Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2018, 07:57   #495
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Komnata tajemnic - część pierwsza

~ Czemu cuda nie działają? ~ pomyślała ze smutkiem, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Kompletnie nie wiedziała co ma zrobić, choć wypadałoby cokolwiek. Visser analizowała sytuację i choć wydawało się to trwać wieczność, to nie upłynęło wiele czasu. Założyła, że Ismo nie pokona bestii, ponieważ nie wie jak używać w pełni swoich zdolności. Na dodatek raczej nie bez powodu lewitował i wysyłał te dziwne fale, musiał być w tym sens, którego ona nie w pełni dostrzegała. Lotte nie była zadowolona z tego żeby nie podjąć jakiegokolwiek działania, ale zdawało się jej, że to jest właściwsze od ściągnięcia chłopca na ziemię. Nie miała pojęcia co Valkoinen namieszało tutaj dokładnie, w co i jak zaingerowano. Widząc efekt nie mogła być niczego pewna. Rozejrzała się po krypcie szukając przedmiotu, który mógłby jej coś zdradzić i szybko jej wzrok powędrował na obelisk. Obawiała się jednak, że moc płynąca w tym obiekcie może być dla niej niebezpieczna. Wyciągnęła rękę, ale zawahała się przez chwilę. Przezwyciężyła jednak strach wypływający z niewiadomej i dotknęła obelisku.

Obiekt był wysoki i przypominał wąski prostopadłościan zakończony na górze smukłym stożkiem. Wykonany z kamienia, pokrywały go wyciosane głęboko runy, których znaczenia Lotte nie znała. Wydawał się stary i miał bez wątpienia głęboko mistyczny charakter. Był jedynym obiektem znajdującym się w pomieszczeniu - jednak roztaczał tak silną, zapierającą dech w piersiach aurę, że krypta wcale nie sprawiała wrażenie pustej. Kiedy Lotte dotknęła go, odniosła wrażenie, że był w jakiś sposób… aktywowany. Przypominał żywą, rozumną istotę. Dlaczego? Nie posiadał inteligencji, a jednak… zapisane było w nim tak wiele wspomnień i informacji, których nie potrafiła odczytać… Słyszała słowa i widziała obrazy, lecz nie miały najmniejszego sensu. Nie posiadała klucza, dzięki któremu mogłaby je odcyfrować. Instynktownie zrozumiała jednak, że Ismo go posiadał. Chłonął wiedzę przodków, której nie mógł mu przekazać żaden z żyjących szamanów. Visser zrozumiała, że chłopiec zestroił się z obeliskiem i zawartą w nim mocą. Próbował ją wykorzystać, a może to moc próbowała wykorzystać jego. Do jakiego celu? Wnet rozległa się kolejna fala psychiczna. Lotte w dalszym ciągu dotykała obiektu i odniosła wrażenie, że to właśnie on ją wysłał. On albo Ismo, ale w tej chwili nie było różnicy, bo chłopiec i mistyczny artefakt zlali się w jedną całość.

Nagle na górze rozległ się krzyk.
Był słaby, bo tłumiony przez warstwę sufitu, jednak brzmiał wyraźnie.
Ktoś zbudził się z sennego odrętwienia i Lotte odniosła wrażenie, że to dzięki psychicznej fali. Czy właśnie taki był jej cel? Miał zbudzić wszystkich przeklętych głębokim, nienaturalnym snem? Poczuła pewność, że tak.
Dalej nie dawało to odpowiedzi Lotte czy zostawić Ismo, bo potrzebuje on, albo obelisk więcej czasu czy ściągnąć go, bo nie radzi sobie. Słysząc ruch u góry doszła do wniosku, że musi działać to co robi artefakt, więc bardziej prawdopodobna była opcja pierwsza, która przyszła jej na myśl. Pytanie tylko czy Lotte, Domenico i Marika mieli tyle czasu żeby czekać? Visser postanowiła zaryzykować. Nawet jeśli zły duch pochłonie stojącą mu naprzeciw ofiarę, to teoretycznie powinien nasycić się i da to im chwilę czasu. Okrutne, ale praktyczne, niestety pójdzie to na marne jeśli myli się. Cokolwiek zrobili Valkoinen, tyczyło się obelisku i prawdopodobnie Ismo miał szansę to naprawić, ale z racji, że nie był wprawny w sztuce szamańskiej, to nie umiał zrobić tego szybko. Ani Dora, ani Lotte nie używali mocy opartej na duchach, brak wiedzy też nie pomagał, a niepokój potęgował fakt, że zamierzała nic nie robić.

Marika drżała, patrząc na piekielną bestię. Zdawało się, że jej obecność można było wyczuć nawet w powietrzu. Wokół nich unosiła się woń zgnilizny, rozkładu, a także… pewna chemiczna i nieprzyjemna, kojarząca się z wizytą u dentysty.
- Czekamy? - zapytał Domenico, spoglądając na Lotte. - Czekamy - powtórzył ciszej, jakby nie do końca był pewny, jak się z tym czuje.
Szatan Mariki przybliżył się. O ile wcześniej stał zafascynowany nią, niczym widz na spektaklu w szczególnie egzotycznym zoo, to teraz wydawał się jakby znudzony. Rozległ się cichy odgłos łap uderzających w podłogę piwnicy. Choć intensywność dźwięku była znikoma, to wbijała się w umysł niczym rozżarzone szpilki. Wszelkie instynkty podpowiadały Lotte, że należy uciekać.
Ismo tymczasem wydawał się nieco słabnąć. Zwiesił głowę, a światło płynące z jego oczu zostało nieznacznie przyćmione. Obniżył się, w tej chwili wisząc jedynie kilkanaście centymetrów nad obeliskiem. Zamrugał i rozejrzał się nieznacznie, jak gdyby każdy najmniejszy ruch szyją sprawiał mu ból.
- Ja chyba… - szepnął cicho - ...nie dam rady.
Ciężko było stwierdzić, czy mówił do Visser i Dory, czy też do siebie samego.
- Jak ci pomóc? – Zapytała tak gwałtownie, że sama zlękła się własnego głosu. – Czy my możemy coś zrobić?
Chłopiec wzdrygnął się, jak gdyby dźwięk słów kobiety przestraszył go. Zapewne nie spodziewał się go, choć wydawało się to raczej dziwne, bo przecież spojrzał na nich. Być może nie do końca znajdował się w tym miejscu lub rozpraszały go najróżniejsze rzeczy, o których nie miał pojęcia.
- Tu jest… drugie pomieszczenie - szepnął cicho.

Visser otworzyła szerzej oczy, zastanawiając się czy chłopiec jest gdzieś indziej i widzi pomieszczenie czy może chodzi o to, w którym są. Sięgnęła po latarkę w telefonie i ignorując zbliżające się niebezpieczeństwo zaczęła rozglądać się. Ciężko było jej jednak skupić się. Wzięła głębszy wdech i postanowiła spróbować, było to lepsze od stanie i nic nie robienia. Obawiała się tylko, że nawet jeśli istnieje jakieś jeszcze pomieszczenie, to może być ukryte lub nawet zamurowane jak to. Najpierw szybko ruszyła się i omiotła spojrzeniem ściany miejsca, w którym znajdowali się obecnie, omijając zdecydowanie wejście. Widziała jedynie mury. Chyba niestety miała rację. O ile chłopiec nie pomylił się, do sąsiedni pokój musiał zostać zamurowany. W jaki sposób mogli dowiedzieć się, w którym miejscu znajdował się? A nawet jeśli posiądą taką wiedzę… nie posiadali młota, czy kilofa, którym mogliby wybić cegły.

- Lotte - szepnął Domenico. - Poświeć tutaj - poprosił.
Kiedy Visser skierowała światło latarki na ścianę wskazaną przez mężczyznę, wpierw nie dostrzegła nic ciekawego. Jednak po chwili zrozumiała, o co mogło chodzić Włochowi. Zaprawa w tym miejscu wydawała się inna. Nieco jaśniejsza i chyba mniej wytrzymała, gdyż kruszyła się i sypała. Kobieta oceniła swoim fachowym, inżynierskim okiem jak trwała była ściana. Najzwyczajniej w świecie uderzyła kilkukrotnie bokiem dłoni w nią i patrzyła czy był jakiś efekt. Usłyszała głuchy odgłos, jak gdyby po drugiej stronie znajdowało się powietrze, a sam mur nie był zbyt gruby. Spostrzegła również, że tymi kilkoma uderzeniami wsunęła cegłę głębiej w ścianę. Zaprawa nieprzyjemnie zarzęziła, rozpadając się pod naciskiem Lotte. Ktokolwiek stworzył ten mur, bez wątpienia nie znał się na swojej pracy. Być może problemem było również spieszenie się lub skorzystanie z materiałów kiepskiej jakości.

Tymczasem gdzieś za plecami rozległo się kwilenie Mariki.
- Proszę… nie dotykaj mnie - załkała cichutko.
Domenico odwrócił głowę, by spojrzeć w jej kierunku. Zmarszczył brwi, po czym odwrócił się z powrotem ku Lotte.
- Nie oglądaj się za siebie - szepnął do niej.
- Nie mam na to czasu – rzuciła oschle i postanowiła przyspieszyć swoje prace remontowe i zamiast ręką, to barkiem i ciężarem ciała wybić dziurę do środka, nawet jeśli miałaby się wywrócić. Przed tym manewrem postanowiła jednak oddać telefon Domenicowi, bo to było ich jedyne źródło światła.
- Trzymaj – rzuciła pospiesznie.
- Ty trzymaj - odpowiedział mężczyzna. - Ja to zrobię prędzej.
Uderzył barkiem w ścianę raz, potem drugi i trzeci… O ile Lotte wydawała się bardziej wytrzymała pod względem biegu i tego typu wysiłku, to Domenico był cięższy i silniejszy. Wnet rozległ się głuchy huk, od którego zadudniło w uszach detektyw. Cegły zwaliły się do przestrzeni znajdującej się przed nimi, odsłaniając ukryte pomieszczenie.
- Dzięki – odetchnęła trochę z ulgą patrząc na szybki efekt, który uzyskał kolega. Chciała znaleźć się już w środku, więc gdy tylko było to możliwe, weszła tam rzucając światło.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline