Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2018, 05:53   #29
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Chwilowa myśl, przebłysk czarnego humoru i świadectwo na to, że to miejsce zaczynało na nią coraz gorzej wpływać. Przyczepa… Przyczepa zdawała się jej z jakiegoś powodu bezpieczniejsza gdy ujrzała stan, w jakim znajdowały się niektóre z domków, jakie w swym posiadaniu miał Cross. Łagodzący wpływ natury, szum drzew i cała ta otoczka, nie miały szans na to by złagodzić obawy. Szczególnie po minionej nocy i całej liście niepowodzeń, jakich doświadczyła od chwili postawienia stopy na terenach tego feralnego miasteczka. Co ona tu właściwie jeszcze robiła? No tak, postanowiła dać temu wszystkiemu szansę. Decyzja nader optymistyczna, która teraz miała poważne problemy z utrzymaniem się na swoim stanowisku, będąc bombardowaną przez rzeczywistość daleko wybiegającą od tej, do której Diana przywykła.

Uśmiechała się jednak uprzejmie bo tak wypadało. Podziękowała pomoc, za klucze i gdzieś przy okazji wyraziła stosowne wyrazy współczucia.
Rozmowę przerwało pojawienie się wcześniej zaobserwowanej trójki. Tym razem nie obyło się bez grzecznościowego przywitania, zatem wypadało by i ona odwdzięczyła się tym samym.
- Diana Dionis - przedstawiła się, podając dłoń i obdarzając młodą kobietę uśmiechem. Propozycja pomocy była na równi miła co i niepokojąca.
- Dziękuję za propozycję, to miło z waszej strony - tym razem także pozostała dwójka uraczona została przyjaznym uśmiechem, chociaż nie był on w stanie zamaskować niepokoju jaki słowa Alex w niej wzbudziły. Czyżby popadała w paranoję?
- Często zdarzają się takie wybryki? - zapytała, pytanie kierując głównie do właściciela. Nie chciała sugerować że miejsce to nie jest odpowiednio chronione, jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, żywiła uzasadnioną obawę o swoje bezpieczeństwo.


Po rozpakowaniu bagaży i sprawdzeniu stanu domku, który na szczęście okazał się być w miarę dobrze wyposażony, chociaż na ocenę mogły wpłynąć chwilowo obniżone standardy Diany, wyruszyła w drogę powrotną do miasteczka. Należało rozprawić się z samochodem i zdobyć nowy środek transportu.
Zostawiwszy samochód u mechanika z prośbą by zrobił cokolwiek co uzna za stosowne, a co całkowicie nie zniszczy jej samochodu, ruszyła by nabyć rower. Wybór, jak się okazało, nie oszałamiał, jednak do tego zdążyła się już przyzwyczaić. Po namyśle, bo jednak należało chwilę podumać nad owym zakupem, wybrała jeden z dwóch, które wedle słów sprzedawcy nadawały się zarówno do jazdy po mieście jak i w terenie. Nie planowała karkołomnych wypraw więc taka opcja w jej oczach wyglądała najlepiej. Nie była także szczególnie zaprawioną miłośniczką jednośladów zatem kupowanie czegoś bardziej wyspecjalizowanego mijało się z celem. Nie mówiąc już o tym, że wątpliwym było by na dobre obudziła się w niej pasja do jazdy na rowerze. Jakby na to nie spojrzeć była kobietą nawykłą do czterech kół, wygodnego siedzenia i bezpieczeństwa zamkniętej przestrzeni samochodu. Nie planowała szczególnych zmian w tej kwestii.
Do roweru dobrała pasujące rękawiczki, lampki oraz kask. Ten ostatni wybrała idąc czysto za względami estetycznymi, bowiem wątpiła by w kwestii ochrony różniły się od siebie aż tak bardzo. Jakoś nie widziała siebie w tym podłużnym. Po namyśle dopytała także o koszyk, który by mogła przypiąć z przodu. W końcu gdzieś zakupy musiała wozić, a jazda z torbami w jednej dłoni nieszczególnie się jej uśmiechała. Pod wpływem chwili dokupiła też latarkę, obok której prawie udało się jej przejść obojętnie ale złośliwa pamięć podsunęła obraz mężczyzny przy moście i cieni, któe rankiem umykały przed reflektorami policyjnego radiowozu. Po chwili znalazła także i racjonale wytłumaczenie. Zawsze mogło się zdażyć, że nastąpi jakaś awaria i braknie prądu. Tak, to wytłumaczenie dla nadprogramowego zakupu bardziej jej odpowiadało.
Odpowiednio wyposażona, ruszyła w drogę powrotną do mechanika.

Ponowna wizyta bynajmniej nie nastrajała optymiastycznie, jednak do tego zdążyła się już przyzwyczaić. Jeszcze trochę a awansuje na pełnoetatową pesymistkę, nad której głową wiecznie wisieć będzie gradowa chmura. Całkiem jak ów optymistyczny człowiek, który zdecydowanie mógłby trzymać własne zdanie dla siebie. Jeszcze gorzej… Oczywiście że tak, nie ma to jak zachęcić gości do pozostania dłużej. Diana powstrzymała się jednak od rzucenia propozycji by trzymał swój nos z dala od cudzych problemów i zbyła jego komentarz wzruszeniem ramion. Niektórych najlepiej było po prostu ignorować. Tak było zdrowiej, mniejsze ryzyko wrzodów na żołądku.

Nie pozostawało nic innego jak tylko zostawienie audi w fachowych dłoniach z załączoną prośbą by zrobił co może bez dodatkowego, zbytniego uszkadzania jej samochodu. Co prawda nadal miała problemy ze zrozumieniem dlaczego sprowadzenie nowych drzwi wiązało się z aż takimi problemami to jednak uznała że dalsze drążenie tematu na wiele się nie zda. Skoro ów człowiek uparł się przy swoim i żadne sumy nie działają na jego upór, to równie dobrze mogła sobie odpuścić tracenie czasu na dalsze próby przekonywania. Poza tym miała już rower, miała czas, a i pogoda nie należała do najgorszych. Nie dało się nie dostrzec plusów. Jednym z nich był bez wątpienia brak radia przy jej nowym środku transportu. Utworu, które puszczano w tutejszej stacji, powoli zaczynały być nieco zbyt… Cóż, po prostu niezbyt pasujące do tego, co usilnie starała się osiągnąć, a czym było odprężenie, odpoczynek i relaks. W końcu po to tu przyjechała. Między innymi…

Zostawiwszy mechanikowi swój numer, ruszyłą przed siebie. Nie miała żadnego konkretnego planu. Ot, zapoznać się z miasteczkiem i jego atrakcjami, ustalić gdzie najlepiej będzie zaopatrywać się w jedzenie, gdzie jest apteka, gdzie salon fryzjerski… Po cichu liczyła na spa, chociaż jej nadzieja była bardzo wątła. Na koniec tej małej wycieczki miała zamiar zjeść późny lunch w restauracji i wrócić do wynajmowanego domku by w zaciszu jego czterech ścian spróbować chwilę popracować. Po dłuższym namyśle uznała że warto być ostrożnym w owym planowaniu i kupić także butelkę dobrego wina, świeczki zapachowe i wszystko to, bez czego żadna kobieta nie może się obyć gdy świat wokół uparcie próbuje jej dokopać. Popołudnie i wieczór spędzone na nic nie robieniu jeszcze nikogo nie zabiły, byłą tego chodzącym dowodem. W najgorszym razie skusi się na spacer. Nie za długi oczywiście i w bezpiecznej odległości od domków, jednak… Kto wie, może to było jej właśnie potrzebne?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline