jej stronę, ale miała zamknięte oczy
- Dokładnie to co powiedziałam. Stojąc na zewnątrz widziałam, że dosłownie… Wznosiła się w górę z wody. Jakby z niej wyrastała - wyjaśniła najprościej jak mogła.
- Jak Atlantyda? - zapytała Jenny.
- Nie musisz mieć zamkniętych oczu, jak jesteś tyłem do okna - rzekł Rens. - Nie przesadzaj - mruknął.
- Mam nadzieję, że nie będzie rosnąć, kiedy my się na niej znajdziemy - blondynka była pochłonięta kompletnie innymi kwestiami. - To brzmi jak dużo trzęsień ziemi, ruchów tektonicznych, może nawet gejzerów… To znaczy, jeżeli rośnie w dosłownym znaczeniu.
- W sumie mam ochotę wyjść na zewnątrz i sam zobaczyć - mruknął Fortuyn.
Harper uchyliła jedno oko
- Zamknęłam je po to, by nie widzieć kursu obranego przez Mary, może i czuję skręty, ale wolę nie dawać zbyt wielu wskazówek Tuonetar. Możesz iść rzucić okiem. W sumie jestem ciekawa czy nadal to robi, czy może już przestała - dodała z zaciekawieniem.
- Zrobię tak i ci powiem - rzekł Rens. - Jak już mówiłem… chcę być przydatny! - zażartował.
Jennifer tymczasem usiadła obok Alice i spojrzała na nią z zainteresowaniem.
- Nie spodziewałam się wyspy - rzekła. - A ty? To mi przypomina… - zaczęła, ale machnęła ręką, jakby nie chcąc przywoływać wspomnień.
Alice zwróciła głowę w jej stronę
- Ja również nie spodziewałam się wyspy. Oczywiście gdzieś tam w którymś momencie pomyślałam o takiej ewentualności, ale tylko przez moment… - odpowiedziała jej szczerze. Była w kropce
- Jeśli to jest korona, to chyba będę się świecić jak lampka choinkowa przez dobę, jeśli ją skonsumuję - zażartowała ciszej.
Blondynka zaśmiała się.
- Wiesz, że mogę ci pomóc, prawda? - zapytała. - Chyba zapominasz, że nie jesteś jedynym Konsumentem na świecie. Myślę, że byłabyś w stanie przekazać tę zdolność również pozostałym, jeżeli się zgodzą. Skoro Joakim mógł, to ty powinnaś tym bardziej - rzekła, po czym zastanowiła się. - Zazwyczaj przekazanie tej zdolności wyglądało znacznie bardziej uroczyście. Trochę jak Mroczny Chrzest lub Pierwsza Komunia Śmierci - zażartowała. - Jednak w razie potrzeby… - wzruszyła ramionami - ...obrządki nie będą konieczne. Tak myślę. Co nie zmienia sprawy, że nawet dla piątki osób wyspa to dużo.
Śpiewaczka zerknęła na nią
- Wiem. Wiem, że nie tylko ja mogę konsumować. Swoją drogą, to zabawne, Terrence powiedział dokładnie to samo. Nie mam pojęcia jak wygląda takie przekazanie tej zdolności, mam jednak szczerą nadzieję, że okaże się, że jednak nie jest tak jak myślę i korona jest gdzieś na niej. A my pobawimy się w dobrych piratów i znajdziemy ją - powiedziała i uśmiechnęła się cierpko.
- Jak byłam dzieckiem… dużo bawiliśmy się w piratów - Jenny lekko uśmiechnęła się, dając się ponieść wspomnieniom. - To znaczy, kiedy jeszcze mieszkałam w sierocińcu. Potem, gdy już zamieszkałam z Terrym… - westchnęła - ...musiałam zmienić piracką banderę właśnie na szachownicę - spojrzała na szafkę pod kokpitem. Tym samym potwierdziła wcześniejsze podejrzenia Alice, co do tego, że w młodości de Trafford katował tą grą dziewczynę. - Natomiast teraz mam wrażenie, jakbym grała zarazem w szachy i bawiła się w piratów - mruknęła. - Chociażby ta kwestia, czy szukać Valkoinen i opływać wyspę dookoła. Gierki umysłowe na każdym kroku.
Alice oparła się o nią ramieniem
- Ja nie miałam z kim bawić się w piratów. Dzieci bały się przychodzić do mnie w odwiedziny i tylko nieliczne osoby mnie zapraszały. Miałam jedną przyjaciółkę, z nią zwykle się bawiłam… - westchnęła cicho, myśląc o Max
- Źle się stało, że włoska mafia, wykorzystała ją przeciwko mnie, a to wszystko dlatego, że Kościół próbował się do mnie dostać. To było… bolesne - powiedziała znów ciszej.
- Tak więc, Jenny zostaniesz ze mną dziś jeszcze raz piratem? W sumie patrz, nawet mamy statek, kamratów… I skarb ukryty pod iksem - zażartowała śpiewaczka, zachęcającym tonem.
Blondynka zaśmiała się.
- Tylko mapy brak! A wiesz, mapa byłaby przydatna - uśmiechnęła się lekko. - Jak już wylądujemy… co dalej? - zapytała.
- To dobre pytanie, bo skończyliśmy opływać i zmierzamy do brzegu - rzucił Kirill za siebie. - Dwie, trzy minuty i zaczynamy eksplorację.
- Świetnie - Mary mruknęła z kwaśną miną.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline