Czarna Skoda Superb z reklamą wypożyczalni jechała autostradą A2. Prowadził Czarny. Był skupiony, choć prowadził już kilka godzin. Po jego prawej stronie siedział Tomek. Wpatrywał się w płyty które w teorii miały blokować dźwięk niosący się z autostrady. W teorii, bo w praktyce były sposobem na wzbogacenie się lokalnego watażki. Korupcja była najlepszą bronią Żmija, jak wykładał Czarny. Z tyłu siedziały dziewczyny. Zapalniczka skulona w sobie przeglądała coś na tablecie. Ostatnio ewidentnie się nie wykazywała. Żenia zgarniała wszystko. Sama brunetka zaś siedziała z podkulonymi nogami. Superb miał zaskakująco dużo miejsca z tyłu, więc ranna mogła ułożyć się w praktycznie dowolnej pozycji. Nagle Czarny zgłośnił Radio:
- … dlatego właśnie tacy ludzi powinni być zawodowymi wojskowymi. W służbach specjalnych szkoli się żołnierzy tak, że są oni odporniejsi na pranie mózgu, jakiemu może ich poddać obcy wywiad. - Uważa pan więc, że mamy do czynienia z agresją obcego państwa?
- Jestem o tym przekonany panie redaktorze. W Poznaniu zginęło pięćset osób. Teraz kolejnych sześciu policjantów w czasie próby zatrzymania Mazuta. Wszystkie poszlaki wskazują, że był on zindoktrynowany przez obcy wywiad.
- Rosyjski?
- W tej chwili jeszcze za wcześnie na takie spekulacje.
- Rozumiem. Nasz czas antenowy dobiegł końca, naszym gościem był Generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej Grom. Aktualnie niezależny konsultant - dalsza część rozmyła się, bo Czarny znów przyciszył.
- Pięćset osób. Skurwiele zabili pięćset osób. Żeby zatrzeć ślady - uderzył pięścią w kierownicę.
- A tych sześciu glinarzy? - zapytał Burak.
- Pewnie Zaar posłał ich do mieszkania. Co za skurwiel z tego Mazuta - Czarny machał głową z niedowierzaniem.
- Szuka mnie. Po to przylazł do Zaara i tam się rozpanoszył. Może warto by znalazł? Można go wyciągnąć z miejscówy. I wtedy go unieszkodliwić?
- A może choć raz odpuścisz? Odpoczniesz. Poczekasz aż zrośnie się rozcięty srebrem nóż. Odzyskasz wspomnienia? - odpowiedział kierowca.
- No i co? Mam tak sobie leżeć i patrzeć jak się miotacie? - burknęła Żeńka z lekkim fochem.
- Nie miotamy się. Na razie Mazut schodzi na drugi plan. I tak jeszcze sporo przed nami. Zaar go przyblokuje na jakiś czas.Swędzi go ręka do kleiva już od jakiegoś czasu - powiedział Czarny. Za to Burak zaśmiał się pod nosem.
- Taa… Zaar i jego kleiv - mruknął pod nosem wpatrzony w szybę.
- Mało oberwał ostatnio? I co? Pójdzie odwalać „W samo południe?” Przecież Marek na to liczy. A Zaar hmm nie jest fizykiem. Jest od soft skilli, w których żadne z nas się nie specjalizuje - te słowa skierowała do Buraka
- i głupio by było stracić zaplecze informatyczne, bo go coś swędzi. - Żeńka machnęła dłonią
- Ale spoko. Skoro jest ok i klepnąłeś jego akcję z kleivem to niech idzie zgrywać solo. - wypowiedź dziewczyna skwitowała wzruszeniem ramion.
- Spokojnie. Jeszcze dziś widzimy się z Zaarem. Więc będziesz stać za jego plecami przy tym “W samo południe” - uśmiech odbijający się w lusterku świadczył o tym, że Czarny wiedział o czymś, czego Żenia nie brała w ogóle pod uwagę.
***
Wjazd do Poznania przypomniał im o tragedii. Dawne mieszkanie Czarnego było teraz Strefą Zero. Dookoła nadal stała masa sprzętu budowlanego, a obraz zniszczeń był ogromny. Nie zatrzymywali się. Przejechali spokojnie dalej, do kolejnych osiedli kilka kilometrów dalej. Wielki blok z płyty dawał anonimowość. Ponad tysiąc mieszkańców w jednym budynku. Z jakiegoś powodu wszyscy pomyśleli o kolejnym ataku i kolejnych zabitych, jeżeli coś im nie wyjdzie. Ciasną windą wjechali na dziesiąte piętro piętnastopiętrowego bloku. Na samym końcu korytarza było mieszkanie, do którego kierował się Antoni a za nim jego wesoła gromadka. Ostatnia szła Żenia nadal osłabiona raną w brzuchu. Czarny zapukał, a drzwi otworzyła mu urocza blondynka z kręconymi włosami, w obcisłych spodenkach i zwiewnej koronkowej bluzeczce.
- O to wy, wejdźcie, czekamy.
Wpuściła ich do sporego mieszkania. Jeden z pokojów był wypchany elektroniką, niczym mieszkanie Zaara. Z kuchni dobiegał zapach gotowanego obiadu.
- Wejdźcie do salonu, zaraz podam kolację.
W salonie poza dużym stołem wisiał też telewizor naprzeciw narożnikowej kanapy. Był wyłączony. Widok z okna ukazywał panoramę osiedla. Po chwili do salonu wszedł i sam Zaar. Uśmiechnął się na ich widok, po czym najpierw przytulił Zapalniczkę, a po chwili Żenię.
- Cieszę się, że jesteście cali!