Po południu Żeńka postanowiła skoczyć do sklepu. Nie wyobrażała sobie szczerej rozmowy z Jarkiem z całą watahą pod ręką. Wyprawa po “coś słodkiego” brzmiała dostatecznie niewinnie by wyciągnąć jednookiego najlepiej obeznanego z okolicą mieszkania swojej krewniaczki.
- Szukam sponsora i przewodnika - zastukała palcem w ramię Zaara. - Sklepik? Pieniążek? Proszę? - wyciągnęła złożoną w łódeczkę dłoń z oczami kota w butach.
Zaar odstawił tableta, z którym był nierozłączny i wstał z uśmiechem. Zaczął nosić czarną opaskę na oku, co poprawiało jego wygląd. Spod opaski wystawał kawałek blizny.
- Chodźmy.
Zaar przed wyjściem zabrał jeszcze ciemne okulary.
- Yesssss - syknęła po cichu, zgrywając się, jakby przekonywanie Jarka zajęło jej wieki.
Zbiegła po schodach jak na skrzydłach.
- Nie pamiętam ostatniego spaceru do sklepu - uśmiechnęła się do Jarka, gdy w końcu wyszli poza rejon możliwych obserwacji i podsłuchów. - Jak się czujesz?
Szedł z rękami w kieszeniach rozpiętej bluzy z kapturem. Ostatnio zmienił styl ubierania. Tak, żeby się ukryć w razie potrzeby? W zasadzie nadal byli na widelcu.
- Martwię się nadal twoim bratem. W końcu się podniesie. Nie wiem jakie ma zaplecze w tej chwili. Nie mogę ustalić jak Pentex poradził sobie z jego dyskredytacją w ABW. No i jeszcze twoje wspomnienia. - urwał nagle Zaar.
- Zabezpieczyłeś swoich krewniaków? A Pentex pewnie ma więcej ludzi w ABW. Jaka jest szansa, że Ty też masz? Antek mówił, że macie powiązania.
- W ABW zrobili czystki po odsunięciu poprzedniego ministra obrony. Trochę mi to pokrzyżowało plany. Mam ludzi w rządzie i w samym ministerstwie, ale ABW to państwo w państwie. Jestem na etapie wprowadzania nowych ludzi, ale tego nie robi się w tydzień. Za kilka lat moi ludzie będą znowu mieć dostęp do informacji o najwyższym stopniu poufności, ale aktualnie ta agencja jest poza moim zasięgiem. Co do krewniaków… Zabezpieczyłem ich najlepiej jak potrafię, ale jednak Marek jest Tancerzem Spirali - Zaar naprawdę się martwił.
- No to teraz muszę odzyskać jak najszybciej wspomnienia, żeby zrobić wjazd do Pentexu. - Żenia wsunęła rękę pod ramię Zaara - Myślę, że mój brat przeniesie punkt ciężkości zainteresowania z Ciebie na mnie. Teraz to już nie jest zlecenie Pentexu, ABW czy innych. Teraz to już kwestia honorowa. - Żenia wzruszyła ramionami - Uciekłam kilka razy, a teraz jeszcze to. Dlatego myślę, że jesteś potrzebny bardziej tutaj. Nie rozerwiesz się na dwoje. Gutek i Michał to słodziaki ale trzeba nimi pokierować. Tak samo jak Burakiem. Dalemir ma dołączyć, żeby mnie pilnować. Nie wiem co wykmini Harad w między czasie. Myślę, że na jakiś czas się z nim dogadałam ale mam wrażenie, że będzie chciał kombinować. Lepiej, żeby Czarny miał kryte plecy tu i mógł się skupić na Handlarzu. - marzenia Żenii o krótkim spacerze bez zmartwień prysnęły już dawno. - A potem Pentex. Ok?
- Spokojnie. Tu wszystko jest opanowane. A co z Tam? Jak się czujesz z myślą o tym, że odzyskasz wszystkie wspomnienia? - na twarzy Zaara pojawił się lekki uśmiech.
- Jeszcze nie wiem czy je odzyskam. Nie zastanawiałam się nad tym do tej pory. Mało czasu było. Na wszystko. I na Ciebie też. - dodała ciszej.
- Teraz mamy jeszcze ładnych kilka godzin - po uśmiechu i ruchu brwi za okularami mogła się domyślić, że zdrowe oko mrugnęło.
- Hmmm daleko ten sklep, co? - Żenia patrzyła przed siebie.- To jak mamy kilka godzin, to opowiedz mi o Justynie.
- Sklep był za rogiem. Chciałem pogadać, dlatego idziemy do czegoś dalej. Chyba, że jesteś bardzo głodna - Rozmyślnie uciekł od tematu Justyny.
- No to gadamy. - uśmiechnęła się lekko - Bardzo chcesz wywołać zazdrość? Czy faktycznie coś między wami jest? - dziewczyna w końcu odwróciła twarz ku Jarkowi.
- To kuzynka Zapalniczki. Córka dawnego prezydenta miasta. Posłałem jej ojca z torbami, ale jej pomogłem. Teraz u niej się ukrywam. Nic między nami nie ma - zakłopotany Zaar ściszył głos - kiedyś było.
- To źle? Źle Ci z tym? Przecież to krewniaczka.
- Tak, ale znalazłem inną krewniaczkę, z którą się pokomplikowało - zagryzł zęby.
- Wiesz. Krewniaczek nie ma nieskończonej ilości. Może lepiej odkomplikiwać? Sam mówiłeś, że musimy się rozstać. Może to znak?
- Znak? Ale, że co jest tym znakiem? Bo ja jakoś nic takiego nie widzę. - Zaar zdawał się zdenerwować.
- Straciłeś przeze mnie oko, mieszkanie, zasoby, ludzi - Żenia ściszyła głos - Mało?
Powstrzymała dalsze kroki i stanęła naprzeciwko towarzysza.
- Straciłem? No oko tak - odwrócił się patrząc na nią czujnie lewą stroną twarzy - dom, zasoby i ludzie są do odzyskania. Ale za to ile honoru zdobyłem. No i wreszcie miałem gdzie użyć Kleiva.
Uśmiechał się szczerze.
- Faceci i ich priorytety. - Żeńka pogładziła lekko prawy policzek Jarka - no a jak sobie to pokomplikowanie wyobrażasz dalej? Wataha rośnie, więcej Poznania na świeczniku. Nie chcę, żeby ktoś na Ciebie sikał. Sama mam opory przed takimi jazdami. - Żenia wyszczerzyła się bezczelnie.
- Póki co idzie nam ukrywanie się. Po postawieniu caernu oficjalnych spotkań nie będzie więcej. No może trochę. No ale nie zaczniemy się na nich całować, ani obściskiwać. A reszta? Kto nam będzie siedzieć w sypialni w czasie wolnym? Czarny? - Zaar objął dziewczynę w pasie.
- Nie chcesz mieć dzieci? Przedłużyć linię? Zamieszkamy razem? - Żenia z jakiegoś powodu nie mogła przestać drążyć. Przy okazji nie omieszkała wtulić się ciaśniej w Zaara. Zacisnęła lekko dłonie na jego ramionach.
Objął ją ściskając mocno. Chciał. Bardzo chciał wszystkich tych rzeczy. Ale nie miał ochoty rozmawiać o tym teraz w obliczu niepewnego jutra.
- Chodź, zjemy coś w prawdziwej knajpie - Zaar wyjął telefon i kliknął coś dwa razy.
- Ok - Żeńka odpuściła. Nie odpuściła jednak cmoknięcia Zaarowego ucha. - Chodźmy.
***
Rozmowę kontynuowali chwilę później w małej włoskiej restauracji wciśniętej między blokowiska. Była wczesna godzina, więc w zasadzie byli na miejscu sami. Choć kuchnia zdawała się pracować pełną parą. Dużo zamówień wysyłano na wynos.
- Jaki masz plan na układanie się z Handlarzem Wspomnień? - spytał Jarek maczając kawałek pieczywa w oliwie.
- Nie mam planu. - Żenia wzruszyła ramionami - Na Spirale też nie miałam.
Zakręciła się na krześle niepewnie.
- Nie… - zaczęła i ugryzła się w język. - Nie martw się, Pieseńku. - poruszyła brwiami z rozbawieniem.
Zaar wykrzywił minę słysząc nową ksywkę.
- Nie możesz tak całe życie brylować na fali tego, że się udaje. Zresztą to duch. Może się nie złapać na Twój urok osobisty - kwestionował Jarek.
Żeńka zamoczyła strategicznie usta w szklance z wodą i pokiwała głową bez słowa. Myślami była przy spotkaniu z Pasikonikiem.
Przełknęła łyk wody.
- No to co sugerujesz? Pewnie będzie coś chciał w zamian.
- Nie mam pojęcia, czego może chcieć w zamian. Wspomnień kogoś innego? - wzruszył ramionami Jarek.
Żenia uśmiechnęła się:
- Wiesz, że jesteś słodki?
- Wiem - odpowiedział z dużą pewnością siebie. Co więcej odsunął się w krześle.
- A wiesz, że tobie każdy je z ręki? Jakimś sposobem wiesz dokładnie kiedy i co powiedzieć, żeby owijać sobie innych wokół palca.
Sięgnął po kieliszek.
- Za najmłodszą stażem wilkołaczkę w naszej wataże.
- Nadal nie jestem częścią watahy, wiesz o tym przecież - brunetka spojrzała na Jarka z ukosa z kuszącym uśmiechem - Trzeba wymyślić nazwę dla caernu. Masz coś ciekawego?
- Nadal nie wiemy kto zostanie duchem opiekuńczym. Od tego też sporo zależy. Ale pomyślę. W końcu to musi być chwytliwa nazwa. Jedyny caern w kraju. I czarny na jego czele. Ciekawe jak Antek sobie poradzi. Raczej unikał ludzi odkąd go znam - Zaar zdawał się zamyślić.
- Ja tam bardziej kmnię jak poradzi sobie Zapalniczka albo chłopaki jako strażnicy. Albo Ty … jako Beta - Ostatnie słowa dziewczyna rzuciła niewinnie.
- Ja zawsze robię to, co do mnie należy. Cóż, będziemy się tym martwić jak już ten caern postawimy. Samo tworzenie caernu jest dość kłopotliwe. To tak duże miejsce mocy, że w czasie rytuału przyciągniemy różne siły z tamtej strony. To nie będzie łatwe.
Nawet nie wiedział o ile trudniejsze z Pasikonikiem na karku. Oczy dziewczyny błysnęły.
Jeśli Smok chciał caern, to warto z nim się dogadać by pomógł chronić obecnych w rytuale. “Tak. To brzmiało jak dobry układ” - postanowiła Żenia.
W końcu Pasikonik sam mówił, że pierwszy caern to próbny. Żeby miał mu kto caern stawiać potrzebuje pozostałych. Żywych. I z doświadczeniem.
- O czym myślisz? - wyrwał ją z milczenia Zaar gdy kelnerka podała danie główne i zabrała talerze po przystawkach.
- O Toruniu. - Żenia mruknęła zabierając się za jedzenie - Ciekawe… ciekawe… co dzieje się z Czarną Spiralą bez wspomnień?
- Czarną Spiralą bez wspomnień? Toruniu? Rany, przez ten czas spędzony z Czarnym stajesz się Enigmą - powiedział Jarek.
- Nieee jestem podobno Kami czy coś. - Żenia machnęła dłonią - No myślę, czy nie przehandlować wspomnień Marka.
- No proszę. A wymyśliłaś już jak zabierzesz wspomnienia brata? A może już planujesz szkolenie go jako jednego z nas? Wiesz, kiedyś, jak byłem szczeniakiem to była taka gra na kompa… KOTOR, czy coś innego o Jedi. W każdym razie tam mistrzowie Jedi złapali najgorszego i najpodlejszego typa w galaktyce i wyczyścili mu pamięć. A potem wzięli na szkolenie do swoich, żeby mu wkręcić, że jednak był tym dobrym - Zaar po przydługim wspomnieniu gry postanowił zabrać się wreszcie za makaron w śmietanowym sosie.
- Prawie jak wy mnie - skwitowała krótko dziewczyna - Może robicie mnie wszyscy w bambuko. A pamięć czyściłeś mi Ty? I wkręcasz mi to wszystko? Burak musi być bohaterem.
- Gdybym to był ja, to zaimplementował bym ci wspomnienia mojej seksualnej niewolnicy - uśmiechnął się i dopił wino.
- Mhm. - brunetka pokiwała głową z udawaną powagą - A co jeśli pamięć sczyścił Pentex i jestem ich wtyczką?
Zaar zamarł i dziewczyna nawet na moment miała wrażenie, że pobladł. Przełknął kęs dość głośno.
- Powrót do Justyny nie wydaje się już takim złym pomysłem, co? - Żenia obserwowała Jarka jedząc spokojnie.
- Może powinienem z wami iść do tego Handlarza? Kto wie co tam sobie przypomnisz.
- Myślisz, że Czarny sobie nie da rady jakbym zamieniła się w smoczycę?
- Czemu w smoczycę? Planujesz wrócić jako Mokole?
- Jako co?
- Mokole. Dinozaurołaki. Takie tam miejskie legendy. Podobno zanim zrodzili się ludzie, to oni rządzili światem, a ich formy bojowe wyglądały jak smoki. Teraz jest ich jeszcze mniej niż wilkołaków, a w ich krwi więcej jest z padalców i jaszczurek niż smoków. - wykładał dzielnie gaillard.
- A są inni?! W Polsce? - dziewczyna ożywiła się zdecydowanie
- Inni co? Mokole? Nie… chyba nie - zamyślił się.
- No inni. Jak dinozaury i wilkołaki? Tacy jak my co się potrafią zmieniać?
- Hmm - Odchylił się w krześle, wyciągnął lewą dłoń przed siebie i zaczął wyliczać - kotołaki, szczurołaki, krukołaki. Hmm… to chyba wszystko w tej części świata. Kiedyś mieliśmy też turołaki, no ale tury wyginęły. Szkoda. Ponoć zmienione wyglądały jak minotaury.
- Masz kontakty w czarnym notatniczku? Ustawiłbyś spotkania? - Żenia aż pochyliła się zapominając o jedzeniu.
- Nie. W notatniczku są kontakty do tych, których imiona i nazwiska znasz. Jakoś muszą być zapisane. Po co chcesz się z nimi spotykać? Może naprawde jesteś Kami? Czyżby Gaia zesłała cię, żebyś zjednoczyła wszystkie nacje? A może to ta wyprana pamięć i program zaszczepiony ci przeze mnie i Czarnego?
- Już wolę jak mi zasuwasz od Enigm - dziewczyna prychnęła opadając na oparcie - Trudno byłoby ich znaleźć? - rzuciła wyzwanie niczym pytanie o pogodę.
- Wężołaki i pająkołaki pewnie siedzą pod kamieniami. Szczurołaki hmm, w śmietnikach? Reszta nie wiem. Widzisz, oni są poszukiwani tak jak my. Więc im nie zależy na tym, żeby ktoś ich znalazł. W caernie i tak nam nie pomogą. Twoich wspomnień nie mają. Czego więc od nich byś chciała?
- Niuchacz nie znajdzie? Czego? Nas jest ledwo garstka. Na palcach rąk policzysz. Jakoś nowych fal nie widzę na horyzoncie. Krewniaków hmmm uznajmy że nie ujmę w rozrachunków. Jeśli można znaleźć pomoc przeciw Pentexowi to czemu nie? Tym bardziej, że wojna na Ukrainie nie jest tak daleko.
- Czuję tu jakiś mistrzowski plan. Dobrze więc. Ty będziesz szukać wspomnień, a ja poszukam zmiennokształtnołaków. Zobaczymy jak sobie poradzę. Zamawiamy deser? - zmienił temat Zaar.
- Myślałam, że ty jesteś moim deserem. - Żeńka poczuła napływ nadziei. Może uda się znaleźć innych? Może uda się ich przekonać.
- Cóż, z tym deserem to może da się coś zrobić. A co do innych… oni nadal nie specjalnie lubią nasz gatunek. Jakiś czas temu, będzie kilka wieków, nasza rasa stwierdziła, że tylko my możemy godnie reprezentować Gaię. No i ruszyliśmy z naszą wersją holokaustu. No niby było to dawno temu, no ale teraz ty chcesz wystąpić w roli Niemca proponującego sojusz Żydom.
- Oj tam. Niemiec i Żyd obawiają się tego samego,nie? Nie bądź negatywnie nastawiony. Nie lubię gorzkich deserów - Żeńka mrugnęła do Jarka wesoło.
- Gorzkich? - nie zrozumiał Zaar
- Mhm, negatywizm, gorycz. Ty - mój deser. Wolę po prostu jak jesteś słodki.
- No dobrze. Wierzę, że uda ci się przekonać innych. Ale jak poznają naszą alfę, to jego urok może do nich nie trafić - roześmiał się głośno.
- To się idealnie składa, że mamy słodkiego Betę. Widzisz? Wszystkie klocki wpadają we właściwe miejsca. - zawtórowała mu Bondar.
- Jaaj - zawtórował i pomachał entuzjastycznie rękami nad stołem.
- No to mamy ustalone. Oswoimy dinozaurołaka i spalimy Pentex.
- Za to wypijmy! - Żenia wzniosła toast resztką soku. - Hmmm to ile mamy jeszcze czasu? - jedna brew dziewczyny uniosła się sugestywnie.
- Myślę, że jeszcze jakąś godzinę - odpowiedział, po czym odstawił talerz i przetarł usta po wypiciu wina.
- To chodźmy - Żenia wstała wyciągając dłoń do Jarka - później zjesz sobie Marsa.
Galiard przywołał kelnerkę, zapłacił kartą za rachunek, po czym wyszli z restauracji.
- Będę też musiał wypić energetyka, żeby móc całą noc zaglądać pod kamienie.
- Mój rycerz - mruknèła Żenia cmokając Jarkowy policzek i obejmując go w pasie.
- To dokąd teraz? - objął ją i lewą dłonią złapał jej lewą rękę, przyciągając ją do siebie.
- Do sklepu po kakao i do łóżka z Tobą?
Zaar tylko kiwnął głową, a prawą dłonią wybierał aplikację wzywającą taksówkę.
Żenia przymknęła oczy wtulona w Jarka. Chwila spokoju i wytchnienia w zawierusze.
Dziwne, że pomimo wątpliwości w jego postępowanie, w takich chwilach zdawał się jej opoką.
Nie odsunęła się od Zaara nim nie podjechała taksówka.