Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2018, 12:50   #497
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Komnata tajemnic - część trzecia

Lotte skinęła głową i pomogła chłopcu utrzymać pozycję.
- Nie wiem czy uda nam się coś z niego wyciągnąć – westchnęła patrząc na dziecko. Z jednej strony chciała potraktować go bezdusznie, próbując na siłę wyciągnąć informacje, ale z drugiej zaś posiadała w sobie współczucie i empatię. Martwiła się, że chłopcu stanie się krzywda, o ile już tak nie było i nie chciała go męczyć.
Domenico skinął głową, po czym wrócił do kartkowania księgi.
- Niestety nie ma spisu treści, ani indeksu. Ktokolwiek spisał to wszystko, liczył na to, że wiedza będzie przyswajana stopniowo i krok po kroku. Natomiast my nie mamy czasu… - mruknął. I rzeczywiście… po jakim okresie potwór znudzi się Mariką i ruszy na poszukiwanie kolejnych łakomych celów? - Mam coś - mruknął mężczyzna. - Coś o hybrydach haltii - wodził palcem po pergaminie. Złapał pochodnie i przybliżył ją do zapisków. - Wspominają o tym, że niekiedy słabsza haltija… słabsza rangą? Nie jest sprecyzowane. Jeżeli znajdzie się w sąsiedztwie drugiej, dużo potężniejszej, część esencji tej mocniejszej może zabarwić tę słabszą. Skazić ją swoją energią. Z czego wynika, że sowa, powierniczka wersetu, uległa transformacji z powodu Surmy… tak myślę… to by tłumaczyło tę jej wilczą część - Domenico mimowolnie podrapał się po skroni. - Tak myślę. Dobrze myślę? - z każdą upływającą minutą denerwował się coraz bardziej.
- Tak, dobrze myślisz Dom – próbowała uspokoić kolegę swoim łagodnym i opanowanym tonem głosu. – Chociaż zastanawiam się czemu Ismo mówił, że Surma nie jest już zagrożeniem. To by oznaczało, że wrócił jakoś… Nieistotne teraz. A jest coś jak to naprawić? – Przez myśl przeszło jej pytanie czy możliwym było, że kobieta na wózku to Mikaela?
- Nie wiem, jak rysuje się to pod względem czasu - rzekł mężczyzna. - Surma może nie być już zagrożeniem, ale jeszcze wczoraj, kiedy tu nabroiła, była. Ale też nie możemy wykluczyć tego, że wróciła. Jeżeli raz zamieszkała w ludzkim naczyniu, to może Valkoinen potrafi sprawić, żeby nawiedziła kogoś po raz kolejny. Ale wracając do czytania… - mruknął. - Oczyścić haltiję może albo szaman, albo haltija z vaki wody… choć nie sprecyzowano, dlaczego akurat wody, albo dowolne bóstwo. Niżej są zapisane wskazówki dla szamana… - mruknął, marszcząc brwi.

Lotte przyjrzała się chłopcu, który miał niby być ich szamanem. Marnie widziała to odprawianie czarów, ale czekała aż Domenico powie coś ciekawego i da jakieś wskazówki.
- To wygląda na skomplikowany rytuał - wodził wzrokiem i palcem po tekście. - Najpierw trzeba uśpić daną haltiję. Jeżeli ma groźny charakter, to powinna być uspokojona lub nasycona. Do czego można posłużyć się grą na kantele. Następnie należy związać ją z fińską ziemią, do czego potrzebny jest szaman. Do rytuału natomiast będzie kadzidło z drzewa różanego, a więc również ogień. Drewno dębowe ma wzmocnić siłę więzi. W przypadku szczególnie paskudnego nacieczenia esencji haltii, należy skorzystać z rytualnego sita. Ale nie ukazano go na rycinie…
- Z tego co widzieliśmy, to chyba faktycznie wszystkie rzeczy znajdziemy tutaj… Umiesz grać na kantele? – Zapytała, po czym dodała jeszcze – może zbierzmy najpierw to co mamy wokół i zobaczymy czego brakuje.
Wnet okazało się, że w schowku znajdują się wszystkie niezbędne składniki. Zebranie ich zajęło co najwyżej minutę, gdyż obydwoje już wcześniej byli w miarę rozeznani w zawartości szafek i półek.
- Nie potrafię grać na kantele - mruknął Domenico tonem sugerującym, że nikt normalny nie potrafi grać na kantele. - A ty? Jedynie przypadkiem wiem, jak ten instrument nazywa się, na lotnisku widziałem plakat z zespołem folkowym.
- Hm… Tam nie jest napisane, że coś konkretnego trzeba grać? Może wystarczy tylko brzdąkać? – Zrobiła minę, która sugerowała, że Lotte zdawała sobie sprawę jak idiotycznie to zabrzmiało. - A na gitarze umiesz? Ja kiedyś próbowałam, ale jakoś szybko mnie to znudziło.
Lotte znała odpowiedź na to pytanie zanim tak właściwie nadeszła. Mina Domenico jasno wskazywała, że nie był z niego wirtuoz ani kantele, ani gitary, ani żadnego innego przedmiotu.
- Jest napisane, żeby “grą ukołysać do snu” - mruknął pod nosem. - Co zapewne znaczy, że należałoby zagrać kołysankę… Czego nie zrobimy…
Rozległo się odchrząknięcie. Cichutkie, bardzo słabe.
- Ja umiem… - Ismo szepnął, poruszając się niemrawo. Spojrzał na nich spod przymrużonych powiek stosunkowo przytomnie. - Uczyli nas w sz-szkole - zająkał się zdławiony nagłą niemocą.
- Naprawdę – kobieta nie kryła zdziwienia. – No to mamy wszystko. Ismo, ale ty nie wyglądasz jakbyś miał siły zagrać cokolwiek.
Chłopiec uśmiechnął się niemrawo. Jego mina miała pokazać, że jest silny i odważny, jednak wypadło to mało przekonywująco.
- Może uda ci się? - zapytał Domenico. - Jeżeli cię przeniesiemy?
Spojrzał na Lotte. Nie było innego wyjścia, Ismo musiał im pomóc. Musieli go dopingować, inaczej… wszyscy umrą.
- Dobrze, a to związanie z ziemią, które ma zrobić szaman. Ismo wiesz jak to wykonać?
- Jakby co… tutaj masz wskazówki - dodał Dora, wskazując ręcznie pisane księgi.
Ismo pokręcił głową.
- Nie trzeba… ja wiem… i nie wiem… jak to uczynić - zastanowił się na moment. - Ciężko to wytłumaczyć… zupełnie tak, jakby ktoś zaszczepił mi w pamięci tomy informacji, ale wszystkie były zamknięte i dopiero czekały na otworzenie.
Lotte wiedziała, dlaczego chłopiec uważał takie rzeczy. To obelisk przekazał mu takie informacje, choć zdawał się tego nieświadomy.
- Dobrze – pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ismo możemy zacząć, dasz radę? Wiem, że o wiele proszę, ale obawiam się, że niewiele czasu mamy.
Przypomniała sobie kałużę krwi, która pozostała po Marice. Nie chciała żeby jej śmierć poszła na marne.
Chłopiec po chwili wahania skinął głową.
- Dam - obiecał. - Ale chyba nie będę w stanie o własnych chwilach tam przejść… - spojrzał na otwór w ścianie, który powstał dzięki uderzeniom Dory. Włoch drgnął, również spoglądając w tym samym kierunku. Następnie podszedł do chłopca i wziął go na ręce.
- Lotte, weźmiesz rekwizyty? - zapytał spoglądając na detektyw.
- Tak – odparła krótko, chcąc mieć już wszystko jak najszybciej za sobą.

Zebrała pospieszne zestaw przedmiotów, który był im potrzebny do rytuału. Domenico skinął głową, po czym przeżegnał się. Choć, jeśli Lotte dobrze pamiętała, wspominał, że nie był zbyt religijny. Jednak takie sytuacje potrafiły wywrócić światopogląd człowieka do góry nogami. Ciężko było nie prosić o pomoc Boga w obliczu tak wielkiego zagrożenia, choć z drugiej strony… Bóg wcale nie stawił się na wezwanie Mariki. Nic nie wskazywało na to, aby miał wyjść na przeciw im.
- Idziemy - Dora nagle szepnął zdecydowanie, po czym przeszedł przez wyrwę w murze. Lotte pospieszyła za nim.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline