Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2018, 16:02   #118
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ruszyli dyskutując.
- Aaa, przez żołądek do serca. Średnio pasuje to do wampirów, ale pomimo tego, lubię spróbować nieco wina oraz herbaty. Czuję się lepiej, bardziej normalnie, hm, ale Gehry … hoho właściwie cieszę się, im więcej osób się kocha, tym lepiej. Dlatego właśnie nie zgadzam się z Florence, że wystarczy tylko wymuszona wierność. Tamtego zaś sukinsyna - wygiął palce tak, aż zatrzeszczały kości. - Dobrze, wybacz, zmieńmy temat na lepszy, przyjemniejszy, właściwie sam umiem nieźle gotować - powiedział nagle. - Wprawie mój młodszy brat, Gareth, nazywany Rycerzem Kuchni, był najlepszym, jednak nauczyłem się trochę, jednak wiesz, obecnie nie robi się potraw typu pasztet z prawdziwego dzika.
- Robi się, tylko mało kogo na nie stać
. - Charlie wprowadziła ich do pałacu przez boczne drzwi. W nozdrza wampira uderzył zapach przygotowywanych dań. Mimo iż w pałacu głównymi gośćmi są wampiry, towarzyszące im ghule potrzebują jeść. Kobieta poprowadziła ich obok kuchni zaglądając z zaciekawieniem do pomieszczenia. - Jest.
Majordomus pomagał z jakimś ciężkim garnkiem jakieś uroczo zaokrąglonej kobiecie.
- Dzień dobry ponownie - zwrócił się do Gehrego uśmiechając się do niego oraz do napotkanej kobiety - oraz dzień dobry pani. Przepraszam, potrzebujemy informacji. Chcielibyśmy pożyczyć książkę. Szanowny lord pewnie ma dzieło dotyczące króla Artura oraz Rycerzy Okrągłego Stołu? Czegoś właśnie takiego poszukujemy.
- Tak nawet kilka egzemplarzy
. - Gehry był wyraźnie zmieszany sytuacją w której został przyłapany. Mimo to ostrożnie pomógł odstawić sporej wielkości gar. Spojrzał na Charlottę. - Jest jeden dosyć nowy wydruk. Jeśli chcielibyście wynieść coś z biblioteki, proponuję ten konkretny.
- Dobrze. To chyba sobie poradzę
. - Ghulica uśmiechnęła się do majordomusa, a ten zmieszał się jeszcze bardziej. Wampir czuł, że uwaga wszystkich kobiet w pomieszczeniu była skupiona na nim. Do kuchni zaglądały nawet jakieś ciekawskie pokojówki.
- Wobec tego dziękujemy za pomoc. Charlotta wie, przeto nie będziemy przeszkadzać państwu podczas pracy. Miłego wieczoru - ruszył nie starając się powiększać zamieszania. Gehry miał wszak prawo do swoich uczuć, jego ukochana także, przeto życzył wszystkiego dobrego. Zresztą wszystkim, nawet Jessie, tylko Tarquina jakby dorwał …

Charlie zaprowadziła wampira do biblioteki znajdującej się na piętrze. Pomieszczenie w większości wypełniały półki z książkami. Na środku stało kilka globusów, foteli, oraz sporej wielkości biurko.


Ghulica przeszła się wzdłuż półek i bez trudu odnalazła poszukiwaną książkę. Podała wampirowi oprawioną w skórzaną okładkę powieść.
- To najnowsze wydanie jakie ma Boyle.
- Świetnie to wygląda, ciekawe, czy bywa użytkowana, czy tylko wygląda
? - rozejrzał się po pokoju Gaheris. Oczywiście spojrzał także na książkę, czy było tam coś na temat Tarquina. Przekartkował strony, rzeczywiście, wśród bandytów typu Breuse sans Pitie, czy inni podobni, był również sir Tarquin pokazany jako przykład drania, łajdaka oraz ogólnie sukinsyna. - Miejmy nadzieję, iż przekona Jessie, wszak nie mogliśmy sperparować tego.
- Raczej tak. Powinna wiedzieć, że takie książki wykonuje się na zamówienie.
- Charlie rozejrzała się po bibliotece. - Nigdy nie widziałam tu Boyla, ale parę razy spotkałam tu jego ghuli. Nawet gdy nie się nie chce czytać, to dobre miejsce by odpocząć.
- Obecnie gospodarz jest zajęty, rozumiem to. Pamiętasz, wspominał, że poprzednio był tutaj trzydzieści lat temu bodaj. Ciekawe, czy są jakieś nowsze wydania. Jeśli tak, oznacza to, że służba albo na jego polecenie, albo sama uzupełnia księgozbiory, ale też znaczy, że raczej te pozycje nie są specjalnie istotne do Boyla, skoro go tutaj po prostu nie ma
- wampir przeglądnął kilka pozycji wyglądających na najnowsze sprawdzając daty wydania ich.
Niektóre książki znajdujące się w bibliotece miały zaledwie kilka lat. Więc na pewno były zakupywane pod nieobecność gospodarza.
- Jakby nie patrzeć jest to w większości literatura dostępna każdej bardziej zamożnej osobie. Za pewne Boyle większość z tego już przeczytał. - Mimo swych słów, Charlie przyglądała się temu miejscu z podziwem.

Gdy wrócili do Jessie czekał już na nich jeden ze służących by przekazać im, że domek stajennych został już uprzątnięty i z przyjemnością pokaże im drogę. W celi czekały już na nie wszystkie wampirzyce. Jessie miała na sobie nową suknię. Chyba najskromniejszą jaką udało się odnaleźć Florence w swojej garderobie, bo nawet nie specjalnie odsłaniała piersi ventrue, która… grała w klasy z Anną.

Starsza Torreadorów siedziała na jednym z krzeseł zrezygnowana.
- Nawet nie pytajcie. - Pokręciła głową, a z ust Anny wyrwał się radosny okrzyk.
- Znów wygrałam!
- W to coś, co to właściwie jest
? - otworzył usta wręcz kompletnie zaskoczony. - Eee … dobra. Lady Jessie, mam coś dla ciebie, do przeczytania tylko, bowiem to ze zbiorów naszego gospodarza - podał jej książkę polecaną przez kompetentnego majordoma.

Wampirzyca przerwała zabawę, przez co Anna zrobiła naburmuszoną minę.
- Wszystko psujesz. - Usiadła na drugim krześle i zaczęła machać nogami.
- Dużo tu… - Ventrue powoli kartkowała strony. - Część rzeczy kojarzę, ale… chyba chciałabym to na spokojnie przeczytać.
- Na zewnątrz czeka na nas służący
. - Charlie starała się mówić przyjaźnie choć wyraźnie przychodziło jej to z trudem. - Zaprowadzi nas do miejsca, które będzie waszym leżem tej nocy. Mamy jeszcze chwilę byś mogła to poczytać.
- Przepraszam cię, obiecuję, że kiedy się trochę uspokoi sam zagram z tobą, jeśli mnie nauczysz, co mam robić. Rycerskie słowo. Oraz oczywiście gratuluję wygranej
- skłonił się oficjalnie przed Malkavianką oraz ucałował dworsko jej maleńką rączkę. - Tak jak mówiła Charlotta, chodźmy - zwrócił się do Ventrue. - Lady Jessie, tak jak mówisz, spokojnie to przeczytaj oraz wiesz … - nie wiedział jak to ująć. Pragnął jednak zabezpieczyć trochę narzeczoną przed nieprzemyślanymi, ewentualnymi działaniami Jessie. Ponadto chyba kobieta już na tyle oprzytomniała, że mógł jej coś rzeczywistego powiedzieć. - Prawdziwy Ventrue to znaczy honorowy Ventrue. Prawda? - spojrzał na swoją “podwładną”. - Masz gigantyczny dług honorowy wobec Charlie - mówił bardzo poważnie oraz naprawdę szczerze. -. Bowiem pomimo wszystkiego wcześniejszego, to ona poprosiła pierwsza, żebym wziął cię pod swoją opiekę. Bez jej dobroci oraz nalegania, że nikt nie zasługuje na takie coś, co zostało postanowione, wszyscy obawiali się wziąć ciebie pod swoje skrzydła. Przemogła to właśnie Charlotta, ja zaś zaufałem twojemu honorowi, uwierzyłem bowiem, że mnie nie zawiedziesz - przerwał na chwilkę dając jej czas na przemyślenie. Nie spodziewał się odpowiedzi, ale raczej, żeby dotarło do niej, co się właściwie stało.
Jessie przyjrzała się ghulicy. Widać było, że wyraźnie nie jest przekonana do koncepcji, że nieśmiertelny może mieć jakikolwiek dług wobec człowieka, a tym bardziej honorowy. Mina Anny także mówiła sporo o tym co sądzi o honorowości Jessie, ale postanowiła się najwyraźniej nie odzywać.
- Jeśli tak uważasz. - Vantrue spojrzała na Gaherisa i dopiero wtedy uśmiechnęła się. Widać było, że cokolwiek połączyło ją z wampirem nie miało nic wspólnego z relacjami z jego podwładnymi. Jej słowa wynikały co najwyżej z zaufania jakie udało im się zbudować tej nocy. Chwilę przyglądała się torreadorowi z uśmiechem, wyraźnie ciesząc się tym widokiem, po czym spojrzała znów na stojącą obok ghulicę. Charlie aż przełknęła ślinkę, wyraźnie zaniepokojona. - Dziękuję.

Po tym jak pożegnali się z Anną i Florence służący poprowadził ich w głąb ogrodu. Minęli stajnie i schodząc z niewielkiej górki dostrzegli już swój cel. Uwadze Gaherisa nie umknęło, że w okolicy kręciło się kilku ludzi z ochrony Boyla i Peela.


- Na piętrze są sypialnie. Okiennice zostały zabite na głucho by nie było ryzyka, że światło dostanie się do wnętrza. - Chłopak otworzył drewniane drzwi. Gdy minęli obszerny przedsionek, w którym znajdowały się nadal miejsca na uprzęże i siodła, okazało się, że na dole były dwie izby, spora kuchnia z jadalnią i niewielki salon.
- Dziękujemy, wygląda tajemniczo - rzeczywiście domek stajennego nie był może genialny, może nie przypominał pałacu, ale miał klimat. Wszyscy, którzy potrafili chwilę sięgnąć do swojej wyobraźni, mogli dostrzec jego potencjał. Wydawał się jakiś specjalny, jakby miał do opowiedzenia historię. Wnętrze zaś też wyglądało super. Siodła przede wszystkim, jednak podobnie inne części końskich rzędów mówiły na temat przeszłości miejsca.
- Obejrzmy całość i izby dolne i sypialnie górne. Przyznam się, że jestem pod wrażeniem tego świetnego domu - mówiąc oraz idąc starał się traktować non stop Jessie sympatycznie, jednak bez jakichkolwiek podtekstów.
- Wobec tego zostawiam państwo tutaj. Panno Ashmore, gdyby cokolwiek było potrzebne
. - Chłopak skłonił się lekko ghulicy.
- Tak, wiem gdzie się zgłosić. - Charlie uśmiechnęła się, przez co na twarz służącego wypłynął rumieniec. Szybko zwinął się i ruszył w kierunku pałacu. Piękna Charlie jak widać wywoływała reakcje u młodych chłopaków niczym prawdziwa gwiazda. Wcale nie było to dziwne, wszak podobnie wpływała na niego samego identycznie.
 
Kelly jest offline