Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2018, 19:57   #174
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Franz nie narzekał. Im szybciej mieli się wyrobić z misją zwiadowczą, tym lepiej dla niego i dla Salkalten. Miasto było dla najemnika czymś w rodzaju bezpiecznej przystani: jeśli jakaś banda czczących Chaos drani miała je puścić z dymem, zamierzał przynajmniej poderżnąć parę gardeł, żeby tak się nie stało. Był wdzięczny Janine, że pogoniła ich. Ostatnim widokiem, który Schierke miał ochotę oglądać, było płonące na stosie ciało krasnoluda czy też widok Pola wieszanego na suchej gałęzi.

Ragnar był martwy. Jakim cudem krasnolud zdołał się zabić, tego Franz nie dociekał, chociaż podejrzewał, że potyczka z łowcami nagród była jeszcze jednym scenariuszem typu rzucenia się we trzech na bandę orków. Jeśli Ragnar rzeczywiście zamierzał umrzeć z jakiegoś zwariowanego, krasnoludzkiego wkrętu, Schierke nie chciał mieć z tym nic do czynienia. W pewnym sensie, jego życzenie śmierci spełniło się tak, jak tego chciał. To, że dał się zabić toporem w łeb przy przypadkowej walce ze skrytobójcami, było inną sprawą. Franz nie dbał. Chciał po prostu odwalić tę robotę ze zwiadem i ostrzec miasto. Teraz robota zamieniła się w czysty zwiad, bez żadnych bzdur ze zbrojnym orszakiem, który został przetrzebiony przez skrytobójców ze Stulejkowej Jamy. On i Brenton mieli osłaniać Janine, kiedy ta miała zebrać informacje na temat armii zmierzającej wprost pod mury miasta, jeśliby wierzyć wieściom z Salkalten. Mieli zebrać informacje o armii i wrócić do miasta. Co do oblężenia, najemnik niewiele już mógł zdziałać. Zamierzał najpierw uderzać i uciekać, ale teraz, skoro została ich tylko trójka, nie mieli dość mocy, by zaszkodzić grasantom. Został tylko zwiad.

Oczywiście, niziołka prowadziła. Przejechali parę staj, żeby w końcu rozbić mały obóz. A potem zwiadowca zaczął gadać o tym, że ktoś chodzi pomiędzy drzewami.

- Wyczekajmy - rzekł najemnik, przeczuwając, że ktokolwiek mógł to być, mógł być czujką tych, na których oni się zasadzali. Samotny mężczyzna z pochodnią, w środku głuszy? To brzmiało jak zaproszenie do kłopotów.

Plan był prosty: pozwolić Janine dojść do miejsca, gdzie mogła zebrać informacje na temat armii. Kiedy miała skończyć, mieli po prostu wycofać się.

A po tym wszystkim uchlać się w Salkalten. Piwa jakoś Franzowi się chciało. Ale to potem. Najpierw, zapewne, wszystko miało pójść w diabły i zepsuć się.
 
Santorine jest offline