Słysząc rozstrzygniecie konkursu dla wywiadu, Faith wybałuszyła oczy. Znaczy się… wygrali. Oni. Czerwoni. Te durne zagadki, pasjanse i logiczne bzdety. Po chwili wzruszyła ramionami, przyjmując pozę “a co mi tam”.
- Przydał się kurs korespondencyjny sudoku za całe piętnaście dolców. - mruknęła Markowi, szczerząc się od ucha do ucha. Tak, dobrze było się pozgrywać, powypinać pierś i udawać, że całość w ogóle człowieka nie rusza. Dokładnie tego oczekiwał, tego wymagał i na to się przygotował.
Prawda jednak była prozaiczna, prosta i skomplikowana jak konstrukcja cepa.
Pannie Allen dopisało szczęście, tyle. Nic więcej, nic mniej.
Podczas narady stała z boku, nie rajcowały ją metody wspólnego wyrzynania. Chciała najzwyczajniej dostać karabin, odbębnić swoje i móc w spokoju sumienia iść się urżnąć, coś przerżnąć, a potem lulu.
Tak, to brzmiało jak dobry plan.