Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2018, 13:53   #70
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Żenia idąc między kolumnami zanurzyła się we mgle. Znalazła się jakby pod nią. Teraz miała mgłę przy kostkach i mgłę nad głową. A pomiędzy jedną a drugą płaszczyzną rozciągały się kilkumetrowe kolumny, których nie mogłaby objąć gdyby stanęła przy nich. Ciągnęły się daleko przed nią.

- Rany, dawno się nie odzywałaś. Zacząłem się martwić - powiedział Zaar w słuchawce.
- Cokolwiek by się działo, to pamiętaj, że cię kocham.

- Postaram się nie zapomnieć znowu - Żenia zażartowała sztywno - Wszystko ok. Chyba. Ja Ciebie też - mruczała coraz ciszej jakby nie chcąc mówić za głośno. Nie wiedziała kto słucha.

- Cóż cię do mnie sprowadza? - odezwał się damski głos. Coś mówiło dziewczynie, że go zna.

Po chwili zza kolumny wyłoniła się starsza kobieta w żakiecie. Wzrok Żenii odruchowo powędrował do jej stóp. Ale mgła je zasłaniała. Nie widziała czy w tej rzeczywistości kobieta ma na sobie lakierki jakie zabrała jej wilkołaczka terroryzując pistoletem.
- ponownie… sprowadza ponownie - Żeńka niemal dławiła się ze śmiechu z ironii sytuacji. Nie była pewna czy Handlarz przybrał formę wspomnienia czy babcia z zaułka manifestowała się pierwszego dnia.

- Wy, śmiertelni, macie tendencję do dziwnego reagowania na mój widok. Gdy kilku zmarło w mej domenie postanowiłem przybierać formę kogoś z waszych dawnych wspomnień. To miało ułatwić. Ale jak widzę po reakcji kolejnych przybyszy jedynie nie zabija.

Rozwiał wątpliwości dziewczyny… wątpliwości niewypowiedziane.

- Tak, znam twoje myśli. Gdy tylko stają się wspomnieniem. Pamiętasz w końcu co myślałaś sekundę temu, prawda? - Staruszka zdawała się droczyć.
- czy to znaczy ze dawałeś mi już wykład o tym, że czas to pètla i to co myślę teraz już było? - Żenia nadal starała się nie szczerzyć w śmiechu.
- Jesteś tu pierwszy raz. Dziwne zważywszy na to w jakim towarzystwie się obracasz. Niestety nie mam dobrych wieści.
Staruszka odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie między kolumnami.

- Masz na myśli wilkołaki? - Żenia ruszyła za starowinką - Czyli nie przehandlowałam wspomnień. Wiesz jak je straciłam? - Dziewczyna próbowała dojrzeć stopy kobiecinki.

Stopy pozostawały ukryte. Tymczasem kobieta się oddalała.
- Nie. Nie wilkołaki. Resztę. Choć twój brat jest wilkołakiem. Prawda. W takim razie “nie tylko wilkołaki”. Wspomnienia zabrał ci ten, który do niedawna był jedynym którego kochałaś. Nie należą już do ciebie, tylko do niego. Więc jak rozumiesz, ja nie mogę przehandlować JEGO wspomnień.

- Hm. - dziewczyna zamyśliła się nieco.
- A mozesz przehandlować kontakt z nim?
- Nie ma go tu. Moja władza nie wykracza poza tę domenę i wasze wspomnienia - staruszka była już ledwie widoczna we mgle.*

- A wiesz gdzie był ostatnio? - dziewczyna rzuciła w jej ślad - I czemu zabrał mi wspomnienia? I czy miał coś wspólnego z moim wilkołactwem?

- Tam gdzie utraciłaś wspomnienia. Zrobił to dla ciebie. Tak - głos rozległ się gdzieś z mgły na suficie.

- Jest Spiralą? - Żeńka westchnęła czując, że wyprawa na Pentex będzie większym wyzwaniem.
- Nie. - odpowiedział głos.
- A czym? - Handlarz był lakoniczny.
- Prawda zależy od perspektywy. Dla ciebie był oparciem. Kochankiem. Nadzieją.
- Nadzieją na co?
- Przykro mi, że utraciłaś pamięć - rozbrzmiało. - To nie tak miało być. On tego nie przewidział. Rytuału uciszenia wyroczni nikt nie odprawiał od wieków. A on nie miał nauczyciela. Nie każdy ma w tyle szczęścia po swojej stronie co ty - głos nie niósł żadnych emocji.
- Uciszenie wyroczni? Co to za rytuał?
- Gdy czegoś chcesz, coś musisz oddać. Z czym przychodzisz? - kolumny zdawały się wibrować gdy głos przemawiał.
- Moich wspomnień nie mam, ale mogę zaoferować wspomnienia brata. Ich brak mógłby mu pomóc.
- Jak chcesz mi przynieść wspomnienia swojego brata?
- Na pewno znajdzie się tu jakiś przedmiot, w którym można je zamknąć. Fetysz?
- Nie dla ciebie - kolumny zawibrowały mocniej.
- Nie, nie dla mnie. Wspomnienia dla Ciebie. Jeśli nie ma tu fiolki do przechowywania wspomnień jak zwykle je otrzymujesz? Nie każdy może dopchać się tu przez Bliznę, prawda?
- Są inne drogi. Ta przez Bliznę jest dość niedogodna. Mogliście wejść do krainy snów inną drogą. Jeżeli twój brat CHCE oddać swoje wspomnienia, to musi tu przyjść. Nie pomogę ci w kradzieży jego wspomnień.

- Poproszę go. Na pewno się zgodzi mi pomóc - zażartowała Żenia. Westchnęła. - tylko jedno. Nikolai. Czy wiesz czy jest cały i zdrowy i po naszej stronie?

- Nie ma “naszej strony” A Nikolai jest przy tobie cały czas.
- Yyyyyyh - Żeńka stęknęła podłamana. Zrobiło jej się sucho w ustach. - Przy mnie. Cały czas
Tancerze Skór wypaliło się jej po wewnętrznej stronie czaszki - Ok…
- Ciekawy sposób myślenia. Chcesz brata pozbawić wspomnień, żeby stał się twym sojusznikiem. Nie dając mu wyboru. A wzdrygasz się na myśl, że ktoś może zostać wilkołakiem jako owocem rytuału? - kolumny wibrowały w rytm głosu.
- W pierwszym wypadku mówimy o kimś kto chce mnie zabić. W drugim o kilku osobach, które … - Żenia nie była pewna co niby chciała osiągnąć odprawiając ten rytuał. Zmarszczyła brwi. *
- Rytuał poszedł źle. Kochanek zabrał zbyt wiele wspomnień. Nie miał pojęcia jak przepełnionym naczyniem byłaś. Sam ledwie sobie z tym poradził. Część wspomnień zabrał bezprawnie. I te wspomnienia ci oddam. Ale nie za darmo. - głos zawahał się na długo - Zaproponujesz coś, czy to ja mam ustalić cenę?
Żenia słuchała Handlarza po łebkach.
- Co byś chciał? - mruknęła wciąż nieco oszołomiona faktem, że była wynikiem rytuału.
- Chciałbym, żeby ktoś o tobie zapomniał. Doprowadź do tego. Jeżeli ktoś w ciągu najbliższej doby w twoim świecie pomyśli, że żałuje, spotkania z tobą kiedykolwiek to ja te wspomnienia odbiorę. A podeślę to co zabrano bezprawnie.
Żenia skinęła głową:
- Brat może być? - uśmiechnęła się kpiąco - Ten kochanek miał jakieś imię? - kto pyta nie bładzi. Nie szkodziło spróbować.
- Może być ktokolwiek. Brat też. A kochanek nadal ma imię. Choć woli to jak go nazywałaś. - kolumny znów wibrowały pod ciężarem głosu zza oparów.
- ten staruszek z teczki jest ważny do tego rytuału? - Żenia miała dość gadek o jakimś kochanku, którego nie pamiętała.
- Nie pamiętasz? - Drwił duch - Dlaczego twój przodek tak bardzo cię szanuje? Jak myślisz?
- Bo mu załatwiłam czerwone buty Tuhajbeja? - odcięła się dziewczyna. - A może boi się smoka?
- A może myśli, że twoja krew jest szlachetniejsza niż jest? Może starannie dobierałaś sobie “geny” - to słowo zaakcentował w sposób szczególny - swoich przodków? To wspomnienie zabrał, choć nie miał do niego prawa.

Żenię uderzyło wspomnienie. Siedziała w mieszkaniu. Nie, w domu. Siedziała w domu w Kamionkach. W pokoju w którym zabiła mężczyznę ze strzelbą. Siedziała przy biurku i segregowała zdjęcia. Notowała. Tworzyła drzewo genealogiczne. U jego dołu znajdował się jakiś szlachcic. Daty wskazywały na przełom XIX i XX wieku.

Wspomnienie rozwiało się. Znów otaczały ją kolumny i mgła.

Zamrugała gwałtownie próbując się opanować.
- Jednego nie rozumiem. Po co to wszystko? Koszmarnie dużo zachodu, żeby móc hasać z nożem za paskiem i pogadać z duchem przodka…

- Cóż, decyzje jakie podjęłaś otworzyły ci pewne drogi. Może nie chciałaś być klaczą rozpłodową wilkołaków? Może wolałabyś sama zdecydować o swoim losie.

- Mhm może - jakoś gdybanie Handlarza nie przekonywało brunetki - Jak nie przez Bliznę to jak można stąd wyjść?

- Mogę odesłać cię dokąd chcesz.

Kolumna pękła w pół. Jej górna część rozpadła się w pył. Na powstałym postumencie leżał mały przedmiot. Łańcuszek z czarnym kamieniem. Prawdopodobnie opalem.

- Gdy już wypełnisz moją prośbę, to ściśnij mocno ten kamień i zamknij oczy. Pojawisz się tutaj.

- Moich towarzyszy też odeślesz ze mną w to samo miejsce?
- Blisko. Dość blisko, żeby to było bezpieczne.
- Co to znaczy bezpieczne? - Żenia dreptała w kierunku kolumny - Co jest w Toruniu?
- Pomnik Kopernika? Nic co pamiętasz. Bezpieczne, to takie, gdzie ludzie nie zobaczą jak się materializuje czwórka wilkołaków. - kolumny drżały mniej. Duch się uspokajał? Żenia nie potrafiła odnieść się do jego emocji.

- Ok. Dziękuję - Żenia rozkmniniała dostępne opcje - Możesz odesłać resztę do Poznania tam gdzie ukrył nas Zaar? A mnie odesłać do brata? Nie do Mazuta. Tego drugiego.

Na moment przed dziewczyną znów ukazała się starsza kobieta. Przymknęła oczy i skłoniła głową.

***


Żenia poczuła jak jej żołądek wywraca się do góry nogami. Jakaś potężna siła poderwała ją z ziemi, przebiła mglisty sufit i wydarła dalej. Wilkołaczka leciała ku niebu niesiona siłą wiatru. Wyżej i wyżej. Prędkość była na tyle duża, że musiała się skulić, bo czuła ból w kończynach. Po chwili ujrzała horyzont. Najpierw lekko zaokrąglony, a później coraz bardziej kolisty. Widziała planetę, kontynenty, oceany… czy powinna móc oddychać? Zatrzymała się. Przez chwilę miała głupią myśl, że jej drugi brat był astronautą. Wtedy zaczęła opadać. Najpierw powoli. Potem coraz szybciej. Ziemia zbliżała się przerażająco szybko. Ale nie poczuła uderzenia. Stała na miękkiej ziemi pod szerokim dębem.

Był środek lata.

Żenię uderzyła fala wspomnień. Tamten dzień. Jesienią. Padało. Pogoda pasowała do nastroju tak bardzo. Marek stał ze smutną miną. Był młodszy… ile? Żenia stała pod dębem. Jej ubranie było przemoczone. Ich ojciec klęczał przed dębem. Ręce wbijał w błoto. Jego gęste ciemne włosy odklejały ciało. Oddychał ciężko.

Nikt z nich nic nie mówił. Żenia ściskała misia. Ile miała lat? Jak dawno to było?
W końcu ojciec wstał i odwrócił się. Kruczoczarną brodę przeplatały pasma siwizny. Był podobny do Marka. Żenia odwróciła twarz ze strachem. Spodziewała się ciosu. Dlaczego?

Tamtego dnia go pochowali. Pod dębem. Na ich podwórku. Jak psa…
Pamiętała, że pytała o to Marka. Brat odpowiadał jej ze ściśniętym gardłem. „Bo go szukają. Bo Pentex prowadziłby na nim badania.”

Ich brat stał się kolejną ofiarą wojny. Niepotrzebną. Płakała, a deszcz zmywa jej łzy.

Marek podszedł i objął dziewczynę. Przycisnęła się do niego. Na niego zawsze mogła liczyć. Teraz został jej tylko on.

Było jej zimno. Choć wokoło był środek lata. Już wiedziała gdzie jest. W domu. Setki, jeśli nie tysiące kilometrów od Czarnego i jego Caernu. W miejscu w którym mogła odzyskać więcej wspomnień, niż dał jej handlarz.

Wspomnienie wstrząsnęło dziewczyną. Sama nie wiedziała czego się spodziewała. Teraz już wiedziała, że przeszłość wysłana jest śmiercią.

Różnica w układach z Markiem była kolejnym ciosem.
Sama nie wiedziała czy ma jeszcze w sobie łzy, czy może mała dziewczynka z misiem wypłakała je już za nią wszystkie.

Oderwanie wzroku od drzewa, od miejsca pochówku jej brata, którego imienia nie pamiętała zdawało się niemal niemożliwe.
A jednak.
Coś zwróciło uwagę brunetki.

Coś tak niepasującego do wspomnień, że Żenia wciągnęła raptownie powietrze.

Biały domek zdawał się zgrzytem rzeczywistości. Zaburzeniem mrocznych i smutnych wspomnień.

Zdziwienie sprawiło, że Żenia niemal postąpiła krok.

Wstrzymała się w ostatniej chwili.

Puknęła dwa razy w słuchawkę.

- Zaar? - szepnęła - Jesteś tam? Zaar?

Kręciła się powoli wokół własnej osi obserwując okolicę

Poza domem za jej plecami była otwarta przestrzeń. Kilkadziesiąt metrów. A za nią las.

- Jezu, Żenia… gdzie ty jesteś? Czarny z resztą wrócili godzinę temu. Zniknęliście na cztery dni. Jutro w nocy budujemy Caern. Nic ci nie jest? - W tych ostatnich czterech słowach był potężny ładunek emocjonalny.

- Nic mi. Jestem w domu. Na Ukrainie. - głos dziewczyny był napięty - Ale gdzie dokładnie, nie wiem. Mój brat...drugi… tu leży. Nie zdążę wrócić. Jest tam Czarny?

- Jak… co? Ale, że jak? Jesteś pewna, że na Ukrainie? Musisz tu być, przecież bez ciebie ten rytuał… - Zaar był ewidentnie skołowany - Czarny w życiu nie wpadłby na to, żeby ten rytuał przeprowadzić, gdyby nie ty.

- Jarek… daj mi pogadać z Ogórkiem. Proszę. Spróbuj mnie namierzyć w między czasie.
- Dobrze, już go daje - powiedział. W słuchawce coś zatrzeszczało. Żenia usłyszała jakieś głosy. Ktoś rozmawiał. Nagle dość wyraźnie usłyszała głos Czarnego.
“Jakiej kurwa Ukrainie? Daj mi tę słuchawkę!”
- Żenia? Jesteś tam? - zabrzmiał już ciszej, ale wyraźniej głos w słuchawce.

- Czarny słuchaj i nic nie mów jeśli tam jest młody góral. - Żenia zatrzymała ruch obrotowy i zapatrzyła się w pieprzony, biały domek. Brakowało dwójki bliźniąt, psa, kota i cycatej blondyny do pełni sielskiego obrazka - Nie udało się odzyskać wspomnień. Bo Handlarz ich nie ma. Ma je ktoś inny. Mówi Ci coś rytuał wyciszenia wyroczni?

Dziewczyna przełknęła raptownie, zaciskając pięść.

- Mhm - usłyszała mruknięcie i jakiś hałas. - Ale ogólnie nic ci nie jest, tak? - Czarny się poruszał. Słyszała jego dyszenie, zamykane i otwierane drzwi.
- Zaar coś mówił o Ukrainie, o co chodzi? - kolejne kilkanaście sekund, kolejny trzask drzwiami.

- Dobra. Jestem sam na klatce schodowej. Rytuał o którym mówisz to legenda. Podobno kiedyś, w starożytności potężni szamani pomagali wieszczkom. Widzisz, ich wizje mogły być dla nich bolesne. Takie dziewczyny były zbyt cenne, żeby pozwolić sobie na ich szaleństwo. Dlatego szaman odprawiał rytuał i zabierał bolesne wspomnienia. Wyrocznia nie wiedziała, że widziała całe to zło i zmysły jej wracały. Mogła wieszczyc dalej. Ale…. nie słyszałem, żeby ktoś korzystał z tych rytuałów nawet w średniowieczu. To taki trochę mit. Jak lot Ikara, czy coś - skończył mówić Czarny.

- Hm - Żenia zdecydowanie nie czuła się wieszczką. Co było tak cenne, że ten “kochanek” i ona zdecydowali się na mityczny rytuał? Nikolai i inni, którzy “byli obok”?- No to by wyjaśniało utratę pamięci. Ale cała reszta? - mruknęła - Jestem na Ukrainie. U brata. Drugiego. On nie żyje od dawna. - smutek zawibrował w jej słowach - Raczej nie dopcham się na czas do Poznania. Postaram się zagadać, żeby załatwić wam wsparcie na czas rytuału i poszukać drogi do Ci...was.

- Wyślemy kogoś po ciebie. Ale uważaj. Wiesz jak tam wygląda sytuacja - powiedział lakonicznie Czarny. - Wracam do reszty i zaraz dam ci Jarka. On coś wymyśli z transportem jak już cię zlokalizujemy.

- Ok. Czarny… - Żenia zawiesiła głos na chwilę zastanawiając się czy powiedzieć mu o Haradowym wilkołaku. To nie był dobry moment. - ...uważaj na siebie.

- Zawsze uważam. Ale to nie ja jestem w kraju ogarniętym wojna, w świecie w którym wampiry polują na wilkołaki - znowu trzaski i otwieranie drzwi. Czyjeś głosy. “Gdzie ona?” usłyszała i była niemal pewna, że to Michał. Po chwili jednak w słuchawce odezwał się Zaar:

- Masz tam jakiś środek transportu? I jakiekolwiek źródło internetu? Bo moje wskazania pokazują połać lasu o wymiarze jakichś dziesięciu kilometrów kwadratowych. Mapy są niedokładne.

- Zaraz zobaczę. Jest tu jakiś dom. Biały. Tyle widzę. Zaraz spróbuję ogarnąć co to. - Żenia ruszyła ku domkowi po tym jak pogłaskała czule dąb.
“Śpij dobrze, braciszku” - mrugnęła by uciszyć dziewczynkę z misiem.

Wtedy przypomniała sobie jego twarz. Był młodszy od Marka. Dmitrii. Tak miał na imię. Dimitrij Bondar. Zabrała go wojna. Tyle pamiętała. Wojna…. Czy wojna wilkołaków z wampirami? Czy może ta zwykła, związana z najazdem Rosji? Nie potrafiła sobie przypomnieć.

***


Podeszła do domu. Otworzyła drzwi od kuchni i…
Dom był zmasakrowany. Prawdopodobnie wybuchła w nim jakaś bomba. Sufit i piętro były rozerwane. W miejscu które pamiętał z wizji jako salon teraz ział lej po bombie. Frontowa ściana budynku nie istniała, ale od tyłu nie było tego widać. Ale ta kuchnia… pamiętała jak pachniało w niej jabłecznikiem… i piernikami… Tu było jej dzieciństwo…

- Tu nic nie ma, Zaar - stwierdziła głucho - To zdewastowana ruina.

Ile razy może człowiekowi pękać serce?
A ile razy może ono pękać wilkołakowi?

Żeńka przestąpiła ostrożnie gruzowisko.

Czy to dlatego Marek dołączył do Spiral?
Bo nie mógł sobie poradzić z tym...wszystkim?

- Może sprawdzę co po drugiej stronie Zasłony bo inaczej ruszam z buta.

- Daj mi jeszcze chwilę mała. Proszę. Wiesz, gdybyś tam wylądowała parę lat temu, to wysłałbym Grom. Teraz ja już nie mam takich dojść. A Grom wywołałby międzynarodowy incydent. Uważaj tam, nie wiadomo jak tam za zasłoną - był lekko poddenerwowany.

- Jarek - Żenia uśmiechnęła się smutno - zawsze gadasz jak się martwisz, co?

- Nie martwię się - skłamał tak perfidnie, że nawet dziecko by go przejrzało - tylko daj mi chwilkę, co?*

- Przecież daję. Stoję i słucham, jak się nie martwisz. Może kiedyś odbuduję tę ruderę. Mało kto by tu czegoś szukał. Albo kogoś

- Masz tam jakieś inne punkty orientacyjne, poza białym domkiem? Na wysokiej rozdzielczości cię zobaczę. Znaczy chatkę. Ale to trwa dłużej*

- Sprawdzę.

Żenia wróciła wejściem kuchennym na tyły domku i ruszyła powoli ku frontowi.
Wolała nie myśleć o widoku jaki tam zastanie.

Przed domem biegła ścieżka. W zasadzie droga, ale utwardzona była tylko na odcinku kilku metrów przed samym domem.

Ruszyła dróżką w głąb lasu.
Odwróciła się kilka razy by obejrzeć dom rodzinny z nowej perspektywy.

Od frontu domek ukazywał wizję nędzy i rozpaczy. Betonowy gruz mieszał się z drewnem połamanych więźb dachowych. Ktoś rozkradł elektronikę. Poza lodówką, której chyba nikt nie chciał taszczyć. Kuchenka nie miała już tyle szczęścia. W kuchni ziała po niej dziura widoczna aż z ulicy. Odbudowanie tego domu kosztowałoby więcej niż postawienie czegoś od zera.


- Nie widzę tu nic szczególnego, Zaar - dziura po kuchence przypomniała jej o Grzesiu.
Ruina i Pożoga.
Dobre imiona dla Tancerki Spiral…
Brunetka otrząsnèła się.
- Ktoś tu bawił się bombami. A potem dom rozkradziono na części. Dalej jest ścieżka w las. - Żenia ruszyła nią z wolna.

- Jak duża ta ścieżka? - Przerwał jej głos w słuchawce.

- Kawałek utwardzany przy domu, reszta zwykła leśna droga. Kilkaset metrów?

- A te bomby? Artyleria? Czy bombardowanie samolotowe? - zapytał niczym specjalista doświadczonego wojskowego na polu walki.

- miejsce wokół nieruszone. Ale może jakaś wyrzutnia? Na moje oko pocisk zanim trafił w podłogę wbił się lekko po skosie przez dach. Jakieś 45 stopni nachylenia. Przebił się i wpadł do salonu, w którym nastąpiła eksplozja. Mało prawdopodobna bomba z samolotu… - Żenia umilkła sama zaskoczona swoją wypowiedzią.

- Dobra, odezwę się za chwilkę - powiedział Zaar, a słuchawka zamilkłą.

Żenia za to ruszyła w las.
Jeśli jest w domu, czy jako dziecko miewała swoje kryjówki? Z Markiem? Z Dimitrim?

Przy okazji puknęła w skorupę Pasikonika.

Las za domem był mroczny. Ale nie dla niej. Ona czuła się tu dobrze. Dotarła do małego strumyku. Czuła, że siadywała tam z bratem. A nawet z braćmi. Czuła ich obecność w tym miejscu. Pamiętała. Pamiętała jak tam uciekali. Całą trójką. Ojciec ich bił. Chłopców. Jej nie tykał. Nigdy. Ale ją poniżał. Ona nie była godna. Nie była jedną z nich. Nie była wilkołakiem. Nie wymagał od niej tyle, co od chłopaków. Ale nigdy nie miała też takich przywilejów.

Za to oni? Marek zawsze był opiekuńczy. Najstarszy. Dimitri był tym bystrym. Tylko on był w stanie powiedzieć Żenii coś, na co nie potrafiła odpyskować. Uwielbiała tego cwaniaka. A potem…. Potem ojciec zabił matkę. Stali we troje nad tym strumykiem. Nikt nie mógł wydusić z siebie słowa. Marek ich obejmował.

***


Ze wspomnienia wyrwał ją czarnozielony gad leżący na pochylonym nad wodą drzewie.
- Powrót do domu nie tak przyjemny jak chciałaś, co?
- No nie jest to Shangri La - wzruszyła ramionami i ukucnęła nad wodą - Czemu Marek dołączył do Pentexu? Czemu do Spiral powoli się domyślam.
- Może szukał wsparcia w czymś, czego nie mógł zrealizować samemu? - smok wzruszył ramionami i rozłożył skrzydła.

- Mhm. Pomożesz mi w czymś? - brunetka walnęła z grubej rury - Żebym ja mogła pomóc Tobie?
- Po to mnie wezwałaś, prawda? Potrzebujesz pomocy. - oznajmił Smok.
Żenia nadała mu w myślach nowy przydomek.
- PotrzebujeMY - wytknęła - Chciałeś swój caern w Toruniu.
- W Toruniu? Co ty kombinujesz, Wrono? - zapytał gad.

- Chciałeś jeszcze kilka dni temu - Żenia gibała się w przód i w tył wciąż kucając i obejmując kolana rękoma - więc ja doprowadzę do caernu w miejscu tej mocy dla Ciebie. W zamian Ty pomożesz ekipie postawić caern w Poznaniu. Tak, żeby żadnemu się nic złego nie podziało. Żeby doprowadzili rytuał udanie do końca. W końcu - Żenia spojrzała na opiekuna - żeby postawić caern dla Ciebie, będę potrzebować ludzi. Hmm? Co powiesz?

- Wiesz, że nie stanę do walki po żadnej ze stron, prawda? - łuk brwiowy gada uniósł się w zaciekawieniu, a może w zdziwieniu.
- Nie musisz stawać do walki. Możesz przekonać samą swoją obecnością, pokazem mocy, zionięciem tu czy tam. Rykiem, łopotem skrzydeł. Bluffem… - dodała sugestywnie.

- Oh, Żeniu, Żeniu, Żeniu… - smok pomachał przecząco łbem. - Nie. Nie zrobię tego dla ciebie. Ale mogę pomóc ci dostać się dziś do Poznania jeśli ci bardzo zależy.
- Mhm. A powiesz mi czemu nie? - spytała z ciekawością brunetka .
- Tak. Bo chcesz, żebym pomagał innym dla ciebie. Ilu z nich poprosiło by swój totem, żeby ratować odmieńca? Tę, która śmierdzi? Jesteś zaślepiona chęcią czynienia dobra, a oni czekają jak by tu wbić ci nóż w plecy.

- A nie pomyślałeś, że robię to dla siebie? Pytałeś mnie czemu miałbyś mnie przyjąć pod opiekę. Nic się nie zmieniło. Nadal chcę być zagadką. I nadal chcę doprowadzić do tego by nikt nie był pewien co mną kieruje, kierowało. Ale muszę do tego mieć ludzi. - Żenia wzruszyła ramionami - A czy czekają by mi wbić nóż w plecy? Powiedz, kiedy tak nie było?

- Pomyślę o tym Caernie. Wsiadasz? - Smok zeskoczył i zaczął rosnąć. Był już wielkości konia. Rozłożył skrzydła, które sięgały korony drzew.

- Pomyśl. Wsiadam. - Żenia wdrapała się ostrożnie na smoczy grzbiet - Dziękuję. Faktycznie jestem Tancerzem Skór? - spytala w smocze ucho obejmując szyję Pasikonika.

- Jesteś wilkołakiem. Reszta się nie liczy. Prawda? Co zmieniłoby się w twoim życiu gdybyś była Tancerzem Skór? Albo Tancerzem Czarnej Spirali? Jesteś sobą. Jesteś Zagadką.

Żenia już otwierała usta do odpowiedzi, że zmieniłby się jej kolor oczu, nabawiłaby się parchów i by zbrzydła. Ale kilka sekund później przyszła refleksja.
Może wyrocznia została uciszona po to by nie pamiętała, że jest tancerzem skór.
W zasadzie więc Pasikonik miał rację.
W tej chwili niczego to nie zmieniało.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 18-05-2018 o 13:27.
corax jest offline