Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2018, 00:08   #267
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdy mężczyzna na dziwnej maszynerii powiedział o Richardzie stosując jego nazwisko szlachcic zamarł. Oto pośród wrogów ujawniono jego tożsamość.

To, jak i potwierdzenie obecności Jacoba było niczym kolejne uderzenie obuchem w plecy. Zagryzł zęby, jednak nie powiedział ani słowa.

I zaraz po tym nastąpił atak.

Serce LaCroixa przepełniała trwoga. Strach, nie o własne życie, ale o życie siostry. Siostry, która gdzieś tam brała udział w desancie z uzbrojonymi po zęby ludźmi lojalnymi Jacobowi. Gdzieś na zmarzniętej wyspie, atakowanej przez demoinczych piratów.

I to właśnie, a nie starożytne istoty na dnie oceanów a życie jego siostry teraz napędzały go do działania.

- Shagreen! - krzyk szlachcica przedarł się nad polem bitwy - ogłuszanie! Spróbuj ich otumanić jakimiś bombami hukowymi.

Czy to miało sens? Jeżeli ktoś z zebranych miał dysponować takimi ładunkami, to właśnie Walker Barens. Spec od bomb wszelakich. Ale dlaczego nie zabijać, tylko ogłuszać? Szlachcicowi wystarczył tylko moment na analizę sytuacji. To nie był mentalny pojedynek z Cooperem, który spędzałby mu sen z powiek. Tu chodziło o proste rozwiązania taktyczne i szybkie decyzje. Piraci nie dawali się zabić w łatwy, szybki i prosty sposób. Powalenie każdego z nich zajmowało czas, w czasie którego ginęli kolejni sojusznicy. A zabici zdawali się odradzać, jak choćby ci, których dezintegrowały promienie plazmy.

- Razem! Zacieśnić krąg. Ramię przy ramieniu! Nie mogą nas rozdzielić! - Wykrzykiwał i sam poprowadził swoich ludzi, żeby z jednej strony połączyć się z zaimplantowanymi ludźmi von Tiera. To z jego powodu La Croix nie podał swojego nazwiska. Wszak to ów szlachcic w jednym prostackim ataku spalił sporą część oddziału tego amatora ulepszania człowieka.

- Nie możemy dopuścić do tego, żeby otoczyli nas osobno! Od tego zależy nasze życie! Życie nas wszystkich - krzyczał, gdy jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem przywódcy Kompanii Wilka.

Co zrobiłby teraz Cassimir? Mając na wyciągnięcie ręki człowieka, który zatopił jego statek i wymordował ludzi? Skorzystałby z okazji do zemsty? I czy von Tier skorzysta z okazji wykańczając Richarda?

Szlachcic uniósł rękojeść szabli w osobliwym salucie i ruszył na czele swych ludzi do zacieśniania kręgu i flankowania części wrogów.

Wtedy do La Croix’a dotarły słowa Denisa. Jacob nie był tylko koszmarem nawiedzającym go na jawie. Stał się całkiem realny pośród nich. Szlachcic odwrócił się do Denisa i położył mu dłoń na ramieniu.
- Idź z nim do tego kryształu, sprawdź co i jak. A ja kupię wam tyle czasu ile potrzeba. Raz, raz, raz!

Wygięta w łuk szabla w rękach nadludzko zręcznego szlachcica była wspaniałym orężem. Jednak nie wystarczajacym.

- Nie próbujcie ich zabijać! Próbujcie okaleczać. Tnijcie po nogach. Wiążcie. Ogłuszajcie. Róbcie to tak, żeby musieli przechodzić po własnych rannych.

Richard był realistą. Wiedział, że nie przełamią oblężenia. Wiedział, że będą musieli się wycofywać, aż przeciwnik ich nie zdusi. Ale wiedział też co robić, żeby im tego nie ułatwiać.

Wtedy kolejny raz zobaczył rozpadające się po strzale z karabinu plazmowego ciało, które wracało do siebie. Jego bystre oko z mocą wszczepu szybko oceniło szczegóły procesu. Czyżby były to wyrafinowane iluzje? A może w ogóle oni nie istnieją. Może powstali z wiary i strachu ludzi w obecności kryształu? Denis miał rację? Dużo pytań. Nie mógł się rozpraszać.

Stanął kilka kroków od ludzi von Tiera.
- Patrick! Nie wierzę, że możemy to przegrać!

Czy to wszystko było kwestią wiary? Coś miało zniszczyć świat, który znał, bo ktoś w to wierzył? Jeśli tak, to nie było warto wierzyć w to z czym walczyli. Bo z czym walczyli? Grupa wychudzonych piratów z dziwnymi wszczepami puszczona w pierwszym szturmie jako mięso armatnie.

Wycelował szablą w zbliżającego się przeciwnika.
- Nie wierzę, że możesz mnie zranić - powiedział pod nosem i splunął. Faktycznie nie wierzył. Był świetnym szermierzem jeszcze zanim wszczepiono mu implant. Notabene jeden z trzech wyrwanych z jednej z wielu ludzi von Tiera.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline