Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2018, 22:12   #138
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Nie była to pierwsza sytuacja, w której trzeba było zapanować nad nieprzyjemnymi sensacjami. R. miała trochę za dużo z nimi doświadczenia, aby w tym przypadku emocjonować się w takim stopniu, w jakim emocjonowałby się przeciętny zjadacz chleba, gdyby miał do czynienia z tym dylematem.
Cień miał to do siebie, że wcale nie musiał dawać o sobie znać komukolwiek, ale brak cienia – jak najbardziej mógł rzucić się w oczy komuś, kto nie był spruty w cztery dupy. Dlatego R. przeczekała chwilę w ciemniejszym zaułku – byle promień światła mógł zdradzić bowiem, że dziewczyna normalnie nie posiada cienia. Nie uśmiechało się jej łazić za dnia bez Cienia, a do zmierzchu było za dużo czasu, żeby musiała cały czas łazić czy siedzić w ciemnych zakamarkach jak jakiś szemrany typek – nawet jeśli zdenerwowanie nie dawało o sobie znać w naturalny sposób.
Cień przypełzał po jakimś czasie - dla R. zdecydowanie za długim. Pewnie wszystko sprowadziło się do zajebania jakiegoś jelenia, których miejsce oczywiście było w lasach. To nie były żubry, żeby trzeba było je trzymać pod ochroną, ale tego nie zrozumio jakieś tam organizacje magiko-masońskie pod patronatem słynnego Kondominium nazistowsko-sowiecko-faszystowskiego pod gwieździstym zarządem powierniczym. Czy czym tam.

- Pewnie nie znalazłeś nic ciekawego – R. spytała retorycznie Cienia. W jej głosie bezzmiennie nie wybrzmiewały emocje.
- Ja zawsze znajduję ciekawe rzeczy, w przeciwieństwie do Ciebie – stwierdził butnie Cień. - Na przykład znalazłem tą twoją przerośniętą kochaną kaszankę, jak dostała miotłą od jakiejś wiedźmy.
- I gdzie poszła?
- Wiedźma poszła pewnie na zlot czarownic, a kaszanka na stół. Bo gdzie indziej by miały trafić? – Cień wzruszył falującymi „ramionami”.
- A tak na serio?
- To chuj mnie to obchodzi – Cień dokończył pytanie R., które docelowo miały być zakończone bądź oczekiwały innej odpowiedzi. - Kaszanka mogła pójść do masarni odwiedzić swoją rodzinę albo...
R. westchnęła i ruszyła z zaułka, mimo że nie chciała tego robić.
- Chyba pozostaje mi samej go poszukać – stwierdziła, a Cień rechocząc złośliwie, wrócił na swoje, powiedzmy, prawowite miejsce.

=***=

- No dobra, przynajmniej wiem, że żadnej rodziny nie ma w masarni. Nie są do siebie aż tak podobni – rzuciła R. od niechcenia do Cienia na temat grubasa, do którego tak naprawdę nic nie miała. Tak jak do reszty drużyny, reszty otoczenia. Ot, byli sobie i zaakceptowała je jako najzwyczajniej zastały stan rzeczy.
Łącznie z gadającym, żądnym krwi Cieniem, o którym nikt poza nią nie musiał wiedzieć.
- Uwaga, wyczuwam dużo mięsa. Bardzo dużo – rozmarzył się Cień, ale wiedząc, że prawdopodobnie za dużo magików kręci się w okolicy, musiał ograniczyć swoją aktywność do droczenia się z R. i rzucaniem uwag na temat wielu rzeczy, które mijali. - A, tam w oddali to chyba twoja kaszanka.
- To nie jest moja kaszanka, Cieniu – odparła R. po jakimś czasie przedzierając się przez tłum. W międzyczasie słychać było w oddali głośny plask po tyłku, któremu wtórował kobiecy okrzyk zaskoczenia, a potem równie głośny plask po czyimś policzku i głośny rechot jakichś anonimowych obwiesi. „Ej, ale to nie ja to zrobiłem!” - rozbrzmiewało z daleka czyjeś tłumaczenie.
- Dziesięć punktów dla Gryffindoru – skomentował to sobie Cień, który prawdopodobnie miał coś wspólnego z zaistniałą sytuacją. - To za to, że jestem bardzo grzeczny.
A R. nie raczyła tego skomentować, śledząc w dalszym ciągu oszołomionego Vince'a.

=***=

- Kim ty jesteś i czego od nas chcesz? - ork przyuważył blond dziunię i bez gródek spytał ją.
Potencjalna szorstkość Berdycha zdawała się nie robić wrażenia na przybyłej kobiecie (chociaż praktyczny brak cycków mógł podawać w wątpliwość płeć przybyłej osoby).
- Gabrysia – odparła ponownie R., która tak naprawdę powinna się przedstawić jako R., chociaż prawdziwe imię za cholerę nie przypominało takowego. - Od was osobiście niczego. Kwestia roboty – dodała spokojnym tonem. Niektórzy by powiedzieli że za spokojnym na zaistniałe okoliczności, ale to tajemniczy magazyn był bardziej interesującą rzeczą.

Robienie zamieszania nie było im na rękę. Grupa, którą jej przydzielono, zdawała się jednak mieć równie duże zapędy do szerzenia chaosu co jej towarzysz Cień, który w obecnej chwili pełnił swoją standardową rolę cienia. Już mniejsza z tym, że ork i grubas się gryźli, póki ich kłótnie nie wpływały znacząco na powodzenie misjozadania, nie było to istotne, a przynajmniej R. nie miała zamiaru w to wchodzić.

Manewr z cyckami też nie mógł się udać. Większe cycki to miał Vince niż Gabrysia, a do atrakcyjności było mu równie daleko co jej do bycia damą dworu. Może nie było co tak kombinować? W końcu to tylko dwóch kolesi, nie kawaleria.
- Równie dobrze można byłoby tam zwyczajnie wejść pod pretekstem sprawdzenia towaru – rzuciła jakby od niechcenia do Vince'a. - Spodziewamy się kogoś groźnego? - padło pytanie, na które mógł odpowiedzieć obojętnie kto z zastanej grupy lub nie.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 16-05-2018 o 22:14.
Ryo jest offline