Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2018, 08:56   #960
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wąska jaskinia po kilkunastu krokach gwałtownie wznosiła się w górę, aby po jakimś czasie zamienić się w pionowy szyb, w ścianach które go wykuto spiralne stopnie. Wapienne ściany ociekały wodą, podobnie jak schody, które na szczęście były w dobrym stanie, co ułatwiało wspinanie się. Po pokonaniu naturalnej klatki schodowej, prowadzeni przez Astrid, objuczeni towarem awanturnicy dotarli na szczyt klifu. Wyszli na wąski pas trawy między lasem a przepaścią, skąd roztaczał się cudowny widok na wodospady i system śluz. W oddali po przeciwnej stronie otoczonego ścianami basenu widać było zabudowania przystani w górnej części Stiru.

Astrid skierowała swoje kroki ku stojącemu w cieniu drzew wózkowi zaprzęgniętemu do kudłatego konika. Bohaterowie złożyli w pojeździe swój bagaż i sami wcisnęli się na pakę. Kobiecina cmoknęła i zwierzę wolno ruszyło ścieżką w głąb lasu.

Po przejechaniu około dwóch mil, zaprzęg wyjechał z lasu na sporą, niemal idealnie okrągłą polanę. W jej centrum rósł potężny, rozłożysty dąb, wokół którego, za palisadą skupiło się kilkanaście drewnianych, podłużnych domów. Na zewnątrz palisady znajdowały się pola uprawne i pastwiska, na których gryzły trawę kozy i świnie.

- Oto Unterbaum – wyjaśniła Astrid, wjeżdżając przez bramę i pozdrawiając ziomków. Co ciekawe, wszyscy mijani mieszkańcy wykazywali podobieństwo do spotkanych już w przystani ludzi, tak jakby byli jedną wielką rodziną. Staruszka zatrzymała wóz przed jedną z chat, z której wyszedł jakiś mężczyzna w średnim wieku, odziany w prostą sukmanę. Tak jak w przypadku wszystkich unterbaumczyków, jego twarz była szczera i uśmiechnięta. – A oto Voigt, nasz przywódca.

- Witajcie podróżni – Starszy ukłonił się nisko i zaprosił gestem do środka. Astrid poszła po druida. Corrobreth zjawił się chwilę później. W przeciwieństwie do innych mieszkańców, był czarnowłosy, kościsty o pociągłej, surowej twarzy. Wbrew stereotypom nie miał brody, ale przy pasku dyndał mu mały sierp, a włosy miał przewiązane słomianą opaską.

Po wyjaśnieniu jaki jest cel podróży bohaterów, zapadła niezręczna cisza, tak jakby samo wspomnienie Jałowych Wzgórz powodowało lęk i niepokój.

- A po cóż mielibyście tam jechać? – spytał Voigt. – To niebezpieczne tereny, nikt o zdrowych zmysłach się tam nie zapuszcza… I nie bylibyście pierwszymi w ostatnim czasie, którzy tam się udają… Niedawno przejechała tędy ekspedycja pod wodzą jasnowłosej kobiety, która nawet się u nas nie zatrzymała. Pytali tylko o drogę do Diabelskiej Niecki, najbardziej…

- Pozwólcie, że wyjaśnię – milczący druid wszedł w słowo sołtysowi. Głos miał głęboki, mówił powoli, ważąc słowa. – Przed wiekami stworzenia Chaosu wychynęły ze swego leża na północy, aby niszczyć ziemię i zebrać plon z dusz dla swych mrocznych bogów. To były mroczne czasy, gdy nawet niebo sprzyjało Chaosowi. Przez wiele dni niebo krzyczało, a księżyc Chaosu wył i pluł złem na nasz świat.

-Aby nas chronić, starożytni Druidzi wznieśli kamienne kręgi wokół miejsc, gdzie upadły plwociny Chaosu. Jednak ziemia została zbezczeszczona i zniszczona, a miejsca owe same zaczęły tworzyć wynaturzenia Chaosu. Na Jałowych Wzgórzach, w Diabelskiej Niecce upadł największy odłamek… Obawiam się, że teraz, gdy świat zewnętrzny zainteresował się tą ziemią, znów coś się może wydarzyć…
 
xeper jest offline