Lyrio trawił wszystkie informacje patrząc na holograficzną mapę miasta. Gubernator Samo-La okazał się człowiekiem co najmniej hojnym. W Łowcy rosło jakieś dziwne uczucie, prześwitujące przez rozgrzane ciało, uderzające jak blaster w ścianę. Tak robił coś znaczącego, pozornie przynajmniej dobrego. Pomyślał, że jeszcze dwa lata temu dusił się w podmieście Nar Shaddaa zabijając płotki dla nieco tylko ważniejszych graczy. Teraz Khort popatrzył zamyślony w górę szybu hangaru czując nietypową dumę. Strzelił kostkami a następnie karkiem. Na twarzach grupy namalował się dyskomfort. Nigdy nie rozumiał, czemu większość ludzi tego nie lubi. Tragarze powoli rozładowywali ładunek a on był już pełnoprawnym właścicielem PROROKA oraz wolnym obywatelem przeklętego Imperium. Kiedy Samo-La odezwał się Khort zachował grzeczny dystans.
-Nie mogę Pana zapewnić czy zajmę się tą prośbą. Moje zadanie jest conajmniej naglące. Niemniej jeśli będzie mi po drodzę postaram się zająć tą sprawą. Mam jeszcze pytanie- Lyrio spojrzał w oczy starszego mężczyzny- Ktoś dowodzi buntownikami czy mamy doczynienia z chaotycznymi zamieszkami? Opór jest znaczący? Z nieba widziałem, że miasto jest w niezłym bałaganie.