- Miałem Was za ludzi honoru, a jesteście zwykłymi najemnikami - orzekł Gaulan. - Dla mnie nie stanowi to różnicy. Przyszykuję dla Was godną zapłatę, oczywiście jeśli zdołacie dojść do tego kogoś, kogo podejrzewacie i sprawicie, aby nie stwarzał więcej problemów wyznawcom pokojowo nastawionego Asury. Co do kontaktu, wystawcie dwie zapalone świece w oknie tego pokoju. Wówczas postaram się zjawić tak szybko jak się da, a gdybym się dowiedział czegoś, co mogłoby pomóc rozwiązać kłopoty, sam pojawię się niezwłocznie.
- Patrząc na Ciebie - zwrócił się do Makhara. - Zastanawiałem się, czyś aby nie Stygijczykiem. Teraz widzę już to wyraźnie. A do tego Stygijczykiem, który poświęca swe życie na poznanie sztuk czarnoksięskich. Nie do końca ufam Twym słowom. Nie mogę, zarówno ze względów osobistych, jak i poprzez wiążące mnie przysięgi udzielić Ci jakichkolwiek nauk. Jednak jeśli odniesiecie sukces, wówczas swoje wynagrodzenie otrzymane ode mnie będziesz mógł spożytkować w dowolny sposób.
- Nikomu nie zrobiliśmy nic, co usprawiedliwiałoby takie szykany, jakie nas spotykają - wyjaśnił. - Nasza religia kładzie nacisk na oświecenie ducha i zdobywanie wiedzy. Nie jesteśmy bojowo nastawionym kultem. To samo zdanie miałem o wyznawcach Mitry, jednak się pomyliłem. Wiem, że to oni lub ktoś przez nich kieruje tym wszystkim. Edykt dobrego króla Conana był przemyślaną i słuszną decyzją, która mogła wznieść Akwilonię na wyżyny. A jednak, o ironio, może ją doprowadzić do upadku. Taki zamęt i bałagan z pewnością mogą wykorzystać odwieczni wrogowie królestwa...
Potem kapłan Asury pożegnał się, naciągnął na głowę kaptur i dyskretnie się ulotnił. Awanturnicy mogli zaś wrócić do zaplanowanych działań.