Widząc podejrzanych jegomości, który najwyraźniej jakimś cudem przeoczyli ich, Oswald zsiadł z konia i wyciągnął miecz. Mogli to być zwykli potrzebujący, ale życie nie raz pokazało, ze licząc na najlepszy możliwy obrót spraw, daleko się nie zajdzie.
- Idziemy. - Odpowiedział Bosch i skinął głową. - Odkryją nas to trudno. Przekonamy się czy wrogowie, czy swoi. - Pomimo dobycia broni, trzymał ją przy pasie, wzdłuż pochwy, jakby ciągle była w niej schowana. Nie chciał na pierwszy rzut oka wyglądać wrogo i gotów do ataku. Konia prowadził za sobą, ale podchodząc bliżej puścił lejce, nie chcą ani narażać zwierzęcia, ani dać się wykryć przez przypadkowe rżenie.