Prowadzony z placu do loszku Waldemar zdążył jedynie wyszarpniętą ręką poszczuć krasnoluda
rogami nim zniknął we wnętrzu budynku.
W tym czasie nie myślał o konsekwencjach swoich czynów a jedynie zapytywał sam siebie: co mną kierowało, żem go wtedy w mosznę nie kopnął?