Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2018, 02:38   #312
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Ręka rewolwerowca drżała, kiedy ten nieustannie mierzył z broni w podziurawiony dach ich pojazdu. Szalejąca w suvie krioburza już dawno zmroziła krew na rękawie mężczyzny i oszroniła jego rynsztunek, sprawiając, że z kapelusza zwisały małe sople.
- To nie będzie nasza ostatnia podróż! - warknął Stafford, odkładając pistolet i wyciągając z torby medpacka, którego zaraz też podsunął Grey 32. Kiwnął jej głową, a następnie bez słowa wrócił do deski rozdzielczej. - Eagle 1, Eagle 1, tu Grey 300. Potrzebujemy natychmiastowego schronienia, czy jesteście w stanie nam je zagwarantować? - wydarł się James, próbując przekrzyczeć burzę oraz hałas walki.

Świat wokół byłej pani major był zimny i snajperka miała problemy z koncentrowaniem wzroku. Płuca paliły mroźnym ogniem przy każdym najdrobniejszym wdechu, a zaszroniona szybka gazmaski nie pomagała w orientacji. Coś ktoś do niej krzyknął, a zaraz potem pojawiła się przed nią pomocna dłoń. Zoe chwilę zajęło nim ten fakt dotarł do niej, ale kiedy odpowiednie przyciski w mózgu zaskoczyły, wyciągnęła rękę do Castillio desperacko próbując go złapać.

- Grey 300 tu Eagle 1. Mamy tylko Eagle 1 ale jesteśmy uziemieni. Jak wam pasuje to wpadajcie - odpowiedź w słuchawkach przyszła prawie od razu. Stafford widział, że zaraz musi podjąć decyzję o zmianie trasy albo nie. Inaczej wóz dalej będzie się toczył w kierunku odległego lotniska które w tych warunkach i sytuacji wydawało się tak odległe jakby było na drugim krańcu kontynentu. Przynajmniej jeśli wóz miał dowieźć żywy i przytomny ładunek nie będący xenos. Wóz można było zawrócić na drodze ale było to prawie tożsame z zatrzymaniem pojazdu by wykonać manewry tego zawracania.

Póki co kowboj miał inne kłopoty. To coś do czego próbowali z Dentem strzelać zaatakowało. Albo to coś nie trafili albo trafili za mało. Boczna szyba w drzwiach Denta rozbryzgła się zasypując i jego i kowboja resztkami rozbitej szyby. Teraz wiatr przewiewał wnętrze na wylot. Wraz z resztkami szyby do środka wpadły jakieś szpony, kły i pazur która próbowały złapać albo użreć strzelca wyborowego z Grey 200. Dent wrzeszczał przez gazmaskę i próbował okładać to coś pistoletem. Tak jechali pojazdem szarpiąc się nawzajem stwór z człowiekiem. Kolejny, tym razem mniejszy stwór wskoczył na maskę. Zaatakował przednią szybę ale miał zbyt małą masę i siłę by ją przebić. Z odległości nie większej niż pół metra jego szpony i paszcza oraz zaciekła furia z jaką próbował zaatakować widocznych przez szybę ludzi mogła budzić dreszcz na karku.

- No dawaj mała, przebieraj pęcinkami! - stęknął Castillio gdy Nyoka chwyciła jego nadgarstek. Szarpnął nią do pionu na tyle by złapać ją za plecy kolejną ręką. Zaraz potem właściwie udało mu się wrzucić byłą major do przodu tak, że wylądowała bokiem w szczelinie między przednimi fotelami z majaczącą przed twarzą dźwignią do zmiany biegów i nogami wciąż zawieszonymi między zagłówkami tylnej kanapy. - Nieźle ci poszło! - Castillio pochwalił ją klepiąc ją przyjaźnie po tyłku co też już ledwo czuła. - Ej, dawaj! Wstawaj! Daj rękę! O kurwa! - biolog chciał pewnie powtórzyć operację z Hawthorn bo darł się teraz do niej. Ale choć z trudem ale cekaemsitka zdołała słabo unieść dłoń w górę to zaraz potem do środka przez dziurę w narożniku wpadł kolejny stwór. - Strzelaj bo tu wpadnie! - wrzasnął ponaglajaco do Grey 32 siedzącej obok i nieco skopanej kolanami i łokciami właśnie przerzuconej do przodu Grey 33.

Nyoka znajdowała się w niezwykle niewygodnej pozycji, co jednak prawie umknęło jej uwadze, zważywszy na całą sytuację. Nawet przyjacielskiego klapsa w tyłek nie skomentowała. W ogóle trudno było jej mówić, próbowała się do tego zebrać, ale tylko jakieś niezrozumiałe mruknięcie wypływały spomiędzy jej warg, a dodatkowo tłumione przez gaz maskę dla tych przebywających na zewnątrz brzmiały jakby Nyoka się czymś dławiła. Ostatkami sił, omdlewających kończyn próbowała przeciągnąć nogi, by znaleźć się wewnątrz auta, na “bezpiecznej” kanapie. Potem tylko wystarczyło się podpiąć pod tlen.. o ile nie zabraknie go jej wcześniej.

Najbardziej po dupe miała Kurson. Trzymała się najgorzej zarówno przez sromotne rany jak i temperaturę. Jedyne, co miała to tlen, którego i tak musiała oddać, by podzielić się z tymi, którzy nie mieli znacznie dłużej. Decyzyjność była ograniczona. Czas był ograniczony. Zasoby sił były ograniczone. Świadomość wisiała na włosku. Tył miał dość przejebane, przód dopiero zaczynał. Ostatkami sił Grey 32 uwolniła rękę od tarczy, przekręciła się na siedzeniu, oparła shotguna i sięknęła śrutem w kierunku xenosa. Choć następnym, czym musiała się zająć to wtłoczenie w siebie chemii cowboya.

- Gdzie mi tu, kurwa! - warknął Stafford pod wpływem ataku xenos, zapominając, że nadaje na radiu. Strząsnął z kapelusza odłamki szkła i pochylił głowę jakby był pod ostrzałem.
- Eagle 1, Grey 300 przyjąłem. Spróbujemy się do was przebić, jednak ostrzegam, że wchodzimy na gorąco! - Grey 39 ponownie odezwał się przez komunikator, jednocześnie sięgając po rewolwer. Ignorując xenos czyhającego na masce pojazdu, wymierzył w drapieżnika atakującego Denta. Z dźwięcznym “wypierdalaj” posłał w pokrakę pocisk rewolwerowy. Wciąż dymiącą lufę schował do kabury i skupił się na przeprogramowaniu komputera pokładowego, tak, by zawiózł ich na pozycję Eagle 1.

Sytuacja mieszanych grup Grey 200 i 300 nie ulegała rewolucyjnej zmianie. Dalej jechali coraz bardziej przewiewnym suvem owiewanym przez wicher wyziębiający wszystko i wszystkich do temperatury poniżej 100*C. Jasne było, że nawet bez żadnych xenos raczej szybciej niż później zmrozi też i pasażerów już nieźle pokancerowanej maszyny. A właśnie były jeszcze te cholerne xenos.

Dwóch skazańców z przodu zmagało się z tym czymś na dachu co zaatakowało jednego z nich. Dent próbował zasłaniać się i tłukł te szpony i łapy jak popadło a stwór próbował go w zamian poszatkować tymi pazurami. Grey 39 strzelił prawie przy uchu drugiego skazańca i nad głową leżącej między nimi Grey 33. Sądząc po tym jak stwór zasyczał nawet trafił. Ale nie zabił więc Dent dalej zmagał się ze swoim przeciwnikiem.

Leżąca między przednimi fotelami Noyka dogorywała. Chrypiała jak wyrzucona z wody ryba gdy płuca bez sensu ale uparcie próbowały zaczepnąć oddech w beztlenowym powietrzu. Potrzebowała powietrza, choć na chwilę inaczej zaraz straci przytomnośća potem wikituje zanim gdziekolwiek dojadą. Coraz słabiej docierało do niej co się wokół dzieje. Wszystko wydawało sie przytłumione, jak spod wody. Coraz mocniej dominowała ciemność i chłód.

Staffordowi udało się w paru kliknięciach zmienić trasę podróży. I komputer pokładowy z uprzejmą, komputerową obojętnością przyjął tą zmianę. Samochód toczył się dalej z zmagania ze stworami na pokładzie też trwały dalej.

Na tylnej kanapie Grey 32, będąc w stanie krytycznym, odwróciła się do tyłu ze strzelbą. Wycelowała i pociągnęła za spust. Efekt był taki, jaki można było się spodziewać gdy przeciętny strzelec, próbuje trafić z niewygodnej pozycji, w ciasnym, chyboczącym się pomieszczeniu w mały i ruchliwy cel. Wiązka śrutu wbiła się w tylnąklapę wozu mijając stwora o kawałek. Zaraz potem stworzenie zreważnowało się Kurson bezpośrednią ripostą. Skoczyło na nią i teraz musiała się z nim zmagać, wciąż przypięta pasami gdy to coś, małe i zwinne coś, miało aż za dużo przestrzeni do manewrowania. Medpak od kowboja wypadł jej z rąk gdy musiała sprostać kolejnemu zagrożeniu.

- Świetnie, dobrze ci idzie, zajmij go czymś! - krzyknął do niej Callisto i sam skorzystał z okazji i sięgnął znowu po Grey 31. Podniósł ją najpierw do względnego pionu a potem przewalił do środka na leżące już między nim a Kurson, nogi Noyki.

Oszroniony kapelusz Grey 39 kiwał się na boki pod wpływem turbulencji występujących wewnątrz pojazdu. Droga skóra błyszczała zachwycająco dzięki drobinkom lodu. Schowany za maską przeciwgazową James przekręcił się w bok, zwracając uwagę na słaniającą się Zoe. Po chwili zastanowienia złapał ją ostrożnie za barki i podciągnął bliżej siebie, kładąc jej głowę na swoich kolanach. Odgarnął z jej twarzy oblodzone włosy, a następnie wyszarpał własny przewód tlenowy i przytroczył go do maski snajperki. Stratę dopływu świeżego powietrza zamarkował świszczącym oddechem.
- Trzymaj się, pani major. Wyjdziemy z tego - odezwał się Stafford, krztusząc się krioburzą. Nadal pochylony nad Grey 33, sięgnął po rewolwer i wymierzył w xenos, który rozszarpywał zapiętą w fotelu Kurson. Parch przymknął lewe oko i po trzech sekundach skupienia wystrzelił ostatnie pociski.

Pierwszy łyk, bo nawet nie wdech, powietrza był niemalże narkotycznym doznaniem. Płuca paliły, ledwo czuła ciało, które powoli stawało się soplem lodu. Słowa cowboya ledwo do niej dotarły, słyszała je, ale chyba nie do końca rejestrowała. Ale nawet, gdyby je zrozumiała najpewniej nie uwierzyłaby mu. Zoe widziała już koniec, a mimo to, nie chciała się poddać. Skostniałe dłonie trzymały przewód tlenowy kiedy snajperka próbowała pozbierać się do kupy i doprowadzić do stanu względnej używalności.

Najbardziej podbramkowa sytuacja działa się na tylnej kanapie. Nagromadzenie Parchów na metr kwadratowy było odwrotnie proporcjonalne do kondycji Grey 32. Większość zajmowała się samym osobą, gdzie tylko te same osoby były w stanie wyzbyć się uprzedzeń z własnego zachowania. W uproszczeniu Kurson byłą sama, a towarzysze woleli bardziej jej dojebywać, niż utrzymać liczebność. Pech chciał, że te same Parchy zapięły na niej kamizelkę ładunków wybuchowych...

- Jak... wyje... bie... kamizel... ka... to je... steś... naj...bliż... ej... kur... wiu... - wycisnęła szamocząc się z szczurowatym karłem. Walka półprzytomnej osoby w stanie krytycznym była niezwykle trudna. Operowanie dużym shotgunem w tak małej odległości bardziej przeszkadzało niżeli pomagało. Kurson wypuściła z rąk broń decydując się nad marginalnie większą kontrolę w walce.

- Przestań ściemniać mała! Jak wyjebiesz to z całym dobytkiem tego inwentarza na kółkach! - wrzasnął Castillio co chyba wcale nie miał zamiaru przyjąć tłumaczeń sąsiadki, że ją głowa boli. Darował sobie chwilowo przewijanie dalej już prawie całkowicie nieprzytomnej cekaemistki. Ta zaś leżała bezwładnie na snajperce która z kolei leżała na desce między przednimi siedzeniami a dwójką przypiętych Parchów na tylnej kanapie.

- Ta kurwa, źle ci to się zamień na to jebaństwo! - wrzasnął Dent którego to coś na dachu wciąż próbowało pociąć, wyszarpać, wyrzucić z fotela w całości lub po kawałku i to wszystko na raz. Dach zgrzytał i uginał się co chwila od stwora albo stworów jakie były na dachu. Grey 33 nie było łatwo skoncentrować wzroku na czymkolwiek. Zwłaszcza jak tuż przy niej latały na wszystkie strony łokcie i ramiona Denta który blokował sobą wtargnięcie tego czegoś z dachu do wnętrza pojazdu. Sama gazmaska też była już chyba zaparowana czy oszroniona i widziało się przez nią gorzej. Strzelała więc do jakiś plam i ruchów w oknie licząc, że nie postrzeli Parcha na siedzeniu pasażera. Efektu jakoś nie dostrzegła, w każdym razie to coś nie spadło za oknem ani nic takiego. Dentowi jednak udało się zdzielić to coś gdy na chwilę złapał jedno z odnóży, siłując się z nim i wreszcie złamał je aż ten stwór na górze zaskowyczał. W sukurs jednak przyszedł mu jeden z mniejszych. Tego Grey 33 już nie widziała, Grey 28 był zajęty szarpaniem się ze stworem za to widział słabnący stopniowo Grey 39. Ten mały xenos który jakiś czas jechał na gapę na masce w końcu zmądrzał na tyle by wbić się do środka przez już częściowo rozbitą, przednią szybę pojazdu. Nadkruszona struktura nie stanowiła już widocznie zasłony przed małymi nawet xenos i mały stwór przebił się przez nią doskakując wprost na uwięzioną między dwoma siedzeniami snajperkę, przywaloną jeszcze bezwładną cekaemistką.

Na tylnej kanapie walka też nie ustawała ani na chwilę. Kurson miała trudności trafić tego małego paskudnika który ją dopadł. Mały wij skakał od szyby, przez siedzenie kierowcy, sufit, kolana i uda skazańca szarpiąc, gryząc i stopniowo znowu osłabiając przypiętą do miejsca Grey 32. - Właśnie! Zajmij go! Widzisz? Przydajesz się do czegoś! - wyszczerzył się Castillio gdy korzystając z tego, że stwór był zajęty Kurson zdołał znowu sięgnąć po nóż i przyszpilić do do siedzenia. Prawie w tym samym momencie przez dziurę w dachu na pakę kufra wpadł kolejny stwór. Tym razem większy, wielkości przeciętnego psa.

Grey 39 pośpiesznie schował pusty rewolwer i dobył nóż. Trzymając go ostrzem w dół, szarpnął się w kierunku stwora, który wpadł prosto między fotele jego i Denta. Musiał przy tym uważać, żeby nie zranić koleżanek z oddziału. Grey 32 ostatkami sił przegięła się w połowie, by prawie po omacku wydobyć spod nóg podarowanego medpacka... Małą duperelę, która jako jedyna mogła sprawić, że świadomość technik technik nie odpłynęłaby na dobre i bezpowrotnie.
 
Proxy jest offline