Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2018, 02:57   #112
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Kelly i Alicia nocną porą

Gdzieś w środku nocy(tak nieco po północy), w trakcie tej cholernej burzy, ktoś nagle zaczął delikatnie potrząsać ramieniem Alicii. Zaspana dziewczyna w końcu przy błyskach burzy, zauważyła klęczącą przy jej łóżku Kelly…
- Hej, hej, śpisz? - Szeptała Cheerleaderka z markotną miną, a za każdym razem, gdy błysnęło i grzmotnęło, odrobinkę jakby podskakując całym ciałem.

W pierwszej chwili blondynka pomyślała, że oto nadeszła wiekopomna pora pobudki, zapowiadana szumnie przez Mistrza Gry poprzedniego popołudnia. Nieludzka, wilcza godzina.. Albo jak się to tak poprawnie nazywało - za wcześnie aby myśleć, działać, a przede wszystkim żyć. Kto normalny podnosił się dobrowolni z ciepłego, wygodnego łóżka, gdy na zewnątrz panowały egipskie ciemności, rozświetlane jedynie dzięki mocy elektrycznego światła? Człowiek jako gatunek nie różnił się wiele od zwykłego zwierzęcia: funkcjonował za dnia, spał nocą… czemu więc uwielbiał komplikować sobie egzystencję, wymyślając równie durne godziny pobudki…
- Mmmm… hmmm? - odpowiedź na zadane pytanie w wykonaniu panny Winter ciężko szło nazwać werbalną. Ot mruknięcie, nie do końca przytomne, zwieńczone uniesieniem ciężkiej niczym spiżowe wrota powieki.
- Alice... - Kelly znowu ją lekko potrząsnęła za ramię - Bo… ten… burza… a ja się boję... - Wydukała w końcu z siebie blondyneczka.
- To tylko burza… wyładowania atmosferyczne… różnice ciśnień… - druga blondynka wymamrotała odrobinę bardziej trzeźwo. W ponownym zanurzeniu się w objęciach Morfeusza przeszkadzało szarpanie i napięcie słyszalne gdzieś nad głową.
- To tylko burza Kelly - powtórzyła sennie, unosząc zapraszająco połę kołdry - Nic się nam tu nie stanie, nie bój się. Chcesz możesz spać ze mną. Będzie ci raźniej… tylko ostrzegam… zimne stopy - końcówka znów się rozciągnęła, powieki opadły ku dołowi. Tam gdzie ich miejsce o tej nieludzkiej porze.

Leżąca na plecach Alicja jeszcze nie skończyła do końca ziewać, a Kelly już wślizgnęła się do jej łóżka… przytulając się do jej boku. Nawet objęła ją ręką w pasie, przez chwilkę się wiercąc i szukając odpowiedniego miejsca. Twarz miała gdzieś na jej prawym ramieniu, czy to i blisko ucha Alicji… na moment i spotkały się ich stopy, które miała równie chłodne co panna Winter.
- Szękujem - Powiedziała Kelly, chyba mając już swoją nakładkę na zębach.

Minęła sekunda, druga, trzecia…
- Ty jesześ nacha?? - Spytała nagle Cheerleaderka, po czym zachichotała.

Otumaniony zmęczeniem mózg Winter reagował powoli, jeszcze wolniej przyswajając zasłyszane słowa, więc tym razem minęło dobre ćwierć minuty, nim cichy szept zawisł między obiema kobietami.
- Mhm… nie lubię… jak coś pije - kołdra wróciła na pierwotne miejsce, ramię modelki przewiesiło się przez pas Kelly, dłonią spoczywajac na materacu - Śpij… rano pobudka.
- Ofej... - Szepnęła panienka McClendon, ustami… muskając skórę na ramieniu Alicji. Czy to było zamierzone, czy przypadkowe, trudno było powiedzieć, szczególnie o takiej porze, i w takich warunkach.

- To… dobranoc - Alicia wysiliła się na uśmiech, półprzytomnie reagując na dotyk drugiego ciała. Magnetyzm nagrzanego łóżka zaburzał jej percepcję i czasoprzestrzeń, a pomruki burzy działały równie skutecznie co kołysanka. W pewnym momencie westchnęła cicho - Tylko nie kop, ok? Nie lubię mieć siniaków.

- Ja jus mam, fielki na uzie... - Mruknęła Kelly - Ofej - Dodała po chwili, a przy kolejnym błysku i grzmocie przytuliła się mocniej do Alicji, przylegając do niej wyjątkowo ciasno całym ciałem, przy okazji napierając małymi piersiami na jej rękę.


***



Sen, mimo że przyjemny, nie trwał długo. Przebudzenie zaś należało do nieprzyjemnych… wprost proporcjonalnie do chwili ponownego zanurzenia się w błogiej nieświadomości. Parę krótkich godzin odpoczynku nie dało rady zniwelować zmęczenia ostatnich dwóch dób, choć akurat Winter ostatniego popołudnie niewiele robiła. Próbowała odpocząć, zregenerować baterie i wziąć się w garść… burza w tym nie pomagała, ledwo pozwalając na osuniecie się w błogą czerń, lecz to co piękne nie mogło trwać wiecznie.

Piekielne hałasy, światła… a jakby tego było mało, huragan wyłączył prąd. Niskie, basowe warczenie gromów stanowiło idealne tło dla tego, co działo się w domu.
- C… co to? - Alicia zdołała wydusić szeptem, stając obok Kelly. Zachowała na tyle przytomności, by wpierw ubrać na grzbiet szlafrok aby nie paradować nago podczas zawieruchy.
Chyba telewidzowie serio nienawidzili uczestników show… bo wciąż brali udział w teleturnieju, prawda?
Ludzie kochali silne emocje: złość, miłość, strach, radość.
Niestety jako gatunek pociągały ich zwykle te negatywne. Najlepiej oglądane u kogoś innego niż oni sami.

Blondynka przymknęła oczy, policzyła w myślach do dziesięciu i dopiero wtedy uchyliła powieki. Gdzieś obok mignęła jej rozmazana biegiem sylwetka medyczki, usłyszała jej krzyk.
Fakt, nie powinni stać i gapić się podobni stadu lemingów z durnej kreskówki.
- Kelly - zaczęła łagodnie, obejmując cheerleaderkę i odciągając od okna - Znajdź latarkę, dobrze? Musimy znaleźć latarkę, a potem apteczkę. Pomożesz mi? - mówiła pewnym siebie głosem, choć ni w ząb nie czuła się spokojna. Wiedziała jednak o brontofobii drugiej blondynki, więc póki co lepiej, aby trzymała się wewnątrz budynku i znalazła zajęcie.
Tak było łatwiej, higieniczniej. Mniej przerażająco.
Obie w tej chwili potrzebowały wsparcia.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline