Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2018, 22:01   #102
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec



Wygrali! A jednak wygrali! Frank gdy usłyszał wynik zaczął skakać i drzeć się jak opętany. Wygrali! A jednak wygrali! Yeeaahhh! Podczas walki wcale nie był tego taki pewny. Oberwał zaraz na początku walki więc musiał zejść jako "zabity". Z napięciem czekał na wynik i okazało się, że jednak wygrali! A przez moment powiało grozą gdy resztka grupki niebieskich wypadła z kręgielni z flagą czerwonych. Serce mu prawie stanęło ale na szczęście pozostali w grze czerwoni dogonili kulkami ostatniego niebieskiego zanim zdążył dobiec do własnej bazy. Wygrali! Walka była zacięta, i zawzięta, Frank czuł jak adrenalina i endorfiny buzują mu w żyłach a ciało napędza koktajl pozywywnej agresji. Taka która dawała powera i kopa, pobudzała do życia.Więc gdy jeszcze okazało się, że wygrali wydarł się i zaczął wrzeszczeć i klepać po ramionach, plecach, ściskać się z innymi czerwonymi.

- Nieźle wam poszło. Też daliście nieźle czadu. - zwrócił się do niebieskich gdy obie grupki już się wymieszały. Co by nie mówić fajna impreza była z tym strzelaniem. I kombinowanie, i adrenalina, i zdrowa konkurencja i atmosfera też kojarzyła mu się całkiem pozytywnie. Ale co jak co, fajnie było, że mimo wszystko to nie jego grupa musi typować kogoś do odejścia.

O powiększonej nagrodzie nie był pewny co myśleć. Jasne, że go ucieszyło, zwłaszcza to, że teraz były trzy zwycięskie bilety a nie jeden. Ale same sumy, kilkumilionowe sumy, były dla niego czystą abstrakcją. Nigdy nie miał do czynienia z takimi pieniędzmi. To coś jak próbować wyobrażać sobie te tysiące kilometrów do Księżyca czy do Słońca. Taka skala abstrakcji, że brakło mu wyobraźni. No ale zwiększało to szansę na załapanie się na jeden z tych trzech biletów i to go cieszyło. Tak samo jak to, że nie odpadł pierwszy.


---



Frank gdy zeszła z niego adrenalina był znacznie spokojniejszy, humor mu dopisywał a zrobienie sobie kolacji przy tak bogatych zasobach wydawało mu się dziecinnie proste. W końcu nie trzeba było zastawiać sideł, na szamę czy patroszyć i oczyszczać przez obróbką termiczną. Nawet tą burzą się z początku niezbyt przejął. Skitrał sobie co prawda latarkę a do pokoju jedną ze znalezionych lamp. Ale choć doceniał i szanował potęgę natury to pod wpływem zwycięstwa sądził, że w cywilizowanych warunkach po prostu spędzą ten wieczór w świetle, z tv, muzą i w ogóle właśnie w cywilizowanych warunkach. A jednak nie do końca.

Doświadczenie przyrodnika i surwiwalowca szybko ukłuło go ostrzegawczo w kark gdy kolejna fala ulewy, wiatru i błyskawic zaatakowała okna albo grzmiało i błyskało jakby epicentrum było całkiem blisko. Oj nie dobrze. Przypomniało mu się, że właściwie nie znali swojej lokacji więc np. nie byli pewni czy nie stoją gdzieś w pasie działania tornad. Zresztą burza coś nie wyglądała na taką co ma przejść bokiem. Zrobiło się więc "trochę poważnie". Zastanawiał się zerkając po oknach i suficie. Wytrzymają? Cholera o ile to nie huragan to chyba powinny. A oglądalność czy nie to chyba jednak przerwano by program jakby stali na trasie huraganu prawda?

Chyba nie. Chyba nie byli na trasie huraganu bo nie było tu żadnego schronu przeciwtornadowego ani nawet poważniejszej piwnicy która by mogła robić za ewentualne schronienie. Ale po kilku wieczornych godzinach huragan nie uderzył a w zamian była "zwykła" burza. Wewnątrz domu nie było jeszcze aż tak źle. Dobrze, że nie był gdzieś w terenie pod namiotem bo by było niewesoło. Na wszelki wypadek jednak spakował swój plecak, naszykował kurtkę, dołożył trochę znalezionych w lodówkach zapasów, butelki wody, latarkę na wypadek gdyby jednak trzeba było się ewakuować. Nie miał pojęcia po co no ale...

Zastanawiał się czy przy takiej pogodzie Wielki Brat dalej będzie obstawał przy tym queście "przed piątą". To o której mieli zamiar ich obudzić? O 4:30? O 4:00? Przecież to jeszcze ciemno będzie. Tak czy siak postanowił położyć się spać chociaż przez te trzaski i huk aury nie było mu łatwo. Leżał w łóżku jak na szpilkach. Na pewno będzie dobrze. Zastanawiał się czy anten im nie zerwie czy co. Jakby tak było to mogli mieć utrudnioną łączność z Wielkim Bratem albo i w ogóle. Wtedy przynajmniej ta pobudka przed piątą by im się upiekła i pewnie musieliby przysłać kogoś by ponaprawiał co trzeba. Bo bez tego żadnego show na żywo nie będzie a bez tego nie będzie programu. Zmęczony tymi rozmyślaniami i niepokojami w końcu zasnął.

Huk obudził go w środku nocy. Walnęło jakby... No aż brakło mu słów ale gdy poderwał się i trzepnął lamkę obok okazało się, że nie działa. Więc chwycił po latarkę. Zawahał się czy łapać za buty i plecak czy nie robić z siebie idioty. Zresztą jak uciekać to musiał wiedzieć dokąd a więc zlokalizować zagrożenie i zawijać się z przeciwną. A z okien było widać basen iii... Kurwa?! Świecił się?! Gotował?! - Kurwa to jakiś meteor? - wyglądało jakby coś tam wpadło, świeciło i podgrzewało wodę w basenie. I te niebo. No nie, za cholerę to nie wyglądało na "zwykłą burzę". Co to miało być? Zorza polarna? Na tej szerokości? Musiałby być jakiś mega silny rozbłysk na Słońcu. Chyba, że to nie zorza. Ale wtedy kończyły się Frankowi pomysły co to by mogło być. I dalej lało i w ogóle nie zachęcało by wyłazić na zewnątrz a do basenu zwłaszcza. I te wycie. Co to kurwa było?! Moore w ogóle nie wiedział jak to zakwalifikować.

Ale wszystko to zeszło na dalszy plan gdy zobaczył sylwetkę przy basenie. Irmina! Chyba była ogłuszona czy coś? Co ona robiła na zewnątrz w taką pogodę?! Dlaczego wyszła na zewnątrz?! I po grzyba pochylała się by zajrzeć do środka?! Frank otworzył okno i krzyknął ale nie był pewny czy dziewczyna go w ogóle usłyszała. Tak przez pogodę, te wycie jak i chyba jakieś oszołomienie. Może oberwała falą uderzeniową jak ten meteor czy co, wpadł do basenu? A potem po prostu ją zmyło do tego basenu.

- O kurwa! - syknął Frank widząc jak laska przed momentem klęczała przy basenie a teraz jej tam nie było. Wpadła! Odwrócił się do swojego łóżka i zerwał z niego koc i swoją kurtkę. A potem podobnie jak Tornado wybył na zewnątrz. Tyle, że przez okno. Bał, się, że woda będzie gorąca. Jakby była aż tak gorąca jak w gorących źródłach to słabo widział szanse Irminy a i wyciągnięcie jej by było nie takie łatwe. Ale może sie uda. Może obwinie ramiona kurtką i starczy by osłabić działanie wody. Może nie będzie aż tak gorąca. Może jest tylko ciepła. Może nawet dziewczyna jest na tyle tomna by złapać kurtkę czy koc. A przy basenie gdzieś chyba była ta siatka do wyławiania syfów. Miał latarkę. - Tornado! Nie wskakuj do wody! - wydarł się gdy zobaczył wybiegającego niebieskiego. Nie stracić głowy i robić swoje. Na pewno się uda. Wyciągną Irminę na koc, i zaniosą ją do domu. Tam Dixie ją obejrzy. Tak, brzmiało jak plan.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline