Elaraldur
Elarladur objął jeszcze silniej Elię. -Nie bòj się, wydostanę cię stąd. -
powiedział sam powątpiewając w swoje możliwości w tym zakresie. Miejsce pod tym mocnym słupem wydawało się być skuteczną ostoją wśròd harmideru i chaosu spotęgowanego jeszcze przez pojawiającą się znikąd mgłę. Noga barda nie krwawiła poważnie, ale gdyby magiczna, niewidzialna zbroja energii nie odbiła bełtu, mogłoby być znacznie gorzej. Nagle z boku rozległ się głuchy huk i szczęk rapieru upadającego na posadzkę. To był trup jednego z adresorów ugodzonego przed momentem krasnoludzkim toporem. W chwili agonii jego wzrok zastygł na parze pod słupem. Elia wtuliła głowę głębiej w ramiona Elaraldura szlochając i trzęsąc się. On sam patrzył na rapier poległego - kunsztowne ostrze było umazane we krwi.
Elaraldur jeszcze raz uspokoił dziewczynę i lekko podniósł się na nogach. Pokrowiec oparł o kulummnę i ruszył w stronę zamglonego pomieszczenia z ręką wyciągniętą po rapier. Gdy chwycił ciepłą jeszcze rękojeść wròcił prędko do Elii. Może posiadanie tej broni stworzy chociaż iluzję jakiegoś bezpieczeństwa, bo Elaradur wątpił, żeby w walce sam na sam miał szanse z profesjonalistami. Spojrzał jeszcze raz w stronę balkonu. Wrzęła tam walka, więc nawet pod niewidzialnością przebiegnięcie było ryzykiem przypadkowego ciosu nawet od przyjaciela podczas ucieczki. Postanowił więc rzucić magiczną zbroję jeszcze na Elię i czekać... |