|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-05-2018, 21:56 | #631 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Uderzony cyrulik byłby się zupełnie nieteatralnie zatoczył w tył po uderzeniu przez Detlefa, gdyby nie żelazne uchwyty pozostałych krasnoludów. Z dystansu mogło to nawet wyglądać zabawnie, gdy korpusem Waldemara zarzuciło w tył ale jego przedramiona, trzymane wyciągniętymi maksymalnie w górę dłońmi żołnierzy, pozostały nieruchome. Co znamienne, nie stracił oddechu ani pionu i mógł się wysłowić. - Herman, Konrad, Siegi... Ktokolwiek. Cały zapas ziół w szafce, przynieście, by wszyscy widzieli. Kupiłem za wszystko, co dał komendant, a nawet swoje pieniądze dołożyłem. Jaki mój pomocnik? Patrzcie, aresztował kowala, którego wczoraj żem pierwszy raz na oczy zobaczył. Ludzie to jednak prości są, zwłaszcza ci na garnizonowym placu przyglądający się samosądowi. - A ja kapłana z mar ściągnąłem dla was! Czego brakowało odkąd jestem? W całym szturmie nikt w lazarecie nie umarł! Poślijcie po innych, choćby po kwatermistrza Berta! Po postrach graniczników, czarodzieja Loftusa! Nie dajcie obcym bez zaproszenia z buciorami włazić do waszych domów - powtórzył się Waldemar. Zmilczał tylko okrzyk domagający się sądu bożego. Na ile dobrze pamiętał bojową determinację trzech pajaców o włosach uformowanych w pomarańczowe czuby krasnoludowie byli szalenie niebezpieczni. |
13-05-2018, 22:18 | #632 |
Reputacja: 1 | I wtedy nadbiegł Bert, który schodził właśnie na przerwę i od ludzi w lazarecie dowiedział co się stało. |
13-05-2018, 22:26 | #633 |
Reputacja: 1 |
|
14-05-2018, 00:24 | #634 |
Reputacja: 1 | Kapral Thorvaldsson nieco był zaskoczony tym, że konował wciąż szczekał zamiast grzecznie leżeć bez świadomości. Człeczyna z każdą chwilą pracował na to, by lista chętnych do zrobienia trofeum z jego zakutego łba zwiększyła się o kolejnego wkurwionego khazada. Na szczęście tłum nieco ustąpił i najwyraźniej nie będzie potrzeby przelewać krwi durnych i podburzonych lamentami medyka człeczyn. Detlef obrócił się i podszedł do Broka spoglądając na niego wrogo. - Odezwij się jeszcze raz, a daję ci słowo, że stracisz zęby. - Wycedził. - Jeśli nie pomoże to wytnę ci język. - Obiecał. - Zabrać tego zdrajcę do celi! - Glośno wydał rozkaz. - Będzie mógł się bronić swoich racji przed sądem. - Dodał. Gdy pojawił się Bert Thorvaldsson kiwnął mu lekko głową w podzięce. - Wyjaśnię, jak tylko zamknę skurwysyna w celi. Dla jego dobra. - Odpowiedział cicho na pytanie niziołka.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
14-05-2018, 14:53 | #635 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Prowadzony z placu do loszku Waldemar zdążył jedynie wyszarpniętą ręką poszczuć krasnoluda rogami nim zniknął we wnętrzu budynku. W tym czasie nie myślał o konsekwencjach swoich czynów a jedynie zapytywał sam siebie: co mną kierowało, żem go wtedy w mosznę nie kopnął? |
14-05-2018, 17:09 | #636 | |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 18-05-2018 o 15:15. Powód: Już wszystko wyjaśnione. Gramy dalej szturm. | |
16-05-2018, 22:37 | #637 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Ciężko było uwierzyć w to, co się wydarzyło. Gdy tylko wszczęto alarm kaleki strażnik dwójki politycznych więźniów bez mrugnięcia okiem porzucił posterunek i udał się na zewnątrz. Waldemar oddychał spokojnie, co jakiś czas sapiąc rozbawiony ironią losu. Znów był uwięziony, klucze do celi posiadał w swej kieszeni zadufany w sobie karakan i choć nikt go nie pilnował zalegająca w loszku ciemność skutecznie utrudniała orientację i zachowanie spokoju. - Mogło być gorzej - powiedział cyrulik głośno ufając, że weteran faktycznie opuścił to miejsce. - Byłem tu ostatnio kilkukrotnie z pomocnikami i źródłem światła, te wrota to partanina, byle deską bym je wyjął - kontynuował, odpowiedziało mu jedynie milczenie. Empatyczna część waldemarowej natury pozwalała mu sądzić, że kowal w głębi serca boi się o rodzinę i obwinia cyrulika o całą sytuację. Wspólnie milczeli dłuższą chwilę, kowal z wyboru a Waldemar w zamyśleniu. Niewiele miał możliwości wyboru. Postanowił załatwić wszystko w odpowiedniej kolejności. - Kowalu, przekonasz się, że ten pokurcz dostanie za swoje. Nie ważne, co teraz myślisz o mnie i o nim. Będzie miał się z pyszna. Udowodnię moje dobre intencje, żebyś nie musiał się dłużej trapić. Jeśli wrogowie wejdą do miasta będzie trzeba uciekać. Poleciłem ustawić łodzie wiosłowe na brzegu tuż za murem garnizonu. Poza rybakami nikt nie wie. Weźmiesz jedną i uciekniesz z rodziną. Ale najpierw trzeba zdobyć wolność. - Pomocy! Pomocy! Łomu! - Ryknął Waldemar potężnie, aż zadzwoniło mu w uszach. Zawołanie powtórzył odczekując dwadzieścia oddechów pomiędzy okrzykami. Ciemnica była ciemnicą nie tylko z nazwy. Nie było w niej okien. Cyrulik miał jeszcze jedną, desperacką próbę do podjęcia – gdyby nikt nie zjawił się na zawołanie podda próbie wytrzymałość otwieranych na zewnątrz drzwi poprzez silne uderzenie swoją masą w pobliże mocowania zawiasów. |
17-05-2018, 21:50 | #638 |
Reputacja: 1 | Wolne godziny Bert spędził wypoczywając w garnizonie, aż rozpoczął się szturm, więc wrócił na mur by odeprzeć wroga. Ostatnio edytowane przez Komtur : 18-05-2018 o 15:55. |
18-05-2018, 19:11 | #639 |
Reputacja: 1 | Oleg zamarł bez ruchu. Nawet oddech wstrzymał na moment, kiedy w pomieszczeniu znalazł się rozjuszony krasnolud. Bał się go i nawet przez moment nie pomyślał, by się z nim dogadać. Stara sprawdzona metoda na przetrwanie to unikać problemów. Znał takich, którzy starali się stawiać im czoło, ale znał... Na szczęście Krasnolud szybko wyprowadził medyka, bo biedny Oleg zaczynał już sinieć z braku powietrza. Gdy tylko zatrzasnęły się za nimi drzwi wyjrzał ostrożnie zza kozetki, następnie na czworakach podszedł do okna i wyjrzał wystawiając jedynie czubek głowy. Żal mu się zrobiło nieznajomego sponiewieranego przez Detlefa. Chociaż nie zdążył go jeszcze ocenić, to ten osobnik najwyraźniej ze starszej razy miał skłonność do nielubienia i wyżywania się na zupełnie porządnych ludziach bez winy. Wiedział to z autopsji. Nie miał jednak odwagi stanąć w obronie medyka. Zamiast tego szybko zebrał kilka przyjaźnie wyglądających buteleczek w zasięgu wzroku i wrócił pod okno. Nie dojrzał całości zajścia i nie wsłuchał się w wykrzyczane słowa, ale najwyraźniej nie spodobały się one krasnoludowi, bo odpowiedział nieeleganckim ciosem w brzuch. Oleg aż się sam skrzywił z bólu, ale cóż mógł począć. Zebrał tylko buteleczki w płócienna torbę, którą przewiesił przez ramię i kiedy trafiła się okazja wyszedł ulotnił się z budynku łapiąc pierwszą lepszą szmatę, którą mógł zarzucić na plecy. Niby nie przywiązywał się do przedmiotów, ale brakowało mu jego starego znoszonego płaszcza. Kiedy wyszedł na ulicę coś go jednak tchnęło. Czy to jego dobre serce, czy szpony nałogu? Tak czy inaczej zamiast zniknąć w miejskich odmętach, tam, gdzie straż się nie zapuszcza postanowił jednak zaryzykować. Zupełnie jakby ten dreszczyk emocji był równie smaczny, co zimny bimberek. Rozpuścił włosy, odział się w kradziony łachman i jak zwykle nie zwracając na siebie uwagi sunął wzdłuż ulic nie podnosząc wzroku. Powoli od uliczki do uliczki. Niespiesznie, ale nie spuszczając z oczu pojmanego cyrulika. Poczekał spokojnie aż zostanie zamknięty, a zamieszanie ucichnie. Wyczeka moment, lub gdyby nie nadszedł sam go sprowokuje i wślizgnie się pod celę cyrulika. W plecaczku ma kilka niewiadomych specyfików i nie zawaha się ich użyć. Sprowokowanie strażnika poprzez metodę na: pijany natarczywy żebrak, któremu trzeba zarekwirować alkohol może poskutkować, a zarekwirowany alkohol przecież nie może się zmarnować. A jeśli ten alkohol to mieszanina bogowie jedni wiedzą czego, to chociaż gwałtowna sraczka murowana. |
20-05-2018, 17:59 | #640 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 20-05-2018 o 20:06. Powód: Poprawione po interewencji Bairda - dzięki. |
| |