Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2018, 23:37   #23
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Bjoerengiem sprawiła młodzieńcowi z Furrano sporo przyjemności. Do tej pory obaj w zasadzie się nie znali. Urashima dopiero co wrócił z Osaki, a Norweg przebywał w Japonii ledwie od dwóch miesięcy, więc nie było go w drużynie, gdy Kenji poprzednio w niej grał. Zresztą zaskakująco duża część składu była dla Japończyka praktycznie obca. Typowe dla młodzieżowego futbolu, jedni rezygnują, inni wyjeżdżają, nieliczni dostają szansę na grę w seniorach, drużyna praktycznie co roku wygląda zupełnie inaczej.

Kątem oka chłopak zobaczył jak jego koledzy wraz z elektrykiem zabierają się za składanie sprzętu. Biorąc pod uwagę, że wszystkie kable i głośniki były własnością klubu, więcej roboty było tylko z perkusją. Po chwili dołączył do nich starszy brat Yoshiyukiego, który przywiózł ich tutaj swoim wanem, a teraz miał zabrać z powrotem do domu. Kenji w duchu postanowił, że zaraz do nich dołączy, ale najpierw skończy swojego drinka. W końcu niegrzecznie byłoby tak odchodzić w środku rozmowy.

Gdy odwracał się z powrotem w stronę Bjoerenga dojrzał Koishi, której jakiś drań groził nożem. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. W pierwszej chwili nie mógł się poruszyć, a nawet gdyby mógł, nie wiedział co ma zrobić.

- A miałem Ci mówić. Czy widziałeś ostatnio… - spytał Norweg, ale Kenji nie dowiedział się co miał widzieć. Nie wiedział nawet czy jego kolega zaniemówił w pół słowa, czy po prostu nie dosłyszał co dalej powiedział. Sam był już bowiem zaaferowany wyłącznie widokiem swojej przyjaciółki i tego typa. Wiedział już też co musi zrobić.

Czym prędzej ruszył w tamtą stronę. Energicznie przepychał się przez ludzi, nie patrząc czy kogoś nie przewrócił, albo nie rozbił łokciem nosa. Liczyło się tylko jak najszybsze dotarcie do tamtej dwójki. Na szczęście tłum skupił się głównie w pobliżu baru. Co prawda kilka osób zaprotestowało, gdy zaczął robić użytek z łokci, ale coś, może jego wyraz twarzy, a może postura, sprawiły że odechciewało się konfrontacji. W ciągu kilkunastu sekund znalazł się w pobliżu Koishi.

- Chodź, mam dobry towar, zabawimy się… - zachęcał tamten. Dziewczyna na próżno się wyrywała. Wreszcie, doprowadzona do ostateczności, uderzyła mocno obcasem bucika w śródstopie opryszka. Lecz on nawet nie zauważył, był albo napity, albo naćpany. - Co, nie podobam ci się?

I wtedy Kenji do niego dopadł. Niestety, nie udało mu się go zaskoczyć. Zarośnięty awanturnik z długimi włosami splecionymi w koński ogon, w skórzanej, nabitej metalem kurtce, błysnął nożem. I to jakim. Ostrze długie na dobre piętnaście centymetrów, którym można otworzyć brzuch jednym cięciem.

- Nie wtrącaj się, koleś, bo... - lewą ręką wciąż trzymał szarpiącą się dziewczynę. Prawą groził ostrzem Kenjiemu. Stali teraz naprzeciw siebie w odległości niespełna metra. Kenji wiedział, że musi szybko odciągnąć od niej tego typa. W pewnym stopniu ironią był fakt, że w głowie zabrzmiały mu słowa, które nie raz wypowiadał jego ojciec: “Kenji, jesteś za duży by się bić! Możesz zrobić komuś krzywdę!”. „I bardzo dobrze, że mogę” odpowiedział mu w myślach.

- Za późno, koleś - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. - Może pokażesz, że masz jaja i wyjdziemy na zewnątrz? - musiał spróbować go odciągnąć od Koishi. Nieważne co będzie potem.

Facet zawahał się. Dziewczyna sprytnie skorzystała z tego faktu i szybkim ruchem wyrwała się z jego uścisku. Oprych, warcząc wściekle, próbował schwytać ją ponownie, ale palce zacisnął tylko na powietrzu. Kenji zareagował odruchowo. Cios ciężką pięścią trafił mężczyznę prosto w kość policzkową. Tamten aż poleciał do tyłu, ale mimo oszołomienia, zareagował również odruchowo. Odbił się od ściany i skoczył na swojego przeciwnika z nożem. Ostrze błysnęło w mętnym świetle jarzeniówek tnąc rękaw bluzy Urashimy. Jednakże opryszek wychylił się za mocno do przodu. Przez krótką chwilę był całkowicie odsłonięty…

Chłopakowi więcej nie było potrzeba. Mieszkał i dorastał w niezbyt przyjaznej dzielnicy i miał doświadczenie z niejednej bijatyki z dzieciakami z sąsiedztwa. Toteż na błąd nożownika zareagował instynktownie, a co najważniejsze, szybko. Szerokim sierpowym uderzył go prosto w gębę, wkładając w cios wszystkie posiadane siły. Oszołomiony, po celnym ciosie, niczym baran, który ubódł mur, facet oklapł pod ścianą. Ale to nie był koniec, nie dla Kenjiego. Japończyk dopadł do niego i zaczął okładać kurczącego się przeciwnika. Bił nie żałując rąk aż kości trzeszczały. W zapamiętaniu zapomniał o całym świecie. Typek jęcząc kulił się pod ciosami ciężkich pięści.

- Nie! Kenji! Przestań! Proszę! Przestań! Tak nie wolno! Proszę!

Głos przyjaciółki ostudził gniew Urashimy, młodzieniec opamiętał się. Dopiero teraz zauważył, że Koishi uwiesiła się jego ramienia. Yoshiyuki, Yuuji i Bjoereng, w towarzystwie połowy gości knajpy, stali obok. Słychać było pierwsze komentarze dotyczące całego zdarzenia. Kenji półprzytomnym wzrokiem spojrzał na zdarte knykcie i na rozcięty rękaw koszuli, na którym pojawiły się plamy krwi. Dopiero wówczas zobaczył w jakim stanie jest niedoszły napastnik i dotarło do niego co właśnie zrobił. Nie żałował go, zasłużył w pełni na to co go spotkało. Chłopaka martwiło coś innego. Pierwszy raz w życiu wpadł w taki szał. Jak to się stało? Gdy adrenalina opadła zauważył łzy w oczach Koishi. Płakała z powodu tego co zaszło, czy tego co się mogło stać?

- Nic ci nie jest? - spytał siląc się na łagodny ton, ale chyba nie najlepiej mu to wyszło.

Pokręciła głową przecierając ręką oczy. W międzyczasie właściciel klubu pochylił się nad pobitym opryszkiem. Chwilę później wyprostował się trzymając w dłoni trzy foliowe torebki z białym proszkiem i paczkę skrętów z marihuany.

- Istna apteka - powiedział z niesmakiem - Zaraz wezwę policję. A wy - zwrócił się do członków zespołu - lepiej idźcie do domu. Po co mają was kojarzyć z aferą kryminalną? A w ogóle... - skłonił się uprzejmie. - Bardzo wam dziękuję za dzisiejszy występ. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zagracie dla nas - goście klubu zamruczeli z aprobatą. Kilka osób biło brawo. - Idźcie do domu, moi drodzy. Dobranoc - właściciel uśmiechnął się szczerze. - I przepraszam, że w moim klubie…

Kenji nie słuchał. Koishi puściła już jego rękę i powlokła się w stronę wyjścia, w ślad za chłopakami. Urashima odwrócił się jeszcze w stronę Bjoerenga, kiwnął mu głową na pożegnanie, ale nie powiedział ani jednego słowa, po czym również wyszedł. Drogę do domu pamięta jak przez mgłę. Chłopaki coś mówili, starszy brat Yoshiyukiego chyba go chwalił, ale on nie słuchał. Wpatrywał się tylko w okno, w przemykające za nim światła latarni, domów i innych samochodów. Myślał ciągle o tym co się stało, o tym co zobaczył w oczach Koishi, gdy ta zdołała go uspokoić. A co ona widziała wówczas w jego oczach?

W pierwszej kolejności podjechali pod dom dziewczyny. Kenji przez całą drogę milczał, podobnie zresztą jak ona. Chciał jej coś powiedzieć, chociaż na odchodne, ale nie bardzo wiedział co. Odwrócił się wreszcie w jej stronę, licząc że coś wypadnie z jego ust samoistnie, ale zobaczył tylko jej plecy, gdy wychodziła z auta. Nie odwróciła się potem, szybkim krokiem skierowała się w stronę drzwi, za którymi zaraz zniknęła. To go zdołowało bardziej niż cokolwiek czego był dziś świadkiem.
 
Col Frost jest offline