Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-06-2007, 12:20   #71
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Everon


Stanąłeś pod ścianą we względnie bezpiecznym miejscu. Kilka metrów od Ciebie toczyła się walka, resztę sali zasłaniała Ci magiczna mgła. Słychać było jednak, że toczy się zażarta bitwa. Szczęk stali, jęki, wrzaski, bojowe okrzyki, chaotyczne rozkazy rzucane w wirze walki. Po co w ogóle pchałeś się na ten bal? Dlaczego Deira chciała się z Tobą tutaj spotkać? Przecież można było to załatwić inaczej. Teraz niestety nie miałeś czasu na rozstrząsanie tych spraw, obok Ciebie przeleciał jakiś zagubiony bełt wypuszczony gdzieś z mgły. Trzeba było jak najszybciej uciekać z tego miejsca. Zmówiłeś krótką modlitwę o pomyślność do Kostutha, bo tylko boże wstawiennictwo mogło tutaj pomóc. Rzuciłeś na siebie zaklęcie. Powoli całą twą postać okryła blado niebieska poświata. Pan Ognia był z Tobą, on poprowadzi Cię przez ścieżki niebezpieczeństwa. Rzuciłeś się w kierunku wyjścia, choć to tam toczyła się największa walka. Jakaś zagubiona strzała przecięła twoje ramię, nie zwróciłeś uwagi nawet na to małe draśnięcie. Biegłeś dalej w kierunku wyjścia. Jak się okazało tam właśnie Zhentarimów było najwięcej. Jeden z nich zaatakował Cię. Choć wiedziałeś że nie jesteś najlepszym z szermierzy w ripoście też zaatakowałeś z nienawiścią. „Jednego parszywego Zhenta mniej” pomyślałeś patrząc w oczy umierającemu. Wziąłeś jego miecz i stanąłeś skonfundowany. W samym wyjściu walczyło kilkunastu żołnierzy z dwoma Zamaskowanymi. Nie najlepszym pomysłem było rzucenie się w tamtą stronę. W tym momencie jeden z Zhentarimskich żołnierzy rzucił się na Ciebie. Ledwo sparowałeś jego cios. Chyba ucieczka w tym kierunku nie była najlepszym pomysłem. Wejście było praktycznie nie do przejścia, a Ty znalazłeś się w samym środku bitwy.

Volstagh


Siadłeś pod stołem rozglądając się wokół. Twoja magiczna mgła okryła całą salę, ale zaklęcie nie wytrzyma długo. Pociągnąłeś łyk z karafki, „Śmierdzi wyciągiem z gurrilowych jagód wuja Adalberta”. Wyplułeś napój. Trzeba było przyznać, że na tak wystawnym przyjęciu nie spodziewałeś się tak podłego napoju. W tym momencie w kierunku twojego stołu zbliżyła się grupa walczących. Jeden Zamaskowany Cormyrczyk odpierał ataki sześciu Zhentarimskich wojowników. Żołnierz w żelaznej masce cały czas się cofał. „Czas aby maestro wkroczył”. Wyskoczyłeś z pod stołu mając już pełne usta parszywego płynu, przywodzącego na myśl twojego ekscentrycznego wuja Adalberta.

Starszy oficer elitarnej królewskiej gwardii, jeden z najlepszych szermierzy w Comryrskiej armii. A jednak sześciu wyszkolonych żołnierzy na raz to trochę za wiele. Gwardzista cofał się z każdą chwilą. W końcu został przyparty do stołu i już nie miał gdzie się cofać. Z zaciekłością starał się atakować przeciwników, ale było ich zbyt wielu, ledwie udawało mu się unikać ich ciosów. W końcu nie uniknął jednego z nich. Zhentarim przeciął go po ramieniu, jednak Zamaskowany nie stracił koncentracji i walczył dalej z jeszcze większą determinacją. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego.



Volstagh wyskoczył ze stołu plując na Zhentarimów płonącym płynem. Wyglądało to efektownie, ale nie było zbyt efektywne. Gnom zdołał tylko zapalić jednego z wrogów i zwrócić na siebie uwagę reszty. To zachwianie koncentracji wystarczyło Zamaskowanemu. Przebił obronę przeciwnika i dosięgnął swoim rapierem trzech napastników. Dwóch Zhentarimskich żołnierzy próbowało jeszcze atakować Cormyrczyka, ale nie byli oni żadnym wyzwaniem dla Starszego oficera Elitarnej gwardii.


Udało się. Mimo że tak dawno nie walczyłeś to jednak domowe gnomie mądrości przydały się w walce. Wyjąłeś dwie buteleczki cioci Marty z napisem „Remedium Marty Chromiel Jansen, na wszelkie choroby, poczwary, do wszystkiego- do niczego. Używać tylko raz.” Warto było zaryzykować, małe niebieskie buteleczki były wypełnione mętnym płynem. Rzuciłeś obiema w inną walczącą grupę, celując w Zhentarimów. Efekt był zadziwiający. Jedna buteleczka wybuchła z dużą siłą wyrzucając na kilka metrów napastników. Druga natomiast rozbiła się i po chwili wydobył się z niej kolorowy dym z migającymi światełkami. Szybko udałeś się pod stół gdyż Zhentarimowie zauważyli Cię i skierowali się w twoją stronę. Nie dosięgli jednak Ciebie w twojej kryjówce. Skryty w bezpiecznym miejscu zastanawiałeś się od czego zależy efekt Remedium Marty i czy dobrze smakuje z rzepowym syropem.




Splamiony

Wszystko widziałeś jak przez mgłe, efekt potęgowało to że sale pokrywała magiczna mgła. Biegłeś w kierunku Kupczyka. Znajdowałeś się już kilka metrów od nich, kiedy ich zobaczyłeś. Jednak w ostatniej chwili drogę zastąpił Ci przeciwnik. Nie mogłeś go zignorować, zablokowałeś jego cios. Jednak swoją uwagę skupiłeś na Kupczyku. Przez białą chmurę zawieszoną w sali nie widziałeś ich wyraźnie, ale z pewnością to był Althree Garthon. Widziałeś jego ruchy i znałeś go dobrze. Obok zobaczyłeś Latilien, trzymała w rękach hrabinę. Miałeś ją bronić, a starsza pani leżała już zapewne martwa. Przy Latilien stała jeszcze jedna dama. Obie były zdane na łaskę Kupczyka. Chciałeś tam biec, ale nie zdołałeś, śniady mężczyzna przed Tobą okazał się niezwykle silny. Starałeś się przebić jego zastawę ale raz po raz on odpierał twój atak. Znów spojrzałeś w stronę Latilien. Wszystko teraz toczyło się w ułamkach sekund. Cały twój świat skupił się na tej jednej scenie, a jakaś niewidzialna siła nie pozwalała Ci zbliżyć się do nich. Althree ciął szerokim łukiem. Panna Latilien jęknęła przerażająco. Jej żółta sukienka pokryła się krwawym pióropuszem. Dziewczyna padła na kolana. Althree przekręcił ostrze miecza, rozpruwając wnętrzności. Krew lała się na żółtą sukienkę. Kupczyk wyjął miecz z ciała ofiary, a martwy Zhentarim upadł tuż obok panienki Latilien. Obudziłęś się jak ze snu. Zobaczyłeś tylko jak Althree przebija kolejnego Zhentarima. Ty jednak musiałeś się skupić na swoim przeciwniku, bo nawet nie zauważyłeś kiedy koniec jego brzeszczota liznął twoje żebra. Niedaleko od was usłyszałeś jakiś wybuch, który na chwilę odwrócił uwagę twojego przeciwnika. Dla niego nie było już żadnej nadzieji, oprócz twojej Nadzieji. Krew trysnęła na ciebie fontanną. Szybko wyciągnąłeś miecz i rzuciłeś się w stronę Kupczyka. Walczył z Zhentarimami odpychając ich ostrza od trzech kobiet stojących przy ścianie. Szerokim zamachem przygotowałeś się do ciosu z szarży. Althree był w tym momencie znakomitym celem, rozpaczliwie odbijający ciosy trzech Zhentarimów. Zatrzymał Cię szczęk cięciw. Dostałeś jeden bełt w udo i upadłeś zaledwie dwa metry od Kupczyka. Salwa bełtów przebiła Zhentarimów, zobaczyłeś jak jeden z pocisków dosięgnął też Kupczyka. Jedna z kobiet wydała z siebie jęk, chociaż żaden z pocisków nawet jej nie drasnął. Jej oczy nabiegły łzami. Rzuciła się obejmując Kupczyka. On stał z opuszczonym mieczem i bełtem w plecach. Tymczasem kusznicy już napinali cięciwy do kolejnego strzału
- Przepraszam Siluette. Podtrzymaj gryfa Marsburgów, niech wzleci, a może nawet sięgnie po koronę.

- Althree! -
On tylko pocałował ją w czoło i wyrwał się z jej ramion. Ty zobaczyłeś jak zgniata coś w drugiej ręce, a z dłoni spłynął mu zielony płyn. Po jego ciele przeszła zielona fala magii. Kupczyk rzucił się w stronę kuszników. Z jego piersi dobył się potępieńczy wrzask, kiedy szarżował z uniesionym mieczem. Z impetem przebił jednego kusznika. Drugiego szybkim cięciem pozbawił głowy. Wtedy dwa kolejne bełty przebiły jego ciało. Althree słaniając się już przeciął jeszcze jednego Zhentarima, po czym zawiesił się na drugim. Dwa kolejne bełty utkwiły w plecach Kupczyka. Althree padł na ziemię trzymając kurczowo w dłoni mizerykordię wbitą po rękojeść w ciało Zhenta.



Elaraldur

Teraz dopiero miałeś chwilę żeby ogarnąć umysłem to co się stało. Przyjechałeś jako nadworny bard i już pierwszego dnia służby takie zamieszanie. Co prawda słyszałeś, że niepokój panuje na Cormyrskim tronie, ale nie spodziewałeś się czegoś takiego. Co ze strażą? Jak Zhentarimowie przeszli przez ochronę zamku? Kim jest ten drow? Gdzie jest książę? Teraz dopiero miałeś też chwilę żeby poczuć ból w nodze. Cięta rana, lekkie krwawienie. Ale co tu się do diaska dzieje. Obok was przeleciało kilka bełtów, roztrzaskując się o kamienne ściany. Gdyby nie kolumna bylibyście przeszyci na kilka stron. Miałeś mętlik w głowie. Próbowałeś się skupić nad tym co trzeba dalej zdziałać.
- Paniczu Elaraldurze, co my teraz zrobimy? Co z bankietem? Co z moją matką? -


Elia odezwała się łamiącym głosem. Wtopiła w Ciebie swoje dwa zapłakane szmaragdy, wyczekując na twoje słowa. Nie chciała odpowiedzi na te pytanie, pragnęła jakiegoś słowa otuchy, pocieszenia albo przynajmniej zapewnienia, że ochronisz ją i nic jej się nie stanie.

 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 28-06-2007 o 12:31.
Diakonis jest offline  
Stary 28-06-2007, 19:10   #72
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Volstagh krótko się zastanawiał nad ta sprawą.. W sumie darowanemu eliksirowi nie patrzy się pod korek. Za to sprawdził ile jeszcze takich niespodzianek od cioteczki Marty mu zostało w plecaku. Zgiełk i poczucie zagrożenia nie dawały dość czasu na filozoficzne rozmyślania. Gnom podczołgał się bliżej i spojrzał na walczących ..Cały ten bitewny zgiełk napawał go niesmakiem. Nie był może specjalistą od bitew, ale chyba powinny być one mniej chaotyczne. Ta tutaj, przypominała gnomowi bójkę na ślubie trzeciej kuzynki ze strony wujecznego brata Baltizara Długozębego Jansena.
Wszyscy prali się ze wszystkimi i nikt nad tym nie panował. Gnom posmarowawszy nieco twarz krwią najbliższego nieboszczyka (aby mnie wyróżnić się z tłumu zwłok) wystawił głowę poza stół i obserwował sytuację starając się ocenić wynik bitwy. Uznał bowiem, że takie chaotyczne ataki jakie dotąd stosował nie wpływają zbytnio na przebieg potyczki.. Lepiej uderzyć w kluczowe miejsce, kluczową osobę i w kluczowym czasie dla przebiegu bitwy....Lub zorientować się, kiedy wziąć nogi za pas. Volstagh nie zamierzał bowiem ginąć za wolność Cormyru, a zwłaszcza ginąć w przegranej bitwie.
Dlatego też, przyczaiwszy się pod stołem gnom, obserwował czujnie rozwój sytuacji.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-06-2007, 23:06   #73
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Everon próbując wydostać się z całej „imprezy”, która z minuty na minutę rozkręcała się coraz bardziej, wpakował się w sam środek walki. Wszędzie świszczały strzały, rozbrzmiewała pieśń dziesiątek ostrz spotykających się w bezlitosnym tańcu. I jeszcze ta mgła…

Nagle kapłan zauważył rozsierdzonego Zhenta, który wyciągnąwszy miecz z ciała powalonego Purpurowego, pędem rzucił się w kierunku Dynaala. Sługa Kossutha odruchowo uchylił się przed błyskawicznym cieciem napastnika. Oczy Everona powędrowały za sylwetką mężczyzny, najprawdopodobniej elfa, który obrócił się na pięcie napierając z całą siłą na kapłana. Tylko refleks uratował go przed głęboką raną w brzuchu. Dynaal sam nie miał pojęcia o swojej zręczności. Zawsze tylko stał i wywijał swoim buzdyganem, a ataki wrogów zatrzymywały się na potężnej zbroi, lub tarczy kapłana. Cóż, wojownik musi sobie radzić w każdej sytuacji.

Everon sparował kolejne uderzenie, a następnie wyprowadził własne starając się wybić przeciwnikowi miecz z ręki. Kapłan przecenił swoje możliwości bojowe i udało mu się jedynie odbić kolejny atak przeciwnika. Uderzenie dwóch mieczy odczuł w łokciu. Obaj wojownicy włożyli dużo sił w to cięcie.

Dynaal czekał na swoją okazję, zbijając uderzenia wrogiego miecza. Mgła poczęła się powoli rozrzedzać, gdy sługa Kossutha dojrzał swoją okazję. Przy jednym z pchnięć, Zhent odsłonił swój bok, co dawało Everonowi swobodny dostęp do korpusu przeciwnika. Problem w tym, że w drugiej dłoni kapłan nie trzymał żadnej broni. Przez tą chwilę czas zdawał się biec wolniej…

Dynaal błyskawicznie spojrzał na swoją dłoń. Jego oczy zdawały się falować, jakby w sam środek źrenicy wrzucono kamień, wzburzając w ten sposób ciemną toń. Na moment ręka kapłana rozbłysła zielonkawym światłem, napełniając się nieznaną energią. Everon wykonał zdecydowane uderzenie pod żebra Zhenta. To wystarczyło. Napastnik wydał z siebie głośny jęk, a następnie osunął się bez życia na posadzkę.

Kapłan rozejrzał się dookoła, czy nikt nie decyduje się z nim walczyć. Jego oczy wróciły do normalnego stanu. Dynaal zdecydował się na ryzykowny krok. Musiał dostać się do swojego pokoju. Pozostanie na sali i próba walki mieczem, nie mając na sobie pancerza zdawało się gwarantować śmierć, a próba przedarcia się na piętro…to mogło się udać.” Warto próbować” pomyślał Everon ruszając w stronę schodów.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
Stary 29-06-2007, 23:59   #74
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Splamiony popędził co sił w kierunku Latilen. W tej chwili nie liczył się Kupczyk, nie liczyły się te tajemnicze słowa, nie liczyły się padające ze wszystkich stron ataki- musiał bronić tej młodej kobiety, to był jego jedyny i najważniejszy cel... Wciągnął powietrze głęboko do płuc i rzucił się w tamtym kierunku, torując sobie drogę swoim zakrwawionym już całkowicie mieczem.

Gdy tylko znalazł się niedaleko pięknej szlachcianki, doskoczył do niej i zatrzymał się na chwilę. Starał się wypatrzeć jakiekolwiek zagrożenie, odbić każdy nadchodzący cios...

-Co tu się działo!?- wykrzyknął elf- I jak mamy się stąd wydostać?- dodał po chwili z nadzieją w głosie- może chociaż Latilen wie, co robić?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 02-07-2007, 00:17   #75
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh


Wystawiłeś swoją twarz w bojowych barwach, starałeś się wykrzywić ją w agonalnym wyrazie aby wyglądała wiarygodnie na trupią twarz. Wokół walczyli. Volstagh Wiążący Chaos to chyba dobry przydomek, bardzo dobry, bo ta bitwa była tak chaotyczna właśnie przez Ciebie. Ta mgła musiała cholernie utrudniać strategiczne dowodzenie. Na razie nikt nie kierował się w twoją stronę. Kilka potyczke przesuwało się przed twoim stołem, jedna się kończyła, a nagle z drugiej strony rozpoczynała się druga. Analizując zaistaniałą sytuację doszedłeś do wniosku, że albo siły były nadzwyczaj wyrównane albo walczących ciągle przybywało. Schowałeś się z powrotem pod stół. Sprawdziłeś zawartość torby. Została jedna buteleczka cioci Marty, dwie ampułki na hemoroidy, jedna fiolka haraszyckiego wyciągu z butwii czerstwej, silnego halucynogena. A tak, jeszcze jedno, woreczek z jakimś proszkiem od brata Aruandy, który ponoć dostał go od wuja cioci Herazika Patericka, który jest ciotecznym stryjkiej Wani Rozpustnika, a on natomiast podobno dostał to od Unger'a Czarne Wzgórze, który to jak mawiają wygrał w kanastę od Jana Jansena, jemu ponoć wręczył to Elminster Aumar, mędrzęc Cienistej Doliny, któremu podarowała to Simbul, jedna z Siedmió Sióstr, a ona uzyskała ten woreczek z błogosławieństwa samej Mystry. Jak natomiast tajemniczy woreczek znalazł się w rękach bogini magii, tego nie wiedzą nawet najstarsi starcy i najmądrzejsi mędrcy. W każdym razie teraz jest w twoim posiadaniu. Pachnie troche pieprzem i kardamonem, ale kto wie co to może być. Ty na pewno nie wiesz, dlatego jeszce nie zaryzykowałeś użycia. Twoja mgła powoli się rozrzedza i spostrzegasz więcej grup walczących.


Splamiony


Rzuciłeś w kierunku Latilien te kilka słów, ale od razu musiałeś odbijać ciosy. W waszej części sali walczyło wielu, a Ty musiałeś bronić tych osób. Mgła powoli opadała, a trucizna chyba nieco osłabła. Poczułeś że wywijasz mieczem znacznie szybciej, ale możliwe, że to było złudzenie, albo że wymusił to na Tobie równoczesny atak 4 Zhentarimów. Zabijałeś kolejnych wrogów, nie zdołałeś nawet porozmawiać z Latilien, która płakała, trzymając głowę hrabiny na rękach. Obok siedziała ta sama dama do której mówił Kupczyk, teraz patrzyła się tylko ze łzami w oczach w kierunku gdzie padł Althree Garthon. Zhentarimów było coraz mniej, ale jak na złość w twoim kierunku ciągle jakiś wypadał. W końcu miałeś chwilę spokoju, na tyle żeby odezwać się do Latilien, która wciąż płakała nad starszą panią.


Everon


Ruszyłeś w stronę schodów. Przed sobą miałeś największą grupę walczących. To nie było możliwe do przejścia. Niemożliwe dla zwykłego człowieka. Wyskandowałeś zaklęcie, a z twoich dłoni znów wypełzły zielone płomienie, wreszcie otoczyły całą twoją postać. A Ty rzuciłeś się w stronę walczących, błagając w duchu wszystkich bogów aby popatrzyli na Ciebie przychylnym okiem. Szaleńczym biegiem wpadłeś między Comryrczyków a Zhentarimów. Próbowałeś tylko odbijać uderzenia. Niektórzy zostali przypaleni mocą twojej magii, jednak ktoś Cię trafił w ramię, ale impetem przebiłeś się przez wyjście. Cieknąca krew znaczyła twoje ślady kiedy pędziłeś w stronę twojego pokoju. Na korytarzu stał jakiś Zhentarimski skurwiel. Nerwy Ci puszczały, a kiedy nerwy Ci puszczają lepiej nie wchodzić Ci w drogę. Młody żołnierz chciał uderzyć kiedy dobiegłeś do niego, ale ty tylko zbiłeś jego miecz i odrzuciłeś go na jakieś drzwi uderzając z impetu. Jak szalony wpadłeś do swego pokoju. W skrzyni leżała schowana zbroja płytowa, przeszywanica i koszula kolcza, oraz twój buzdygan, na którego widok już Ci się polepszył humor pomimo, że z ramienia wciąż ciekła Ci krew.
 
Diakonis jest offline  
Stary 02-07-2007, 18:36   #76
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Straszne partacze z tych rycerzy purpurowego smoka, skoro jeszcze nie poradzili sobie z napaścią.- rzekł gnom pod nosem, ponownie wczołgując się pod stół. Sytuacja nie wyglądała zbyt optymistycznie dla Volstagha. Szastanie czarami na prawo i lewo niewiele by w niej pomogło.
- Swoją drogą, gdzie podziali się inni magowie? Czy ja jestem jedynym czarodziejem na tym krwawym przyjęciu?- zastanowił się dziki mag. Volstaghowi od razu przyszła odpowiedź na myśl,...przerażająca odpowiedź. - Zostali skrytobójczo zabici tuż przed atakiem, ja by m w każdym razie tak zrobił, gdybym planował ów napad. - pomyślał gnom.- A ja uniknąłem śmierci by wyglądam bardziej na błazna niż na maga.
Volstagh przyczaił się na kraju stołu i wyjrzał spod niego. Gnom szukał trupów czarodziejów.. Bo tam gdzie jest trup czarodzieja jest i jego księga.. a czasem inne akcesoria (takie jak różdżki czy laski magiczne), które Volstagh mógłby przywłaszczyć. I wykorzystać w obecnej sytuacji. Gnom starał się też ocenić odległość do potencjalnych celów i ewentualne zagrożenia po drodze. W końcu szalone szarże to domena barbarzyńców.. A gnom wolał znać ryzyko przed podjęciem akcji.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-07-2007, 21:18   #77
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

Wyglądnałęś jeszcze raz spod stołu. Wokół było multum trupów, sala wyglądała jak wielka rzeźnia, a bitwa się jeszcze nie skończyła. Wszędzie ślady krwi. Co chwilę przelatywały jakieś przedmioty nieopodal Ciebie, raz o mało nie dostałeś wielkim pieczonym gąsiorem. Co gorsza czasem przelatywały bełty i strzały, a schowanie się pod stołem nie chroniło Cię przed tymi pociskami. W każdym razie w pobliżu nie widziałeś żadnego maga, a przynajmniej nikogo kto by wyglądał bez wątpliwości jak czarodziej. Chociaż większość gości była ubrana ekstrawagancko i wykwintnie, a magowie właśnie tak lubili się ubierać. Mógłbyś spróbować przeszukać najbliższe ciała, ale nie było to zachęcające zajęcie szczególnie, że nie jest to bezpieczne jeszcze. Twoja mgła powoli opada, widoczność staje się lepsza, ale jeszcze nie jesteś w stanie dojrzeć całej sali. Pomyślałeś o magach. Musieli zostać wycięci jeszcze przed wejściem tego drowa, który rozwalił drzwi. Zaiste musiał to być potężny czarownik.
 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 02-07-2007 o 21:37.
Diakonis jest offline  
Stary 03-07-2007, 17:30   #78
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur

Elarladur objął jeszcze silniej Elię.
-Nie bòj się, wydostanę cię stąd. -
powiedział sam powątpiewając w swoje możliwości w tym zakresie. Miejsce pod tym mocnym słupem wydawało się być skuteczną ostoją wśròd harmideru i chaosu spotęgowanego jeszcze przez pojawiającą się znikąd mgłę. Noga barda nie krwawiła poważnie, ale gdyby magiczna, niewidzialna zbroja energii nie odbiła bełtu, mogłoby być znacznie gorzej. Nagle z boku rozległ się głuchy huk i szczęk rapieru upadającego na posadzkę. To był trup jednego z adresorów ugodzonego przed momentem krasnoludzkim toporem. W chwili agonii jego wzrok zastygł na parze pod słupem. Elia wtuliła głowę głębiej w ramiona Elaraldura szlochając i trzęsąc się. On sam patrzył na rapier poległego - kunsztowne ostrze było umazane we krwi.

Elaraldur jeszcze raz uspokoił dziewczynę i lekko podniósł się na nogach. Pokrowiec oparł o kulummnę i ruszył w stronę zamglonego pomieszczenia z ręką wyciągniętą po rapier. Gdy chwycił ciepłą jeszcze rękojeść wròcił prędko do Elii. Może posiadanie tej broni stworzy chociaż iluzję jakiegoś bezpieczeństwa, bo Elaradur wątpił, żeby w walce sam na sam miał szanse z profesjonalistami. Spojrzał jeszcze raz w stronę balkonu. Wrzęła tam walka, więc nawet pod niewidzialnością przebiegnięcie było ryzykiem przypadkowego ciosu nawet od przyjaciela podczas ucieczki. Postanowił więc rzucić magiczną zbroję jeszcze na Elię i czekać...
 
Elaraldur jest offline  
Stary 04-07-2007, 00:04   #79
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
-Latilien...- szepnął elf, klękając obok kobiety- Latilien... Ja... Rozumiem... Ale teraz spokojnie... Musimy...- westchnął- Musimy się stąd wydostać, nie możesz tutaj siedzieć...- próbował delikatnie podnieść kobietę- Wrócimy tu później po... Twoją szlachetną i cudowną ciotkę, obiecuję- ale teraz musimy stąd iść...

Splamiony pierwszy raz od lat cieszył się z posiadania maski- mógł skryć za nią swoje emocje, swój wstyd i wielki żal do samego siebie. Do wielkiego przegranego, który nie umiał obronić nawet dwóch kobiet przed atakiem Zhentów. Spojrzał z pogardą na ciało Kupczyka- to wszystko jego wina! Jego nędznego żywota, który wreszcie dobiegł końca!

- Chodź ze mną...- powiedział cicho i już chciał objąć kobietę, gdy z tłumu wyskoczył kolejny z wrogów, również z maską- czarną, ze słonecznym symbolem na środku. Kolejny z szalonych kultystów dawno nieistniejących bóstw?

Zamachnął się swoim buzdyganem, lecz elf z gracją uniknął jego ciosu, wymierzając mu mocnego kopniaka prosto w kolano. Mimo harmidru panującego na sali Splamiony usłyszał ten charakterystyczny dźwięk łamanej kości. Po chwili jego przeciwnik przewrócił się groteskowo, co elf wykorzystał bez chwili wahania, zatapiając mu miecz w piersi.

- Pani. Jestem przyjacielem z dawnych lat Althree...- odezwał się do kobiety stojącej obok, tej, która jako jedyna zapłakała po śmierci Kupczyka- Jestem pewien, że pragnąłby, aby podążyła pani za mną...

Z dwoma kobietami chciał się stąd wydostać i wreszcie dowiedzieć się, co tu się dzieje...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 04-07-2007, 17:56   #80
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gnom przeszukał w myślach listę bogów których mógł przypadkiem urazić, że go wpakowali w taki bigos. I była ona zbyt długa, jak na gust gnoma. Sięgnął po bicz ukryty pod pasem i przyjrzał się sytuacji. Nie wyglądała za dobrze...Volstagh zaczepił bicz o pas i opracował kolejny plan.
- Trzeba ratować skórę. Nie ma co.- pomyślał gnom po czym jego dłonie złożyły sie do zaklęcia i zaczął wypowiadać formułę czaru Zaawansowany obraz. Jednocześnie w wyobraźni stworzył wygląd iluzji. Formujący się ognisty pentagram otoczony kręgiem. Oraz z ognistymi runami we wnętrzu okręgu, z którego centrum wystrzeli słup ognia, z którego zaś wyłoni się po chwili sylwetka istoty z wężowym ogonem i kobiecym tułowiem oraz sześcioma ramionami , uzbrojonymi w miecze i inną budząca grozę broń.




Iluzja wściekłego na wszystkich marilitha...Takiego, jakiego wywołał w enklawie Thay.. Tyle, że ten będzie iluzją, a tamten był jak najbardziej realny. Potem tylko pędzić w kierunku drzwi korzystając z zamieszania, ewentualnych przeciwników łechtając biczem. Przynajmniej tak to miało wyglądać w założeniach Volstagha.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 05-07-2007 o 07:08.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172