Marek, Mateusz
Dawid zupelnie nie spodziewal sie kopniala Mateusza w pelni zajety unikaniem ciosow Marka i waleniem go po twarzy. Nagly cios przewrocil chlopaka na plecy dzieki czemu Markowi udalo sie wreszcie wstac. Teraz Mateusz przystapil do dzialania. Dopadl lezacego i siadlwszy na nim okrakiem zamachnal sie piescia celujac w nos delikwenta. Trafil idealnie czujac jak peka kosc, a twarz Dawida zmienia kolor na krwisty. - Dosc!
Dawid najwyrazniej stwierdzil iz poddanie sie bedzie dla niego najlepszym wyjsciem. Ciezko dyszac przygniatany przez Mateusza z krwia tryskajaca z nosa i rozwalonym lukiem brwiowym legl bezwladnie.
- Dobra wygraliscie. Niech ta mala gowniara tu zostanie. Wierzcie mi jeszcze bedziecie tego zalowac. Wanda
Skierowalas sie do wyjscia, ktore wczoraj mignelo ci w trakcie chodzenia z Cedrykiem. Wedlug twoich obliczen powinno ono wychodzic mniej wiecej w okolicy tej furtki przy ktorej stali Marek i Mateusz. Na szczescie drzwi byly otwarte i wystarczylo je pchnac delikatnie aby sie wydostac na ogrod. Dalej juz wiodla zadbana sciezka, ktora szybko dotarlas na miejsce bijatyli dokladnie w chwili, w ktorej nieznajomy wypowiadal slowa:
- Dobra wygraliscie. Niech ta mala gowniara tu zostanie. Wierzcie mi jeszcze bedziecie tego zalowac.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |