Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2018, 23:08   #56
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Obudził ich chłodny, rześki poranek. Od razu wiedzieli, że coś jest nie tak. Liward i Camden patrzyli na siebie i dopiero po chwili obaj zorientowali się, że nikt nie obudził ich na wartę. Uldir... rozejrzeli się szybko, ale ich towarzysza nigdzie nie było. Zniknął, razem z całym swoim sprzętem. Fungi zaklął szpetnie, nie po raz pierwszy w trakcie podróży.

- Przecież nie wlazł pod kamień ani nie wyniosły go w nocy gobliny! Psia jego mać, nie podoba mi się to, ale nie mamy wyboru. Trza nam iść dalej.

Poszli więc, w głąb doliny, na końcu której czekał na nich cel ich wyprawy. Po obu stronach wznosiły się skaliste szczyty, wszędzie panowała prawie całkowita cisza. Słyszeli jedynie pojedyncze podmuchy wiatru i chrzęst suchej trawy i porostów pod stopami. Żaden z łowców nie odkrył świeżych śladów, czy to orków, czy to Uldira. Po godzinie marszu dotarli do ruin...

* * *

Cokolwiek nie stało kiedyś w górskiej dolinie, zostało doszczętnie zburzone. Wszędzie widać było pozostałości ataku sprzed kilkudziesięciu lat. Resztki nadpalonych ścian, spękane kamienne płyty i obalone kolumny, wszystko pokryte bluszczem, mchem i trawą. Tu i ówdzie znajdywali przerdzewiałą broń i zbroje, czaszki i połamane kości.

- Rozdzielmy się – rzucił Fungi głosem jedynie odrobinę głośniejszym od szeptu. – Nie pamiętam dokładnie rozkładu budynków, gdzieś musi być zejście do podziemi.




Niedługo później, rozgarniając wysokie pokrzywy kijem otrzymanym od Kei, Ryś odkrył głęboką dziurę pomiędzy dwoma blokami marmuru. Drużyna zebrała się wokół jamy, powoli przygotowując się do zejścia pod ziemię. Kolejno napełniali latarnie olejem, wyciągali i przygotowywali broń. Nikt nie kwapił się do wejścia w ciemny otwór, pachnący lekko stęchlizną. Wreszcie stary krasnolud westchnął głęboko, zapalił swoją latarnię i skierował się w stronę zejścia.

- Cokolwiek nas tam nie czeka... powodzenia.

Pierwsze pomieszczenie nie było wielkie, oświetlało je częściowo światło dzienne. Na ścianach widzieli zardzewiałe kółka i łańcuchy, a przez potrzaskany sufit przebijały się końcówki korzeni.

- Jesteśmy pod miejscem, gdzie był ołtarz – powiedział Fungi. - Tu trzymali jeńców, przeznaczonych na ofiarę.

Widzieli tylko jedne drzwi, w północnej ścianie, a w zasadzie ziejącą tam wielką, nieregularną dziurę o stopionych brzegach.

- Magia to czasami pożyteczna rzecz. – Krasnolud zerknął na Iskrę. - Idziemy.

W kolejnym, nieco większym pomieszczeniu o potrzaskanych ścianach, znaleźli w zachodniej ścianie otwarty portal i prowadzące w górę schody, całkowicie zawalone blokami kamienia. Po stronie północnej ujrzeli zaś w świetle latarni resztki drzwi, rozbitych pewnie silnym czarem. Za nimi znajdował się korytarz, ściany pokryte były spękanymi kamiennymi płytami. Panowała w nim całkowita ciemność, a nozdrza drażnił zapach stęchlizny i wilgoci. Słyszeli też ciche popiskiwania szczurów. Fungi, prowadzący wszystkich, bez wahania skręcił w lewo za drzwiami.

- Tam korytarz kończy się niewielkim pomieszczeniem. Nasza droga prowadzi tędy.

 
Phil jest offline