Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2018, 11:16   #61
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Bazą wypadową okazała się stara stodoła w jednej ze wsi położonych na skraju puszczy. Była ona oddalona od miejsca walki około jedenastu kilometrów. Niestety konieczność transportu rannych spowodowała, że dotarli tam dopiero koło południa. Na miejscu był Harad. Nie wyglądał na rannego. Wyglądał wręcz imponująco. Siedział na równo ułożonym drewnie i wspierał się o ogromny miecz. Pełni obrazu wojownika z Conana dopełniał fakt, że Alfa nie miał na sobie zarzuconej żadnej koszuli, ani nawet podkoszulka. Jedynym elementem ubioru powyżej pasa był naszyjnik z wielkim kłem.

Gdy zobaczył Żenię, która sama wymagała pomocy w marszu skłonił się z honorem. Spełniła swoją obietnicę. Pytanie, czy Harad zdecyduje się spełnić swoją. Żenia odpowiedziała krótkim skłonieniem. Przez krótką chwilę przyglądała się góralowi.

Zapalniczka znowu wyszła bez szwanku. Burak siedział skulony pod lokalną studnią. Gustaw miał na swojej klatce ślad czterech szponów, co z łatwością można było rozpoznać jako ślad po ataku wilkołaka. Co znaczyło, że poznał kogoś ze Spiral z bliska.

- No tak. Chwilę mnie nie ma a Ty cały poharatany - burknęła brunetka przechodząc obok tucholskiego psychologa. Niby to ochrzaniała wilkołaka ale cieszyła się na jego widok. - Michał cały?

Gustaw widząc ją uśmiechnął się szeroko i uderzył w lewą pierś prawą ręką zwinięta w pięść. Wypiął ją przy tym niczym gladiator pozdrawiający cesarza. Choć nieco się przeliczył, gdyż wprawne oko żenii dojrzało grymas gdy jego ręka uderzyła w świeżą ranę.
- Tamten wyglądał gorzej. Mówię ci! A Michu siedzi w umbrze. Medytuje czy coś. Idzie na spotkanie alf niedługo. Powiedział, że ma mnie dość i musi się wyciszyć.
Mina Żenii była bezcenna.
“Jaja se ze mnie robią?”
Podejrzliwy wyraz twarzy nie zmienił się przez dłuższą chwilę.
- To niemożliwe. No wiesz, by Cię mieć dość. Jesteś słodki jak cukierek - wyszczerzyła się lekko złośliwie. Skinęła głową na znak, że idzie pogadać z Tomkiem i zaraz wróci.

Podeszła do Omegi, stając nad skulonym mężczyzną.
- Całyś?
Nie rozwodziła się. Raczej rzucała pytanie kontrolne.
Skinął głową potwierdzając, lecz się nie odezwał.
- Będę potrzebować pomocy. Potrzebuję się podszkolić w walce.
Burak wstał i jakby się rozpogodził.
- Powiedz kiedy.
- Jak najszybciej. Możemy od jutra. Muszę odpocząć. Nie chcę nic normalnego. Brudne chwyty mile widziane. Atak z tyłu i te sprawy. - spoglądała w oczy Srebrnego Kła nie wypowiadając tego co tłukło się w jej głowie.
- Wylecz to. Wtedy zaczniemy - pokazał na ranę brzucha skrzętnie skrywaną za bluzką dziewczyny.

- Mhm - mruknęła dziewczyna posłusznie. Jakoś nie miała specjalnej siły, aby się kłócić. - Dobrze, że jesteś w jednym kawałku - mruknęła cicho i powlokła się w kierunku stodoły.

W budynku znajdowali się pozostali ludzie Harada i Szramy. Wilkołaki potrafiły się bardzo szybko leczyć, toteż te, które nie natrafiły na szpony Tancerzy Czarnej Spirali mimo pogryzienia i trafień kulami nie nosiły żadnych śladów walki. Prawie żadnych. Wśród nich znajdowała się Zapalniczka. Jednak nigdzie nie było widać Zaara.

- Gdzie Jarek? - brunetka pociągnęła blondynkę za rękę. Wcześniej powitała zebranych skinieniem głowy.
- Wyjechał. Czarny go odesłał. Zaciera nasze ślady. Podobno twój braciszek zaczął nam bruździć. Zaar ma uruchomić swoje kontakty - Zapalniczka odgarnęła włosy i poprawiła rewolwer. Żenia czuła, że czegoś jej nie mówi.
- Samego go Czarny puścił? - Żeńka zmrużyła oczy - Do czego się nie chcesz przyznać? Coś jeszcze?
- Mazut znalazł mieszkanie Zaara. Dostał się do niego. Ma dostęp do Niuchacza i innych zasobów - powiedziała Zapalniczka przez zaciśnięte zęby.
- Gdzie moje rzeczy? - Bondar wciągnęła ostro powietrze. Rozglądała się w poszukiwaniu środka transportu.
- Są w jednym z aut na zewnątrz - odpowiedziała Aniela. W stodole nie było nic, co wilkołaczka mogłaby użyć do transportu. Przed stodołą poza trzema terenówkami widziała chyba stary rower, ale nie była tego pewna.
- Są otwarte? Czy muszę znaleźć klucznika?
- Dalemir ma kluczyki. To ten koleś, który mierzył do ciebie przy spotkaniu z Haradem. Powinien kręcić się koło niego - odpowiedziała dziewczyna, po czym sięgnęła po coś do swojego plecaka
- Napij się - powiedziała podając Żenii butelkę wody.
- Dzięki - brunetka łyknęła wody i oddała butelkę Zapalniczce.
Ruszyła na poszukiwania Dalemira.

Nie musiała szukać długo. Mężczyzna kończył właśnie rozmowę z Haradem. Widziała też, że przy góralu pojawił się Michał. Obecność Czarnego i Szramy mogła świadczyć, o tym, że za chwile zacznie się narada o jakiej poinformował ją Gustaw.

- Hej - nie czekając na nic zastąpiła drogę klucznikowi - Dasz kluczyki? Potrzebuje swoje rzeczy, a Zapalniczka mówiła, że są w wozie. - Żenia starała się wyglądać gorzej niż się czuła.

- Hę - patrzył na nią, jakby właśnie spadła przed niego prosto z kosmosu. Chwilę zdawał się trawić przekaz jaki miała dla niego dziewczyna, po czym odpowiedział:
- A tak, jasne. Twoje rzeczy leżą z tyłu - po czym sięgnął do kieszeni, kliknął na przycisk, a lampy w jednym z Hummerów zamrugały pomarańczowym światłem.

- Dzięki. - posłany uśmiech miał utwierdzić Dalemira o jej wdzięczności. Wślizgnęła się na tylne siedzenie i sięgnęła po swój plecak. Z niego komórkę i wyśłała smsa do Zaara:
- Cały jesteś? - przy okazji oglądała sobie kokpit Hammera i sprawdzała gpsa do Poznania.

Auto było chyba nieco starsze niż to Zaara. Choć przebieg miało dość spory. Silnik mieścił się wewnątrz kabiny, przez co ogromne auto miało zaskakująco mało miejsca wewnątrz. Wtedy poczuła wibracje, przypominające jej o tym, że wyłączył dźwięki w telefonie po spotkaniu z Elektrykiem.
Najpierw pojawiła się wiadomość od Zaara o wiele mówiącej treści:
“TAK”.
Potem zastąpił ją komunikat “Bateria słaba”. Wskaźnik pokazywał 2%. W końcu smartfon nie był ładowany od kilku dni.
- Dalemir? Nie dałbyś naładować komórki? Na chwile tylko silnik włączysz? Proszę - Wilkołaczka pomachała komórką w stronę prawej ręki Harada.
Dalemir podszedł powoli do dziewczyny i samochodu. Rzucił krytyczne spojrzenie na telefon.
- Nie mam ładowarki do iPhone’a. - powiedział oschle.
- Ale ja mam - jego oschłość napotkała uśmiech brunetki. - O! - wygrzebała kabelek z plecaka.- To jak? Odpalisz?
- Eee - patrzył na Żenię jak na idiotkę - to jest sam kabel. A ładowarka samochodowa?
Żeńka spojrzała na mężczyznę z podobnym wyrazem twarzy:
- Nie masz wejścia USB? - ściągnęla brwi.
Dalemir wsiadł na miejsce kierowcy i przekręcił kluczyk. W koło rozległ się hałas sześciolitrowego diesla.
- Zobacz w schowku. Harad powinien coś mieć - powiedział szaman lokalnej watahy.
- Ok, - zabrała plecak z tylnego siedzenia i nim wsunęła się na siedzenie pasażera otworzyła schowek. Syknęła zginając się i naruszając ranę brzucha.
Pomacała dłonią
Znalazła małe urządzenie do wpięcia w gniazdo zapalniczki. Był w niej kabelek zupełnie nie pasujący do jej telefonu, ale można go było wymienić i podłączyć ten, jaki dziewczyna używała w swojej ładowarce. Dalemir wpiął urządzenie i już po chwili na telefonie pojawiła się informacja o ładowaniu.

Fajnie było po prostu posiedzieć.
Dziewczyna czuła się zmęczona i wkurzona.
Plan nie wypalił jak miała na to nadzieję, zginęło pięciu garou, a szósty ma spore szansę albo na to samo albo na porwanie przez jej braciszka.
“Co byś zrobił?”
Toćnęła mentalnie swojego opiekuna.
Smok zdawał się milczeć. Być może analizował jeszcze cóż się stało z jego watahą.

- Eeeeeh - zirytowane westchnienie wyrwało się z ust Żeńki.

***


Po kilku godzinach do tej maleńkiej wioski wjechał czarny bus. Auto było mocno ubabrane błotem. Po chwili wysiadł z niego mężczyzna, którego Żenia nie widziała dotychczas. Pierwszej fali zaniepokojenia przerwały gesty powitania ludzi Harada. Nie miała okazji poznać wszystkich. Ten najwyraźniej zorganizował dla nich zaopatrzenie. W busie znalazł się potężny garnek z zupą w przenośnym systemie grzewczym. Poza tym mężczyzna przywiózł ze sobą kilkanaście styropianowych opakowań z daniami na wynos. Miło było coś zjeść. Zwłaszcza dla Żenii, która nie jadła od poprzedniego dnia. Rana brzucha goiła się, choć niemiłosiernie powoli. Srebro było naprawde paskudne dla wilkołaków.

Słońce miało się ku zachodowi, gdy wróciła czwórka przywódców. Harad bez zastanowienia poszedł do stodoły. Czarny skierował się w pierwszej kolejności do Zapalniczki. Tymczasem do Żenii podszedł Michał.

- Jak tam? Kolejne blizny bitewne? - rzucił krytycznie patrząc na brzuch brunetki.
- Ja nie mam żadnych. Moje ciało jest gładkie jak pupa niemowlęcia - mruknęła z chytrym uśmiechem.
- Tak? - Michał zamarkował szybki cios w brzuch dziewczyny, a jej organizm napiął się, żeby zredukować obrażenia. Napiął się, a Żenia poczuła jak bardzo boli ją rana. Poczuła jak cofa się to co zjadła. Michał zobaczył jej minę i dodał:
- To dobrze, że taka gładka jesteś. Przyda się jak pójdziesz znowu na przynętę. Gutek, chodź tu - machnął na swojego blond kolegę. Gustaw wstał i podszedł bez słowa.

Michał położył lewą dłoń na ramieniu towarzysza. Prawą na ramieniu Żenii. Dziewczynie skojarzyło się to z naradą jakiejś drużyny piłkarskiej… czy jakiejś innej drużyn.
- Rozmawiałem z Czarnym - zaczął patetycznym głosem Michał - i myślę, że to dobry pomysł, żebyśmy zostali strażnikami Caernu. Jeżeli wszystko się uda, to możemy naprawdę odbudować siłę wilkołaków w tej części europy. Dlatego dołączymy do totemu Kojota.
Gustaw wydawał się zmieszany. Jego mina przywodziła na myśl skojarzenie ze znienawidzoną teściową spadającą w przepaść jego nowiutkim samochodem. Niby szczęście… ale jakim kosztem. Wzrok Michała zaś spoczywał na Żenii. W końcu zrealizował jej pomysł. Mogli teraz mieć wspólnego patrona. No… gdyby nie pewien wielki Smok.

- Jjjjjjeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej! - Żenia rzuciła się szyję brodacza i wycmokała mu siarczyście policzki. Musiała jakoś zatuszować kwestię totemu - Bardzo dobra decyzja! Będą z Was zajebiści strażnicy caernu! - rzuciła się w kierunku Gustawa i zawisła na szerokiej szyi “Gladiatora” - Bardzo jestem z was dumna. Moje chłopaki! - wycmokała i Gutka, głośno i z emfazą na zakrycie kwestii opiekunów. - No to teraz tylko caern postawić! I już!

Michał uśmiechnął się wyraźnie. Gustaw aż rozpromienił. Miał wątpliwości, owszem. Jednak reakcja dziewczyny zdawała się je wszystkie rozwiewać. Już nie żałował Kruka. Miał teraz nową, większą rodzinę.
- No, to teraz naszym Alfą jest Czarny - powiedział Michał.
- Wart tego? - zapytał Gustaw z ciekawością, na co Michał z cała powagą swojego opuszczanego już stanowiska alfy watahy rzekł:
- Tak, spuścił im srogi wpierdol, tak, że spierdzielali po całości.
Gustaw zaśmiał się w głos słysząc tę odpowiedź.
- Ale teraz teren wataha ma pod sobą! Ohoho! Prawie zachodnia Polska pod nami! - Żeńka wystawiła dłoń do przybicia.
Chłopaki przybijali z entuzjazmem. Gdy Gustaw skomentował słowa Żenii o terenie głębokim - nooo - zaczęła się zastanawiać na ile był obeznany w geografii kraju.
- Ej! Misiu, Gucio… a pouczycie mnie walczyć? Burak obiecał też ale chcę różnych rzeczy. Takich wiecie, urwać łeb przy samej rzyci czy coś. - Żenia naprężyła chuderlawy w porównaniu z dresiarzami bicepsik.
- Jasne - Gustaw zareagował z entuzjazmem jakby co najmniej jedzenie mu oferowano. I zaraz po tym ataku radości wyprowadził markowany cios, jak wcześniej Michał.
Jednak tym razem dziewczyna nie zdążyła się skupić na bólu. Michał złapał ją za szyję, przechylił i kostkami palców prawej ręki potarł ją mocno po głowie.
- Takich rzeczy cię nauczymy, że nikt cię na dzielni nie ruszy - dodał brunet.
- A ja was nauczę uwodzenia - próbowała się wyrwać z uścisku Miśka - żebyście mogli się zadawać z ekstra laskami. O!
Między ukłuciami bólu chichotała radośnie.
- Ekstra laski umiom się bić? - powiedział Gustaw.
- Jej chodziło o takie laski do tłuczenia innych po głowie - poprawił go brunet wypuszczając Żenię ze swojego stalowego uścisku.
- Aaa - powiedział blondyn kiwając głową w akcie wielkiego zrozumienia
- Czekajcie, czekajcie jeszcze Szekspira będziecie recytować - odgrażała się Żenia.

***


Słońce zaszło nad zabudowaniami. Na niebie pojawił się księżyc i niemal wszyscy poczuli napływ świętego gniewu wprost od Luny. Rosnąca tarcza księżyca przypomniała brunetce, że noc otwarcia Caernu się zbliżała. Czekała aż Alfa najpotężniejszej watahy w polsce przybędzie z nią porozmawiać. Zamiast tego do siedzącej dziewczyny przyczłapał się jednooki wilk ze zdartą z nóg sierścią. Jej czujne oko popatrzyło na dziewczynę przenikliwie. PRzez moment obie pozostawały w bezruchu.*

“Nie pokaż jej języka! Nie pokaż jej języka!” Zaklinała siebie samą.
- Co? - Córka Ognistej Wrony spytała niepewnie.

Wilczyca podsunęła się bliżej. Szturchnęła dłoń Żenii swoim zimnym nosem, po czym polizała ją.
- Hm. Czy to znaczy, że już nie chcesz mnie zabić? - Żenia zachichotała i natychmiast przestała - Przykro mi z powodu Tańczącej, Szrama. - Dłoń dziewczyny powoli musnęła łeb wilczycy.
Jednooka zaskomlała lekko ku pamięci najbardziej ludzkiej z jej stada, po czym ułożyła się przy nogach Żenii.
“Ciekawe czy nadstawi brzuch do miziania?”
Żeńka przesunęła po sierści Szramy pocieszając ją bez słów.
- Jeszcze się z nią spotkamy. - mruknęła po dłuższej chwili milczenia.
Wilczyca nie odpowiedziała. Tymczasem tarcza księżyca wędrowała po niebie.
 
corax jest offline