Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2018, 20:45   #115
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Triple Kay się bał. Cholera… naprawdę się bał! Nigdy nie lubił burzy i zawsze w ich trakcie czuł się nieswojo. Wielki jak ściana chłop, któremu żadna bitka, rana, czy złamanie nie były niestraszne… Wiadomo. Wstyd. Ale niby co z tego? Każdy przecież kurwa ma jakieś swoje słabości! A przecież to, że nie lubił burz nie znaczyło, że w ich trakcie lał po gaciach, chował gdzieś czy w ogóle jakoś dawał to po sobie znać. O co to to nie. Trzymał fason. Zawsze. Nawet gdy był sam. Pozostawiał ten strach w środku. Zabijał go wódą, lub prochami. Dalej jakoś szło. Ale to kurwa co się wyrabiało za oknem to nie miało zajekurwa nic wspólnego ze zwykłą burzą! To było coś nieludzkiego! Jak z jakiegoś kiepskiego filmu z badmovies.org. Niebo dosłownie nienawidziło ziemi teraz. I Triple Kay za nic w świecie by nie dał się wyciągnąć do wyjścia na zewnątrz. Był pewien, że deszcz zrobił się kwaśny i napewno by wypalił mu skórę, powietrze trujące, a szalejący wiatr gotów byłby go porwać w tę straszliwą otchłań paskudnej czerni, zieleni, huków i wrzasków. Nic teraz nie było niemożliwe. Nie istniały prawa fizyki. Nie istniał zdrowy rozsądek. Nie istnieli bliźni.

Wielki wrestler niebaczny na wydarzenia obok basenu cofnął się od okna wgłąb pokoju i wypadł na korytarz, a potem do kibla by już nie patrzeć na to straszne widowisko. W ciemności rozjaśnianej rozbłyskami dziwnych gromów zacisnął oczy i w milczeniu liczył do dziesięciu. Raz, drugi, trzeci...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline