Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2018, 23:04   #66
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Noc była spokojna. Nie było żadnych snów. Nie przyszedł Zaar, żeby wspólnie siedzieć na sianie. Za to do pokoju weszła lokowana blondi, która miała dzielić z nimi pokój. Zapalniczka powiedziała, że tamta ma na imię Justyna. Mieszanie należy do niej. I jest krewniaczką Zaara.

Ranek był ciepły. Wstała chwilę przed dziewiątą. W kuchni czekało śniadanie przyrządzone przez Zaara. Proste, ale pożywne. Czarny wyglądał na zdenerwowanego. Chwilę temu słyszała jak przeklinał do telefonu, ale wyrwało ją to ze snu i nie potrafiła skleić kontekstu. Po śniadaniu wyszli na zewnątrz. Powietrze w mieście było cięższe niż w górach.

Michał i Gustaw dojechali chwilę później. Z nimi była też Szrama. Wilk w mieście powinien dziwić, jednak jakoś nie było zbyt wiele osób na ulicy. Zebrali się na parkingu między kilkoma samochodami i Czarny zaczął odprawę.

- Dziś urządzimy rytualne polowanie. Zazwyczaj trwa od wschodu księżyca do wschodu. Ale nie mamy tyle czasu. Robimy to ku chwale Kojota. W zamian on wzmocni naszą więź ze światem duchów. Wszyscy tego potrzebujemy po ostatniej walce.

Żeńka obserwowała zebranych oceniająco.
Ilu jeszcze musi zebrać?
I kogo?
I skąd?
Przydałby się Sędzia. Mają tylko jedną. To mało. Trzech wojowników. Theurg. Ragabash. Jeden kronikarz.
Słuchała Czarnego jednym uchem.

Jeżeli trupojady piją krew wampirów i są przez to szybsze i lepsze to czy to samo można zrobić z wilkołaczą krwią? A co jeśli trupojada napoić krwią wilkołaka? Czemu Gaia stworzyła ich tak mało? Dlaczego narzucona jest Litania zabraniająca dzieci wilkołakom. To nie ma sensu. Czemu dwa dobre duchy tworzą spaczone dziecko?

Żeńka odpłynęła w zamyśleniu.

- W takim razie spotykamy się nad jeziorem, tam przechodzimy na drugą stronę i zaczynamy polowanie.
Zebrani po tych słowach szamana ruszyli do samochodów. Żeni znów przypadło miejsce z tyłu czarnej Skody. Tym razem jechał z nimi też Zaar, któremu Burak ustąpił miejsca

A co jeśli są inni?
I gdzieby ich znaležć?
Dziewczyna kontynuowała rozważania przez co była nad wyraz cicha i spokojna.
Czy doł-czyliby do nich?
Czy zainteresowani byliby walką przeciw Pentexowi?
Z jakiegoś powodu Żenia nie miała wiele przeciw wataże Pieśni. Miała wrażenie, że jest to przeciwwaga do garou. Pentex zaś to toczący obie frakcje nowotwór służący już dawno własnym celom.
Czy był to wpływ Totemu?

Żeńka skuliła się nieco i przymknęła oczy znudzona szumem jazdy.

***


Malta była specyficznym miejscem. Sztuczne jezioro wykopane w środku miasta. Obok sztucznego stoku narciarskiego. Przy wielkiej galerii handlowej w cieniu jeszcze większej galerii handlowej. Między Politechniką a gorzelnią Wyborowa SA. Szrama była bardzo skołowana ale i reszcie wilkołaków nie specjalnie odpowiadała cała ta otoczka.

Zaar machnął ręką niczym Jedi wsączajacy swoją wolę otaczającemu światu.
- Monitoring wyłączony - zameldował.
Zapalniczka do wysiadającej Żenii rzuciła cicho:
- Weź nóż, może się przydać.
Był ranek. Zaskakująco mało ludzi wokół jeziora. Chłodny wietrzyk kontrastował z upałem, jaki miało przynieść słońce w zenicie.
Wilkołaki stoczyły się nad brzegiem jeziora wpatrując w jego powierzchnię. Wtedy brunetka poczuła szarpnięcie w bok. Śniadanie na szczęście nie powędrowało aż do przełyku, ale i tak czuła pewien dyskomfort. Świat momentalnie zrobił się bardziej szary. Ludzie zniknęli. Gdzieniegdzie wędrowały samotne pająki wielkości psów. Zdawały się zapracowane. Dalej majaczyły też inne kształty, choć Żenia nie umiała przypisać ich do żadnych żyjących zwierząt. Zaar zaczął jakiś zaśpiew głęboko z gardła. Było to bardziej wibrujące mruczenie, niż jakaś pieśń. W umbrze był inaczej ubrany niż w rzeczywistości. Płaszcz Czarnego zdawał się zrobić większy. Unosił się na wietrze, którego nie było. Dodawał szamanowi mrocznego wyglądu. Chłopaki z Tucholi stali w samych spodniach pokazując imponujące klatki piersiowe i monumentalne bicepsy. Zapalniczka miała na sobie przyległe spodnie i sportowy stanik. Żenia spojrzała na swoje ubranie. W zasadzie od kilku dni chodziła w tym samym. Nie czuła z tego powodu dyskomfortu, ale miała dziwne uczucie, że strój ją ogranicza w świecie po drugiej stronie lustra. Szrama zmieniła się. Stała się monumentalna. Jak Czarny przy pokazaniu swojej wilczej formy w mieszkaniu Zaara.

Pierwszy ruszył Czarny, wchodząc do wody. Wykonał gest przywołania dłonią i pozostali stanęli w kole wokół niego. Wszyscy mieli wodę co najmniej po kolana, ale nikt nie czuł się mokry. Fizyka po tej stronie lustra działała jakoś inaczej. Zaśpiewy Zaara przypominały mantrę. Powtarzały się cyklicznie wprawiając ich w jakiś hipnotyczny stan.

Zaczęli od rytuału trzynastu oddechów. Ku chwale Gai. Wdychali jej powietrze. Dziękowali za łaskę.
Potem Czarny rozpoczął przywołanie ducha. Reszta czekała w napięciu. Stali bez ruchu i czekali. Czas biegł, a fakt, że nic się nie działo powodował, że biegł wolniej niż zwykle. W końcu pojawiła się jakaś istota. Wyglądała jak mała burzowa chmura, która z której zamiast piorunów co jakis czas wystrzeliwały macki jak u ośmiornicy.
- Zobacz - mruknął Michał do Gustawa - Grzechu już by coś o Latającym Potworze Spaghetti gadał.

Tymczasem Czarny wyciągnął ręce przed siebie. Kształt oplótł mu nadgarstki mackami. Wtedy Czarny przemówił zmienionym głosem i językiem jaki nie kojarzył się z niczym co kiedykolwiek słyszała.
“Tylko potężne duchy mogą rozmawiać z ludźmi.” Wspomniała słowa szamana w odniesieniu do dawnego opiekuna mięśniaków.

Kształt zdawał się zaniepokoić. Wyrywał się szamanowi. Tymczasem Antek odsunął ducha dzierżąc go mocno w lewej uniesionej dłoni. Prawą wyjął z kieszeni mapę Poznania. Cały czas coś inkantował, albo mówił do trzymanej istoty. Położył mapę na wodzie i palcem wykonywał gest rysowania graniczy wokół miasta. Duch zaczął rzucać się jakby próbował uciec z klatki. Tymczasem Czarny uniósł mapę z wody. Podeszła do niego Zapalniczka z lekko pochyloną głową. Dziewczyna sięgnęła ręką do mapy, a szamanowi podała mały srebrny przedmiot. Jakżeby inaczej… zapalniczkę.

Antoni zapalił mapę, która mimo ociekającej wody spłonęła niemal natychmiast. W miejscu upadku płonącej kartki unosiła się teraz klepsydra. Mała. Jak z gier planszowych. Duch zmienił się w dziwny zadymiony kształt i wystrzelił nad ich głowami w głąb lasku mającego budować ułudę natury otaczającej jezioro.

Potem wszyscy pochylili głowy i ściskając różne rzeczy zaczęłi szeptać prośby do Gai o udane polowanie. Żenia ścisnęła odruchowo rękojeść swojego noża.

Później było czekanie. Czekali aż klepsydra przesypie ostatnie ziarenko piasku, żeby móc ruszyć w pogoń za dziwnym duchem. Oczekiwanie nie było tak patetyczne, szybko zaczęły się pierwsze ustalenia:

- Podzielimy się na pary, tak, żeby efektywnie przeczesać jak największy obszar - rozkazał Czarny.

Żenia nie pchała się do ubierania się w pary.
Ostatnie przemyślenia jakoś ją wyciszyły chwilowo. Chociaż z drugiej strony życzenie Pasikonika dodawało ostróg. Zakładała, że ostatni zostanie wybrany Burak. Zdała sobie sprawę, że tylko jego nie widziała w akcji. Chciała poznać siły i słabości watahy. Swoje przy okazji. On był jej słabością. Zapewne jedną z wielu. Stała z boku Tomka przyglądając się kto dobiera kogo. Ciekawa była instynktownych wyborów.*
Czarny wybrał Szramę. Widocznie taka była powinność gospodarza wobec gościa. Chłopaki z Tucholi z dzikim rykiem zderzyli się klatkami dając tym samym znak, że polują razem. Zaar spojrzał na Żenię i chciał już coś powiedzieć, gdy Zapalniczka weszła między nich.
- Lecimy razem?
Spojrzał tylko nad jej ramieniem w stronę Żenii, po czym odpowiedział:
- Tak. Jasne.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę z zagrania Zapalniczki i powodów jakie nią kierowały.
Skinęła głową Zaarowi i stuknęła Buraka w ramię.

- Jesteś wojownik. Prowadź.

Burak podniósł się. Był kompletnie nagi. Być może nie wolno było mu nosić ubrań? W końcu miał być upodlony, a sama Żenia nie wiedziała jak zakrywałaby swoją nagość bez rytuału przeprowadzonego przez Czarnego. Ustępował nieco budową Michałowi i Gustawowi, a w jego postawie nie było śladu dumy.

- Nie wiem. Pewnie wyszedł z umbry.

- Duch z umbry? Na cholerę? - zdziwiła się nieco Żenia.
Burak wzruszył ramionami.
- Żeby nas zmylić? Żeby przyjąć inną formę? Żeby nam utrudnić? Nie ja jestem Entlingiem. A ten wyglądał na niechętnego do uciekania przed wataha wilkołaków.

- A to całe polowanie nie powinno się odbywać tutaj? Żeby odzyskać więź z duchami i tak dalej?
Żeńka zdawała sobie dość dobitnie sprawę, że nic nie robią. Stoją i pitolą na środku niczego.
Burak pokiwał głową przecząco, jednak powstrzymał się od komentarzy.
- Szaman wzywa Entlinga. To taki Strzępniak Gai. Naładowany mocą jak mały generator. Potem negocjują. Szaman obiecuje, że jeżeli Entling będzie przestrzegać zasad polowania, to po nim odrodzi się w innym miejscu umbry. Potem szaman wskazuje teren polowania i daje godzinę na ucieczkę Entlingowi. Gdy go złapiemy, to rozszarpiemy go i pożremy. Co spowoduje, że cała ta moc z ducha przejdzie w nas. Tak odzyskamy więź ze światem duchów.
Skończył swoją przydługa odpowiedź.

W tym czasie klepsydra się przesypała. Co ciekawe chyba nie tylko Burak miał takie zdanie, bo postaci wilkołaków szybko znikały. Wychodzili z umbry.

- Dużo zachodu jak na istotę, która nie chce uciekać. - mruknęła dziewczyna sama jakoś niespecjalnie skora do uganiania się za Strzępiakiem. W ostatnich dniach nabiegała się dość sporo i obecnie najchętniej wyciągnęłaby się w fotelu. Skąd u niej taka przekora? - No to co? Przełazimy?

Burak kiwnął głową i po chwili zaczął się rozpływać. Żenii poszło to ciut sprawniej. Okolica nie zapełniła się ludźmi, więc grupa półnagich wilkołaków nie zwróciła na siebie szczególnej uwagi.
- Teraz musimy tylko się domyślić jak może wyglądać w tym świecie.*

- to może być dowolna postać? Rzecz, roślina? Człowiek? - Żeńka rozglądała się wokół ignorując nieco Tomka.

- Zazwyczaj są to zwierzęta. Roślina nie daje mobilności, a Strzępniak w ciągu godziny nie byłby w stanie zmienić się w człowieka. Chyba - Tomek ruszył spokojnie na parking, gdzie stała jego Toyota. Ze środka wyjął ubrania, które wciągnął na siebie.*

- Co sądzisz o Haradzie? - spytała dziewczyna. Czekając aż Omega się ubierze wskoczyła na maskę samochodu. Zamajtała nogami leniwie.

- Harad jest szlachetnym i słownym przywódcą. Oddanym dla swoich ludzi. Broni najbliższego caernu - powiedział, a brunetka pomyślała, że klepie wyuczoną formułkę*

- Aha. - pokiwała głową - Czyli go nie lubisz. Albo nie szanujesz. Albo jedno i drugie. Nie zgadzasz się z nim?
- On jest alfą. Ja jestem omegą. Co czuje mrówka wobec słońca? Złości się na nie? Nienawidzi? Co mrówka może zmienić w biegu słońca? - odpowiedział*

Mina Żeńki mówiła wyraźnie, że dziewczyna zaraz puści pawia.
- Aha. Czyli Ci z nim nie po drodze. A czemu?
- Jesteśmy spokrewnieni. Choć teraz każdy temu zaprzeczy. Jakiś pomysł jak złapać ducha? - uciął temat Burak*
- Nope. Jeśli jemu nie chciało się nawiewać to pewnie się przyczaił i chce przetrzymać całą imprezę. - Bondar wzruszyła ramionami - Jak blisko? To spokrewnienie? - Żenia zmrużyła oczy. Na braci nie wyglądali.
- Może jest jakimś potulnym kotkiem? Co? Albo kundelkiem wesoło machającym ogonem.*
- Ciekawe, że akurat te dwa pomysły padają po pytaniu o bliskość spokrewnienia. - Żenia wyszczerzyła się bezczelnie i złośliwie - A może zamienił się w rybę? Albo żabę? Albo kijankę? Oooo...czekaj… może jest rozwielitką? Planktonem? - rzucała pomysłami drocząc się z Burakiem.
Od niechcenia rzucił okiem w stronę jeziora.
- Nie wiem czy tu jest plankton. Tak szczerze, to nie mam pomysłu. A o kuzynie Haradzie nie chcę gadać, ok?
Żenia miała na końcu języka, że ona też nie chciała, żeby ją bzyknął wciskając w drzewo. Spojrzenie jej stwardniało gdy przyglądała się mężczyźnie przed nią.
- A coś chcesz robić? - zaczynała intuicyjnie postrzegać co było nie tak z Tomkiem
Tomek spochmurniał.
- Może gdybym złapał tego Entlinga, to mógłbym odzyskać honor. W jakimś stopniu. Ale nie mam pojęcia o duchach. A Ty chyba mi nie pomożesz.

- Ahh rozumiem. Jako Alfa rozstawiałeś ludzi po kątach i miałeś kim się wysługiwać. Jako Omega nadal próbujesz bo nie wiesz jak podejść do tematu. Może warto pomyśleć jak się przysłużyć innym zamiast myśleć o swoim honorze. Zdaje się, że przed chwilą kpiłeś z kuzyna, hm?

- Nie kpiłem z Harada nawet przez chwilę - odpowiedział, po czym zagryzł zęby.*
- No tak. Tylko robileś wykład o mrówkach i słońcu. - Żenia zeskoczyła z auta i ruszyła w stronę jeziora. - Te duchy mają jakieś zapachy, coś specyficznego? Polowałeś wcześniej na nie, nie?
- Cóż, możemy spróbować go zwęszyć. Łatwiej byłoby jakbyśmy byli wilkami.*

- Mhm… i pewnie czekasz aż ja zmienię postać? - Żenia spojrzała ironicznie na Srebrnego Kła. - I zamerdam ogonkiem? Tak to było?

Twarz Tomka wydłużyła się. Szczęka zrobiła się smuklejsza. Krótki zarost rozciągnął się na cały pysk. Po chwili zmienił się w wilka, który zaczął wąchać w koło.

- Chodźmy - mruknęła Żenia ruszając w stronę jeziora. Dopiero przy tafli wody zmieniła postać. Wciągnęła głęboko powietrze nie mając pojęcia czego tak naprawdę szuka. Rozglądała się jednak powoli i z uwagą.

Ahroun o srebrzystej sierści kręcił się bez celu. Widać było, że nic nie wyczuł. Żenia nie żywioł specjalnie nadziei co do odnalezienia ducha, jednak jej nadludzkie zmysły chwyciły dziwny trop. Nieludzki. Nienaturalny. Ale nie trzymał się przy jeziorze… ruszał w głąb. W kierunku gorzelni.

Burak wywalił język i przechylił głowę jakby czekając na dalsze pomysły.

Czarna wadera kłapnęła cicho zębami i ruszyła za nowym, nieznanym zapachem.
No tak.
Gorzelnia mogła zabić wszelkie ślady i zapachy przy dobrych wiatrach.
Córka Ognistej Wrony pognała za wychwyconą wonią. Zwolniła dopiero w okolicach budynku.
Tam spojrzała na Kła sprawdzając, czy wyczuł zapach czy nie.

Pisnęła cicho do Tomka. Sięgnęła do mocy wężowego noża by aktywować ciszy.
Kłapnęła zębami koło nosa jakby pytając, czy Omega wyczuł w końcu strzępiaka. Zastawiła sobą drogę dając do zrozumienia, że ruszy teraz sama.

Z zadowoleniem zaobserwowała, że jej ruchy nie wywołują dźwięków. Ruszyła do budynku szukając takiego miejsca, przez które mógłby wcisnąć się Burak.
Niuchała zawzięcie chcąc upewnić się, że duszek nadal siedzi w środku. Odruchowo skradała się wciskając do wnętrza.

Dwa wilki z łatwością dostały się na teren gorzelni. Jednak zapach ciągnął się do głównej bramy omijając budynki.

Wadera poprowadziła ich dwójkę za wonią. Skupiała się głównie na zapachu, wystawiając go starszemu towarzyszowi.

Wilki przemaszerowały przez gorzelnię nie zwracając niczyjej uwagi. Dotarły do ruchliwej trzypasmowej drogi przez którą ów zapach zdawał się przebiegać. Przebycie drogi było karkołomnym wyzwaniem, gdyż w mieście panował spory ruch.

Zapach ciągnął ich dalej, aż do brzegu rzeki. Na szczęście nie urywał się on, ale biegł wzdłuż brzegu w stronę mostu. Mostem przebyli rzekę, a następnie ruszyli w stronę pobliskiego parku. Przebyli już kilka kilometrów, ale zapach zdawał się mocniejszy. Gdy weszli do parku zobaczyli Szramę. Czekała przy jednym z krzaków. Nie usłyszała zbliżającej się Żenii.

Czarna wilczyca przyglądała się Alfie przez chwilę obserwując kierunek, w którym spoglądała jednooka. Wciągnęła mocniej zapach ducha przy okazji sprawdzając, czy nie uda jej się go dostrzec.

Szrama patrzyła w stronę Czarnego, który powoli w swoim ciemnym płaszczu podchodził do istoty, która najwyraźniej wydzielała ów specyficzny zapach. Jednak gdy tylko się zbliżył kotek prysnął na pobliskie drzewo.

Żenia miała uczucie deja vu. Sama niedawno pryskała przed wilkami na drzewo. Ciekawe czy w Umbrze siedzi Fedir?

Czy Czarny będzie się wspinać po drzewie?

Żenia popatrzyła na Buraka odsłaniając lekko kły. Zabraniała mu iść za sobą.
Łbem wskazała kierunek przeciwny w jakim planowała ruszyć. Burak miał odwrócić uwagę duszka. Sama ruszyła w krzaki za drzewem jakie wybrał sobie koteczek.

Przyczajona zmieniła formę.
Czekała by Srebrny Kieł w końcu się do czegoś przydał i zaczęła wspinać się na drzewo. Powoli i miarowo.

- Żenia? - zapytał zdziwiony Czarny. - Szybko go znalazłaś - w jego głosie było coś pomiędzy poczuciem dumy, a “spodziewałem się”. Tymczasem Tomek przybrał ludzką formę i również rozpoczął wspinaczkę. Żenia dość szybko dogoniła kota, jednak on usiadł na końcu gałęzi, która uginała się pod kobietą.

- No dawałam wam fory ale ile można… - mruknęła dziewczyna wpatrzona w puchate stworzonko - … chodź tutaj kiciusiu…
Kot prychnął odganiając się uzbrojoną w pazurki łapką.
Tymczasem pod park podjechał Auris Zaara, z którego wyskoczyła Zapalniczka.
Tomek wszedł na gałąź na której już znajdowała się Żenia i kocur. Drzewo zatrzeszczało.*

- Oszalałeś? - wysyczała do niego przez zęby Żenia - Zlecimy oboje. Zaraz się złamie gałąź. Miałeś odwrócić uwagę.
Dziewczyna zerknęła w dół:
- Czarny… łap jakby co…
Kotek opuścił łapkę i patrzył z ciekawością na brunetkę. Ta próba uspokojenia zwierzęcia zdawała się skutkować. Mogła podejść odrobinę bliżej. Jednak zwierzę znów zaczęło robić się niespokojne. Zdecydowała się na skok. A w skakaniu była dobra. Może powinna być Córką Płonącej Żaby?

Złapała kota w lewą dłoń, po czym spróbowała docisnąć kota jeszcze prawą. Zabrakło jej jednak gałęzi. Po chwili leciała w dół. Dzierżąc zdobycz.

Uderzyła o ziemię z hukiem. Ból przyćmił jej świat. W oczach pojawiły się łzy. Na nadgarstkach wykwitały ślady zadrapań. Ale trzymała dzielnie zdobycz.

- No no - czarny skwitował. Po chwili rozległ się dźwięk pękającej gałęzi. Tomek zjechał z drzewa po złamanej gałęzi uderzając tyłkiem o ziemię.

Szrama wyła donośnie oznajmiając zakończenie polowania.

W głowie Żenii szumiało, jakby oberwała kijem bejsbolowym.

- Brawo - krzyczał Zaar.

Antek stał nad brunetką z wyciągniętą ręką. Chyba chciał tego biednego kotka.

Zamiast kotka, dostał dłoń Żenii. Nie mogła do końca zebrać wzroku więc by pokryć kwestię chaosu we łbie zamarudziła cokolwiek bełkotliwie:
- Miałeś łapać…
Czarny bez wahania złapał jej rękę. Chyba właśnie po to sięgał, a Żenia źle odczytała jego intencje. Podniósł ją i obejrzał
- Wszystko dobrze? Nie miałem pojęcia, że ty się z tej gałęzi rzucisz. Nie zdążyłem zareagować.
Żeńka potrząsnęła głową nieco opierając się o Alfę ramieniem, które podtrzymywał:
- Dobrze, dobrze… masz to … trzymaj. Tomek pomagał w znalezieniu gnojka. Wykrakał, że to kotek będzie. Chociaż miał być potulny.
Czarny uśmiechnął się. Uniósł trofeum, tak żeby wszyscy mogli zobaczyć. Szrama zawyła jeszcze raz. Szaman szepnął ciche “dziękuję” w stronę Żenii.

Czekali jeszcze kilka minut, zanim dojechali Michał i Gustaw. Wtedy Czarny przy wszystkich rozerwał małego kotka na strzępy i wpił się zębami w jego szyję. Większy kawałek trafił do Szramy, zaś kawałek obgryziony przez Antka szaman podał Jarkowi. Usta miał upaćkane krwią.
Żenia ponownie nie pchała się a swój kawałek oddała Tomkowi.
Czarny widząc to zabrał kawałek od omegi i podał dziewczynie.
- Jedz. Starczy dla każdego.
Nie był to opiekuńczy ton jaki przejął się jej upadkiem z drzewa. To był ton surowego nauczyciela, który wytykał błąd.
Nie chciała psuć chwili więc dała się mu złajać. Ale zdecydowanie psuł jej plan uzależnienia od siebie Buraka. Żuła z wolna kawałek zdobyczy, puknąwszy łokciem w łokieć Zaara. Uśmiechnęła się lekko do wilkołaka.
Krew miała metaliczny posmak. Ale Żenia czuła jak jej ciało przepełnia więź z duchami. Czuła, że może przeskakiwać na drugą stronę lustra niczym gazela.
Zaar uśmiechnął się. Zapalniczka gdy się posiliła to podała swój kwałek Tomkowi.
W końcu Zaar odezwał się:
- Mogę iść z wami do umbry?
Żenia rozejrzała się zaskoczona pytaniem. Nie do końca łapała kogo pyta Jarek. I po co.
On zaś niezrażony kontynuował:
- Czarny chce, żebym został tutaj, ale ty możesz go jakoś przekonać. Wiesz, w końcu cała ta eskapada jest dla ciebie - wpatrywał się w Żenię i ścierał krew z twarzy
- Masz na myśli odzyskanie wspomnień? - dziewczynę nieco olśniło.
Zaar pokiwał głową twierdząco.
- Czarny chce iść tylko z tobą, szramą i tym szamanem Harada. Myślę, ze przydałby się wam ktoś jeszcze.*
- Tak myślisz, czy gna Cię czysta ciekawość? - uśmiech Żeńki był coraz szerszy.*
Zaar rozejrzał się po zebranych, po czym ciszej dodał:
- Martwię się o ciebie.
- Wchodzi Ci w nawyk - odszeptała brunetka próbując rozbawić Kronikarza co nieco - Jak dla mnie możesz. Ale przydałby się tutaj też ktoś kto ogarnie tę całą resztę.
- Za dużo z nim siedzisz. Gadasz tak samo jak Czarny.
- Pogadamy później? Ok?
 
corax jest offline